piątek, 24 lipca 2009

Nie ma róży bez kolców

Napiszę dziś troszeczkę o drugim obliczu PRL-u., bo jak napisałam
w komentarzach, wszystko ma dwa oblicza.

Nie liczcie na jakąś analizę historyczną, to nie moja działka. Zresztą
trudno oceniać obiektywnie tak niedawną historię. Być może, że za
20 lub 30 lat ktoś pokusi się by wszystko bezstronnie opisać i
przeanalizować.

Z komentarzy wynika, że wszyscy najgorzej oceniają reformę rolną.
Zastanawiałam się , jakie było inne wyjście. Nie sądzę, by ziemiaństwo
zechciało się dobrowolnie podzielić z kimś swoim majątkiem, zwłaszcza,
za tak symboliczną cenę, jak ta w reformie rolnej PKWN-u.

Problem reformy rolnej był rozpatrywany jeszcze wiele lat wcześniej.
Piłsudski, choć mienił się socjalistą, bardziej był zajęty interesami
magnatów (wyprawa kijowska) niż sprawami biedoty wiejskiej.

W okresie okupacji hitlerowskiej wiele stronnictw związanych z obozem
londyńskim obiecywało reformę rolną, ale jej przeprowadzenie siłą
rzeczy naruszyłoby interesy ziemiaństwa, będącego ich bazą społeczną.

Nasze znalezienie się w kręgu wpływów komunistycznego mocarstwa
spowodowało nagłą i gruntowną zmianę dotychczasowego ustroju-
nie bójmy się tego słowa, to była rewolucja. Nie od dziś wiadomo, że
najlepiej pociągnąć za sobą biedotę by zrobić jakikolwiek przewrót.

A u nas ta biedota to były masy chłopstwa bez ziemi, często przeno-
szące się do miasta w poszukiwaniu pracy, w dalszym ciągu przymie-
rające głodem.

Zapadło postanowienie- bogaci muszą podzielić się swym majątkiem
z bezrolnymi, bo ziemi porzuconej przez Niemców nie wystarczy dla
wszystkich. Rekwirowano użytki rolne pow. 50ha lub majątki o
100ha powierzchni ogólnej. Rozparcelowano te grunty na gospo-
darstwa do 5ha na rodzinę, a na terenach poniemieckich norma
była od 7 d0 15ha. Za ziemię chłopi musieli zapłacić równowartość
przeciętnych zbiorów rocznych w 10 lub 20 ratach.

W moim odczuciu powinno się było inaczej "zagospodarować" tych
bezrolnych, bo wg tych, co się znają na rolnictwie, z bezrolnego
nigdy dobry rolnik nie wyrośnie, a poza tym małe gospodarstwo
rolne jest nieekonomiczne.

Zgodziliście się ze mną, bez protestu, że nastąpił przewrót cywiliza-
cyjny, zlikwidowano analfabetyzm, wprowadzono obowiązek
szkolny, młodzież wiejska mogła podejmować studia.
Jednak jest tu pewne ALE - nie było to automatyczne: jesteś ze wsi,
więc studia stoją przed tobą otworem.
Wpierw musiałeś być naszym człowiekiem, a więc obowiązkowo
należeć do organizacji, a najlepiej dwóch : Związku Młodzieży Socja-
listycznej i do organizacji studenckiej.
Jednocześnie wprowadzono punkty promujące pochodzenie robotnicze
lub chłopskie, mające znaczenie przy wstępowaniu na studia.
Tych punktów nie miała młodzież mająca"niewłaściwe" pochodzenie -
inteligenckie lub, nie daj Boże, z wyższych sfer.

Pojęcie "dyktatura proletariatu" nie było tylko hasłem.
Profesor wyższej uczelni nie cieszył się specjalnym autorytetem a
zarabiał tyle samo co wykwalifikowany tokarz. Ponadto by utrzymać
się na swoim stanowisku też musiał być "swoim" człowiekiem.

Większość komentatorów chwali PRL za to, że nie było bezrobocia.
Mało tego, były nawet obowiązek pracy. W drodze łaski kobiety były
z tego wyłączone, o ile były na utrzymaniu męża. Każdy obywatel
musiał pracować i mieć w Dowodzie Osobistym stempelek zakładu
pracy, świadczący o tym, że jest aktualnie zatrudniony.

Pełne zatrudnienie prowadziło do niskiej wydajności pracy, prze-
rostów kadrowych i nieopłacalności produkcji. Tyle tylko, że wtedy
nikt się nie interesował opłacalnością produkcji.

Gdy dziś zadaje się pytanie o PRL , jako największą zaletę pytani
wymieniają opiekuńczą rolę państwa. Bo służba zdrowia była
bezpłatna, bo były tanie wczasy, bo dzieci jezdziły za grosze na
kolonie letnie i obozy, bo był w zakładach pracy fundusz socjalny,
bo były tanie bilety do teatrów, opery, organizowano tanie wycieczki
krajoznawcze.

Ale jakoś nikt nie zadaje sobie pytania, kto to finansował, bo przecież
wszystko ma swą cenę.

Kochani to my płaciliśmy za to wszystko swoim podporządkowaniem,
niskimi wynagrodzeniami,niskim standardem życia, przyzwoleniem
na wciskanie się wszystko wiedzącego państwa w naszą codzienność.

Wyliczając w poprzedniej notce pozytywy, nie napisałam nic o prze-
myśle. Prawie cały przemysł powstał w tamtych czasach.
Przedwojenne fabryki zostały w czasie wojny zniszczone lub
wywieziono ich wyposażenie- robił to i okupant i wyzwoliciel. Co
prawda wybór rodzaju przemysłu był narzucony przez RWPG, a
nasze technologie nie były olśniewające, ale dzięki temu mieliśmy
co prywatyzować w okresie transformacji.

Mnie najbardziej boli, ze w czasach PRL została zwichrowana psy-
chika ludzi. Cechą nadrzędną człowieka jest chęć przetrwania i
większość ludzi całkiem niezle przystosowała się do tamtego
systemu. Ludzie szybko pojęli, że aby przetrwać wystarczy być
choćby pozornie spolegliwym, nie "wychylać się", dac się unosić
wydarzeniom. To nieprawda,że wszyscy musieli należeć do PZPR,
jeżeli chcieli zachować swe stanowisko. Zwłaszcza w pózniejszych latach.

Teraz mitologizuje się tamten okres - wszystko było złe, a cały
naród walczył z tym złem. W celach propagandowych odwrócono
proporcje - "garstka" tych zadowolonych, "multum" walczących
z systemem. Niestety było odwrotnie.
Większości nie przeszkadzało swoiste zniewolenie dające na osłodę
poczucie równości społecznej i bezpieczeństwa finansowego.

Ostre represje, zwłaszcza wobec inteligencji, z czasem ustały. Jak
w każdej chorobie- ostry stan zapalny przeszedł w stan przewlekły.
Inna była PRL w pierwszym okresie, inna w 30 lat pózniej.

Myślę, że na temat PRL-u mogłoby powstać wiele dobrych prac
doktorskich. Z całą pewnością był to ciekawy okres, który wpły-
nął na dalsze losy społeczeństwa.

51 komentarzy:

  1. zróbmy tutaj gruuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuubą krechę i będzie spokój :)

    chociaz rozumiem, że analitycy i historycy muszą mic co robić...

    OdpowiedzUsuń
  2. gdy czytam o PRL-u, czy to "za" czy "przeciw" wszędzie kryje się ZNIEWOLENIE, pozdrawiam (lucy)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Anabell! Zbyt dużo negatywnych stron PRL-u nie pokazałaś. Trochę śmieszy mnie stwierdzenie, że były tanie bilety do teatru. Ludzie kulturalni dostawali z zakładu pracy darmowe bilety na wybrane spektakle i organizowano masowe spędy. Dzisiaj, kiedy bilet kosztuje 30 zł, a ulgowy 20 zł wszyscy piszczą, że strasznie drogo. Nie chce mi się wierzyć, że ktoś, kogo stać na pół litra co tydzień (a przeważnie częściej) nie może sobie pozwolić na wydanie równowartości pół litra lub tzw. "krowy" raz na pół roku "na kulturę".

    Nie wiem, czy ludzie zapomnieli, jak wyglądały w PRL-u księgarnie i co można w nich było kupić.

    "Plusem" PRL-u było to, że nauczył rodaków radzenia sobie z ciągłym niedoborem towarów i kombinowania we wszystkich możliwych aspektach wegetacji. Szczęśliwcom i zaradnym udawało się nawet załatwić tak luksusowe dobra jak nadające się do mycia mydło i papier toaletowy, nie byli więc zmuszani do wycierania d... Trybuną Ludu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Anabell my przecież lubimy być chwaleni, a krytyki nie tyle boimy się co diabeł święconej wody co wręcz nie znosimy – nie tolerujemy i odrzucamy ją, chociażby była całkowicie uzasadniona i wypływała z dobrych chęci.Uleczka

    OdpowiedzUsuń
  5. Mironq, mysmy w jakichś dwóch różnych PRLach byli czy co?
    dzieki tym spędom to ludziska chociaz raz w roku byli w teatrze, w operze, na balecie i rewii:)i szli tam na te spędy, i wódke w domu pili, a teraz to tylko wódka została.
    ksiązki...pewnie teraz ich więcej, te z drugiego obiegu smakowały inaczej:)

    teraz teatry biją się o ludzi...nie wszystkie? no, nie wiem, tak na spektakl Ewy Kasprzyk w Kwadracie poszłam i stałam za 15 zeta cały spektakl, tak zwana wejściówka:) a w ten czwartek byłam w teatrze Wybrzeże też za 15 zeta (bo w czwartki wszystkie bilety po tyle:) )i siedziałam, spektakl był fantastyczny!

    ale co tam...chodzi o to, bysmy ze skrajności w skrajność nie popadali, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Beatko- a co nam innego, niż gruba kreska zostaje? Powinniśmy również wysnuć wnioski na przyszłość, ale u nas myślenie nie jest w cenie.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lucy, użyłam tego słowa celowo-
    choć można również powiedzieć,że bylismy "omotani" tą opieką państwa.
    Bezrobocia nie było, ale gdy podpadłaś mogłas zapomnieć o jakiejś ciekawej pracy.Skierowanie do pracy dostawało się z Biura Pośrednictwa, a gdy się wpadło na "czarną listę" to wpierw bardzo długo tej pracy nie było, a potem dostawało się byle co.I dziwnym trafem nigdy nie podpadali szeregowi robotnicy, nawet gdy chlali w pracy. Gdy się nie podpadało można było nawet czerpać pewne profity.

    OdpowiedzUsuń
  8. Beato! Nie tylko w tym samym PRL-u, ale nawet w tym samym mieście. Ceny 20 i 30 zł dotyczą np. "Wiele hałasu o nic" z teatru "Wybrzeże". Czy tokarz, który poszedł na spektakl bo był za darmo wyszedł z niego uduchowiony? Wątpię. Moim zdaniem kultura nie jest dla wszystkich i nie każdy musi ją rozumieć i podziwiać. Ja też nie znam się na niektórych formach kultury i nie robię problemów z tego, że czegoś nie rozumiem.

    Nie popadajmy w skrajności. Dla chcących zobaczyć spektakl w "Wybrzeżu" mieszkających w np. Stężycy jest to wyprawa, wymagająca czasu i wielu wyrzeczeń.
    Ale dziś masz możliwość wyboru.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Mironq- najciemniejszą stroną PRL-u było owo "zwichrowanie psychiki".
    Tam gdzie pracowałam nie było darmowych biletów do teatru, ale karnety kwartalne, które kupowało się za naprawdę niską cenę.Być może zakłady produkcyjne dawały bilety darmo.Ale i tak, jak widzisz, nie zaszczepiono miłości do teatru lub opery.Wg niektórych z wódy większy pożytek (robi się wesoło)i mniej z tym zachodu, można się nie ruszać z domu.Zresztą po co gdzieś łazić, jest TV.
    W okresie gierkowskim księgarnie wyglądały naprawdę niezle,przynajmniej nie było takich przeróżnych szmatławców, co to ma okładkę w technicolorze, a w środku bzdety.Było sporo wartościowych książek, mimo,że nie było Miłosza i paru innych.
    Ta szkoła przeżycia nauczyła rodaków extra egoizmu, zgarniania co się da pod siebie, obojętności na los innych.
    Najgorszym złem było pozbawienie ludzi chęci do samodzielnego myślenia i prawdziwego wspólnego działania.
    Przyzwyczajenie do darmochy lub prawie darmochy, mocno wszystkim zapadło w mózgi, nie wiem , czy nawet nie uszkodziło struktur mózgowych. Dziś nawet dość młodzi ludzie mają cały czas postawę roszczeniową wobec państwa- wg nich państwo jest po to, żeby dawać.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj Uleczko, ja mam wrażenie, że my bardzo lubimy bajki o tym, jacy to my jesteśmy waleczni, kochamy ojczyznę i lubimy się dla niej poświęcać. I bardzo nie lubimy, gdy ktoś nam prawdę w oczy wygarnie.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Z czasów PRL-u pamiętam wszechobecny bałagan i uczucie, jakby życie toczyło sie siłą bezwładu. I to zakłamanie - w 1988 roku w naszej szkole średniej dyrektorka robiła listę tych, ktorzy nie poszli na pochód 1 Maja (obniżony stopień z zachowania), w 1990 roku ta sama dyrektorka robiła listę tych, którzy nie poszli do kościoła na rekolekcje (również obniżony stopień z zachowania). Zaciekły ZSMP-owiec w 1988 roku stał się wzorowym działaczem katolickim w 1990. Wywalony dyscyplinarnie za chlanie nauczyciel, po 1989 roku wypłynął jako ofiara komunistycznych prześladowań. I tak dalej...
    Tak pamiętam schyłek PRL-u.
    Pozdrawiam

    Atahualpa

    OdpowiedzUsuń
  12. Anabell, masz w zupełności rację, że PRL nauczył wielu Polaków bezradności i wpoił przekonanie, że skoro wszyscy mamy jednakowe żołądki, to nam wszystkim bez względu na starania i obowiązkowość i jakość pracy i wydajność tyle samo się należy.
    A czytając inne komentarze zgadzam się z Mirongiem, dostęp do kultury wcale nie był taki szeroki. Księgarnie były zawalone literaturą naukową, albo powieściami przetłumaczonymi z bratnich języków, natomiast nie można było uświadczyć klasyki, czy książek dla dzieci, nawet encyklopedii (pamiętam komisyjne losowanie talonów na te ostatnie, gdy cztery talony wylosowała tylko kadra dyrektorska, jaki to przypadek, niech matematyk obliczy prawdopodobieństwo tego przypadku). Bilety na dobre filmy tylko u koników kupowałam, a do teatru w moim mieście wcale, przez te bilety z funduszu socjalnego, nie było łatwiej się dostać, a przymuszony widz wcale nie rozumiał wielkich dzieł oglądanych na wielkiej scenie. Ludzie nie widząc możliwości pili więcej, nie dbali o pracę, nie oszczędzali. Obecnie jest bardzo wiele innych wad, ale ten system daje jednak szansę tym, którzy podejmują trud osiągnięcia czegoś w życiu i nie muszą tego robić wbrew sobie, bo nikt ich do przynależności do partii nie przymusza.
    Mogę pisać jeszcze więcej, ale koniec.
    Nola

    OdpowiedzUsuń
  13. Atahualpa, dzięki za to co napisałaś o pochodach pierwszomajowych, kiedyś zarzucono mi, że nikt nie robił trudności nieobecnym na tych uroczystościach. Najgorsze jest to, że teraz sprawdza się w szkołach jaki jest stosunek ucznia i jego rodziny do katolicyzmu, niestety zarzuciliśmy jedną gorliwość popadając w inną.
    Nola

    OdpowiedzUsuń
  14. Atahualpo, ja chyba miałam szczęście, bo ani razu w szkole nie byłam na pochodzie 1Majowym.W podstawówce to gnali tylko harcerzy, a ja to tego grona nie należałam, do liceum chodziłam żeńskiego i wcale nas na pochody nie gnali obowiązkowo, chodził kto chciał.Owa dyrektorka Twojej szkoły to z pewnością była obywatelka X.Tych "X-ów" to u nas była cała masa ( i jest nadal) a teraz usiłują wmówić ludziom,że oni
    zawsze byli w opozycji, oni walczyli, bo każdy dobry Polak walczył. Przyznaję się, zawsze byłam złą Polką- nie byłam harcerką, nie należałam do ZMS, do PZPR nawet mnie nie namawiali, ale zapisałam sie do Związku Zawodowego, bo była tzw. Zakładowa Kasa Zapomogowo-Pożyczkowa i można było dostać nieoprocentowaną pożyczkę lub wziąć tak zwaną"chwilówkę", mając już pożyczke na koncie.Raty były małe
    i nie było problemu ze spłacaniem.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam dziwne wrażenie, że wszyscy, którzy piszą blogi mieszkają albo w 3mieście, albo w stolicy...
    to jest co najmniej podejrzane...
    prosze Anabell, nastepna notka o teorii spiskowej:))))))

    OdpowiedzUsuń
  16. Człowiek wtedy był młody, więc widzi przeszłośc pozytywnie, bez względu na ustrój. Pamiętam w 1988 roku rozpędzony przez milicję happening Pomarańczowej Alternatywy pod pomnikiem Dzierżyńskiego, a potem pałowanie młodzieży na Starówce. Jak to śpiewał Kazik: "ach, jakże było wspaniale..."
    Pamiętam również to groteskowe poczucie humoru: plakat w monopolowym "Wódko -pozwól życ!", pod spodem ktoś dopisał: "a ch..j z takim życiem..." Moim zdaniem ten napis stanowił kwintesencję PRL-u.

    Atahualpa

    OdpowiedzUsuń
  17. Witaj Nolu, ja już przećwiczyłam jedna rzecz- PRL inaczej wyglądał w stolicy, inaczej w miastach wojewódzkich, a jeszcze inaczej w małych miasteczkach.Wydawano wtedy klasyków literatury i naszej i światowej, z tym,że może nie były to elegancko wydane książki.Był bardzo duży wybór książek technicznych, tanich niesamowicie, wydanych w języku rosyjskim. Tak naprawdę były to tłumaczenia najczęściej z angielskiego, ale ponieważ ZSRR "olewał" wszelkie konwencje to "autorem" książki był tłumacz.
    Encyklopedię PWN kupiłam bez problemu w 1970 roku.Przedtem posługiwałam się Encyklopedią Guttenberga, ocalałą z wojennej pożogi.Książki dla dzieci zaczęły mnie interesować dopiero w 76r.Nie były najpiękniej wydane, ale były. I były bajki nagrane na płytach analogowych i kasetach magnetofonowych.Takie książeczki "niezniszczalne" to mój mąż przywoził z NRD.To były same obrazki, bez tekstów.Co do teatru i opery- gdy zakładydy pracy rozprowadzały bilety lub karnety to brakowało biletów w kasach. "Swiat pracy" brał bilety z pracy, a nie chodził i często można było wejść po 2 dzwonku, bo były wolne miejsca. Co do picia- chyba teraz więcej piją, bo teraz piją już 12-latki i b. dużo kobiet.W tamtych czasach nigdy nie widziałam na ulicy pijanej w sztok
    kobiety.Teraz- "normalka". Myślę,że każdego myślącego człowieka doprowadzała do szewskiej pasji owa równość - równo rozdzielona bieda, zarobki takie same niezależnie od wydajności, zdolności i zaangażowania.
    Zdecydowanie wolę to, co jest teraz, chociaż nie opływam w dostatki.Bo mam przynajmniej jakiś wybór.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Beatko, ja Cię przepraszam, ale ja się tu urodziłam i nie chciałabym stąd wyjeżdzać.:)))) A Trójmiasto b.lubię, zwłaszcza Gdynię.W Trójmieście mam rodzinę.

    OdpowiedzUsuń
  19. Anabell, alez jakże bym śmiała Ci coś takiego proponować, ze stolicy jesteś przecież, to i tak napisałam:) 3miasto i stolica:)
    bo nawet mironq z Wolnego Miasta jest:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Beatko, a Ty czasem nie mieszkałaś przedtem w Trójmieście? Wiem ,że teraz mieszkasz "na wsi".Bo jeśli tak, to to już na pewno spisek:))))
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  21. teoretycznie jestem z Gdyni, praktycznie sypiam na wsi pod Gdynią:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Jedyna "wieś" pod Gdynią, którą znam, nazywa się Bieszkowice.Podobało mi się tam, z domku widziałam jezioro.A w lesie dookoła było sporo grzybów.A najbardziej podobało mi się w Debrzynie.Kilometrami łaziliśmy po lesie i tyle fajnych jeziorek było.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Dla mnie czasy PRL-u to przedewszystkim czasy beznadziei. Szara rzeczywistość bez szansy na jakąkolwiek zmianę na lepsze. Nic nie zależało od własnej inwencji czy gospodarności, wszyscy jednakowo "biedowali" właśnie po to by Ci najmniej zaradni nie mieli prawdziwej biedy. Dziś jest wybór i jak dla mnie to najwieksza zaleta naszych czasów.

    OdpowiedzUsuń
  24. Myślę, że każdy miał swój PRL. Najlepszą o PRL książką byłby zbiór opowiadań ludzi - nie polityków, nie historyków, nie analityków. Może dlatego tak uważam, że wszelkie naukowe teoretyzowanie jest zupełnie oderwane od ziemi i dalekie od prawdy szarego człowieka. Obecnie wmawia mi się i przekonuje, że to, co przeżyłam i widziałam, było zupełnie inne. Ba! Już nawet wnuki wmawiają dziadkowi i babci, np. z jakiego powodu chodzili do teatru, bo one wiedzą lepiej - z jakiego. A najgorsze jest to, że wodę z mózgu tym dzieciom robią niejednokrotnie ludzie przez PRL i dzięki PRL wykształceni, którzy gdyby tego peerelowskiego wykształcenia nie chcieli, dziś na świeczniku by nie stali udając wielkich rewolucjonistów.
    Nie mówię za wszystkich,jak nikt za wszystkich mówić nie powinien, ale ze swojego miasta znam jedną osobę, która nie kształciła się, jak mawiała w komunistycznych szkolach, pomimo sporych zdolności i pędu do wiedzy (uważana zresztą za osobę ogromnie wykształconą). Edukację państwową zakończyła na wykształceniu podstawowym - obowiązkowym, a potem uczyła się u krawcowej (rodzice też prywatna inicjatywa dbająca o to, jak mawiali, by ich córce wody z mózgu w liceum nie zrobiono, więc będzie terminować u krawcowej). Podaję ten przykład, bo nie rozumiem, jak ktoś uważający się za wielkiego działacza antypeerelowskiego z wielką ochotą przyjmował wszystko, co peerel mu oferował, a dziś tę 'ofertę' wyśmiewa i opluwa jako złą. To ja się pytam. Po jakie licho brał ??? Po jakie licho dziś się takim magisterium czy doktoratem chełpi ???

    OdpowiedzUsuń
  25. To był ważny okres. Co do negatywnych psychicznych skutków dodam jeszcze brak szacunku do państwowej własności- to niczyje, więc można niszczyć szkolne ławki bo to wspólne zatem niczyje. Myśl.ę, że PRL zabił w nas zdolność działania dla dobra naszych małych społeczności
    Meriam

    OdpowiedzUsuń
  26. Masz rację alElluniu.Zawsze podejrzewam, że ci co teraz tak okropnie opluwają PRL i wmawiają wszystkim dookoła,że oni walczyli o wolna Polskę, to byli zwykłymi, małymi szujami i to ich donosy spoczywają w aktach IPN.Było różnie w PRLu, jednym było dobrze, innym zle, jak w każdym kraju na świecie. W USA też się jednym podoba a innym nie.Tamtejsza demokracja też jest chwilami nie do zaakceptowania w niektórych obszarach życia, mało tego, tak naprawdę nie jest nawet demokracją.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Meriam , masz rację, od tamtych czasów istnieje niechęć do podejmowania wspólnych działań na najniższym szczeblu, nie potrafimy być społeczeństwem obywatelskim, nie szanujemy wspólnej własności, dbamy jedynie o swój własny interes, swoje rzeczy. A jeśli dostaniemy coś za darmo , w ramach jakiejś akcji, też nie potrafimy o to zadbać, bo za to nie zapłaciliśmy. Dziwny naród, prawdą?
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Atahualpo, ten plakat pamiętam.Nazywaliśmy go "Oda do wódki". A wogóle to plakaty w tamtych latach były niesamowite.Właściwie Muzeum Plakatu w Wilanowie mogłoby nam jakąś wystawę ówczesnych plakatów zorganizować.Podejrzewam,że niektóre z nich, ułożone w odpowiedniej kolejności tworzyłyby wręcz jakiś komiks.Zajrzyj co jakis czas na www.wioska-zabita-dechami.blog.onet.pl, jego Gospo 38
    co jakis czas daje plakat z tamtych lat.
    To jasne,że po latach chyba najlepiej wspomina się lata młodości- było fajnie, dość beztrosko.Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Kiciuszara, zgadzam się z Tobą. A wiesz, a w tamtych czasach moja babcia mawiała- Nie może być wszystko równo, bo wtedy wszyscy sa biedni. Przy bogatym to i ten biedny się pożywi a gdy sami biedni, to już nikt nikomu nie pomoże.Ja też wole to, co jest teraz.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Anabell, ja w przeciwna strona:) niedaleko jeziora Kamień:)
    jesli czytałas u mnie notki o autostradzie S6, to znajdziesz:)

    OdpowiedzUsuń
  31. plusy i minusy są zawsze...moja koleżanka nie dostała się na medycynę,bo zabrakło jej dwóch punktów..i za pochodzenie i za bycie kobietą!!!!!akurat taka wtedy była rekrutacja...
    co ciekawe,za PRlu mój Dziadek całkiem spokojnie prowadził działalność gospodarczą,(rzemiosło)zakład padł w ..wolnej Polsce.aha,do partii nie należał,zamknęli go za dawanie ludziom pracy,ale to chyba kiedyś psiałam u siebie..
    a ludzie z tamtych czasach wynieśli lenistwo(czy się stoi czy się leży tysiąc złotych się należy)plus przekonanie o równości żołądków..cóż tego,ze żołądki te same skoro głowy inne? więc jaka równość i w imię czego?
    i to prawda,za równy dostęp płaciliśmy wszyscy,a długi rosły...

    długo by można...

    moją Mamę,córkę wrednego kapitalisty(za miłość do mojej Mamy Tata nie raz był wzywany na dywanik przez kolesiów partyjnych!) przed maturą na siłę wcielono do ZSMP..inaczej żegnaj!

    dziwne to czasy były..i oby nie wróciły.

    OdpowiedzUsuń
  32. Beatko, zajrzę, po obiedzie. Bo cos mi sie rozregulowało i ostatnie 2 godziny- spałam, jak zabita.

    OdpowiedzUsuń
  33. Tak Mijko, to były czasy dziwne i śmieszne i oby nie powróciły.Przyszło mi jeszcze na myśl,że oni wtedy działali na najniższych instynktach ludzkich.Ja też miałam za mało punktów, nawet nie startowałam, nadrobiłam pózniej, ale nie dokończyłam.Trochę trudno się to robi z dzieckiem na ręku.A ja pamiętam, jak moja ciotka wychodziła codziennie z domu o świcie,żeby umknąć przed jakimś fagasem z Urzędu Skarbowego, bo była "paskudną prywaciarą", prowadziła sklep z lampami.
    Miłego.:)

    OdpowiedzUsuń
  34. Anabell - spałaś, wielu z nas dzisiaj:) wyz moze idzie, wreszcie:)

    OdpowiedzUsuń
  35. Myślę, że nie wszystko było złe. W tych czasach w miejscowości, z której pochodzę wybudowano drogi, oprócz zrobienia ulicy, na której mieszkam, bo nastąpił przewrót i już nie zdążyli. Do dziś ta ulica jest pełna dziur i nadal czeka na to, aby wylano ją asfaltem. Moi dziadkowie mile wspominają ten czas, niby wszystkiego brakowało, ale na wsiach, gdzie miało się wszystko własne, nie było wcale tak źle. Oczywiście, jeśli członek rodziny był aktywny w partii, to tym bardziej. Oczywiście sprawiedliwe, to nie było, represje i prześladowania, swoją drogą, ale wielu ludzi z terenów wiejskich, teraz bez pracy i bez perspektyw, żałuje, że to się skończyło. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Wiesz Bello, chyba jakoś najbardziej do tej "opieki" państwa przyzwyczaili się ludzie na wsi.A jak ruszyła machina transformacji nikt nie wpadł na pomysł,że oni sami sobie nie poradzą w nowej rzeczywistości. PGRy były ich ostoją- dawały pełne zatrudnienie,przy okazji można było coś "skombinować", były tanie mieszkania,a nagle wszystko się urwało.Znam sytuację, gdy były kierownik PGRu chciał wykupić to całe gospodarstwo i dalej je prowadzić, ale nie chciał oczywiście wziąć do pracy wszystkich, którzy tam byli przedtem zatrudnieni, bo nie wszyscy byli pracowici i uczciwi - i nic z tego nie wyszło, byli pracownicy grozili mu spaleniem domu, jeśli wszystkich nie wezmie. Facet sprzedał dom i wyjechał. Nie mam pomysłu co można było zrobić z byłymi pracownikami PGRów, mądrzejsi ode mnie też na to nie wpadli.Może ja się mylę, ale uważam trzymanie ludzi na zasiłkach
    za niemoralne. Człowiek zdolny do pracy powinien pracować.Kiedyś znajomy usiłował wynając 2 ludzi do
    pomocy przy przebudowie domu i pojechał tam, gdzie był kiedyś PGR i wiesz - chętnych nie było. Nie rozumiem tego, on chciał im dać pracę, oficjalnie, nie lewiznę.Wziął Ukraińców.
    Miłego Bello, :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Witam,Anabell. To nie jest faktyczny komentarz a raczej proba generalna czy wreszcie doszlam do tego jak to sie robi. Sama wiesz ze najlepsza metoda uczenia sie to wlasnie proby i bledy. Napisze wiecej pozniej a narazie pozdrawiam.

    Margo4

    OdpowiedzUsuń
  38. Anabell..mój Wuj poprosił kiedyś siedzących pod sklepem i sączących piwko panów o pomoc przy sprzątaniu podwórka,fakt,dużego,chciał im zapłacić.
    roześmieli mu się w noc i powiedzieli,że szkoda im czasu.są na zasiłku.eh.

    OdpowiedzUsuń
  39. Co Wy z tą "grubą kreską"? Powielacie głupawy synonim, którego użył jakiś dziennikarzyna pół roku po słynnym expose Mazowieckiegow 1989 r.. Tyle tylko, że Mazowiecki użył słowa "gruba linia" i to w kontekście nie brania odpowiedzialności za długi gospodarcze pozostawione w spadku po PRL. Nie było tam mowy o odkreśleniu przeszłości. Pozdro!
    trocki

    OdpowiedzUsuń
  40. Margo, grunt,że się udało.Cierpliwie poczekam na resztę.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Wiesz Mijko, a ilekroc ja krytykuje
    taką pomoc społeczną to wiekszość blogowych politycznych mnie krytykuje- że jestem bezlitosna.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  42. Trocki Kochany, ta gruba kreska to raczej próba zamnkięcia jakichś głupawych rozliczeń, wiecznego pyszczenia na tamten okres. Było, skończyło się, wyciągnąć wnioski na przyszłość i robić coś pożytecznego, a nie szarpać ciagle i głupoty wygadywać.
    Pozdrówki, :)

    OdpowiedzUsuń
  43. Czytam i czytam i doszłam do wniosku,że wszyscy macie rację.
    Mnie osobiście PRL nie szkodził, dobrze nam się żyło wtedy.Teraz niekoniecznie.
    Jeśli napiszę, że za własną pensję mogłam się sama utrzymać,nie rezygnując przy tym z przyjemności...
    Bo potem to już miałam dylemat,co kupić, żeby starczyło od wypłaty do wypłaty...

    OdpowiedzUsuń
  44. Mała uwaga czysto językowa dotycząca wyrażenia: "być
    choćby pozornie spolegliwym". Termin "spolegliwy" spopularyzował T. Kotarbiński, a oznacza on kogoś na kim można polegać i kto dotrzymuje obietnic. Stąd idea opiekuna spolegliwego, czyli kogoś, kto - z grubsza rzecz biorąc - chroni słabszych i czynnie udziela im pomocy. Jest to przede wszystkim osoba samodzielna, wewnątrzsterowna. Niespecjalnie zatem taka idea pasowała do ideologii realnego socjalizmu, mimo że Kotarbińskiego wówczas wydawano i starano się na swoją stronę przeciągnąć. Ten jednak mimo swoich sympatii do socjalizmu (raczej przedwojennego, rodem z PPS-u) co jakiś czas stawał okoniem i był jak najbardziej spolegliwy, ale wobec dysydentów, a nie władzy. Podsumowując: człowiek spolegliwy to nie oportunista ani tchórz. Tchórzostwo, zresztą, Kotarbiński wprost i bez żadnych wątpliwości piętnował.

    OdpowiedzUsuń
  45. Anonimowy- właśnie byliśmy pozornie spolegliwi, czyli udawaliśmy,że władza może na nas polegać.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  46. Witaj Neskavko,niewątpliwie jednym było niezle, innym gorzej.Mnie np. finansowo było najlepiej za Gierka, chociaż nie mieszkałam na Śląsku i do górników się nie zaliczałam.W tamtym okresie naprawdę w Polsce się dużo budowało, nawet mieszkanie mam z tamtego okresu.No i było sporo inwestycji przemysłowych, o czym każdy z niechętnych PRL-owi zapomina.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  47. Za Gierka kupowałam codziennie gazetę (wieczór wybrzeża) i w tygodniu 6-7 tygodników, teraz mnie nie stać

    PS, a musisz mieć te hasełko literowe? denerwuje:)

    OdpowiedzUsuń
  48. Beatko, przepraszam, ale gdy raz skasowałam to mi sę natychmiast rozplenił spam rozsyłany komputerowo. Przetrzymaj, proszę:))))
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  49. o kurna...a do mnie jeszcze nic nigdy...wszystko przede mną?

    OdpowiedzUsuń
  50. Tak jakby, kochana. A i mimo tych "słówek pijanych" jakis kretyn proponował mi sesję zdjęciową w kostiumie kąpielowym. Biedunio, przecież od samego mojego widoku mógłby zemrzeć a aparat się popsuć.

    OdpowiedzUsuń
  51. Anabell, dzis taki byl jakis dzień, ja tez mialam ochotę polozyć się w środku dnia spać. Ledwo się powstrzymałam, a latem mi się spanie w dzień nie zdarza.
    Maria Dora

    OdpowiedzUsuń