niedziela, 12 kwietnia 2009

Poradnik Świąteczny

Dziś maleńki poradniczek, z cyklu : "jak sprawić by Święta były nieza-
pomnianym przeżyciem dla rodziny i sąsiadów".
Uprzedzam, że to dość kosztowne przedsięwzięcie, albowiem wpierw
należy nabyć nowy, duuży samochód, np. Ford typu combi, r.2008,
który nabywamy w ramach promocji "po starej" cenie w nowym roku.
Następnie udajemy się naszym nowym, ślicznym samochodzikiem
w 400 km podróż, do rodziny, bo nas zaproszono na Święta.
Zabieramy nieomal pół domu ( wszak wieziemy, nie nosimy) ale nie
wiadomo dokładnie dlaczego, nie zabieramy w drogę instrukcji
obsługi owego pojazdu ani książki gwarancyjnej. Dojeżdżamy na
miejsce około północy, z trudem, na raty, wywlekamy z wozu bagaż,
wreszcie lądujemy u rodziny. Małe gadu-gadu i idziemy spać.
Świtkiem, około godz.10 rano wywlekamy się z całą rodzinką przed
dom, by zaprezentowac nasz nowy nabytek, a następnie przewieżć ją
300 m do pobliskiego kościoła. Wszyscy stoją, przyglądają się , wreszcie
następuje otwarcie, rodzina kokosi się w środku. Szczęśliwy i dumny
kierowca wkłada kluczyk w stacyjkę i.............pyk,bzzzz, samochód
ani drgnie. Za drugim razem już nawet "bzzzz" nie było.Cisza.
Powiało grozą.Kierowca wyskoczył z samochodu, podniósł maskę i
wyraznie zdębiał. Po chwili ze środka wozu wyszła brzydsza część ro-
dziny, płeć piękna siedziała bez ruchu. Panowie popatrzyli na siebie,
potem rzut oka pod maskę i znów na siebie. W tej chwili podeszła
do nich moja "wszystkowiedząca" sąsiadka i zaczęła coś im tłuma-
czyć. W tym momencie i ja wytoczyłam się z domu, bo musiałam wy-
prowadzić psa. Przed domem wpadłam na sąsiadkę, która mnie
ponformowała, że ja to mam sen jak kamień (święte słowa) bo całą
noc paliło się światło a ja nic- spałam. Musiałam miec dziwną mine, bo
w końcu mi wyjaśniła, że to całą noc świeciły się światła owego forda.
A panowie tak stali nad tą rozwarta maską, bo nie mogli sie połapać,
które z tych "metalowych pudełek" jest akumulatorem. Niewiele
mnie to wszystko obeszło, poszłam z psem na spacer, gdy wracałam
widziałam wciąż grupke koło tegoż samochodu. Potem jakaś litosier-
na istota przyniosła kable, inna podjechała swoim wozem , "dała" prąd
i samochód wyraznie ożył - uruchomił mu się alarm- błyskało i
piszczało jak wściekłe. Właściciel rzucił się do środka wozu, nerwowo
szukając czegoś pod dywanikami. Chyba jednak nie znalazł. Panowie
odłączyli zewnętrzne zasilanie, właścicielowi udało się uruchomić wóz
alarm przestał wyć , samochód odjechał. Kibice pomału rozeszli się
do domów. Kilka godzin pózniej, gdy właśnie znęcałam sie nad
daktylami, zajechał ów ford. Kierowca wysiadł, zamknął drzwi, kliknął
alarmem, wóz w odpowiedzi "zamrugał", kierowca udał się do domu.
W 3 kwadranse pózniej samochód, który wyraznie poczuł się samot-
ny, zaczął rozpaczliwie wyć i mrugać światłami. Czuły właściciel
przybiegł go uspakajać, ale wóz był naprawdę zrozpaczony i klikanie
wyłącznikiem na nic się nie zdawało. Zdesperowany kierowca wsiadł,
włączył silnik , samochód poczuł się zadbany, przestał wyć. Chwilę
potrzymał go na luzie, wyłączył, wysiadł, zamknął drzwi, uruchomił
alarm, pomaszerował w stronę domu. Gdy otwierał drzwi od klatki
schodowej, samochód znów zaczął wyć. Właściciel wrócił się, na jego
twarzy malowała sie wściekłość- myślałam, że ze złości kopnie w
w nadkole, ale nie , z zaciśniętymi zębami wsiadł, uruchomił płaczka,
odjechał. Wrócił gdy już było szarawo - stał w naszej uliczce, nie
wyłączając silnika i właśnie zastanawiałam się, czy będzie tak stał
z włączonym silnikiem całą noc podtruwając środowisko osiedlowe,
gdy zobaczyłam, że z klatki vis a vis wychodzą 2 panie, taszcząc
walizki i torby. Wsiadły, właściciel zapakował bagażnik i odjechali.
Dziś rano, na porannym spacerze spotkałam sąsiadkę z bloku
na przeciwko. Wymieniłyśmy się życzeniami a po chwili sąsiadka
zapytała: widziała pani, jakiego mam zięcia- kretyna? Oczy zro-
biły mi się niczym 5-cio złotówki; to ten kretyn, z tym srebrnym
samochodem, nawet nie wziął z domu instrukcji i książki gwaracyjnej!
i nawet alarmu nie umiał wyłączyć! W tym momencie mój pies stanął
na wysokości zadania - pociągnął mnie za sobą, więc tylko wybąka-
łam "przepraszam" i szybciutko odeszłam.
Jestem pewna, że ani moja sąsiadka ani jej córka i zięć długo nie
zapomną tych świąt.
Wciąż jeszcze Święta, a więc miłego dla Was,
anabell

16 komentarzy:

  1. No to pan właściciel tych czterech kółek na długo te swięta będzie będzie miał w pamięci a gdyby ta zaczęła go zawodzic to ... rodzinka przypomni !!! :-))

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, miło,że zajrzałaś. Moja sąsiadka zauważyła,że facet to i tak miał szczęście,że żadna z nas nie jest jego żoną.Chybabym poszła siedzieć, gdyby to mój tak się popisał.
    Pozdrawiam, :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Anabell, bardzo barwnie opisałaś tę przygodę. No cóż tak to bywa. I tak szczęśliwie, że samochód nie został ukradziony, bo w przeciwieństwie do właściciela, złodziej umiałby sobie ze wszystkim poradzić.
    Pozdrawiam
    Maria Dora

    OdpowiedzUsuń
  4. Wesoła przygoda świąteczna, nie ma co...;) Chcieli poszpanować, a tu klapa... Ludzie są zabawni:) Pozdrawiam dyngusowo:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Mario, ale ma człowiek u własnej teściowej przechlapane.Mam wrażenie,że na dość długo.
    Miłego:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Roztrzepańcu, przynajmniej sie nie nudziłam stercząc przy blacie kuchennym, który mam pod oknem.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, jeszcze chyba przez parę Świąt rodzinka będzie mu tegoroczne święta przypominać.

    Pozdrawiam już prawie poświątecznie.
    alElla

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj alElluniu, ciekawa jestem o czym z żoną rozmawiali w drodze powrotnej.Podejrzewam,że atmosfera była "klubowa".
    A dziś mój sąsiad powiedział: no wiesz, pewnie wieczorem czytał instrukcje to i zapomniał ją rano zabrać.Solidarność męska, ani chybi.
    Poświąteczne klikściski.:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja tak technicznie zauważę, instrukcja ani żadne papierowe materiały nie były potrzebne, wystarczyło wyjąć akumulator i podładować go. Jednak jeżeli nie był w stanie znaleźć aku to mógł nie włączać alarmu i było by fajnie a nie kretyńsko :)))Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo zabawna historyjka. Jeszcze mi się gęba cieszy.
    Gospo38

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj Czarny Ptaku,mam podejrzenie,że mu jakiś straszny fachowiec ten alarm zakładał i facet nie mógł się połapać jak odłączć syrenkę. Ja tylko nie wiem, jak można wysiąść z wozu, gdy juz jest ciemno i nie zauważyć,że zostawiasz sobie wóz na światłach mijania.W dzień to co innego, w słońcu zwłaszcza.Artysta po prostu.Ale co się wszyscy ubawili to przy nich.
    Miłego,:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć Gospo, przynajmniej nie było nudno , w sumie lepsze niz niejeden program w TV.
    Miłego,:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Coś mi się wydaje, że chyba dłuuuugo się nie pojawi swym srebrnym samochodem pod Twoimi oknami:) Wstyd zrobił swoje, a teściowa pewnie dołożyła ociupinkę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj Ewutku, ja mam tylko nadzieję,że sąsiadka nie będzie teraz ztruwac życia córce tekstami z gatunku "a nie mówiłam,ze to kiepski materiał na męża?"

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo późno komentuję, ale jest to historyjka z morałem, w czasie każdego wyjazdu należy zabrać różne dokumenty, nie tylko na święta. Nola

    OdpowiedzUsuń
  16. Witaj Nolu, może ten przedświąteczny rozgardiasz przyćmił człowiekowi nieco bystrość umysłu? Ja kiedyś jadąc za granicę nie wzięłam prawa jazdy i potem nie mogłam wypożyczyć samochodu na fajną wycieczkę.Od tej pory wszystko dwa razy sprawdzam.
    Miłego :)

    OdpowiedzUsuń