sobota, 13 marca 2010

210. Monotematycznie

Pewnie zdziwi Was ten dzisiejszy post, bo staram się nie pisać o polityce,
ekonomii i sprawach społecznych. Ale tak się złożyło , że od trzech
miesięcy mam codzienny, uciążliwy kontakt z naszą służbą zdrowia.
Obserwuję mniej lub bardziej skuteczne metody działania lekarzy, różne
interpretacje tych samych przepisów, rozmawiam z lekarzami, średnim
personelem medycznym i z pacjentami. Chwilami mam ochotę kogoś
pobić lub wręcz zabić. A najgorsza jest w tym wszystkim moja bezsilność.
"Wiszę" godzinami na necie wertując strony WHO, różnych ośrodków
medycznych w kraju i poza oraz strony firm farmaceutycznych.

Cała Europa, wzdłuż i wszerz, narzeka na działanie służby zdrowia : bo
na "darmowe" zabiegi medyczne czeka się miesiącami, w kolejce na
planowy zabieg chirurgiczny czeka się latami, przed gabinetami formują
się stale kolejki zdenerwowanych pacjentów, coraz więcej leków jest od-
płatnych, lekarze coraz mniej uwagi poświęcają pacjentom.
W moim odczuciu nie narzekają tylko pacjenci szamanów i innych tego typu
lekarzy, pomimo że za ich usługi też muszą płacić, przynosząc im jakiś dar.
Polski system opieki zdrowotnej jest bardzo dziwny - mnie kojarzy się z
pacjentem będącym w stanie przedzawałowym, który co jakiś czas ma
podawane środki doraznie wspomagające, ale żadne leczenie nie zostało
wdrożone.

Kolejne ekipy rządowe starają się jakoś ten chory system uzdrowić, ale ich
działania przypominają podstawianie wiader, gdy woda leje się do środka
przez dziurawy dach. Przy tym wszystkim ekipy rządzące oraz pacjenci,
nie chcą lub nie mogą zrozumieć, że medycyna poszła "do przodu", a nowe
urządzenia diagnostyczne są bardzo drogie. Wymagają one przeszkolonego
personelu, specjalnego serwisowania, oryginalnych części zamiennych - a
to wszystko niesie za sobą duże koszty.

Żaden system opieki zdrowotnej, nawet ten najwyżej dotowany nie jest
w stanie zapewnić wszystkim swym obywatelom pełnej, bezpłatnej opieki
medycznej. I tak się jakoś składa, że w tym momencie wszyscy zapomina-
ją, że służbę zdrowia finansuje budżet, a pieniądze budżetu to przecież
nasze podatki, a nie dar z Nieba spadający niczym złota manna.

W Polsce już jakiś czas temu został opracowany Racjonalny System Opieki
Zdrowotnej (RSOZ), z którym można się zapoznać na stronie:
www.ozzl.org.pl/index.php?Itemid=70 .W 2008 roku nieśmiałą próbę
reformy polskiej służby zdrowia podjęła PO chcąc przeforsować pakiet
ustaw choć częściowo reformujących ten resort, ale veto pana prezydenta
L.Kaczyńskiego spowodowało, że wszystko wróciło do status quo.

Projekt RSOZ zakłada, że współpłacenie za usługi medyczne powinno być
powszechne. Tym sposobem do systemu opieki zdrowotnej będą wpły-
wały dodatkowe pieniądze oraz będzie to czynnik dyscyplinujący pacjentów.
Skończy się może tym samym plaga rezerwowanych a potem nieodwoła-
nych wizyt oraz przychodzenie do lekarza w celach "towarzyskich" .
W nowym systemie idzie również o jakość usług medycznych, która w
placówkach publicznych nie podlega obecnie żadnej kontroli.

Niewątpliwie pierwszym krokiem reformy powinno być ustalenie ,które
świadczenia medyczne będą finansowane przez NFZ, a za które będziemy
musieli płacić sami. Owo płacenie nie oznacza "żywej" gotówki, to raczej
wykupienie prywatnego ubezpieczenia medycznego, skalkulowanego indy-
widualnie, uwzględniającego stan zdrowia i wiek pacjenta. W razie naszej
choroby ubezpieczyciel zapłaci za nasze leczenie.
Ustalenie takiego "koszyka gwarantowanych świadczeń" pociągnie za sobą
ustalenie procedur medycznych, które są najskuteczniejsze i najbardziej
opłacalne w leczeniu danego schorzenia.
Czy zdajecie sobie sprawę, że dziś, nawet najgorsza placówka medyczna
może bez problemu dostać kontrakt od NFZ? Podpisać kontrakt jest
naprawdę łatwo, a ponieważ NFZ nie panuje nad całością, placówki pub-
liczne mogą swobodnie marnotrawić nasze, wspólne pieniądze i pomijać
dobro pacjenta, wykonując tylko te opłacalne dla placówki zabiegi.
Projekt RSOZ przewiduje, że gdy do gry wejdą prywatni ubezpieczyciele,
to służba zdrowia znajdzie się pod kontrolą inspektorów kontrolujących,
czy pieniądze klientów zostały prawidłowo spożytkowane.
Wprowadzenie RSOZ ma również zapewnić wzrost wynagrodzenia perso-
nelu medycznego, lepsze wyposażenie szpitali w sprzęt, remonty.

W tym wszystkim jest jedno "ale" - nie uda się wprowadzenie reformy
służby zdrowia gdy my wszyscy nie przestawimy swego sposobu myślenia-
najwyższy czas uświadomić sobie, że nic nie ma za darmo, nawet zbawienia,
bo trzeba sobie na nie wpierw zasłużyć.

31 komentarzy:

  1. Witaj Anabell, chyba żartujesz z tym chodzeniem do lekarza w ceach towarzyskich, skoro tak trudno sie do niego dostać i trzeba mieć do tego naprawdę dobre zdrowie. Wiesz, do czego doprowadzi współpłacenie? Rzeczywiście do oszczędności. Bo odetnie całkowicie od od lekarza biednych emerytów. PO przewidziala reforme kosztem najbiedniejszych, jak to partia liberalna, dla której biedniejsi maja pracowac do smierci, a jak zachoruja to zdychac pod plotem.
    To, że kaurat ciebie stac na placenie, to przeciez nie znaczy, że kazdego, Cywilizowane państwoopiera sie na solidarności z biedniejszymi, których wykorzystuje.
    Maria Dora

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, sporo emerytów chodzi do lekarza w celach towarzyskich. Z samotności. Uwielbiają kolejki pod drzwiami. Mogą sobie poplotkować, pogadać... pobyć.
    Niestety utrudnia to życie naprawdę chorym.

    "33 letni facet przekręciłby mi się pod drzwiami podczas gdy ja wysłuchuję jak to 65 latkę strzyka w krzyżu" - to krzyknęła zdenerwowana lekarka w przychodni wzywając karetkę pogotowia.
    Facet siedział grzecznie przez 2 godziny w poczekalni z maksymalnym bólem głowy i jak się okazało później - ciśnieniem 280/180.

    Uogólniać nie należy na pewno, ale tego typu przypadki rzadkością nie są.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anabell, a kogo stać u nas na wykupienie dodatkowego prywatnego ubezpieczenia medycznego? Nielicznych tylko.
    To dobre w normalnym kraju, gdzie za pracę przyzwoicie się płaci, a emeryci mają porządne emerytury.

    alElla

    OdpowiedzUsuń
  4. smoothoperator13 marca 2010 15:50

    Pięknie Anabell, tyle że diabeł tkwi w szczegółach:
    1) Zdaje się, że płacimy podatki na to, aby mieć opiekę zdrowotną.
    2) A pewnie, że przydałoby sie więcej kasy, ale na jakich zasadach:
    - po równo od każdego? ( no jakieś tam 200 złotych na miesiąc (oznacza to, że ktoś zarabiający 10.000 zmniejszy swój dochód do 99.800 - tragedia, a moja teściowa wyjdzie na tym 600 - 200 = 400, nieźle co, wtedy może nawet na pogaduchy nie wychodzić, bo za te czterysta, to wątpię, że będzie miała siły.
    - procentowo - jakieś 2 % (co oznacza, że zarabiający 10.000 wpłaci 200 złotych, a moja teściowa 12 zł - już widzę aplauz liberałów)
    - a może od konkretnego zabiegu procentowo lub kwotowo j.w.
    Wyjdzie na to, że przeciętnie rzecz ujmując, osoby starsze na owo dopłacanie do służby zdrowia powinny zaciągnąć kredyt. Z prostego powodu - ludzie starsi chorują częściej.
    A jak dopłacać za dzieci? Od głowy?
    Czyli rodziny posiadające trójkę dzieci wzwyż najwspanialej na tym wyjdą.
    Anabell, pies nie jest tutaj pogrzebany. Fakty (liczby) mówią o tym ,że na sł€żbę zdrowia przeznaczamy kwoty na poziomie Albanii. To że są marnotrawione, to fakt. Ale do jasnej pietruszki od czego jest ten Narodowy Fundusz Zdrowia i po co. Aby znosić odpowiedzialność z rządu? Aby napchać urzędnikom kasy? Pierwsze i drugie TAK.
    Jeżeli nie ma pieniędzy w budżecie na leczenie, to przecież jedyną i najskuteczniejszą formą dofinansowania jest podniesienie podatków. NIE DA SIĘ INACZEJ.
    Te dopłaty to rozmywanie odpowiedzialności, to kosmetyka.
    Albo powiedzmy sobie szczerze - sprywatujmy wszystkie szpitale, ośrodku zdrowia i miejmy za przeproszeniem, w najgłębszym poważaniu chorych. Kogo nie stać, niech się nie leczy. I te pierdoły o równym dostępie do leczenia z konstytucji powycierać. I straż miejską albo jaką inną antyterrorystyczną grupę wynająć, aby te wstrętne baby, co na pogaduchy do lekarza przyszły, na cztery wiatry rozgonić, lub lewatywę dać.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Dodam do tresci artykulu, ze urzednicy Kas maja patent na decyzje o tzw. procedurach medycznych. Lekarze sa zbuntowani , ze decyduje urzednik. Stad taki olewajski stosuunek do chorego , ktory nic nie winien , jest ciezko choryi potrzebuje pomocy . Dobre slowo nie wystarczy.A Warszawka slynie ze zlej sluzby zdrowia szczegolnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Mario,chyba nie chodzisz do lekarza, stąd takie Twoje wnioski.Właśnie emeryci nałogowo chodzą do lekarza - z reguły są to osoby samotne, którymi nie interesują się ich własne dzieci a im wcale nie jest potrzebny lekarz a psychoterapeuta i odrobina ciepła.Co do współpłatności-w wielu krajach jest ona już wprowadzona i rzeczywiście dyscyplinuje to pacjentów.W Niemczech raz na kwartał każdy musi wpłacić 10 euro i mimo protestów obywateli muszą oni dopłacać do leków i zabiegów. Poza tym nie wiem czy wiesz, ale wystarczyłoby u nas wprowadzić symboliczną opłatę, np. 1 zł za wizytę i od razu byłby łatwiejszy dostęp do lekarza.Ponadto uważam,że każdy kto leży w szpitalu powinien płacić za wyżywienie- będąc w domu też przecież musi jeść. Gdyby tak dosłownie odczytać Twoją wizję państwa cywilizowanego, to okazałoby się,że takiego w Europie nie ma.
    Miłego, ;)
    P.S.
    A na jakiej podstawie wyciągasz wnioski,ze mnie stać na płacenie?
    Owszem, na oficjalne płacenie za dodatkowe ubezpieczenie będzie mnie stać, ale na łapówki, które teraz trzeba dawać, to mnie nie stać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Ido, ja staram się nie uogólniać, ale mam lekarzy w rodzinie i oni się żalą,że ci sami pacjenci przychodzą nałogowo, bo "tak mi dziś jakoś smutno i zmarły mąż mi się śnił, to pewnie coś się stanie".Sama byłam świadkiem , jak pewna starsza pani, będąc zapisana na godz. 13,00, siedziała pod drzwiami już od 9,00, bo chciała sobie pogadać z pacjentami, wcale nie chciała wcześniej się dostać.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj alEllu, wbrew pozorom sporo emerytów stać na takie ubezpieczenia.
    Poza tym pamiętaj o tym,że będzie sporo świadczeń bezpłatnych-gwarantowanych. Nie widzę podstaw, by zakładać a priori, że każdy będzie zmuszony do wykupienia takiego ubezpieczenia.Ja specjalnie podałam tę stronę internetową, przez zwykłą moją złośliwość, bo u nas każdy krytykuje wszelkie zmiany, nie zadając sobie trudu dokładnego poznania tematu.Powiedz mi tylko, dlaczego ilekroć są organizowane
    akcje badań przesiewowych -bezpłatnych- mammografia, cytologia, badania w kierunku jaskry, prostaty, kolonoskopia lub rak skóry to tak mało osób z nich korzysta.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj smoothoperatorze nie bardzo rozumiem dlaczego z całej Polski ciągną ludzie do warszawskich szpitali i przychodni, skoro taka bardzo zła jest warszawska służba zdrowia. Nie wiem, czy się orientujesz jak bardzo trzeba by podnieść podatki, by każdy miał darmowy i pełny dostęp do najnowszej diagnostyki i takich metod leczenia.W żadnym kraju europejskim podatki nie zapewniają takiej możliwości, nawet Szwecja "nie wyrabia". A podnieść podatki to wszystkim, emerytom też.A wtedy znów podniósłby się krzyk,że gwałtu, rety, podnoszą nam podatki.
    Czy wiesz,że Polska jest krajem, którego ludność nie ma zielonego pojęcia o profilaktyce, która jest najtańszą i najprostszą metodą zapobiegania chorobom? Wiadomo jaki tryb życia sprzyja chorobom- i co, kto się tym przejmuje? Czy z tego powodu zmieniłeś swój tryb życia lub wyeliminowałeś jakieś nałogi (jeśli je masz)?.Reforma resortu zdrowia powinna iść w parze z reformą podatkową, by umożliwić dużym lub małym,bogatym firmom lub pracodawcom prywatnym współfinansowanie usług zdrowotnych. Teraz takich możliwości nie ma. W tej chwili już słyszę w wyobrazni, jak niektórzy mówią,że nie potrzebują niczyjej łaski. Zle się stało,że znikły Kasy Chorych, bo była to możliwość wyeliminowania nieprawidłowo działających placówek- po prostu odchodziliby od nich pacjenci, a wraz z nimi- pieniądze. Prywatyzacja ma głównie na celu wymuszenie na osobach kierujących placówkami prawdziwego, gospodarskiego podejścia, a nie powielanie socjalistycznych wzorców"wspólne, czyli niczyje" i rozmycia odpowiedzialności. Dziś, jeżeli chcesz być leczony w nowoczesnej klinice to nie masz na to szans, nawet jeśli chciałbyś być tam za własne pieniądze. Więc jeśli te pieniądze masz, to po prostu musisz dać "lewiznę". A to chyba nie jest zdrowa sytuacja. Od kilku
    lat korzystam z usług sprywatyzowanej przychodni i tylko raz dopłaciłam do jednego badania (specjalna analiza krwi) bo nie miałam na nią skierowania od specjalisty ale od lekarza pierwszego kontaktu. Pięknie się mówi o równości, ale gdybyś wiedział ilu masz na swoim utrzymaniu nałogowych pijaków, narkomanów, notorycznych bezrobotnych, staruszków, na których rodzina się wypięła -pewnie inaczej odbierałbyś rzeczywistość i nie protestował tak gorąco przeciw współfinansowaniu.A zajrzałeś na tę stronę, którą podałam?
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  10. "Powiedz mi tylko, dlaczego ilekroć są organizowane
    akcje badań przesiewowych -bezpłatnych- mammografia, cytologia, badania w kierunku jaskry, prostaty, kolonoskopia lub rak skóry to tak mało osób z nich korzysta."

    Anabell droga, a dlaczego ja mam Ci to powiedzieć? Toż ja żadnych statystyk nie prowadzę:)

    alElla

    OdpowiedzUsuń
  11. smoothoperator14 marca 2010 00:23

    Dzielisz Anabell ludzi na swoich, czyli tych którym się w życiu poszczęściło i tych, których odrzucasz dla zasady, albowiem są gorsi od Ciebie.
    Kiedy piszesz "notoryczni bezrobotni" rozumiesz przez to "ci, którzy pracować nie chcą", tymczasem wśród nich są ofiary systemu, w którym bezrobocie jest jednym z jego higienicznych.
    atrybutów. Wśród tych, którymi pogardzasz są również pijacy. Jedni wpadli w alkoholizm głównie z własnej przyczyny, inni stali się alkoholikami właśnie z powodu utraty pracy.
    Jeżeli chodzi o staruszków, na których rodzina się "wypięła" to gdyby wprowadzono podatek na ich rzecz, pierwszy poszedłbym do urzędu skarbowego i dokonał wpłaty, bo w przeciwieństwie do Ciebie uważam, że w cywilizowanym kraju nie ma powodu, aby gardzić człowiekiem starym z tego powodu, że pozostał bez opieki i pomocy swojej rodziny.
    Uważasz, że Kasy Chorych były właściwym rozwiązaniem. Otóż nie. Z prostego powodu. Koszty zabiegów w szpitalach uzależnione były od tego ile do danej Kasy wpływało pieniędzy od podatników. W takiej WArszawie, Poznaniu czy Gdańsku, gdzie bezrobocie było i jest najmniejsze, najwięcej szło pieniędzy do danej Kasy Chorych. Okazało sie więc, że takim Chełmie, Przemyślu czy w Suwałkach za wycięcie wyrostka robaczkowego szpital mógł zarobić dwukrotnie więcej, a zatem: szpitale warszawskie miały większą szansę na radzenie sobie z niedofinansowaniem aniżeli te na prowincji. Piszę o tym w kontekście tego,że ludzie "ciągną do szpitali w Warszawie". Dodatkowo akurat w moim szpitalu nie ma możliwości leczenia sie z choroby nowotworowej. Przy tej okazji zapewne zasmucę Cię, jesli powiem, że jeśli zachoruję na raka, to prawdopodobnie udam się na leczenie do stolicy, co może sie spotkać z Twoim oburzeniem.
    Z jednej strony piszesz, że emeryt mógłby dopłacić "np.1 zł za wizytę i od razu byłby łatwiejszy dostęp",
    do lekarza, z drugiej strony piszesz: "Nie wiem, czy się orientujesz jak bardzo trzeba by podnieść podatki, by każdy miał darmowy i pełny dostęp do najnowszej diagnostyki i takich metod leczeni." Więc jak to jest?
    To prawda, że te socjalistyczne wzory nie były doskonałe, jednak miały tę zaletę, że z tego socjalistycznego, wspólnego majątku zadziwiająco łatwo było i jest uczynić majątek prywatny.
    Prywatyzacja służby zdrowia nie ma na celu sprawić, aby każdy jej podopieczny był zadowolony. Jej głównym celem jest ZYSK, a więc korzyść dla właściciela. Aż trudno mi w to uwierzyć, że nie wiesz, że w gospodarce rynkowej, prywatnej to ZYSK jest najważniejszy. Dotyczy to każdej formy działalności, a więc również prywatnej słuzby zdrowia, szkół, etc.
    Piszesz o dopłatach, o finansowaniu wyżywienia w szpitalach, a jakoś zapominasz o tym, że osoby biedne (i znowu, żeby nie wyszło ze tylko pijacy i narkomani)nie wykupują lekarstw, bo ich nie stać na to. (a tak przy okazji narkomani to podludzie? Co z nimi począć? No bo jeśli nie mają być poddani leczeniu, to chyba tylko do gazu z nimi.)
    Istniejemy Anabell w różnych światach. Przyznam, że pomijając już różnice w poglądach społecznych na życie, nie potrafię Cię zrozumieć jako kobiety, która, tak mi sie przynajmniej wydaje, ma odrobinę więcej współczucia dla słabszych. Przyznam też, że wykraczasz nawet poza te liberalne postawy, jakie obecne są w życiu publicznym.
    Wybacz ale pojąć tego nie mogę.

    OdpowiedzUsuń
  12. alEllu, pytanie zadałam dlatego,że wszyscy są przeciwni współfinansowaniu usług medycznych, a w sytuacji gdy są takie usługi bezpłatne- brak chętnych. I zastanawiam się, dlaczego tak jest.Statystyki czytałam,w porywach dochodzi do 50%.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ludzie w Polsce wstydzą się chorować

    Proszę sobie tylko przypomnieć, jak niepełnosprawni wstydzą się wyjść na ulice. Jednostki tylko się przełamali. Pacjenci wstydzą się swojej choroby zwlaszcza ludzie starzy.

    OdpowiedzUsuń
  14. Smooth, nie wstydzę się swoich poglądów.Zostałam wychowana w b. trudnych warunkach i nauczona,że żadna praca nie hańbi i,że wbrew ówczesnemu systemowi niczego nie ma za darmo.Jeśli nie masz pracy, która ci odpowiada, a musisz się utrzymać, bierzesz każdą pracę, a w międzyczasie starasz się ją zmienić na lepszą.Do pracy musiałam iść zaraz po liceum, bo tak wyglądały finanse w rodzinie.
    Co do owej złotówki i zwiększenia podatków- gdyby każdy płacił choć ową złotówkę, to po miesiącu byłoby znacznie mniej osób, które chodzą do lekarza z przyczyn nieuzasadnionych stanem ich zdrowia, stąd byłoby łatwiej dostać się do lekarza. Nie zmienia to faktu, że współczesne procedury medyczne są piekielnie drogie i by zwiększyć nakłady trzeba dość drastycznie podnieść podatki.Nie imputuj mi, że mam w pogardzie starych ludzi, bo tak nie jest.Ale budżet nie powinien pomagać ludziom starym, wobec których rodzina nie spełnia należnych obowiązków.To nie Ty powinieneś się iść opodatkować na ich rzecz, ale instytucja powołana do pomagania im powinna wyciągnąć od ich dzieci i wnuków środki.W krajach nieco bardziej bogatych niż Polska, instytucja zwana Pomocą Społeczną dba w ten właśnie sposób o dobro starych ludzi. Co do leczenia się w Warszawie- napisałeś złośliwie,że "Warszawka" słynie ze złej służby zdrowia, stąd moje pytanie, dlaczego inni, spoza W-wy przyjeżdżają, skoro jest tak zle.Nie zauważyłam,bym wypowiadała się,że to mnie się nie podoba. To Twoja interpretacja, a raczej nadinterpretacja. Szpitale i zysk- pokaż mi, gdzie jest napisane,że szpitale mają przynosić zysk- to też jest nadinterpretacja, którą głoszą populiści, by się podlizać ludziom.
    Wystarczy, jeżeli szpital nie będzie przynosił strat. A zarabiać może na takich usługach, których wykonanie poprawia pacjentowi jedynie samopoczucie, a nie jest konieczne do poprawy stanu zdrowia.I jeszcze jedno - nie dzielę ludzi na swoich i tych drugich.Podobno jest bezrobocie "jak cholera", ale gdy ktoś naprawdę chce pracować, to pracę znajdzie. Nie twierdzę,że będzie to praca jego marzeń, ale będzie zarabiał, będzie miał ubezpieczenie.Ale jest grupa nałogowych bezrobotnych, którzy nawet "na czarno" nie chcą pracować.Nie wiem jak jest poza W-wą, ale widzę jak jest tu.Tu padają teksty: "jak mam zarabiać grosze, to chrzanię, nie będę. Zawsze coś się skołuje i jakoś będzie".A pada to z ust coraz młodszych ludzi, głównie płci męskiej. Alkoholizm -czy Twoim zdaniem postawa: nie ma pracy, więc będę pił jest właściwa? Czy takich ludzi należy wspierać?Dawać im pieniądze by je spokojnie przepili?Ja osobiście protestuję przeciwko takiej pomocy i pisząc o tym,że mamy na utrzymaniu nałogowych bezrobotnych i alkoholików oraz nawracających narkomanów nie wzywam do unicestwienia ich, ale do tego, by każdy zastanowił się, czy takie proste wspomaganie ich finansowo rozwiązuje w jakiś sposób problem.Co do lekarzy - wszyscy zgodnie narzekają na biurokrację, bo zamiast leczyć wypełniają stosy papierków i dla nich reforma w ich resorcie powinna głównie polegać na zmniejszeniu ilości papierów do wypełnienia. Co do Kas Chorych- w czasie ich istnienia było zdecydowanie łatwiej dostać się do lekarza, zwłaszcza do specjalisty, bo za pacjentem szły pieniądze. Dobra onkologia jest również w Łodzi, nie tylko w Warszawie.Ale ja Ci z całego mego kamiennego serca życzę, żebyś nigdy nie musiał korzystać z usług lekarzy tej właśnie specjalności. I jeszcze jedno- nie sadzę, by życiowym zadaniem kobiety było
    współczucie.:))
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj Uleczko, znam to, moja babcia z chwilą, gdy musiała poruszać` się z pomocą kuli, przestała wychodzić z domu- bo kiedyś kalectwo uważano za wielki wstyd i za coś co należy ukrywać.Poza tym niewątpliwie całymi latami nikt nie dbał o to, by ludzie niepełnosprawni ruchowo mogli się poruszać poza własnym domem.Do dziś są "bariery architektoniczne", choćby w moim urzędzie dzielnicowym, gdzie nawet windy nie ma a wąskim korytarzem nie przejedzie wózek inwalidzki. Nie wiem, czy ludzie wstydzą się chorować - myślę,że raczej są tym przerażeni, bo ciężko się u nas choruje, bo na gąszcz często dziwacznych przepisów nakłada się czynnik ludzki - czyli lekceważenie własnych obowiązków przez pomocnicze służby medyczne.
    Miłego ,:)

    OdpowiedzUsuń
  16. ja tam się nie wypowiadam, jak trzeba to płacę, jak trzeba to pyszczę lekarzom, jak trzeba grzecznie czekam w kolejce:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Anabell,
    To wcale tak nie jest, że ludzie, in block, nie szukają pracy, nie podejmują jakiejkolwiek formy zatrudnienia. Ludzie są różni, lecz przecież nie tylko od nich samych zależy znalezienie pracy. Przecież, gdyby było tak jak mówisz, że ludzie pracy nie szanują, nie starają się o nią, to dlaczego tak wielu Polaków wyjechało za pracą za granicę. Czy to świadczy o niezaradności? Z drugiej strony nie można chyba żądać od wszystkich bezrobotnych, aby wyjechali z kraju. O ile jeszcze człowiek młody niewiele ma do stracenia i jesli jest odważny, to wyjedzie, dostanie pracę gdzieś w duzym mieście, to nie wolno zapominac o tych, którzy są jeszcze za młodzi na emeryturę a pracę stracili i wcale nie wskutek własnej winy. Tym jest trudniej. Myślę, że nie wolno generalizować. Że wszyscy bezrobotni są BE, że każdy pijak sam sobie winien temu, że pije. Są przecież dajmy na to bezdomni, którzy sami wybrali sobie taki los. Nie chcą korzystac nawet z noclegowni. Ale, jak sądzę, w każdej takiej bezdomności kryje się jakieś ludzkie nieszczęście, jakaś życiowa tragedia, niekoniecznie sprowokowana przez tych samych nieszczęśników. Moim zdaniem każdy człowiek zasługuje na to, aby podejść do niego w sposób indywidualny.
    Niektórzy bezrobotni na przykład decydują się na pracę "na czarno", choć są świadomi tego, że nie bedą mogli jej zaliczyć do świadczenia emerytalnego. Dlaczego to robią? Pewnie dlatego, że tu i teraz dostaną na rękę więcej, a w przypadku podjęcia legalnej pracy zarobiliby mniej. I to jest kwestia wyboru, ta ich decyzja. Tak samo jak niepodejmowanie pracy nisko opłacanej. Czasami zdarza się, że koszty związane z dojazdem do pracy są na tyle duże, że naprawdę lepiej korzystać z zasiłku i pracować na czarno, dorywczo. To także jest ludzki wybór. Z drugiej strony takie podejmowanie dowolnej pracy, nie liczenie się z tym jak tak praca wyceniana jest przez pracowdawców, to zgoda na pracę półniewolniczą. Myślę, ze każdy człowiek zasługuje na wynagrodzenie adekwatne do włożonej przez niego pracy. I nie myślę tu o jakichś kokosach. Wiadomo, że praca bez kwalifikacji musi być wartościowana niżej, lecz chyba jakaś dolna granica przyzwoitości obowiązuje.
    Niestety uważam, że to nałogowe bezrobocie to również (podkreślam to że nie jedynie ale również) to efekt liberalnej polityki Balcerowicza, której założeniem była zgoda na dowolną, byle jaką prywatyzację majątku (zakładów, PGR-ów) za każdą cenę, byle sprzedać

    OdpowiedzUsuń
  18. Wracając do słuzby zdrowia. Otóż prawdą jest, że część emerytów mogłoby sobie pozwolić na wykupienie dodatkowego ubezpieczenia. W tej części jednak są tacy, którzy korzystają z prywatnej słuzby zdrowia. Części emerytów niestety nie stać na dodatkową opłatę. Już nie wiem co mam sądzić o Twoim pomysle, ze jeśli kazemy nauboższym płacić, nawet niewiele, to oni, mając świadomość konieczności zapłaty, nie będą do lekarza przychodzić i zwolnią innym miejsce w kolejce. Brzmi to troche groteskowo, bo dla mnie jest to jakby celowe tworzenie bariery dla najuboższych. Już chyba lepiej byłoby określić, że np. ci, którzy ukończyli 70 lat życia maja prawo 3 razy do roku się leczyć w przychodni. Problem jest w tym, że Ty postrzegasz emerytów jako bywalców przychodni przychodzących na pogaduchy, ja natomiast zauważam, że osoby starsze nie wykupują lekarstw (a często do aptek zaglądam)Wiem, że teściowa wydaje na leki około 250 złotych (to najniższa z opcji) każdego miesiąca, mając 600 złotych emerytury. Do tego teściowa chce jeszcze coś zjeść i tak dalej ... a do lekarza w sumie nie chodzi, aby nie tworzyć niepotrzebnej kolejki i tylko recepty za nią odbieramy.
    Chwila, ja nie pisałem o tym, że Warszawka słynie ze słej służby zdrowia. Jedyne co napisałem w kontekście stolicy to to, że za czasów Kas Chorych wycena w stolicy operacji wyrostka robaczkowego była wyższa od wyceny wyrostka w takim Przemyslu czy Białymstoku. To fakt. Tobie w Warszawie było do Kasy Chorych dostać się łatwiej, mnie było w tym czasie trudniej - taka jest prawda. Miejsce zamieszkania pacjenta warunkowało właśnie to, czy pacjent będzie przyjęty. Dlaczego? Dlatego, że za zakontraktpwaną kwotę X w Mazowieckiej Kasie Chorych można było wykonać 100 zabiegów, w łódzkiej 80.Anabell, nie przyjmujesz do wiadomości faktu, że gospodarka rynkowa opiera się na zysku???? A czym prywatny szpital różni się od prywatnej wytwórni plastykowych butelek. Jedynie rodzajem działalności. W obu przypadkach warunkiem sukcesu jest zysk. W związku z powyższym zawsze szpitale prywatne będą opierały swoją działalność na dziedzinach, na których najwięcej można zarobić, a dopiero później, dołaczą takie specjalizacje, które są mniej rentowne. Przecież to logiczne i występujące wszędzie tam, gdzie dokonano już prywatyzacji lub częściowej prywatyzacji szpitali. Z niepublicznymi przedszkolami, szkołami i uczelniami jest podobnie. Mają przynosic zysk, inaczej splajtują.
    Osobliwe jest Twoje podejście do sprawy opieki społecznej. Zgoda w tym, że państwo powinno wywierać nacisk na dzieci czy wnuków osób najuboższych, pozostających bez wsparcia finansowego (choćby poprzez szybkie orzekanie przez sądy alimentów). Co jednak, jak ściągnąć pieniędzy się nie uda? Jak sprawdzić, czy rodzina pomaga, czy nie? W jakiej skali ma pomagać? Zresztą teraz przecież to funkcjonuje. Moja teściowa dlatego, że prowadzimy wspólne gospodarstwo nigdy nie dostanie od państwa zasiłku. A jeśli mamy do czynienia z osoba samotną, to co wtedy?
    Możliwe, że przesadzam w swoich sądach, lecz zawsze, powtarzam, zawsze staram się patrzeć na sprawy jak się mają pod róznym kątem. Jeżeli jednak dostrzegam konflikt interesów, serce mam po lewej stronie, choć, prawdę powiedziawszy przy obecnym stanie portfela, mógłbym sobie darować spekulacje, skwitować wszystko wzruszeniem ramion, powiedzeniem, a co mnie to wszystko obchodzi,
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Anabell, zgadzam się z Tobą, ja też jestem za prywatyzacją, choćby częściową służby zdrowia. Obecnie przecież tyle narzekamy na służbę zdrowia, mamy utrudniony dostęp, miesiącami czekamy na wizytę, reforma może ten stan poprawić.
    Pozdrawiam Nola

    OdpowiedzUsuń
  20. o celach towarzyskich wizyt u lekarza wiem od eksbratowej,która miewała wizyty typu:byłam w okolicy, to wpadłam:))

    sama mam teraz problem,Starsza musi iść do pulmonologa,pierwszy termin? październik.udało jej się wcisnąć na 30 sierpnia.
    i pójdzie prywatnie,bo nie mamy czasu czekać tak długo,jeżeli potwierdzi się astma,to chcę wiedzieć już teraz i działać!
    oczywiście, po prywatnej wizycie zadzwonimy gdzie trzeba i zrezygnujemy z terminu...jak wielu innych pacjentów.
    i szlag mnie trafia,bo moje składki,składki nasze "firmowe" sprzed lat(około tysiąca miesięcznie,tak?? w sumie-przy aktualnych cenach-to równowartość dziesięciu wizyt u jakiegokolwiek prywatnego lekarza),że te składki przepadły nie wiadomo gdzie,są gdzieś marnotrawione,a jak przychodzi co do czego,to nie ma terminów,bo nie ma kasy.

    i moje poglądy co do służby zdrowia-prywatyzacja!! i bezrobocia są dokładnie takie same jak Twoje.

    pamiętam,jak pod sklepem siedzieli pijaczkowie, Wuj chciał im dać zarobić,oni powiedzieli,że zasiłek na wódeczkę im wystarcza.i nię będą robić!
    i na takich ma iść moja składka?

    wielu jest bezrobotnych z wyboru!

    a na moim osiedlu mieszka kobieta,która nagle została wdową,dwoi się i troi,wszędzie szuka pracy,pomaga w osiedlowym sklepie,sprząta, żeby mieć na życie dla siebie i swojej córeczki.na dodatek jest zawsze uśmiechnięta i szczęśliwa,że może pracować,na takie osoby moja składka może iść:))


    i trzymaj się w tej Twojej drodze przez mękę:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Niestety są ludzie chodzący do lekarza w celach towarzyskich i jeszcze narzekający na kolejki. Nasz system opieki zdrowotnej stoi na głowie- tylko jak to naprawić?
    A co do lekarzy i braku uwagi- tak się składa że ostatnio zawodowo mam trochę styczności z lekarzami. Oni są akurat w porządku i nawet słyszałam jak dyskutowali na temat szczegółów objawów danego pacjenta i co dalej z leczeniem. Ale to chyba niestety nie jest norma.
    Wszystkie ekipy jak diabeł święconej wody boją się reformy służby zdrowia- bo to są trudne i niepopularne decyzje.
    Meriam

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja jak wiesz jestem za sprywatyzowaniem służby zdrowia i to jak najszybszym. Mam na co dzień do czynienia z tym popierd... systemem i nikt mi nie powie, że to błogosławieństwo dla biednych i nieszczęśliwych bo oni i tak płacą i to więcej jak by płacili obowiązkowe ubezpieczenie. Każdy głos przeciwko unormalnieniu tej sytuacji jest głosem osób które nie maja pojęcia o tym jak naprawdę wygląda darmowa służba zdrowia a tęsknota za PRLem niestety ciągle jest ciepła. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  23. Witaj Beatko, są specjaliści , do których za nic w świecie się dostać nie można- kolejka do kardiologa to minimum 6 miesięcy, więc się płaci i idzie prywatnie lub do spółdzielni.Dentysta to już tylko prywatnie. Zawsze pyszczę, gdy widzę,że lekarz nie ma ochoty mnie leczyć i zbywa byle czym i udowadniam,że mam rację.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Witaj Nolu, pocieszyłaś mnie, bo już myślałam, ze moja tęsknota za normalnością jest nienormalna.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Witaj Mijko, oj to naprawdę zmartwienie ze zdrowiem Starszej i rzeczywiście trzeba zadziałać szybko.Prywatnie chodzę do kardiologa , stomatologa i specjalisty, który ogląda nas z odwrotnej perspektywy.A wczoraj, w ramach zmiany szpitala, odsiedzieliśmy z mężem 4 godziny pod izbą przyjęć w szpitalu przejmującym mojego męża- ponieważ mogli go co najwyżej przyjąć i położyć na korytarzu, na którym czekałby tydzień bez żadnego leczenia. W efekcie końcowym będzie leżał w domu, aż znajdzie się jakieś miejsce.Chyba wygodniej niz na korytarzu.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Witaj Meriam, ja rozumiem,ze wiele starszych pań zle znosi wdowieństwo +
    dolegliwości wieku 60+ i dlatego owa symboliczna złotówka powstrzymałaby choć część z nich przed codziennymi wizytami w przychodni. Co do reformy- tak naprawdę to lekarzom nie jest zle w tej obecnej sytuacji bo jest ona patogenna- w mętnej wodzie mniej widać, łatwiej coś skombinować.Na postawienie diagnozy mój mąż czekał teraz 40 dni, zajmując łóżko w szpitalu. Gdyby to była placówka sprywatyzowana, zrobiliby to w 1 tydzień, bo tak naprawdę potrzeba było "aż" 3 badań. No i co po diagnozie przez nich wystawionej, skoro teraz w innym szpitalu , innymi badaniami trzeba ją potwierdzić lub wykluczyć. Nie powiem, to byli sympatyczni lekarze, ale tam było ZERO organizacji, nie tylko na tym oddziale, w całym szpitalu.To był kiedyś bardzo dobrze zarządzany szpital, potem wygryziono dyrektora naczelnego, teraz znów wrócił i jeszcze duuużo czasu upłynie nim tę stajnię Augiasza doprowadzi do porządku.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Witaj Czarny, mam wielki żal do PRL,że nauczył ludzi "darmochy", olewania pracy, postawy roszczeniowej i całkowicie wypaczył znaczenie słowa wspólny. Od tamtego czasu wspólny znaczy niczyj, a więc nie mój i nie będę się o to troszczył.I nie bardzo rozumiem tych, którym śni się ów ustrój po
    nocach jako wymarzona przyszłość.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  28. w domu zawsze będzie raźniej:)))
    dacie radę,trzymam kciuki!

    no i pięknie podsumowałaś PRL.tego nas właśnie nauczył,a skutki są odczuwalne do dziś.

    OdpowiedzUsuń
  29. Witaj Mijko, mąż przeszczęśliwy,że udało mu się prysnąć choć na kilka dni do domu,jakby nie było to spędził tam 40 dni. I teraz wszystko w domu mu pasuje. Dobrze,że trochę odetchnie przed następnymi badaniami.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Droga Anabell!

    Tak sobie patrze na tą naszą służbę "zdrowia" i myślę, że ona nie jest przed stanem zawałowym. Ona jest w mocnej niedyspozycji psychicznej. Gdy tylko pomyśle sobie, że spora część moich ciężko zarobionych pieniędzy idzie na składkę zdrowotną, z której nie korzystam bo i tak lepiej i szybciej jest iść do lekarza prywatnie, moje ciśnienie bije rekordy wysokości.

    Myślę, też że temu kto uzdrowi naszą służbę "zdrowia" należy się nowy nominał i miejsce na banknocie, takim 500 złotowym.

    Dobrego wieczoru! Trzymam kciuki by mąż jak najdłużej bawił w domu, tfu, żeby z niego nigdzie się nie musiał wyprowadzać! :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Witaj Mariuszu, dziękuje za dobre życzenia. W poniedziałek od 8 rano następny szpital.Te 40 dni w szpitalu na kardiologii zachowawczej to strata pieniędzy podatników. Gdyby była dobra organizacja, to wszystkie te badania powinny się były zakończyć w ciągu tygodnia, a w drugim tygodniu powinna była być postawiona diagnoza i ustawione dalsze leczenie, lub przesłanie pacjenta do innej placówki.Bo ile czasu można komuś robić CT.Rtg, Echo serca i badania analityczne krwi?Okazuje się,że 40 dni.Nic tylko wpisać do księgi rekordów. A swej diagnozy wcale nie są pewni i stąd ten następny szpital.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń