piątek, 6 lutego 2009

Pytanie Tygodnia

Najczęściej zadawanym pytaniem tego tygodnia było: "czy lepiej zwiększać zadłużenie państwa, czy też ciąć wydatki budżetowe?"
Pytanie to zadano znanym w Polsce ekonomistom, eskpertom gospodarczym, socjologom.
Zdania podzielone,ale czy u nas kiedykolwiek eksperci mówili jednym głosem?
Zdaniem dr Andrzeja Olechowskiego, b. ministra finansów, jest to nie tylko kwestia wyboru, ale możliwości. Zwiększenie deficytu budżetowego, powyżej zafiksowanego w aktualnym budżecie, spowoduje restrykcje wynikające ze stosownych ustaw o ograniczeniu długu i utrudni naszą sytuację budżetową w 2010 roku, który będzie jeszcze trudniejszy niż obecny.Druga kwestia- znalezienie nabywców na polskie papiery dłużne powyżej zaplanowanych ilości może się okazać bardzo kosztowne. Odpowiedż brzmi- oszczędzać.
Prof.Jadwiga Staniszkis, socjolog, uważa, że należy robić oszczędności tam, gdzie to tylko jest możliwe, głównie w celu ukrócenia marnotrawstwa w strukturach państwa.Ponadto należy starać się wynegocjować zmiany w uzytkowaniu funduszy unijnych ( co już sie dzieje), bo niekiedy trzeba mieć mniej środków własnych. Wykorzystywane do 2013 roku środki powinny być skoncentrowane jedynie na wielkie projekty, takie jak budowa gazoportu czy też elektrowni jądrowych, co będzie tworzyło nowe miejsca pracy i podniesie poziom technologiczny. A najważniejsze -nie należy stawiać sprawy "albo-albo", nie usztywniać się i pozostawić swobodę manewru.
Były wicepremier , prof. Jerzy Hausner uważa, że trzeba ograniczać zbędne wydatki, natomiast zwiększać te, które służą aktywności gospodarczej i rozwojowi, a w szczególności te, które szybko uruchomią inwestycje publiczne. Jeżeli będziemy w stanie zwiększyć inwestycje publiczne, to deficyt może byc większy niż planowany. Natomiast nie należy powiększać deficytu dla wydatków bieżących.
Analityk i ekspert gospodarczy, dr Richard Mbewe, jest zdania, że trzeba ciąć wydatki budżetowe, ale zwiększenie zadłużenia byłoby dość niebezpieczne, bo oddalałoby przejście na walutę euro. Trzeba cały czas pamietać, że wejście do tej strefy przyspieszyłoby rozwój gospodarki. Powinno sie oszczędzać i słusznie premier rządu tnie wydatki, ale trzeba się liczyć z tym, że ludzie też na tym ucierpią.
Prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego prof. Zdzisław Sadowski podsumował sytuacje w ten sposób - "warto rozejrzeć się za sposobem dostosowania do obecnej sytuacji i trzeba podkreślic stanowczo, że Polska nie jest w kryzysie, dopiero może w nim być. Rząd nie powinien wykonywać nerwowych ruchów, lepiej poczekac co będzie dalej.
Oczywiście można dopuścić możliwość powiększenia deficytu w razie wielkiego zagrożenia, ale na razie takiego na pewno nie ma."
Tyle eksperci .
Nikt nie potrafi jeszcze dzisiaj ocenić prawdziwej skali kryzysu, ani przewidzieć i oszacować efektów programów ratunkowych. Ich skala i zakres są ogromne i dopiero czas pokaże co z tego wyniknie.
W Brukseli odbyły się rozmowy pomiędzy przedstawicielami europejskiego samorządu gospodarczego i bankami. Rozmowom przewodniczył Gunter Verheugen. Wystosowano w ich trakcie apel skierowany do banków, że w dobie kryzysu nie powinny zapominać o swych obowiązkach wobec małych i średnich przesiębiorstw , ale nie wiadomo, czy odniesie to jakikolwiek skutek.
Jak długo ekonomiści i politycy nie zauważą, że globalna gospodarka wymknęła się spod czyjejkolwiek kontroli i wpływów i nadal będzie postepować "giełdyzacja" gospodarki i rządzić nią kapitał spekulacyjny a nie inwestycyjny, tak długo pole manewru dla polityków gospodarczych będzie bardzo ograniczone.

11 komentarzy:

  1. Nie jestem ekspertem, nie wiem co należałoby zrobić. Zbyt duże cięcia mogą wręcz zahamować gospodarkę, bez oszczędności z kolei się nie obejdzie. Tak czy inaczej, mam nadzieję że eksperci dojdą do jakichś konstruktywnych wniosków, i rząd zacznie działać, zamiast tylko dużo gadać, zanim będzie za późno. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj roztrepańcu, cały problem w tym,że w tej sytuacji niemożna nić na zapas zadziałać. Juz zapasowym dzialaniem jest to szukanie oszczędności w resortach.Dalsze działania będą uzależnione od sytuacji.
    Pozdrawiam cieplutko,

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ to trudny temat. A jaka wiedzę ekonomiczną trzeba mieć, żeby zrozumieć i umieć odpowiedzieć na nurtujące świat pytanie.
    Ja rozumiem tak. Pieniądz zrobił się jakiś wirtualny, a według mojego babskiego rozumowania, powinien być odzwierciedleniem/odbiciem/zamiennikiem handlu wymiennego. Tzn.jak stolarz zrobi szafy, to te szafy wymieni na samochód. A żeby nie musiał nieść na plecach 10 szaf, to dostał za nie papierki, którymi za samochód zapłaci. Jeśli bank daje kredyt na mieszkanie, to tak, jakby dał 12825 cegieł, 1210 pustaków i tonę cementu, a nie jakieś wirtualne przeksięgowanie pieniędzy, które nie istnieją. Tylko się ze mnie nie śmiejcie, albo śmiejcie :)))

    Pozdrawiam serdecznie, alElla

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj alellu, bo to nie jest proste, ale jest to wynik tego,że światowe aktywa bankowe przekraczają o 30% światowy Produkt Krajowy Brutto.Obecnie transakcje walutowe sprowadzają sie do czystej spekulacji.Tylko 10% codziennych transakcji finansowych na świecie ma na celu finansowanie inwestycji lub innych działań zmierzających do rozwoju przemysłu lub handlu.90% to operacje czysto spekulacyjne, a najgorsze ,że nikt nad tym nie ma nadzoru i brak jest prawnych regulacji. Wulgaryzując - banki za nasze pieniądze graja sobie na giełdzie i nasze pieniądze przegrywają -tak to można ując skrótowo. To jest naprawde problem, bo trzeba jaknajprędzej tym dużym finansistom nałożyć "kaganiec".Tylko jak?

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Anabell, Kolodko też opowiada się za większym deficytem. Zreszta w jednej z książek Joseph Stiglitz, noblista, pisał, że dziś zwiększenie wydatków, może spowodować wzrost, który przyniesie podatki przewyższające wydatki. Chodzi o to, żeby stymulować popyt, nie doprowadzać do stagnacji. Czy ograniczenie produkcji tosposób na wiekszy dochód, czy raczej zwiekszanie produkcji. Rynek w ogóle praktycznie nie działa, jest w dużej mierze mitem przy dyktacie wielkich koncernów i instytucji finansowych, które prowadzą spekulację.
    Kto dziada wstrząsanego niepokojami przyjmiedo strefy euro. a czytałam, że wprowadzenie euro w słowacji skutkuje tym, że oni do nas przyjeżdżają na zakupy, a dla nas taniej jest wkraju na wczasach niż u nich. Bardzo ciekawe jak na dłuzsża metę słowacja na tym wyjdzie.
    Pozdrawiam
    Maria Dora

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Mario, niestety tu nie ma mądrych, bo każdy kraj nieco inaczej funkcjonuje. Teraz niestety bradzo dużo zależy ( nie tylko u nas) od tego, co dalej będzie sie działo w Stanach i to troche przygnębiające.
    pozdrawiam, anabell

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj,
    z opinii jakie przytoczyłaś, zdecydowania opowiadam się za Hausnerem. Również uważam, że polityka proinwestycyjna jest najlepszym rozwiązaniem, natomiast, rzecz jasna, nie oznacza to, że w naszym budżecie nie ma obszarów, w których nie należałoby czynić oszczędności.

    OdpowiedzUsuń
  8. Do Marii,
    Póki co, w Słowacji jest drożej niż kiedykolwiek, doświadczyłem

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo przystępnie pokazałaś Anabell mechanizmy kryzysu. Ja jednak dalej nie rozumiem jednego. Dlaczego, jak jest kryzys, to rządy wpompowują pieniądze do banków? Mam wrażenie, że przez to biedna Zosia, która nigdy w życiu nie brała kredytu na zachcianki większe, niż pralka, czy mieszkanie, spłaca Marysię, która na kredyt kupiła sobie wyspę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj Smoothoperatorze, ja bardzo zawsze ceniłam wiedzę i swego rodzaju dystans pana Hausnera. Ten człowiek nie ulegał populizmowi.I mnie też przekonuje jego opinia.
    Pozdrawiam, anabell

    OdpowiedzUsuń
  11. No właśnie, tak jakoś to dziwnie jest, wszyscy spłacamy długi, których osobiście nie zaciągneliśmy, drogi Anonimie. Mało tego, każdy ma z nas na swoim utrzymaniu "kawałek pomostówki", wcześniejszą emeryture sekretarki pracującej w kopalni (bo to bardzo szkodliwa praca)lub innej szkodliwej dla zdrowia branży.
    pozdrawiam, :)
    anabell

    OdpowiedzUsuń