niedziela, 20 września 2009

167. Ponoć jednak będzie potop

Topią się lodowce. Grenlandzki lodowiec Jakobshavn coraz szybciej płynie.
Swą prędkość poruszania się zwiększył w ciągu 15 lat prawie dwukrotnie
i coraz więcej lodu zostawia w oceanie. Oceanografowie dziwią się dlaczego
tak szybko następują zmiany na lodowych krańcach naszej planety.

Międzynarodowy Zespół ds. Zmian Klimatycznych w 2007 roku ogłosił
raport, z którego wyniką, że do 2100 roku poziom oceanów podniesie się
o 19 - 59 cm, przyjmując powolne ich topnienie. Prognoza ta nie uwzględ-
nia "przyszłych gwałtownych zmian strumieni lodowych".
Podobno raport ten był już nieaktualny w chwili publikacji, a jego szacunki
zbyt optymistyczne.

W ciągu XX wieku poziom oceanów podniósł się średnio o 17 cm i proces
ten trwa nadal i postępuje coraz szybciej.
Grenlandia i Antarktyda magazynują tyle wody, że po jej uwolnieniu oce-
any podniosłyby się o około 70 metrów.

Grenlandia kurczy się dziś o 300 gigaton rocznie, a to wystarczy by, do-
prowadzić do podniesienia poziomu mórz o 0,83 mm.
Drugi biegun traci w ciągu roku ok. 200 gigaton lodu wskutek czego mo-
rza podnoszą się o 0,55mm. Ale tu lodowce topią się nie powierzchniowo,
lecz od spodu.

Klimatolodzy i oceanografowie wciąż poszukują metod przewidywania
zmian poziomu mórz.

Wydawaje się nam, że podniesienie się poziomu morza o jeden metr to
niewiele. Ale - ok.60 mln ludzi mieszka dziś na wysokości do 1 metra
nad poziomem morza, a ich liczba, do 2100 roku, wzrośnie do 130 mln.
Większość z nich zamieszkuje w deltach wielkich rzek na południu i na
i południowym wschodzie Azji.

Niektóre kraje znajdą się przynajmniej częściowo pod wodą,np. Bangla-
desz i archipelag Malediwów. Już dziś Malediwy są systematycznie
zalewane przez morze. Po wielkim tsunami w 2004 roku mieszkańcy
opuścili 20 wysp, a do 2030 roku archipelag może się całkowicie wylud-
nić.

Jedna trzecia obywateli Unii Europejskiej żyje w odległości nie większej
niż 50 km od brzegów morskich. Podniesienie się poziomu mórz o 1 m
dotknie bezpośrednio 13 mln Europejczyków z pięciu krajów.

W najgorszej sytuacji będą Holandia i Belgia- aż 85% ich strefy brzego-
wej znajduje się poniżej 5 metrów n.p.m, a to oznacza zagrożenie powo-
dziami sztormowymi. Podobne zjawiska zagrażają połowie wybrzeży
Niemiec i Rumunii. We Włoszech najbardziej zagrożona jest Wenecja,
którą mają chronić specjalne ruchome zapory.

W Wielkiej Brytanii istniejące zabezpieczenia nie ochronią części
wschodniego i południowego wybrzeża, w tym miast Hull i Portsmouth.

Całe atlantyckie wybrzeże Ameryki Płn., łącznie z Nowym Jorkiem,
Bostonem, Waszyngtonem i Zatoką Meksykańską, stanie się bardziej
narażone na huragany. To co dziś nazywamy powodziami stulecia
może zdarzać się co cztery lata.

Czas napisać prognozę dla Polski. Jeżeli Bałtykowi przybędzie tylko
jeden metr, woda wedrze się na 150- 200 metrów w głąb lądu.
Zostanie zalanych 880 hektarów powierzchni samego Gdańska, w tym
Stare Miasto, a fala sztormowa sięgnęłaby znacznie dalej. Zagrożone
są również: Sopot, Łeba, Mielno, Świnoujście, Szczecin oraz Żuławy
Wiślane. Możemy utracić 1700 km kwadratowych ziemi, a powodzie
mogą nas kosztować 22 mld dolarów.

Naukowcy przestrzegają, że powinniśmy się wszyscy zacząć przygoto-
wywać. Wprawdzie Ziemia przetrwała już poważniejsze zmiany w swej
przeszłości, ale wtedy nie było jeszcze na niej ludzi.


wg. New Scientist, 2008 r, Anil Ananthaswamy

48 komentarzy:

  1. dlatego wyprowadziłam się 30 km od Gdyni, w górę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wody to ja się już nie boję. Rok temu moje miasto miało zostać zmiecione przez tsunami. Po takiej prognozie nic mi nie wydaje się zbyt mokre. Nawet potop. Jak czytałem Twój post, to normalnie zachciało mi się wody niegazowanej. Zaraz sobie naleję.
    Gospo38

    OdpowiedzUsuń
  3. Beatko, ale i tak masz do morza bliżej niż ja. Mnie intryguje, dlaczego tak bardzo szybko sie te lodowce topią, bo tak naprawdę to my jesteśmy w końcówce ery lodowcowej i gdyby nie ten dwutlenek węgla to byłoby u nas jeszcze niezle zimno.Bo to wcale nie jest pewne,że topią się z powodu nadmiernej emisji gazów cieplarnianych.Tylko nie potrafimy rozszyfrować z jakiego powodu , a tacy już niby mądrzy jesteśmy.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No popatrz Gospo, a o Kołobrzegu nic nie napisali w tym tekście.To nawet śmieszne, Mielno zagrożone a Kołobrzeg nie? I nie napisali nic o moim ulubionym Półwyspie Helskim. Tam , gdy nadejdą takie po zbóju sztormy to Zatoka łączy się czasem z morzem, no a jak się ten Bałtyk podniesie to Półwysep pewnie diabli wezmą, razem z wiadomą rezydencją. Wieczorem to wolę herbatkę owocową niż wodę niegazowaną.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Może więc powinniśmy znów zacząć budować arkę, pytanie, czy znajdzie się jakiś Noe :) Wiesz, Anabell, ja tam nie wiem, co mam o tym myśleć. Jedni mówią, że to nasza wina, drudzy, że taka kolej rzeczy ze zmianami klimatu. Dzisiaj, wybierając miejsce zamieszkania, trzeba myśleć pragmatycznie. Stolicę gdyby coś na pewno ewakuują ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Znow od chronicznej pesymistki, Anabell - rok 2012. A ze nadejdzie pare lat pozniej, bez uszanowania dla kalendarza Majow, to co? Osobiscie wierze w to, obojetnie czy zobacze na wlasne oczy czy nie. Pozdrowienia - Margo4

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Anabell, rzeczywiście dobrze te prognozy nie wyglądają, ale miejmy nadzieję, że zadziala jakiś czynnik, który zmieni sytuację.
    Maria Dora

    OdpowiedzUsuń
  8. A z rzeczy bardziej optymistycznych: kryzys spowodował, że do atmosfery wyemitowano mniej gazów cieplarnianych.

    OdpowiedzUsuń
  9. Skoro nie ma chętnych, to ja się zgłaszam jako współczesny Noe. Deski, gwoździe i różne gatunki zwierząt, zwłaszcza te jadalne, proszę przynosić do mojego garażu.
    Gospo38

    OdpowiedzUsuń
  10. Cóż. Po pierwsze - im więcej wody topnieje z lodowców, tym mniej wody z Golfsztormu dopływa na nasze szeroości georaficzne ( słodka woda z lodowców jest lżejsza od słonej wody z tropików i niejako spycha ciepły Golfstrom głębiej, zmniejszając ilość dostarczanego ciepła). Jest to więc samoregulujący się mechanizm. Po drugie: najwięcej CO2 jest zawarte w wodzie ocenaów. Zmiana nasłonecznienia 0,1 % ( roczne zmiany aktywności Słońca)zmienia temperature wód równiez o ułamek stopnia, co powoduje zmniejszenie się rozpuszczlaności CO2 w wodzie ( więcej CO2 dostaje się do atmosfery). Udział człowieka w tym procesie to mniej niż 1%. Po trzecie: jeśli więcej wody dostaje sie do oceanów, więcej pary wodnej dostaje się do atmosfery w wyniku parowania. I w rezultacie więcej śniegu pada na biegunach. Po czwarte: w wyniku siły odśrodkowej spowodowanej rotacją ziemi, większość wody ze stopionych lodowców i tak spływa w okolice równika, gdzie automatycznie zwiększa się parowanie. Ergo: na Bałtyku potopu nie będzie- ale za 10-20 lat będą baaardzo ostre zimy. Lepiej juz teraz zacząć zbierać chrust.

    Atahualpa

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam nadzieję, że nie dożyję!
    Wszelkiej większej wody boję się panicznie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj Pisacje, do naszej stolicy to raczej nie dojdzie.Trochę mnie smuci fakt,że tacy wszyscy są wyedukowani, a nie potrafią wysnuć prawidłowych wniosków i podać rzeczywistej przyczyny tego arcyszybkiego topnienia lodowców.Bo nie da się ukryć,że nie było nas,a zmiany klimatyczne bywały ogromne.A może nam się Ziemia znów zaczyna odchylać od swej dotychczasowej osi? Tylko kto nam powie prawdę?
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj Margo, z mego egoistycznego punktu widzenia, to mi wszystko jedno kiedy to nastapi. Nie jestem zbyt przywiązana do życia- mam tylko jedno życzenie- nagle i szybko.Sposób obojętny.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj Mario,podejrzewam,że te sprawy klimatyczne dzieja sie w jakims sensie poza nami, a my się łudzimy,że mamy na to jakiś wpływ.Co do klimatu to mam jedno życzenie,bardzo osobiste - by cały pazdziernik był taki jak dzisiejszy dzień, czyli słoneczko, miłe ciepło, bez ekstremy:)))))
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj Jacku- no i jakoś od tego wolniej te lodowce nie topnieją.Najbardziej mnie bawi,że podobnie jak ja naukowcy też nie wiedzą,dlaczego Antarktyda topnieje od spodu.Powierzchniowo nie topnieje bo jest tam za zimno, więc co ją podgrzewa od spodu?
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Gospo,Arka była bez gwozdzi zbudowana. I dlaczego tylko jadalne zwierzątka? A co z kotami?Słyszałam, że w krajach, w których nałogowo je się króliki, kulinarni oszuści podają koty zamiast królika i tylko po zakończeniu kostki obojczykowej można na talerzu rozpoznać co się dostało. Jedno z tych zwierzątek ma kostkę zakończoną okrągło, a drugie spiczasto- ale ja nie pamiętam które jak ma zakończoną.Ja bym jednak do tej Arki wzięła żyrafę również-ładna i odpowiednio oswojona robiłaby za drabinę.Stanowczo nie wzięłabym krokodyli, mało sympatyczne. I kaczek nie wezmiemy-dobrze?
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Witaj Atahualpo, chrust jest cholernie mało wydajnym paliwem.To już może zacznijmy zbierać węgiel. Rzecz chyba w tym,że ten niby samoregulujący się mechanizm nieco szwankuje, a my nie za bardzo wiemy w którym dokładnie miejscu nawala i dlaczego.Nie zawsze teoria odpowiada praktyce. No ale gdy się już pogorszy to może wtedy dowiemy si e dlaczego.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj Neskavko, ja też raczej do ziemnych stworzeń należę. Ale kilka razy śniła mi sie powódz i woda (w tym śnie) podchodziła pod samą moją loggię.Sen był tak realistyczny,że rano szybko rzuciłam się do okna sprawdzić, czy to tylko był sen. Gdy przez Warszawę przechodziła kiedyś fala powodziowa pojechałyśmy z córką nad Wisłę(wtedy gdy Wrocław zalało) i prawdę mówiąc wrażenie było ogromne. To był już wieczór, korytem rzeki płynęła szybko czarna woda,mosty były nagle niepokojąco nisko nad powierzchnią rzeki a w powietrzu unosił się zapach szlamu.Nie mnie jednej odbiło, by tam pojechać, w okolicy mostów były tłumy warszawiaków. I było jak na nasze miasto bardzo cicho, wszyscy byli bardzo poważni
    i mocno zaniepokojeni.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Witaj Anabell.Okazało się, że Antarktyda Zachodnia jako ląd w zasadzie nie istnieje. Bo gdyby tak usunąć z niej cały lód, ukazałby się nie kontynent, lecz archipelag wysp. I to wulkanicznych.
    Podłoże pokrywy lodowej Antarktydy Zachodniej znajduje się w znacznej części poniżej poziomu morza. A jeśli wskutek globalnego ocieplenia, bo podniesie się poziom morza albo zwiększy się temperatura wód tych części Antarktyki,to cały ten lądolód może się rozpaść i spłynąć do morza. Według różnych ocen, spowodowałoby to podniesienie poziomu oceanów o 5-15 m, i to dość szybko, bo przed końcem XXI wieku. To wystarczy, że z mapy świata zniknie zamieszkany przez 150 mln ludzi Bangladesz, a także Malediwy i wiele innych nisko położonych rejonów świata, z deltą Nilu też. Dlatego Antarktyda Zachodnia jest teraz laboratorium dla klimatologów z całego świata.

    OdpowiedzUsuń
  20. Witaj Uleczko, całe tabuny naukowców siedzą też na Grenlandii i nadal nic nie wiedzą, a lód się topi.Widzą biedacy, że się topi, obliczają w jakim tempie, ale nie wiedzą, skąd takie tempo.Na Antarktydzie Zachodniej lodowiec Pine Island i Thwaitesa,wraz z kilkoma mniejszymi, drenują 1/3 pokrywy lodowej Antarktydy Zachodniej. Ogromna część tego lądolodu spoczywa na dnie morskim, kilometr lub więcej pod poziomem morza.Jeżeli on stopnieje to mnóstwo położonego wyżej lodu skończy w Oceanie.Wystarczy to by podnieść poziom morza o 3,3 m. Dziś już wiedzą, że w 1966 r. gdy wiatry nad Atlantykiem osłabły, a ciepły Golfsztrom zwolnił, osłabiony prąd oceaniczny kręcił się, aż w końcu uderzył w zachodnią Grenlandię, co spowodowało w 1997 roku wzrost temperatury wód powierzchniowych wokół Grenlandii Zachodniej.W efekcie od lodowca Jakobshavn oderwała się góra lodowa.A wszystko z powodu niewielkiej zmiany wiatrów.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja mieszkam daleko od morza. Mam świadomość jednak jaką katastrofą będzie to o czym piszesz. Osobiście jednak zastanawia mnie czy możemy przeciwdziałać zmianom klimatu czy tylko biernie obserwować i starać się przeczekać. Obawiam się, że to drugie. A to o czym piszesz groźnie brzmi
    Meriam

    OdpowiedzUsuń
  22. Ze świadomością, że to nie my znów coś okropnie psujemy, jakoś trochę lżej, ale generalnie - niewesoło.

    OdpowiedzUsuń
  23. Witaj Meriam, mam podejrzenie,że chyba trzeba na to spojrzeć jak prawdziwy fatalista- co ma być to będzie.W moim odczuciu, to wszystko co nam uczeni opowiadają nt. tego co było, to swoista archelogia, kombinowanie z okruchów jak wyglądała całość. A tak na 100% to nic pewnego na temat poszczególnych epok nie wiemy.Wiele zależy od tego, jaka wyobraznia dysponował ten, kto to badał.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja mam pomysła, może trzeba zamontować wielkie lodówki i zacząć zamrażać morza i oceany, wtedy będziemy mieli lód w kostkach i spokój z wielka powodzią a i przy okazji na łyżwach będzie można pojeździć :))) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. Z badaniami dawnych epok jest też ten problem, że im dawniejsza tym mniej i gorszej jakości dane. Dodając do tego niedoskonałe metody badawcze. Osobiście też uważam, że niewiele poradzimy na to co nadchodzi.
    Meriam

    OdpowiedzUsuń
  26. Czarny, Ty to masz głowę! A gdzie te lodówki ustawimy? Własciwie to mnie nie urządza, alkoholu nie piję, na łyżwach nie jeżdzę.... to na czorta mi ten lód?
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  27. No coż Meriam, z czasem może nas nieco zalać. Nie napisali jednak o tym,że może wyginąć wiele organizmów, które rozwijają się tylko w chłodnych wodach a są pokarmem dla ryb i wpierw nam ryby znikną, a dopiero potem nas zaleje.
    Kiepsko, no nie?

    OdpowiedzUsuń
  28. Witaj Srebrzysta, z uwagi na koniec to właściwie wszystko jedno kto psuje- my, czy materiał się zmęczył. W sumie są to naprawdę silne żywioły i chyba dość nieobliczalne. Oglądałam film o tych topiących się lodowcach, ogładałam jak od lodowca odpadała taka całkiem spora góra lodowa i cieszyłam się,że nie byłam tam na miejscu.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Witaj Anabell! Bardzo raduje mnie Twoja prognoza! Może Gdańsk wreszcie stałby się miastem portowym, bo w ostatnich stuleciach coraz bardziej się od morza oddalał. Od twierdzy Wisłoujście - stojącej niegdyś u ujścia Wisły do morza jest kilkudziesięciominutowy spacer na piechotkę. Ja tam jestem za tym, aby było trochę więcej wody. Może wreszcie zacznie się ten żywiol doceniać. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  30. Anabell, one sie chyba tak co pewien czas roztapiają, to podobno normalne jest, tylko teraz my, ludzie, jestesmy nie w tych miejscach co powinniśmy...

    OdpowiedzUsuń
  31. ja w sumie wyżej:)chyba nie dopadnie:)
    a wody się bojam!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  32. Witaj mironq, prognoza nie moja, ale miło,że choć jedna osoba zadowolona.Ale ja zawsze mówiłam,ze w Gdańsku to nie morze, to tylko Zatoka Gdańska.Ale gdy kiedyś byłam w Gdańsku(mieszkałam na Zaspie)i akurat był całkiem niezły sztorm, to byłam pewna,że jestem nad samym morzem.Balkony w tym bloku miały jedną balustradę wykonaną z jakiejś pełnej płyty i mocowanie było dość luzne i gdy tak potwornie wiało, to te wszystkie płyty w tym wieżowcu wyły,dzwoniły, stukały i byłam pewna,że balkony odpadną.Sztorm był nielichy, nawet jakieś szkody w porcie wyrządził. Przyznaj mironq, byłoby szkoda,żeby woda zalała Gdańską Starówkę.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Beatko, masz w 100% rację, co "wychodzi" podczas każdej powodzi. Gdy oglądam wtedy TV i słyszę tekst w rodzaju "o, nas co roku podtapia, ale nigdy aż tak" to zastanawiam się , gdzie ci ludzie mieli rozum budując dom 10 m od strumienia, o którym wiadomo,że co roku na wiosnę wylewa. Dlaczego jacyś debile wydają zgody na budowanie na terenach zalewowych? I dlaczego inni debile akurat tam chcą się budować?
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Mijko, do morza to masz odpowiednio daleko, a poza tym może Twoje miasto jest pod specjalnym nadzorem?:))))))
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  35. A mnie misiów polarnych żal...
    I do arki jeszcze proszę zabrać słonie, skoro ktoś już pomyślał o zyrafach.
    A tak w ogole to ja też się wody boję i dobrze, że mieszkam tam daleko, że potop i nie groźny. Tu raczej kołysze blokami. Ale to już insza inszość.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  36. Witaj Ewutek, Ty kochana zamiast podtopień masz tąpnięcia.To też może napędzić strachu i narobić kłopotu.A te słonie to wezmiemy tylko malutkie, żeby miejsca za dużo nie zabierały, dobrze?
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Anabell, święta prawda, tylko taka na przykład Holandia, czy Dania...no to chyba całe pod wodą...a niby mądre są:)

    OdpowiedzUsuń
  38. Beatko, to mnie zawsze zastanawiało.Może wpierw osiedlali się nieco dalej od wody, a potem z braku miejsca, coraz bliżej.Ale b. wielu Holendrów wyemigrowało w XVII i XVIII wieku, szukając lepszych terenów do osiedlenia. Wyobraz sobie,że moja prababcia pochodziła z holenderskiej rodziny osiadłej w Polsce w okolicach Poznania.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Czy potop, czy jakiś inny kataklizm, Anabell jest konieczny w naszym świecie. Konieczny by ten świat jeszcze potrwał. Zresztą jak nie potop to sami ludzie zgotują sobie zagładę oczyszczającą glob ziemski z jej homoidalnych pasożytów. Natura wie co robi i jest bezwzględna w obronie samej siebie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  40. Witaj Jerzy,, myślę,że tak właśnie jest.Przez całe wieki było tak,że gdy tylko wzrosła populacja to trafiała się zaraza, która eliminowała słabsze jednostki, by rozmnażały się tylko te silniejsze. Gdy ludzie łyknęli nieco za dużo wiedzy i wymyślili antybiotyki i szczepionki, zaczęli utrzymywac przy życiu wszelkie chuchra, to zaraz się pojawił wirus HIV, SARS, Ebola, zmutowane wirusy "zwykłych" wirusówek i różne odmiany wrednych gronkowców. Ale my jesteśmy uparci, dalej się tu panoszymy, więc może znów potrzebny jest potop?
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Ja tylko melduje, ze nareszcie dopadlam do nadrabiania zaleglosci na Twoim blogu i lece czytac dalej, bo jest tego troche, jest:)

    OdpowiedzUsuń
  42. Kto tam wie, może kiedyś na jej miejscu wyrosną jakieś góry ;) Ja jestem zdania, że poczynania ludzkości mogą mieć jakieś znaczenie, ale to rzeczywiście może być kwestia jakiegoś ziemskiego cyklu. Ziemia zmieniała się i zmieniać będzie, bez znaczenia, co będziemy na niej robić.

    Czas zacząć wynosić zwierzęta do garażu Gospo ;)

    OdpowiedzUsuń
  43. Witaj Pisacje, ja myślę,że nim nas zaleje to trochę nam dadzą w kość te wszystkie nagłe zmiany pogody, gwałtowne huragany, ulewy, burze i susze na zmianę z powodziami. Ale to wszystko już było, z tym,że kiedys nie było tak rozwiniętej wymiany informacji.O tym,że gdzieś była jakaś klęska żywiołowa wiedzieli tylko miejscowi, nawet ci co mieszkali 100 km dalej nie mieli zielonego pojęcia,że u sąsiadów coś się wydarzyło.A teraz w ciągu kilkunastu minut cały świat wie o tym,że gdzieś drzewo wyrwało z korzeniami i walnęło nim w jakiś samochód.Oglądamy cudze wojny, powodzie, susze, wypadki. Mamy aż nadmiar informacji i przez to wydaje się nam,że nigdy nic takiego się nie zdarzało. No zgoda, w średniowieczu nie walnęło drzewem w samochód, ale w jezdzca na koniu lub jadący wóz konny.
    A jakie zwierzątko wzięłabyś ze sobą do Arki?
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  44. jak sie przygotowujemy? trzeba kupic ziemie w gorach i wykopac studnie, po czym nabyc podrecznik "dzikie rosliny jadalne" o ile mi wiadomo, cos o takiej tresci ostatnio wydano w pl:) gdybym ewentualnie zdecydowala sie zamieszkac na lodzi, to chyba tez bylabym bezpieczna? ;) milego weekendu Anabel!

    OdpowiedzUsuń
  45. a jeszcze na powaznie. fizycy i naukowcy juz dawno ustalili, ze ocieplanie sie klimatu nie jest jedynie problemem naszej planety, bowiem ocieplenie nastepuje w calej galaktyce. juz dawno ustalono, ze nasze dzialania nie maja najmniejszego wplywu na fakt rosnacych temperatur na ziemi. emisja dwutlenku wegla ma sie nijak do ocieplania. jest to sztuczny problem, majacy odciagnac nasza uwage od pewnych tematow. jestem pewna, ze w internecie jest duzo tego typu publikacji, tzreba je tylko znalezc. usciski

    OdpowiedzUsuń
  46. ShyJa, dzięki,że wpadłaś.Podobno londyński zespół baletowy Rembert Dance Company wystawił w sierpniu "The Comedy of Change", czyli teorię Darwina na scenie.Widziałam kilka zdjęć i czytałam recenzje The Guardian i żałuję,że nie oglądałam.Wiem , to nie na temat, ale chciałam Ci o tym jakoś dac znać, bo to ponoć niesamowite przeżycie pod względem wizualnym było.A jestem pewna,że Twoje artysyczne spojrzenie doceniłoby to przedstawienie.
    Wracając do meritum- jasne,że to co my robimy nie ma prawie żadnego znaczenia, jesteśmy sprzężeni z całą galaktyką a nie wisimy w jakiejś izolacji. Nie było ani ludzi, ani przemysłu, ani hodowli a klimat się zmieniał.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  47. Wzięłabym Lubego - udomowiona wersja faceta ;)

    OdpowiedzUsuń