czwartek, 19 lutego 2009

Pogubiłam się

Czasami marzę o takim urządzeniu, które podłączone do telefonu, ostrzegałoby mnie czerwonym, migającym światełkiem - nie odbieraj, znów się zdenerwujesz.
Niestety, takie urządzonko nie istnieje, więc gdy zadzwonił telefon- odebrałam.
Zadzwoniła moja znajoma, żeby mi oznajmić, że od kilku miesięcy mieszka niedaleko ode mnie, rzut beretem, czyli 5 lub 6 przystanków autobusem, podała adres, swój telefon i wyraziła prośbę, , bym koniecznie do niej przyjechała, to wszystko mi wytłumaczy i opowie. Usiłowałam umówić się z nią za kilka dni, bo akurat niezbyt dobrze się czuję i funkcjonuję tylko dzięki silnym przecibólowcom, ale wyciągnęła z zanadrza broń w postaci szlochu, więc łyknęłam kolejną tabletkę i pojechałam, całą drogę zastanawiając sie, co sie dzieje.
Gdy dotarłam pod wskazany adres , jedyne co mi przyszło na myśl było- o, jaki ładny domek, to jednak znudziło im się mieszkanie daleko od Warszawy.
Po obsłużeniu kilku guzików i pogadaniu do kilku mikrofonów dotarłam do drzwi wejściowych, które po kolejnych moich wrzaskach do kolejnych mikrofonów, otworzyły się po naciśnięciu klamki.
Weszłam i zamarłam - przede mną stała kobieta, której jakoś nie mogłam dopasować do osoby, którą znałam wiele lat, a której nie widziałam ze 4 lata. Ale to jednak była Sonia, wystarczyło, że sie odezwała. Musicie wiedzieć, że Sonia jest ode mnie kilka lat młodsza, a stojąca przede mną kobieta wyglądała na sporo starszą ode mnie.
Czułam, jak jakaś gula podchodzi mi do gardła i siląc sie na uśmiech objęłam ją na powitanie.
Wiecie gdzie się najlepiej rozmawia? Wcale nie w salonie, ale w - kuchni. Sonia zrobiła kawę z czekoladą ( do diabła z kaloriami) i nim rzuciłam sakramentalne - co u ciebie? - zaczęła opowiadać, a ja starałam się zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi.
Okazało się, że po 35 latach małżeństwa, nagle , mąż sprzedał cały swój majątek, (tak ,tak , swój majątek) dla niej zakupił nieduży domek w Warszawie oraz otworzył konto na hasło, a wszystko dlatego , że występuje o rozwód, on chce wreszcie chce pożyć, a nie bez przerwy harować koło sadu.
Ten wielohektarowy sad, piękny dom i wszystkie pieniądze otrzymał w spadku od swych rodziców, którzy mu go zostawili, pod warunkiem, że będzie to tylko jego, a żona zrzeknie się wszystkich ewentualnych roszczeń. Sonia uwielbiała swego męża, mieli dwójkę dzieci, mąż na nic nie skąpił, co rusz kupował jej jakieś prezenty, więc bez szemrania podpisała podsunięte jej przez teściów dokumenty.
Dzieci rosły, sad przynosił niezłe dochody, dzieci wyjechały na studia za granicę, Sonia była szczęśliwa, co jakiś czas organizowała dla znajomych ogrodowe party. Lubiłam do niej jezdzić - piękny ogród koło domu od frontu, za domem okazały warzywnik, olbrzymi sad, plantacja malin.
Wiedziałam, że to wszystko wymagało mnóstwa pracy od obojga
ale chwilami zazdrościłam jej tego obszernego domu, ogrodu, sadu.
Teściowie opuścili ten padół płaczu, dzieci pozakładały własne rodziny, a Tadkowi coś z lekka odbiło.
Zimą 2006 roku oznajmił, że wykupił dla siebie wycieczkę do Egiptu i Tunezji, a jej nie zaprasza, bo wie, jak ona zle znosi upały. On chce wreszcie zobaczyć Egipt, zobaczyć na własne oczy pustynię, wygrzać stare kości na słońcu.
Sonię z lekka zatkało, ale pomyślała, że przecież tyle lat tak ciężko pracował , więc powinien odpocząć.
Wrócił po miesiącu, zadowolony, opalony, nawet trochę opowiadał, ale jak na gust Soni, trochę za mało.
Zaczął znikać na całe dnie z domu, ale zawsze twierdził, że ma wiele spraw do załatwienia, bo chce zamienić sad na inny biznes, ale to wymaga dobrego rozeznania, szerokich, nowych kontaktów, aby jak mówił "nie wdępnąć na minę".
Soni zaczęło się to wszystko wydawać podejrzane, zwłaszcza że po domu i sadzie zaczęli kręcić się rzeczoznawcy, których Tadek bardzo pilnował, aby nie odpowiadali sami na pytania zadawane przez Sonię.
Rok temu bomba pękła - Tadek beznamiętnym głosem poinformował ją o swoich planach, dzieci poinformował o tym listownie, jako że mieszkają daleko od domu. Rozwód orzeczono już na pierwszej rozprawie, Tadek przedstawił sądowi dokumenty, mówiące o tym, jak pięknie i szlachetnie postapił wobec żony. Sonia wylądowała w psychiatryku. Zawalił się jej cały świat.
Dzieci nazwały ojca wstrętnycm chamem i cynikiem, zerwały z nim kontakty.
W czasie, gdy Sonia była w szpitalu, Tadek ją przeprowadził do nowego domu, zatrudnił jakąś pomoc domową, by utrzymywała dom w porządku i czuwała nad nim i malutkim ogródkiem.
Sonia jest w swoim nowym domu od kilku miesięcy, w dalszym ciągu chodzi na psychoterapię, bierze jakieś leki. Pozrywała stare przyjaznie i znajomości, ze starej "gwardii" wyróżnila dwie osoby- Dankę i mnie.
A Tadek - podobno już założyl nową rodzinę - ożenił się z panią ze dwa lata młodszą od własnej córki, która samotnie wychowuje dziecko, chłopczyka.
Z cała pewnością nie mieszkają w Polsce . Złośliwi twierdzą, że wyjechali do Egiptu bo tam niczyjego zdziwienia nie budzi widok mumii chodzącej po mieście ( on ma zaledwie 68 lat), ale inni twierdzą, że jego żona jest Włoszką i wyjechali do Włoch.
Sonia usiłuje wrócic "do normalności". Chce sprzedać ten dom, który jest dla niej za duży i który wciąż przypomina jej Tadka.
Chodzi na różnego rodzaju zajęcia terapeutyczne. Nigdy nie pracowała zawodowo, zajmowała się domem, dziećmi, ogrodem. Córka proponuje, by Sonia choć na jakiś czas przyjechała do niej , do Stanów, ale Sonia nie chce stąd wyjechać.
Trzymałam się twardo u Soni, ani razu nie chlipnęłam, choć czułam się jak przy solidnym katarze.
Poryczałam się po wyjściu od niej. Dlaczego to ją spotkało? Taka solidna, czuła osoba została tak dotkliwie zraniona. Mąż, dzieci, dom były dla niej najważniejsze. Sama słyszałam , jak Tadek zawsze zwracał się do niej z czułością, chwalił się jej urodą i rozwagą, pracowitością i miłością
do dzieci.
Jak można przekreślic nagle 35 lat wspólnego życia? Czy miłość to jest coś, co znika nagle jak zdmuchnięty wiatrem płomyk świecy?
Jest mi smutno i ciężko. Pogubiłam się w tym wszystkim.
anabell

38 komentarzy:

  1. Czy to kolejny przykład - nie pierwszy i nie ostatni, że nie warto wszystkiego poświęcać dla domu i ogródka, a już szczególnie całkowicie uzależniać się od mężczyzny??? Owszem, rodzina i dzieci na pierwszym miejscu, ale też chociaż minimum niezależności i własnych pasji. Takie kobiety łatwiej znoszą rozstanie, szczególnie, gdy już dzieci są dorosłe i poza domem i nie lądują w konsekwencji w szpitalu, bo potrafią także żyć dla siebie i dla samej cudowności życia, a nie tylko dla niego i jego malin. Nie wiem, czy mam rację, ale tak mi się wydaje.

    alElla

    OdpowiedzUsuń
  2. Miłość zazwyczaj ginie na długo, długo przed tym zanim zakończy się związek. Tylko ludzie się bronią przed tym, żeby sobie to uświadomić.
    Jak widać zawsze warto mieć swój kawałek świata, choćby nie wiem jak wielka miłość wchodziła w grę. Wtedy ewentualnie zawali się tylko ta wspólna część. Łatwo powiedzieć, wiem. Przykro mi z powodu Twojej przyjaciółki.
    Z drugiej strony - cóż takiego złego zrobił człowiek, który przestał kochać swoją żonę (czy liczba lat trwania związku ma naprawdę znaczenie?) a zakochał się w innej? Zapewnił swojej byłej żonie dom i utrzymanie, chociaż jak rozumiem, nie musiał tego robić bo wszystko było jego. Czy może lepiej by było gdyby dalej był w związku z nią a z tą drugą tylko ją zdradzał?
    Nie pochwalę tego co zrobił, ale potępić go całkowicie też nie mogę. Gdyby został z żoną byłoby to tylko z litości. A ona miałaby tego świadomość i prędzej czy później miałaby tego dość.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co się dziwisz? Chłop jest jedną nogą u Bozi to chce sobie jeszcze poużywać. W końcu Allach nie zabraniał kochać kilku kobiet naraz. Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Anabell,no zaniemówiłam, tak na początku, to pomyślałam, że ona ma raka i niebawem umrze, tak więc nawet trochę odczułam ulgę, że to nie to. Wiesz, co do spadków, to niestety tak jest, że jest to majątek odrębny. Tylko nie wiem, jak z pożytkami z tego majątku.
    No, faceci tacy się zdarzają. Pracowałam z takim kiedyś. Wlaśnie był już po 60, jak rzucil drugązone i się wyniósł dokochanki. wiesz, niedawno to nawet na ten temat (choć nie az tak wiekowych panów) pisano w "Rzeczpospolitej". Na gruncie socjobiologii to jest zrozumiałe, ale w naszym ludzkim wymiarze to jest zawsze szok.
    Wiesz,może to troche tez strach przed smiercią,pogoń za uciekającą mlodością. Niezrozumiale jednak, że jest się z kimś tyle lat i można ot tak zostawić. Pewnie on sobie wytłumaczył, zracjonalizowal, że wietnie o zone zadbal i nie dzieje jej siekrzywda. Jednak mężczyźni uczucia rozumieja inaczej niz kobiety.
    Straszne.
    Maria Dora

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj alEllu, to są chyba skutki zbyt wczesnego wyjścia za mąż, ona miała 19 lat, on 33.Zamiast ją pognac do dalszej nauki pognał ja do rodzenia dzieci.Zazdrosny był o nia okropnie (a była ładna), najchętniej by jej z oka nie spuszczał, ale tak było az do tego wyjazdu, to była para papużek nierozłączek!Ja na jej miejscu czułabym się "udupiona", dusiłam bym się. Jak dzieci wyszły z domu wszędzie ja ciągał ze sobą,nawet do sanatorium.Nie rozumiem, co się stało.Nie wiem, czy on sam to rozumie.Żal mi jej cholernie, bo zniszczył ja psychicznie.
    I chyba masz rację, nie warto.
    Pozdrawiam, :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Jacku,on był od niej sporo starszy, 14 lat, ona zawsze była przez niego chwalona, pieszczona, podziwiana i nagle, wszystko w drugą stronę.Wiesz, gdy miłość wygasa to jest to zawsze wyczuwalne, z właszcza kobiety sa na to wrażliwe, podejrzewam,że wiemy o tym wcześniej niz ten, któremu miłość przechodzi.Jego brat też jest zaskoczony i ciągle przeprasza swą bratową.Nikt się tego nie spodziewał, żadnych symptomów i nagle krach.To nie było następstwo wygasającej miłości.To tak, jakby nagle czymś sie zatruł i zdurniał całkowicie.Moja koleżanka bywała tam b. często, a bystra jest niesłychanie i wyczulona na sensacyjki i nic jej nie zaniepokoiło.Myślę,że staż , taki długi ma znaczenie.Co by nie mówić, człowiek sie przyzwyczaja i właśnie dlatego często nie zrywa związku, bo docenia nawet ten fakt przyzwyczajenia. Zawsze mówię,że trzeba miec cos tylko swojego w małżeństwie, jakąs pasję,własna tajemnicę, własnych przyjaciól. Oni mieli wszystko wspólne, oprócz majątku.Dziwne to i smutne.
    Pomyślałam nawet przez chwilę,że może był zamieszany w jakies dziwne sprawy. Naqprawdę, mam kłopot, by to zrozumieć.
    Miłego Jacku, :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć Trocki, ale on jest katolikiem, a nie muzułmaninem!
    Powiedz mi, czy facet 68-letni o zdrowych zmysłach może uwierzyc w miłość do siebie babki 30- letniej? Chyba,że cierpi na rozmiękczenie mózgu.Jestem w stanie zrozumiec i wybaczyc chęć przekochania sie z młodym ciałem, ale niech mi nie wmawia,że ona go kocha, on ją i muszą sie pobrać, bo to sie kupy nie trzyma.
    Pozdrawiam, :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Współczuję bardzo Twojej koleżance, właśnie dlatego, że nie miała przedtem nic swojego, choćby pracy, niezależnych zainteresowań, czegoś co mogłoby ją teraz podnieść na duchu. Okropne jest to że mąż tak brutalnie przekreślił tyle lat małżeństwa. Dobrze że miał chociaż tyle przyzwoitości aby zabezpieczyć jej byt. Chyba rzeczywiście najlepiej zrobiłby jej wyjazd do córki, zmiana otoczenia, obecność bliskiej osoby. Jak Cię mogę pocieszyć, Anabell? Może tylko tak - kiedy jest się już na dnie, można się odbić tylko do góry. I dla Twojej znajomej przyjdą znowu lepsze dni. Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  9. O Anabell, trudno rzeczywiście znaleźć wytłumaczenie dla takiego zachowania pana Tadeusza. I chyba nawet nie warto się nad tym zastanawiać. Ważne, aby Sonia mogła zapomnieć, żeby jakoś się pozbierała, żeby nie cierpiała. Wiem, że to łatwo to pisać siedząc w domu przy komputerze , gorzej zrealizować. Sonia została zdradzona i odrzucona i jak słusznie tu napisałaś za bardzo dzieczyna całe swoje życie poświecała rodzinie. Dzieci wiadomo kiedyś muszą odejsć z domu, ale mąż powinien się starzeć z żoną, szczególnie, gdy wcześniej był zakochany i czuły. Patrząc na sprawę bez emocji, to dobrze, że jednak zabezpieczył materialnie Sonię. Jeśli możesz pomóc Sonii wspieraj ją i niech rzeczywiście zmieni mieszkanie i koniecznie namów ją na jakieś zajęcia w klubie osiedlowym, czy uniwersytecie trzeciego wieku, no i może w sieci odnajdzie swoje miejsce. A może zdecydowałaby się jednak na ten wyjazd do córki. Takie traumatyczne przeżycia różnie na ludzi działają, Sonia była od męża uzależniona, materialnie i psychicznie, żyła chyba odbiciem jego życia. Ale uważam, że ma jeszcze szansę na spokój. Nola

    OdpowiedzUsuń
  10. Moja babcia mawiała, że nie wystarczy się kochać, trzeba się jeszcze przyjaźnić. W tej przyjaźni zawiera się potrzeba bycia ze sobą mimo upływu lat.
    Moim zdaniem facet okazał się konkursowym egoistą. I już chciałam rozwinąć myśl, ale podkusiło mnie opowiedzieć tę historię mojemu mężczyźnie, bo zaciekawiło mnie jego zdanie. I on mi powiedział mniej więcej tak:" Ona jest wygrana. Nie dość, że odpadnie jej opieka nad - lada moment - kapryśnym starcem - to jeszcze jest dość młoda, by ułożyć sobie nowy związek. Niezależna, bo zabezpieczona finansowo, ma szansę znaleźć odpowiedniego partnera w zbliżonym wieku (czyli dużo młodszego od byłego męża),a wiek wcale nie jest zły, zacząć teraz żyć wyłącznie dla siebie".
    Zimna logika? Na pierwszy rzut oka - tak, ale to widzenie z boku, pozbawione siłą rzeczy całej otoczki emocjonalnej związanej z długoletnią znajomością, która towarzyszy Twoim odczuciom.
    A ja mam nadzieję, że Sonia niedługo wróci do całkowitej równowagi i do pełni życia. Z całego serca tego jej życzę.
    srebrzysta

    OdpowiedzUsuń
  11. Chyba nie ma gorszej sytuacji, niż gdy w jednym momencie wali się na głowę cały swiat... I tak jest w przypadku Twojej znajomej. Ale pocieszające jest to, że zebrała się na odwagę i zadzwoniła do Ciebie, by porozmawiać. Nawet, jeżeli był to monolog - był jej potrzebny.
    Facet- bez wątpienia drań i egoista. ale ma rację mąż Srebrzystej - przed Sonią jeszcze wiele pięknych dni. Trudno będzie zapomnieć o tym co było - w końcu poświęciła całą siebie dla niego. Ale może z czasem uda się jej wszystko sobie poukładać i znów będzie szczęsliwa. Byle nie zamknęła się na ludzi. Bo tu widzę główne niebezpieczeństwo....
    Zimowo, ale gorąco - miłego dla Ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj Mario,ja wiele rzeczy na ogół rozumiem, ale to jakos jest wciąż dla mnie niepojęte.Różnie sie toczyły małżeństwa naszych licznych znajomych, ale oni byli wciąz tacy stabilni, zawieszeni na sobie, on był nawet o nią zazdrosny, zreszta starszy od niej o 14 lat, nigdzie się bez niej nie ruszał.I nagle ten wyjazd a potem reszta. Gdy mi to opowiadała, to sobie pomyślałam o dwóch możliwościach- facet ma świra spowodowanego jakimś guzem mózgu, albo związał się z jakąs grupą- mafijna lub religijną.Normalne to nie było. Rozumiem,(choć nie pochwalam)żona stara, nieatrakcyjna, kłoca sie, facet skacze w bok, nie ma to żadnego zmaczenia dla całości związku- no dobrze, może sie zdarzyć. Ale taki numer?Przecież to chore!Tylko idiota może uwierzyć w miłośc 30-letniej kobiety do 68-letniego faceta.Raczej może w miłość do jego pieniędzy. A "forsiasty byl", nie wydawał głupio, nie szastał.Jakoś nadal nic z tego nie pojmuję.
    Miłego Mario, :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj Rotrzepańcu, ona nie wyjedzie do Stanów, jeszcze na to za wcześnie.Zreszta nigdy nie była zachwycona tym,że córka tam została i nie kryła tego.Za jakis czas pewnie sie podzwignie, w miare mozliwości my tez jej pomożemy, przynajmniej będzie miała sie przed kim wyżalic, a to ważne.Czasem życie nie jest romansem, oj nie jest.
    Miłego Roztrzepańcu.:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj Nolu, podzielam Twoje zdanie w tej materii, ale strasznie jestem tym zdegustowana. Wiesz, tylko facet potrafi zdemolowac 35 letni związek, wszystko podeptać.Dobre sa te grupy terapeutyczne, oni tam maja rózne zajęcia.Mogą malować, cos robic z plastyki, maja muzykoterapię.Wiem,że latem będa na jakimś obozie kondycyjnym, czy cos w tym rodzaju.
    To oni jej doradzili, by znalazła 2 osoby z czasów przeszłych,żeby mogła o tym opowiedzieć, bo inaczej opowiadasz obcym , inaczej tym co cię znają.Gdybym Tadka dorwała, to pewnie bym mu wlała czyms po łbie, taka jestem na niego wściekła.
    Pozdrawiam, :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj Srebrzysta, byłoby świetnie, gdyby sie Sonia tak pozbierała, ale myśle,że najbliższy rok ma z głowy-ciągle jest w tzw.chwiejnej równowadze, ale gdy sie jej polepszy, to z pewnościa bedziemmy ja namawiac na rozpoczęcie nowego życia, wykreślenie tego gada z pamięci.
    Jeszcze jest pewnie kilku porządnych facetów na tej ziemi.A może wyjedzie do córki? Na razie nie chce, ale kto wie jak będzie pózniej?Cały czas siedzi mi to w głowie i usiłuję dociec co się facetowi stało? Faceci sa po prostu dziwni, nie da sie tego ukryć.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  16. No co? Facet sobie poczytał babskie piśmidła. Zobaczył, że znane osoby w jego wieku zostawiają zużyte żony i biorą młodsze roczniki. I zrobił to samo, co dajmy na to pierwszy z brzegu nasz były premier. Rzecz jasna nie wierzę w miłość młodej laski do starego grzyba z chorą prostatą. To już inna bajka. A tak poważniej, to co zrobić gdy miłość umarła? Udawać że jest i tkwić w fałszu do śmierci? Czasami nie ma szans na reanimację uczuć. Nie załatwi się też sprawy młodszym egzemplarzem.
    Andropow

    OdpowiedzUsuń
  17. Witaj Effciu, nie pozwolimy sie jej zamknąc na ludzi.Będzie chodziła dalej na psychoterapię, będziemy z nia w kontakcie,żeby zawsze miała sie komu wypłakac na ramieniu, będziemy ja wyciągać z domu. To potrwa nim do siebie jakos dojdzie, ale juz nie będzie w tym wszstkim sama.Jak łatwo jest komuś zrujnować życie, prawda? Ja tylko wierzę, że nic w przyrodzie nie ginie, a bilans musi wyjśc na zero. Nie da sie zbudować szczęścia na cudzym nieszczęsciu, pewnie to mu sie "czkawką" wróci.
    Miłego Effciu, anabell

    OdpowiedzUsuń
  18. Wiesz Andropow, nie oszukujmy się z czasem miłośc wygasa, ale przecież jest jeszcze chyba coś takiego jak przywiązanie, szacunek, przyjażń- gdyby tego nie było, to juz wcześniej to wszystko rozleciałoby sie w diabły.Przeciez uczucia w małżeństwie jakoś ewoluują, chemia po jakimś czasie przygasa i co-należy wtedy szukać nowej podniety, poza domem a tu wszystko porzucić?Wiele związków sie rozpada, ale ile rozpada sie po 35 latach?
    Pozdrawiam, :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Witaj Aniu,
    niestety to coraz bardziej typowe w dzisiejszych czasach. Zresztą nie dotyczy to tylko małżeństw, które się rozpoadają, ale więzi międzyludzkich wszelakich. To niestety piętno naszych czasów. Można sobie żartować, mówić, że każdy człowiek ma prawo polepszyć sobie życie. Ale czy kosztem innych? Czy jakaś zwyczajna przyzwoitość ( o honorze, obowiązku i przysiędze nie wspomnę nawet) nie obowiązuje?
    Dla niektórych najwidoczniej nie,
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  20. Witaj Adrzeju, masz rację, często nie tylko małżeństw to dotyka.Ja to podciągam pod "upadek obyczajów", bo nie powinno się dążyć do osiągnięcia jakicholwiek korzyści cudzym kosztem.Wiesz, to wciąż ten obrzydliwy wyścig szczurów, z którym ja sie nie umiem pogodzić, nie umiem go zaakceptować, ani tez brać w nim udziału.
    Pozdrawiam serdecznie, anabell

    OdpowiedzUsuń
  21. Witaj Anabell, jeszcze w tej sprawie, Nie musi byc tak, że ta młoda kobieta poleciała tylko na pieniądze. Są faceci cechujący się jakąś charyzmą, atrakcyjnością, niezależnie od wieku, to jest coś z urodzenia. No, właśnie poprzednio pisałam o tym facecie z pracy. Sama miałam męża, zresztą mnie by przez myśl nie przeszło interesować się żonatym facetem, ale on był naprawdę atrakcyjny, mimo że był po 60.
    Tacy faceci w mniejszym lub większym stopniu mają w sobie coś z don Juana (wiesz opisałam go w tekście wstrętni mężczyźni). Tyle że czasem jest to tylko lekki donżuanizm, a więc tworzą długotrwałe związki.
    I wiesz, jak się ma do czynienia z wstrętnym facetem, choć w jakimś procencie, to też mimo wrodzonej poczciwości trzeba z siebie wykrzesać coś ze wstrętnej kobiety, primadonny (wiesz w tym tekście o wstrętnych kobietach). Taki związek na pewno jest trochę ustawiczną walką, ale z don Juanem inaczej się nie da.
    Nie znam twojej koleżanki, ale może to właśnie taki przypadek, że facet lekki don Juan podobający się kobietom, a żona milusia i w końcu skusiła go jakaś primadonna.

    OdpowiedzUsuń
  22. A co tu można dodać? Facetowi odbiło i tyle. Może pieniądze mu uderzyły do głowy? W każdym razie, jest to wyraźny sygnał, że "tradycyjny" model rodziny (ojciec pracuje, matka prowadzi dom) nie sprawdza się w dzisiejszych czasach. Za bardzo uzależnia kobietę od kaprysów mężczyzny - a każdemu facetowi po 40 wali na dekiel.
    Tamten związek rozleci się dość szybko. Na co atrakcyjnej kobiecie gderający staruch? I zapewne będzie chciał za dwa-trzy lata wrócić. Nie każda ma tyle sił, aby pokazać mu to, na co zasługuje - drzwi.
    Pozdrawiam
    Nitager

    OdpowiedzUsuń
  23. Witaj Mario, wierz mi, nie było na czym oka zawiesić, zwłaszca gdy już przekroczył 50-kę.Najkrócej:łyso-kudłaty,* zaawansowana lustrzyca**, zero charyzmy,główny temat rozmów-biznesy.Gdyby nie Sonia to w życiu bym tam nie jeżdziła, bo ona była urocza.
    * duża łysina okolona długimi włosami
    ** gdy bez pomocy lustra nie ujrzysz partii swego ciała poniżej
    talii.
    I wiesz, gdyby to ona go zostawiła, to bym sie tylko zdiwiła, dlaczego dopiero teraz.
    I to nie z babskiej solidarności.
    Miłego Mario, :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Witaj Nitager, masz rację, nie można dać sie tak utrupić jak Sonia.No nie wiem, czy facet jeszcze będzie miał siłę wrócić, związek z tak młodą kobietą jest na ogół bardzo wyczerpujący i to nie tylko pod względem fizycznym.
    Facet będzie miał cały czas świadomość, że nie może jakoś za nią nadążyć.Rozumiem tę męską, dręczącą ciekawość "jak to jest z inną i czy jeszcze jestem dla innych atrakcyjny i czy wogóle jeszcze mogę", ale nie rozumiem, dlaczego z powodu głupiej ciekawości rujnuje komuś życie. Czy wiesz,że wiekszość facetów testujących swe mozliwości i atrakcyjność poza domem, twierdzi,że nadal żonę kocha? To chyba bardzo szczególny wyraz miłości, no nie? A może ja nie wiem co to jest miłość?
    Pozdrawiam, :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Tadeusz dłużej jak rok - dwa nie pocieszy się młodą zdobyczą. Po "upojnym" miodowym okresie, zaczną się wymagania: z jednej strony wymagania młodej kobiety i dziecka - nigdy nie zgodzą się ze starzejącym się dziadkiem i nigdy go nie zrozumieją, dlaczego np. odbija się po jedzeniu i potrzebna sodka, dlaczego telewizor coraz głośniej - nie do wytrzymania wręcz, musi być włączony itd ... itp, a z drugiej strony starego dziadka, któremu potrzebny święty spokój, ziółka, mierzenie ciśnienia rano i wieczorem, drzemka po obiedzie, itd ... itp. Albo będzie zawadzającym "meblem", albo wróci do Soni (nie życzę jej tego), a jeśli nie do niej, to poszuka starszej lub równej wiekiem pani potrafiącej troszczyć się o dziadka i rozumiejącej, dlaczego ten telewizor tak głośno musi być włączony! Jeśli oczywiście jeszcze będzie miał za co nowe życie układać. Dzisiejsze wdówki nie tak chętnie biorą dziada bez kasy pod swój dach.
    Taki scenariusz mi przyszedł do głowy.

    alElla

    OdpowiedzUsuń
  26. Witaj Elutku, obawiam się,że masz rację.Nie chcę byc niemiła, ale mam wrażenie,że kobiecisko ogołoci go z pieniędzy, a potem powie "adijo".
    I wiesz, mnie to go wcale nie będzie żal.Jak się ma wodę w mózgu to tak sie ląduje.Wiesz, to jest ten bilans na zero i równowaga w przyrodzie.
    Klikściski, :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Też mi go nie będzie żal. Równie dobrze sam ucieknie, zanim ona powie "adijo", jak się zaczną problemy z nie szanującym i mającym go za nic dzieckiem i jego mamą. Dziecku ojczym naprawdę musi zaimponować, żeby zdobyć autorytet. Niektóre dzieci się wręcz wstydzą takich "ojców". Może to okrutne, ale tak niestety bywa.

    alElla

    OdpowiedzUsuń
  28. A co do miłości...
    Wiesz Anabelll, nikt miłości właściwie nie zdefiniował. Przysięga się miłość, ale... No właśnie! Co się konkretnie przysięga... skoro każdy inaczej miłość rozumie??? Znam małżeństwo, które z miłości jest razem i toleruje zdradę, właśnie z miłości, bo przysięgali miłość aż do śmierci. A skoro jedno nie ma ochoty na seks, to z miłości pozwala się zdradzać. A zdradzająca nie odchodzi, bo kocha.I nawet uważa, że jest wierna, bo mentalnie nie zdradza, tylko sportowo - dla zdrowia.

    ??? !!!

    alElla

    OdpowiedzUsuń
  29. straszne to jej życie, przekreślone ot tak....rozwodem, domkiem...terapia, czas robi podobno swoje, co jej może pomóc to znalezienie nowego celu w życiu, no i twoja i innych obecność.....(lucy)

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie umiem się na ten temat wypowiedzieć. Strasznie smutna historia ale dla Soni, bo przecież nie dla jej męża. To kolejny dowód na to, że nie można żyć nadzieją, że całe życie będzie tak, jak jest teraz. Soni błąd w tym, że tak właśnie myślała i nie zadbała o tzw. swoje. A on? Może facet zawalczył o własne szczęście? Znam małżeństwo - facet po 60-tce, kobieta po 30-tce. Mają dziecko w wieku mojej Antosi. Wyglądają na szczęśliwych. Z tą różnicą, że on był wdowcem i żeniąc się ponownie nikogo nie ranił. Nie zamierzam absolutnie nikogo tu bronić. Mój ojciec postąpił tak z moją matką dawno temu. Po 10 latach ponownie się zeszli i jak na razie wciąż są razem.

    OdpowiedzUsuń
  31. Elutku, najzabawniejsza definicja miłości, jaką znam:"miłość to ciężka choroba, bo aż dwoje idzie od razu do łóżka". Niektórzy przywiązuja małą wagę do aspektu fizycznego, kładąc nacisk na inne sprawy ich łączące,a seks sprowadzają do czynnika fizjologicznego, który o niczym nie świadczy.Nie umiem ocenić czy to dobrze czy żle, każdy ma prawo do własnych poglądów w tej sprawie.Najczęściej jest nieme przyzwolenie na skok w bok dla mężczyzny, ale kobietę się z tego samego powodu potępia, czego nie moge pojąć-o ile sie nie mylę, jest takim samym człowiekiem i też podlega działaniom hormonów, tyle,że innych.Ale te wszystkie sprawy powinny byc ustalone jeszcze przed ślubem. Może nie byłoby tyle rozwodów gdyby wcześniej , jeszcze przed ślubem o tym porozmawiać. Może nie byłoby ślubu ale i może mniej ludzkiego bólu.
    Klikściski, :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Witaj Lucy,oczywiście będziemy jej pomagać wrócic do normalności, ale cała ta sprawa zrobiła w jej organizmie ogromne spustoszenie.Z przystojnej, zadbanej kobiety, pogodnej, zrobił się wrak, bo te leki tez rujnuja zdrowie-wątrobę i nerki.Gdy trochę mocniej stanie na nogach to może uda sie ja wysłać na troche do córki, wtedy w pewien sposób zamknie sie ten rozdział.
    Pozdrawiam, anabell

    OdpowiedzUsuń
  33. Witaj Atino, no nie wiem na ile ta historia będzie korzystna dla meża Soni.Na ogól nie jest trwałe szczęście wybudowane na cudzym nieszczęściu. Podziwiam Twoją mamę,że umiała wybaczyć, ale czy umiała zapomnieć? Bo wiesz, kobiety często wybaczają, ale nie zapominaja ponoć nigdy. A Ty, wybaczyłaś? Ja swoim nigdy nie wybaczyłam,że sie rozeszli i mnie zostawili dziadkom, chociaz mialam tam dobrze.
    Serdeczności Atino, ;)

    OdpowiedzUsuń
  34. Współczuję Sonii. Jej historię powinna przeczytać każda dziewczyna chcąca nie pracować zawodowo i poświęcić się rodzinie. Być może unikniemy choć jednej tragedii. Sonia powinna chyba skorzystać z zaproszenia córki, niech wypocznie. Może zmiana otoczenia pomoże? Nie wiem.
    Nie wiem czemu Tadek to zrobił. Może żona mu zbrzydła? Może chciał mieć mówiąc nieładnie nowszy model- drań jeden! Wydaje mi się że faceci nie szanują niepracujących partnerek. Dlatego Sonia w najlepszych intencjach, chcąc bliskim nieba przychylić zaszkodziłą sobie. Tadek na nią nie zasługiwał. Niech ta nowa młoda go oskubie i wywali jako starego dziada!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  35. Anabell, atrakcyjności charyzma faceta nie jest związana z jego wyglądem zewnętrznym.To nie znaczy oczywiście, że ta atrakcyjność będzie dostrzegana przez wszystkie kobiety, choć na pewno spore grono, być może kobiety pewnego typu.
    To, co piszę, jest próba zrozumienia sytuacji, ale bynajmniej nie jej osądu. Bo przecież istnieje coś takiego jak odpowiedzialność, przyzwoitość. Myslę, że faceta troche dopadł lęk przed starością, śmiercią. Trudno powiedzieć. Młoda kobieta przy boku dodaje tez prestizu w oczach innych mężczyzn.
    Naprawdę trudno powiedzieć, czy on wobec żony zachowywał tylko pozory uczuć? To zawsze jest cios, jeżeli wydawało się, że tworzy sie naprawdę rodzinę, a tu okazuje sie, ze jednak było inaczej.
    W jakimś sensie dla kobiety jest to duża porażka. Trudno dziwić się, że przezywa to tak głęboko, choc powinna starać się otrząsnąć z tego.
    Maria Dora

    OdpowiedzUsuń
  36. Dwie drogi
    Każdy człowiek ma wolną wolę i może wybrać wieczność dla siebie dobrą lub złą. Żeby iść do piekła nie trzeba robić nic. Żeby się zbawić należy się mocno starać. Św. Paweł napisał: 1P 4:18 "A jeśli sprawiedliwy z trudnością dostąpi zbawienia, to bezbożny i grzesznik gdzież się znajdą?" Słowa Pana Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Mt 7:13 "Wchodźcie przez ciasną bramę; albowiem szeroka jest brama i przestronna droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą." W Dzienniczku św. Faustyny czytamy:
    W pewnym dniu ujrzałam dwie drogi: jedna droga szeroka, wysypana piaskiem i kwiatami, pełna radości i muzyki, i różnych przyjemności. Ludzie szli tą drogą, tańcząc i bawiąc się - dochodzili do końca, nie spostrzegając, że już koniec. Ale na końcu tej drogi była straszna przepaść, czyli otchłań piekielna. Dusze te na oślep wpadały w tę przepaść; jak szły, tak i wpadały. A była ich tak wielka liczba, że nie można było ich zliczyć. I widziałam drugą drogę, a raczej ścieżkę, bo była wąska i zasłana cierniami i kamieniami, a ludzie, którzy nią szli [mieli] łzy w oczach i różne boleści były ich udziałem. Jedni padali na te kamienie, ale zaraz powstawali i szli dalej. A w końcu drogi był wspaniały ogród, przepełniony wszelkim rodzajem szczęścia, i wchodziły tam te wszystkie dusze. Zaraz w pierwszym momencie zapominały o swych cierpieniach.
    Ja, siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła na to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest. O tym teraz mówić nie mogę, mam rozkaz od Boga, abym to zostawiła na piśmie. Szatani mieli do mnie wielką nienawiść, ale z rozkazu Bożego musieli mi być posłuszni. To, com napisała, jest słabym cieniem rzeczy, które widziałam. Jedno zauważyłam: że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło.
    Wybór drogi należy do Ciebie.
    Warto poświęcić trochę czasu dla wieczności.
    Pozdrawiam. Tadeusz katolik
    http://tradycja-2007.blog.onet.pl/
    Przepraszam jeśli nie chcesz poznać Prawdy, która wyzwoli z błędów ciemności.

    OdpowiedzUsuń
  37. Witaj Erinti,ja w chwili urodzenia dziecka odeszłam z pracy i zaczęłam ponownie (ale w f-mie własnej) gdy dziecko miało 10 lat.
    Ciężko jest lączyć prowadzenie domu z praca zawodową, gdy nie masz na podorędziu żadnej cioci, babci czy kogoś w tym rodzaju.Ja nie miałam nikogo i wiem , jaka to udręka. Sonia miała na głowie duży dom, 2 dzieci i tez nie miała ich komu podrzucić, do tego mieszkała dość daleko od W-wy, dowoziła dzieci do szkoły, przywoziła i tak do matury.Wierz mi, nie leniuchowała, choć nie pracowała zawodowo.Nie wiem, co temu chłopu odbiło, ale niekorzy tak mają- mam tylko nadzieję, ze mu to wszystko bokiem wyjdzie.
    Pozdrawiam,:)

    OdpowiedzUsuń
  38. Wiesz Mario, mąz jednej z koleżanek zapowiedział,ze on tę zagadkę rozwiąże, bo jak powiedział, ma "ochotę staremu po buzi nakłaść", bo tego się nie robi kobiecie po 35 latach wspólnego życia.Nic dodać, nic ująć. A Danka, ta druga "z dopuszczonych do tajemnicy" zabiera Sonię do Krynicy do sanatorium.
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń