wtorek, 18 sierpnia 2009

Schodzę na Ziemię

Obiecałam, słowa dotrzymuję, temat Ufo i okolice odkładam ad acta.

Dotarło jakoś do mojej nadwątlonej świadomości, że jeszcze są wakacje.
Koniec sierpnia i nadchodzący wrzesień to jeszcze całkiem dobry czas
na wędrowanie. A ja chcę dzis zaprosić na wędrówkę śladami człowieka,
który wędrował po drogach i bezdrożach La Manchy.

Gdy przed kilku laty stu współczesnych pisarzy sporządziło listę powieści
wszechczasów, zdecydowanie wygrała powieść Miguela de Cervantesa.

W 2005 roku, w czterechsetną rocznicę pierwszego wydania powieści,
wyznaczono La Ruta de don Quijote - Drogę Don Kichota.
Nie jest okupowana przez turystów, a świat powieści Cervantesa nadal
wygląda tak jak przed setkami lat : małe senne miasteczka , prawdziwe
dziury zabite dechami a w nich kolorowe tłumy wieśniaków La Manchy.

La Mancha jest częścią Kastylii a jej początkiem jest wioska Esquivias.
To tu osiadł Miguel Cervantes z Madrytu, który poślubił Catalinę
de Palacios, pochodzacą właśnie z tej wioski.

Nazwa La Mancha wywodzi się z arabskiego "al-mansa" i oznacza kraj
bez wody. Hiszpanie jednak mówili "la -mancha", co po hiszpańsku
oznacza plamę.

W wiosce Esquivias, w domu, w którym mieszkał Cervantes, jest teraz
jego muzeum. Przywrócono domowi wystrój sprzed stuleci.
Gabinet Cervantesa udekorowano częściami starych zbroi, portretem
don Alonsa, (który był pierwowzorem Don Kichota), słynną misą
do golenia, czyli hełmem Mambrina.

Dziś stolicą La Manchy jest Toledo, które w czasach Cervantesa było
stolicą całego królestwa Kastylii.
Toledo liczy 82 tysiące mieszkańców, zaledwie 20 tysięcy wiecej niż
w czasach Cervantesa.

W okolicy Toledo odnajdziemy "bohaterów" najsłynniejszego epizodu
powieści- wiatraki. W oddalonej o 12 km od Toledo, wiosce Consuegra
stoi 12 wiatraków, a dwa z nich są uruchamiane z okazji fiesty.
Najstarszy z nich zbudowano w XVIII wieku.

W XVI wieku w Kastylii wiatraki były zupełną nowością,świeżo spro-
wadzoną z holenderskich prowincji, więc nic dziwnego, że Don
Kichot się przeraził i rzucił na owe potwory z mieczem.

Na południe od rzeki Tag, unijne autostrady się kończą, zaczyna się
Kastylia małych miasteczek, gdzie w dalszym ciągu działają małe,
prywatne gospodarstwa.

Zapewne wszyscy pamiętają, że każdy błedny rycerz wędrujący
tylko po to, by wszędzie czynić dobro, musiał posiadać "licencję
na czyny bohaterskie". Wg literaturoznawców Don Kichot otrzy-
mał swą licencję w zajezdzie w Puerto Lapice.
Wieś posiada jedną ulicę, która jest fragmentem jedynego w czasach
Cervantesa traktu z Walencji do Toledo i Madrytu. Wzdłuż ulicy stoją
piętrowe domki, ukryte za ogrodzeniem i furtą. Wieś liczy równo 1000
mieszkańców i ma trzy zajazdy ( w czasach Don Kichota były cztery).
Niemal wszystkie domki wyglądaja tak jak w czasach Cervantesa.

Kolejny punkt na drodze Don Kichota i to duża i bogata osada Alcazar
de San Juan, oddalona 20 km od Puerto Lapice. Przez długie lata
uchodziła za miejsce urodzenia Cervantesa.
Jednak w polowie XX wieku badacze odkryli, że miejscem urodzenia
pisarza było miasteczko Alcala de Henares w poblizu Madrytu.

Don Kichot ze swym wiernym Sancho , dotarli aż do Toboso, gdzie
błędny rycerz miał nadzieję dostapić zaszczytu ujrzenia damy swego
serca, Dulcynei.
Przed kościołem św. Antoniego stoi pomnik przedstawiający Don
Kichota klęczącego przed Dulcyneą.
Prototypem postaci Dulcynei była podobno Ana Martinez Zarco de
Morales, siostra niezbyt bogatego szlachcica z Toboso.
W listach Cervantesa można znalezć aluzje do romansu pisarza z ową
damą.
W Toboso rokrocznie w sierpniu odbywają się wybory królowej
Dulcynei. Wymagania nie są wygórowane- należy być pełnoletnią
dziewczyną z Toboso, na konkursie zaśpiewać piosenkę ludową,
zatańczyć jeden z tradycyjnych tańców w tradycyjnym stroju oraz
oczarować sobą członków jury.

Z Toboso szlak zawiedzie nas do miasteczka Argamasilla. Wg niektó-
rych badaczy właśnie to miasteczko, a nie Esquivias było miejscem
sportretowanym przez Cervantesa w powieści jako typowa wioska
La Manchy.
Stąd szlak zawiedzie nas na południe, by odwiedzić te miejsca, które
Don Kichot przemierzał jeszcze samotnie. To laguny Ruidery.
Płynie tu "zródełko miłości", odwiedzane przez kobiety, które jego
wodą omywaja twarze.
Tutaj, w lagunach Ruidery bohater Cervantesa wstąpił do świata
szlachetnych widm. W jaskini Montesinosa, w misterium z duchami,
dotarł do istoty swego obłedu, ukazał fundamentalne pojęcia ludz-
kiego ego : dobro i zło, miłość, sprawiedliwość.

Na starość Cervantes osiadł w Madrycie. Kościoła, w którym
pochowano pisarza już nie ma i nie wiadomo gdzie podziały się szczątki .
Na ścianie stojącej tu dziś światyni znajduje się tylko skromna tablica
informująca, że pochowani tu są Miguel Cervantes z żoną Cataliną
oraz mniszka Marcela de San Feliz, córka Lopego de Vegi.

41 komentarzy:

  1. Szczerze mówiąc Don Kichot to denerwujący facet był:)
    z opowiastek o słudze i panu wolę Kubusia Fatalistę:) trochę póżniej napisane, przez kogoś innego i inny kraj opisany:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mialam szczescia odwiedzic Hiszpanii - wszystko co wiem to opisy i fotografie. Podoba mi sie zwlaszcza poludniowa czesc ze wzgledu na ta piekna poarabska architekture.
    Sam Don Kichot - czy ja wiem. Chyba za bardzo rozczytalam sie w prawdziwej historii. Gdy bylam mloda smakowalo mi to inaczej a teraz by tak nie bylo.
    Ale pomysl dobry, istnieje przeciez wielu jego wielbicieli ktorzy moga polaczyc dwie pozyteczne rzeczy. Pozdrowienia, Anabell!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach te wiatraki ,ciągle są altualne.Donkiszoteria i u nas na każdym kroku.Uleczka

    OdpowiedzUsuń
  4. Beatko, ja myślę,ze Don Kichot wogóle nie powinien być lekturą szkolną. Myślę,że trudno dzieciakom zrozumieć, wynależć na czym polega ponadczasowość tego utworu. Nie jest to powieść historyczna, bo za mało w niej tła historycznego, ważniejsze są tu stany ducha niż ciała.Najczęściej słyszysz z ust młodzieży najkrótsza recencję: "ale pierdoły!" Zdecydowanie dla większości "Kubuś Fatalista i jego pan", Diderota, jest łatwiejszy w odbiorze.Widziałam nawet sztukę napisaną na kanwie tego utworu-wystawiana była przed laty w "Ateneum".

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Anonimowa- Kastylijczycy nadal żywo bardzo reagują na Don Kichota, zupełnie tak, jakby był bohaterem współczesnej powieści.
    Ci co już odwiedzili ten szlak twierdzą,że dziś można bez trudu spotkać w tych małych kastylijskich miejscowościach ludzi, którzy są jakby żywcem wyjęci z kart powieści Cervantesa. To tak, jakby tam czas wolniej płynął w globalizacja ominęła szerokim łukiem tamte tereny.
    Miłego, )

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Uleczko, mam sentyment do Don Kichota, bo sama wdawałam się często w walkę z wiatrakami, choć wiedziałam,że nic to nie da.
    Wiesz, z tą donkiszoterią to właściwwie dobrze,że istnieje, bo nie powinno się odpuszczać zwalczania zła, niegodziwości, podłości, nieprawidłowości.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  7. pięknie tam musi być..
    aż się chce pojechać,lubię takie miejsca,gdzie czas się w jakiś sposób zatrzymał.

    OdpowiedzUsuń
  8. No to ja się przyznam-usiłowałam czytać Cervantesa...
    Taaak....
    Usypiałam przy piątej kartce.
    No niestety,dla mnie pierdoły!
    Diderota czytałam w oryginale, ale nie ukończyłam.
    Coś mi przeszkodziło,nie pamiętam co... może stan wojenny,a może Tek sie wtedy urodziła?
    Nie pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja mam inne zdanie niż pisarze. Don Kichot znajduje się gdzieś w drugiej setce moich ulubionych powieści. Co prawda sam czasami walczę z wiatrakami, ale co innego tak żyć, a co innego o tym czytać.
    Gospo38

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj Mijko, moja była kiedyś na objazdowej wycieczce po Hiszpanii i obiecała sobie,że będzie musiała pojechac tam indywidualnie, samochodem.Podobało się jej Toledo, a najbardziej - Barcelona, na którą trzeba sobie zarezerwowac choćby tydzień, żeby jako-tako zwiedzić.Tego szlaku Don Kichota jeszcze wtedy nie było.
    Miłego,:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Neskavko, bo to rzeba czytać, gdy się już jest w pełni dorosłym człowiekiem, a nie w młodości.To tak jak z lekturą "Małego księcia" i "Kubusia Puchatka". Przeciez żadne dziecko nie doceni niezwykłego humoru w Kubusiu jak i żadne dziecko nie zrozumie w pełni Małego Księcia. Podobnie jest z Don Kichotem i Kubusiem fatalistą.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Gospo, bo zupełnie inaczej się ją odbiera czytając w dorosłym życiu, gdy już nie goni się za fabułą i nikt nam nie musi podpowiadać co ten nieszczęsny Cervantes miał na myśli. W moim odzcuciu wiele z lektur szkolnych warto przeczytać po raz drugi, w dorosłym już zyciu.Tak samo inaczej odbierało się Tristana i Izoldę w szkole, inaczej po latach.
    Pozdrówki,:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Masz całkowitą rację z czego wniosek, że lektury mamy fatalnie dobierane. Młodzież i tak połowy nie rozumie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zastanówmy się jednak kto w Polsce dobiera lektury? Wielu rodziców i uczniów zwala winę na polonistów, chociaż oni nie mają z kanonem nic wspólnego. Problem jest także w tym, że wiele lektur jest już uznawane za święte krowy i nikt nie ma odwagi ich naruszyć. Pamiętacie chyba próby robione przez Giertycha? Co by złego o nim nie mówić, miał facet odwagę osobistą. I poległ.
    Gospo38

    OdpowiedzUsuń
  15. Gospo..Roman miał kilka całkiem niezłych pomysłów.dlatego poległ,że nie mieściły się w kanonie:)

    ja się np dziwię,po co chłopcom Ania z Zielonego Wzgórza???

    OdpowiedzUsuń
  16. Anabell - ta anonimowa bez imienia to ja, Margo4. Zapomnialam sie podpisac, przepraszam. Pozdrowienia!
    Margo4

    OdpowiedzUsuń
  17. Cały dwumetrowy Romek nie mieścił się w kanonie.
    Gospo38

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj Anabell! Mówią, że do pewnych rzeczy trzeba dorosnąć. Do pewnych nie dorasta się nigdy, więc czasami podobnie jak Gospo walczę z wiatrakami. Są na szczęście takie miejsca w Europie w których czas jakby się zatrzymał. I co ciekawe ludzie tam żyjący, pracujący i bawiący się nie są wcale nieszczęśliwi. Porównywanie takiego świata i zachowań ludzi odczytywanego z kart książki z rzeczywistością w której żyjemy wymaga odpowiedniego stanu ducha, który rodzi się na bazie własnych doświadczeń. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Gospo, mnie zawsze zastanawiało kto te lektury dobiera. Moja córa to miała w liceum niesamowity fart- facet od polskiego był rewelacyjny,kanon był okrojony masymalnie, ale za to jaka lektura uzupełniająca- rewelacja.W I licealnej dał im do rozpracowania 100 lat samotności. I dzieciaki były zachwycone, zresztą nie znam nikogo, ktoby się tą książką Marqueza nie zachwycił.

    OdpowiedzUsuń
  20. Neskavko, gdy moja córka poszła do szkoły, to jeszcze raz przeczytałam wszystkie lektury szkolne, chociażby tylko po to,żeby sprawdzić, co ona z tego "wyciągnęła". I wtedy przypominałam sobie,co mi sie kiedyś nie podobało, albo jak wtedy, w szkole odbierałam te książki.Bo nie zawsze książka opowiadająca o dzieciach jest dla dzieci interesująca i w pełni zrozumiała.

    OdpowiedzUsuń
  21. Mironq,ja wiem,że niektórzy mężczyzni nie wyrastają z krótkich spodenek, ale oni z reguły nie należą do tych, którzy walczą z wiatrakami.
    Czy to nie smutne,że doświadczenie przychodzi dopiero z wiekiem?

    OdpowiedzUsuń
  22. Margo, tak podejrzewałam:)))

    OdpowiedzUsuń
  23. Mniejsza nawet z lekturami. Nigdy się wszystkim nie dogodzi. Mnie bardziej wkurzało, że są oficjalne wersje poprawnych odpowiedzi. No wiesz, Mickiewicz wielkim poetą był. I niechby ktoś spróbował mieć inne zdanie. Siadaj, pała. Mam krótkie doświadczenie z polonistyką, ale czuję wstręt do takich rzeczy. Jak można młodzież nauczyć miłości do literatury, skoro nie pozwala im się mieć własnego zdania? Muszą, zwłaszcza na maturze, klepać te wyświechtane formułki.
    Gospo38

    OdpowiedzUsuń
  24. A co do kanonu lektur, to jest w ministerstwie edukacji specjalny zespół biurokratów, który ustala co jest godne miana lektury, a co nie. Nie muszę chyba dodawać, że prawie żadna z tych zacnych osób nie jest praktykującym nauczycielem. Siedzą w biurach i uważają, że wiedzą co inni powinni czytać. Zresztą tak samo jest w kuratoriach oświaty. Mam z nimi akurat złe doświadczenia, bo moja wizytatorka była strasznie wredna. Oczywiście nie uczyła już od lat, ale naczytała się przepisów i zjadła wszystkie rozumy. I tacy osobnicy skutecznie mnie drażnią. Bezużyteczna banda człekokształtnych biurokratów. Nic więcej.
    Gospo38

    OdpowiedzUsuń
  25. Znakomity opis. I dobrze, że tam ciągle ludzie (czyt. turyści) zbyt licznie nie napływają, bo dzięki temu "klimat" się nie ulatnia :-)).

    OdpowiedzUsuń
  26. ja jeszcze uwielbiałam pytanie:co autor chciał przez to powiedzieć.....

    no to,co powiedział:)))

    OdpowiedzUsuń
  27. Gospo, bo to jest wkurzające.Ja już dawno zauważyłam,że szkoła podcina inteligentnym, myślącym uczniom skrzydła.Kiedyś podpadłam,bo był jakiś wiersz Broniewskiego omawiany, a jak wiadomo był facet zdeklarowanym alkoholikiem i na trzezwo to pewnie ani linijki nie napisał, więc palnęłam,że nie wiadomo co miał na myśli,bo w stanie upojenia to chyba nic nie myślał, tylko rymu szukał. Wiesz co się działo?
    Rodzinę do szkoły wezwali, jakie to krnąbrne chamstwo ze mnie.

    OdpowiedzUsuń
  28. Mijko, podzielam Twój zachwyt nad tym pytaniem.

    OdpowiedzUsuń
  29. ja byłam mniej zachwycona,jak wyleciałam za drzwi:))))

    no ale mogłam sobie poczytać,to co autor powiedział,a nie chciał.

    OdpowiedzUsuń
  30. Szkoła podcina skrzydła nie z winy nauczycieli, ale z powodu nadmiaru bzdurnej biurokracji i szalonych pomysłów osobników z MEN i kuratorium, którzy tworzą przepisy i zasady do których sami się nie stosują, bo zwyczajnie nie uczą w szkole. Większość dokumentów jest wzięta z sufitu i nie ma nic wspólnego ze szkolną rzeczywistością.
    Gospo38

    OdpowiedzUsuń
  31. bardzo chciałabym odbyć taka podróż śladami Don Kichota, byłam w Hiszpanii, ale w tamte strony nie dotarłam. Postać błędnego rycerza jest mi bliska, nie tylko przez jego ideały, ale również z powodu uporu, jakim musiałam się wykazać jako piętnastolatka czytająca powieść Cervantesa.
    Nola
    P.S. Nie napisałam komentarzy pod poprzednimi postami, bo znowu zrobiły mi się zaległości, bo te wakacje takie pracowite.

    OdpowiedzUsuń
  32. Anabell - teatr Ateneum? ja przez teatr Dramatyczny, grali w Gdańsku gościnnie i grał Zapasiewicz :) cudo!

    OdpowiedzUsuń
  33. No właśnie Anabell-ja dużo książek przeczytałam nie pod kątem lektur.
    Pamiętam jak strasznie się męczyliśmy przy czytaniu "Sierotki Marysi".
    Tek zgrzytała zębami, ja jej pomagałam czytając na głos (zgrzytając zębami) oraz moja mama.
    Horror!
    A w liceum pół pierwszej klasy przerabiali Biblię!!!!
    Ona,ateistka!
    Mnie najbardziej zawsze wkurzało czytanie na czas!

    OdpowiedzUsuń
  34. Gdy moja latorośl uczęszczała do szkoły społecznej, to dość często miałam wątpliwą przyjemność kontaktu z pracownikami kuratorium i MEN. Byli wielce zdziwieni,że nikt im się w pas nie kłania i że rodzice są do nich dość wrogo nastawieni.Ta szkoła była naprawdę dużym obciążeniem dla kieszeni, ale umiała uszanować indywidualność uczniów, dawała b.dużą swobodę wypowiedzi, pozwalała samodzielnie myśleć.

    OdpowiedzUsuń
  35. Nolu, lepsze pracowite wakacje, niż nudne. Przynajmniej nacieszyłaś się dziećmi, od września odpoczniesz.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Neskavko, u mojej "Sierotka Marysia" nie chodziła w ramach lektur.Za to pamiętam cos o jakijs ośmiletniej dziewczynce, wyjątkowo nieznośnej i nieodpowiedzialnej- wszystkie bachory zachwycały się a moja dostawała mdłości.Ja też masę czytałam i i zawsze lektury nie dla siebie, bo podczytywałam książki, ktore dla siebie dziadek wypożyczał z biblioteki.I tym sposobem w wieku lat 8 przeczytałam "Sonate Kreutzerowska", cały czas dziwiąc się, jak dziadek może czytać coś tam mało ciekawego. Ale "Ditta" mi się podobała.I zupełnie nie wiem, dlaczego na mnie z tego powodu nawrzeszczeli.

    OdpowiedzUsuń
  37. Witaj Srebrzysta, faktycznie, nadmiar turystów wszystko popsuć może.I dlatego lubię jezdzić "po sezonie".

    OdpowiedzUsuń
  38. Nie byłam jeszcze nigdy w Hiszpanii. Może też dlatego, ze standardowe wycieczki z gronem plażowych leżakowiczów nie bardzo do mnie pasują. Ale wydaje się, że to dobry pomysł – zwiedzać z książką w ręku. W taki sposób jeździłam po Ukrainie, Litwie i po polskim Roztoczu. I lekturę sobie człowiek odświeży i pozna kraj od rzadko oglądanej strony. Pozdrawiam serdecznie po urlopie
    poljanka

    OdpowiedzUsuń
  39. Hmm... Anabell to właśnie poznałaś jedną osobę, która się tą książką Marqueza nie zachwyciła... Przyznam szczerze, że ją przeczytałam ,ale tak mnie okrutnie zmęczyła, że raczej więcej po nią nie sięgnę. A sięgnęłam, bo inni się zachwycali. Cóż - specyficzna forma literatury, ale nie dla mnie...
    W Hiszpanii nie byłam. Ale nie mówię "nie". To co opisałaś brzmi dość zachęcająco, więc może kiedyś...:)
    Pozdrawiam słonecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  40. Witaj Poljanko, wszystkie podróze do typowych "turystycznych" krajów staram się realizować przed lub po wakacjach.Niektóre nasze biura turystyczne ( nie te typu "firma krzak") organizują całkiem fajne wyjazdy objazdowe dla tych, którzy chcą jechać własnym samochodem.Można sobie wtedy już z góry obmyśleć trasę, zarezerwować nocleg i już tu go opłacić. A moi znajomi w II polowie września objechali za nieduże pieniądze kawał włoskiego wybrzeża- owoce były tanie, hotele o połowę tańsze i żadnych tłumów z bachorami nie było.Nie to, żebym co miała do dzieci, ale z reguły są one wrzeszczące, bo znudzone i zmęczone.

    OdpowiedzUsuń
  41. Ewutku, przyznam Ci sie do czegoś-to jest trudny do "połknięcia styl", gdy na "jednej tonacji" rzeczywistość jest wymieszana ze światem nieistniejącym.Pierwsze 3 kartki czytałam 2 razy, bo jakoś nie mogłam w pierwszym podejściu załapać, co jest grane. Ale sięgnij po jego inną książkę-"Miłość w czasach zarazy".Chwilami brutalna,nieco wulgarna, ale w sumie wciągająca.I ta miłość-niczym nie do usunięcia znamię lub kod genetyczny.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń