czwartek, 15 kwietnia 2010

222.Kupić można .......

.....prawie wszystko, najczęściej to tylko kwestia ceny, tak mówią ludzie
doświadczeni.
Poprzedni post poświęciłam historii korony polskich królów. Ale wiadomo,
sama korona to za mało, należało mieć również zezwolenie na koronację i
papieską akceptację. Wiadomo, nic nie ma darmo, za wszystko się płaci, więc
i za takie zezwolenia należało zapłacić. Oficjalny cennik nie istniał, jak zwykle
w kościele była to kwota "co łaska", byle dużo.

W czasach rozbicia dzielnicowego należało przelicytować możliwości finan-
sowe rywala, w okresie wyborów elekcyjnych wystarczało przekupić grupę
magnatów, hierarchów kościelnych lub określone stronnictwo polityczne.
Nie tylko pieniądze się liczyły,ważne były również obietnice konkretnych
urzędów na królewskim dworze dla tych, którzy forsowali określonego
kandydata.

W XIII i XIV wieku polskie delegacje trzykrotnie wyruszały do Rzymu i do
Awinionu, ówczesnych siedzib papieskich. Posłowie byli wyposażeni w odpo-
wiednie atrybuty, czyli zasoby finansowe na łapówki oraz pisma polecające
do ważnych urzędników kurii papieskiej.

Niewątpliwie wielkim pechowcem był książę HenrykIV Probus ( Rzetelny).
Był człowiekiem świetnie wykształconym, cenionym przez dwory czeskie i
niemieckie za świetne gospodarzenie własnym księstwem wrocławskim, a
w chwili, gdy uzyskał tron księcia krakowskiego był naprawdę b.poważnym
kandydatem do polskiej korony. Cesarz niemiecki nie tylko nie zgłaszał
zastrzeżeń , chciał nawet sam go koronować na króla. I wtedy padł pierwszy
cios - arcybiskup gnieznieński, Jakub Świnka (nomem omen?) zaprotesto-
wał, mówiąc , że nie godzi się przyjmować korony z rąk świeckich, do tego
niemieckich. Koronacja wymagała, jego zdaniem, akceptacji papieża.
Henryk IV uznał jego racje i wysłał do Rzymu, do papieża Mikołaja IV, swego
zaufanego dworzanina, Jana z Goćwina. Przychylność papieża miała zjednać
kwota 10 tysięcy grzywien, a w tamtym okresie 1 grzywna miała wartość
210 gramów srebra. Dodatkowe tysiące grzywien mieli otrzymać kardynało-
wie z otoczenia papieskiego, by decyzja zapadła dość szybko.
Jan z Goćwina poczuł niebywały pociąg do zrobienia interesu życia i wymienił
1/3 otrzymanych środków na fałszywe monety. Otoczenie papieskie jednak
dobrze znało się na rzeczy i Jan, ścigany przez służby papieskie i książęce
zbiegł do Wenecji. Chcąc uniknąć kary postanowił zabić Henryka IV. Jego
wspólnikiem został rodzony brat, Jakub, któremu złodziej dostarczył wielce
skuteczną truciznę.Posmarowany nią nóż do krojenia chleba wyekspediował
Henryka IV w zaświaty, 23. czerwca 1290 roku.
W licznych kronikach zagranicznych można wyczytać, że nie tylko Jan chciał
pozbyć się księcia.Inicjatywę tę przypisują księciu Henrykowi V Brzuchatemu
i innym, nie wymienionym znaczącym osobom.

Henryk IV Probus w swym testamencie wyznaczył, jako kandydata na króla
Polski, władcę Wielkopolski, Przemysła II.
Książę wysłał do Rzymu kilkuosobową grupę posłów obficie zaopatrzoną w
fundusze. Gdy już byli na miejscu, okazało się, że w tym samym celu prze-
bywają posłowie czeskiego króla Wacława II, który również ubiegał się o
polską koronę. Sprytni posłowie Przemysła II przekupili konkurencję i
poseł Wacława II , w imieniu swego pana (bez jego wiedzy) zrezygnował z
polskiej korony, a pieniądze zachował dla siebie. Nie nacieszył się długo
nimi, gdyż z polecenia króla czeskiego zamordowano go jeszcze we Włoszech.

Przemysł II też nie nacieszył się podstępnie zdobytym tytułem. Był królem
Polski niecałe 8 miesięcy. Został zmordowany w Środę Popielcową 8 lutego
1296 roku we wsi Sarniki pod Rogoznem. Za zamachem pojawiła się niewy-
raznie postać.....Władysława Łokietka, który w niedługim czasie zaczął
starania o polską koronę.

Ale "przepchnięcie" tego kandydata było niezwykle trudne. Łokietek był
obłożony dwukrotnie klątwą kościelną, a poza tym - był lennikiem króla
czeskiego. Bez jego zgody nie mógł ubiegać się o żadne zaszczyty, a na
dodatek,władca Czech Jan Luksemburski, spadkobierca Wacława II (tego
wykiwanego przez Przemysła II), sam miał zamiar ubiegać się o polską
koronę. Krzyżacy również protestowali w Rzymie przeciw Łokietkowi, bo wg
nich w walkach z Zakonem korzystał z pomocy pogańskich oddziałów
litewskich i tatarskich. Za to groziła mu kolejna klątwa.
Gorącym i niezwykle skutecznym pomocnikiem Łokietka w staraniach
o polską koronę był biskup włocławski, Gerward.
Pierwszym jego krokiem było złożenie u papieża petycji wszystkich możnych
i hierarchów polskich, która przedstawiała wszystkie nieszczęścia jakie wciąż
spotykają naród pozbawiony koronowanego władcy.Zwrócono też uwagę, że
wszak regularnie jest płacone świętopietrze. W ślad za petycją uruchomiono
odpowiednie środki finansowe, a skąpy dotąd Łokietek sypnął złotem i sre-
brem. Papież Jan XXII, za pomocą wielce pokrętnej argumentacji nie miano-
wał wprawdzie Łokietka królem Polski, ale nie odmówił mu prawa do ubie-
gania się o tytuł króla ...krakowskiego. Jednocześnie jego rywalowi,Janowi
Luksemburskiemu przyznał prawo do wielkopolskiego królestwa Przemysła II
i Wacława II. Jednocześnie papież podkreślił, że ewentualna koronacja
Władysława Łokietka powinna odbywać się tak, by "niczyje prawa nie zostały
naruszone". Ten "salomonowy" wyrok w pełni zadowolił Łokietka, który czym
prędzej koronował się w Krakowie na króla Polski.
Papież nie zaoponował. "Rocznik lubuski" z 1320 roku tak tłumaczył tę
sprawę: Jan XXII otrzymał od Władysława Łokietka "czynszowników- od tej
pory każdy mieszkaniec królestwa polskiego obowiązany był do płacenia
papieżowi 1 denara rocznie. Był to denar Świętego Piotra.
Papież milczał, bo dobrze znając Łokietka obawiał się, że ten, w odwecie, może
zdradzić kulisy tronowej transakcji.


Wiadomości do obu postów czerpałam z dwóch książek Andrzeja Zielińskiego:
"Przekleństwo tronu Piastów",
"Początki Polski.Zagadki i tajemnice"

20 komentarzy:

  1. Witaj Anabell! Myliłby się ktoś twierdząc, że kościół jest całkowicie apolityczny. I o ile w jego szeregi wchodzić mogą zwolennicy różnych opcji politycznych, to jednak on sam prowadzi pewną politykę mającą przynieść korzyści w przyszłości. Nie zawsze dawało się pieniędzmi czy innymi dobrami zapewnić przychylność kościoła. Jeśli było to niezgodne z polityką przyjętą w długofalowej strategii to żadne środki nie były łakomym kąskiem.

    Myślę, że kościół jako instytucja prowadził i nadal prowadzi najbardziej długofalową politykę ze wszystkich jakąkolwiek politykę prowadzących. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co za interesujace szczegoly! Szkoda ze nie mam dostepu do wymienionych przez Ciebie ksiazek, bylaby to dla mnie wielka gratka. Zgadzam sie z opinia Mironqa iz Kosciol Katolicki prowadzi bardzo sprecyzowa i niezmienna polityke od czasow swego powstania.
    Dziekuje, pozdrawiam - Margo4

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy to jest ten sam Jan XXII znany z powieści Umberto Eco "Imię Róży" ?
    Jeżeli tak, to pozostaje wielki szacun dla Łokietka, że wykiwał tego jakże przebiegłego pana...

    pozdrawiam

    Atahualpa

    OdpowiedzUsuń
  4. ooo ciekawe,jak to zwykle:)))

    Mironq,od lat powtarzam,ze Kościół jest polityczny,na dodatek to chyba najdłużej,że tak powiem działająca partia na ziemi:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Mironq, oczywiście ,że kościół nigdy nie był apolityczny.Kościół wiecznie "trzymał rękę na pulsie", by kontrolować przebieg wydarzeń i nimi kierować.Przecież to kościół wymyślił spowiedz, by koronowane głowy cały czas kontrolować i nimi sterować.To zawsze była potężna instytucja i dzięki naiwności ludzkiej taką pozostanie.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Margo, pewnie gdybym o takich sprawach dowiedziała się jeszcze w szkole, to pewnie zasiliłabym szeregi historyków. Na temat książek poczytaj w mailu.
    Milego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć Atahualpo, ten sam. A jak Ci się podobało "Imię Róży"? Ja teraz mam na "tapecie" kolejną jego powieść
    historyczną pt. "Baudolino". Mam tylko jedno zastrzeżenie- ma dość niewygodny do czytania format.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mijko, dziekuję,staram się jak mogę.Ilekroć uda mi się wynależć małe sensacyjki w naszej historii, dzielę się nimi z innymi, bo wiem po sobie, jak nudnym przedmiotem była w szkole historia-w tym miejscu przepraszam wszystkich nauczycieli historii-to kwestia programu szkolnego.A myślę,że poczet królów Polski byłoby łatwiej opanować, gdyby dzieciaki musiały porównywać ich korony, stroje koronacyjne, regalia.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. anabell --> "Baudolina" nie czytałem, polecam za to inną powieśc Eco : "Wahadło Foucault". Jest to pozycja niezbednna dla wszystkich fanów teorii spiskowych. Pozdrawiam

    Atahualpa

    OdpowiedzUsuń
  10. Anabell..wystarczyłoby zabrać dzieciaki chociaż raz do muzeum.nasza jedna historyczka prowadziła kiedyś takie lekcje,a to w ratuszu a to w muzeum właśnie,byłam kiedyś jako opiekun,dzieciaki świetnie po takiej lekcji mają opanowany temat, zadają ciekawe pytania,robią jakieś prace związane z danym tematem.obie moje córy na kilka takich lekcji się załapały. pamiętają do dziś..

    teraz już tak łatwo poza szkołę nie wyjdziesz,chyba,że po lekcjach albo w sobotę..

    OdpowiedzUsuń
  11. Z naszą historią tak jak z wszystkim co nas dotyczy. Ludzie wyjeżdzają do egzotycznych części świata, ale nawet najblizszej okolicy w miejscu zamieszkania nie znają. hehe

    OdpowiedzUsuń
  12. Kościół nigdy nie był apolityczny i nie zawsze grał fair. Tylko pięknie potrafił to ukrywać.
    A przekupstwa w świecie polityki to niestety norma, przy czym dzisiaj nie zawsze chodzi bezpośrednio o pieniądze, czasem o jakąś ustawę innym razem o stanowisko. Caffe

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj Mijko, gdy moja była w podstawówce to były organizowane lekcje historii w Zamku warszawskim.Ja bywałam tam na wykładach historii, w ramach Uniwersytetu III wieku.Po wykładzie zawsze było zwiedzanie, jako uzupełnienie wykładu.W ogóle to pracownicy Zamku Warszawskiego bardzo aktywnie podchodzą do szerzenia wiedzy.Podobnie jest w Muzeum Narodowym- co tydzień są wykłady z historii sztuki no i oczywiście też je zaliczyłam.
    Wiesz Mijko, moim zdaniem to nie tylko szkoła powinna prowadzać dzieci do muzeum- są to placówki czynne w soboty i niedziele i rodzice powinni z dziećmi przynajmniej raz w miesiącu pójść właśnie do muzeum, a nie do hiper-super marketu. Mnie prowadzano regularnie do wszystkich, jakie w czasach mego dzieciństwa były u nas czynne, ja swoją zaczęłam "prowadzać" gdy skończyła 3 lata.Na początek zafundowałam jej Pałac w Wilanowie.Chodziła z łapkami złożonymi jak do modlitwy i szeptała:"ślicne,baldzo ślicne".Ostatnie sale pokonywała już na moich rękach, bo była bardzo zmęczona.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Uleczko , niestety masz rację. Mieszkam kilka przystanków autobusowych od Wilanowa i od Łazienek królewskich. Gdy moja chodziła do szkoły osiedlowej, to okazało się,że na 30 dzieci tylko pięcioro było w Łazienkach i tylko moja w Wilanowie.Ale wszystkie dokładnie wiedziały gdzie jet najbliższy Pewex i co w nim jest, więc nie była to kwestia finansów rodziców.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj Caffe,po prostu kościół już dawno poznał uroki władzy i pilnie strzeże, by jej nie utracić.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Witaj Atahualpo, czytałam. Ja bardzo lubię Umberto Eco.Ostatnio wypatrzyłam "Pochwałę brzydoty", ale wymiękłam patrząc na cenę - 140 zł.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. No cóż, KRK jak widać zawsze rządził kiedyś jawnie, obecnie skrycie a z drugiej strony jak widać kasa rządzi nieodmiennie i dla kasy robi eis wszystko. Jednym słowem my jesteśmy umoczeni jak przysłowiowy, a nawet nie wiem jaki przysłowiowy, ale umoczeni jesteśmy jak zawsze :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Cześć Czarny, oglądając wczorajszy pogrzeb, odniosłam wrażenie,że nie tak bardzo skrycie rządzą. Zresztą co jakiś czas głośno wtrącają się w sprawy, które powinny być poza ich osądem.No, ale skoro nasze społeczeństwo to akceptuje...
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Witaj Anabell,
    "Przekleństwo tronu Piastów" czytałam, ale tych "Zagadek i tajemnic" nie. Twój ciekawy tekst mnie zachęcił, więc na pewno sięgnę.

    Co do historii w szkole... Ja miałam wspaniałą nauczycielkę. Czasami lekcje były w formie dyskusji po przygotowaniu na zadany temat, a czasami wykłady. Na tych wykładach wszyscy siedzieli z rozdziawionymi buziami i nikt nawet oddechem nie "zaszeleścił".

    Dawno nie klikałam z Tobą, rzeknij słówko proszę, co słychać u Ciebie?
    Pozdrowienia!

    PS. Przedświąteczny tekst wyciągnęłam na wierzch i odpowiedziałam wreszcie na komentarze.

    OdpowiedzUsuń
  20. Witaj alEllu, dawno Cię nie było, wiem,że byłaś między innymi i w Warszawie. Lubię takie trochę inne spojrzenie na historię.Ja miałam fanatyczkę dat - dzień, miesiąc, rok, nawet 1 dzień pomyłki obniżał ocenę.No to się "zakuwało" i...zapominało, byle do odpytania i klasówki.
    Rodzinnie na razie niezle, następna operacja męża w sierpniu, jeśli utrzyma się ten stan zdrowia, jeśli pogorszy- od ręki.Na razie korzystamy z tego,że jest w domu i że dzięki sterydom czuje się nieco lepiej.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń