czwartek, 12 lipca 2012

Lusia -c.d.

Tę drugą ciążę Lusia znosiła lepiej, więc  miała nadzieję, że to będzie  dziewczynka. Jacek natomiast był pewien, że będzie chłopak. No i miał rację. Urodził się chłopak. Imię wybrał oczywiście Jacek- tym razem dziecko ochrzczono Franciszkiem.
"Porządny był ten lekarz" - myśli Lusia. Gdyby nie on, to pewnie urodziłabym jeszcze z pięcioro, bo Jacek nie był zwolennikiem kontroli   urodzin.
Lusia uśmiechnęła się na wspomnienie zdziwionej miny Jacka, gdy po trzech latach od drugiego porodu zaczął się zamartwiać, że Lusia nie zachodzi w ciążę. Przezornie nie powiedziała mu nic o zabiegu, ale
stwierdziła, że ona już nie chce dzieci, więc nie będzie szła do lekarza i nie będzie się leczyć.I nikt jej nie zmusi do następnej ciąży i porodu. A jeśli mu się nie podoba, to ona da mu rozwód i nawet dzieci mu zostawi. Ale taka perspektywa nie  spodobała się Jackowi. Co innego być dumnym ojcem i wychowywać
dzieciaki rękoma żony i teściowej, a co innego być samotnym ojcem z dwójką dzieci.
Lusia  postanowiła uzupełnić wykształcenie i zaczęła studiować zaocznie. Jacek nie mógł tego zrozumieć, ale mu wytłumaczyła, że to zakład pracy ją do tego w pewnym sensie  zmusił- żeby mieć lepsze warunki płacowe musiała mieć studia. A tak naprawdę do tych studiów namówił ją kolega z pracy.
Jeszcze dziś, gdy wspomina tamten czas nie może zrozumieć jak sobie ze wszystkim radziła- gdy była na II roku  mama zachorowała i siłą rzeczy musiał się włączyć  do pomocy Jacek.Był wściekły na te Lusine studia.
Mama chorowała niemal rok,potem odeszła. Ale Lusia nie przerwała studiów, umordowana niesamowicie
ciągnęła je dalej.
I wreszcie  nadszedł kres tej mordęgi- obroniła pracę i otrzymała dyplom. Jacek nawet jej nie pogratulował, był obrażony. On nie widział potrzeby uzupełnienia wykształcenia.Nadal intelektem nie grzeszył, nic nie czytał poza gazetami.
Lusia przebiega myślami minione lata - nie było wesoło, oj  nie.Wpierw odszedł jej ojciec, zostawiając żonie cała masę długów. Potem odeszła mama, a w kilka lat potem teść. Teściowa  miała cały czas żal do Lusi, że Jacek musi zajmować się dziećmi a czasem nawet obiad ugotować. Starszy synek miał trudności w nauce, młodszy uczył się dobrze, ale był nieco dokuczliwy- przeszkadzał na lekcjach, w domu wszędzie go było pełno. Lusia pamięta, jak wiele razy rumieniła się  na wywiadówkach słuchając uwag wychowawczyni.
Potem zażądała, by na wywiadówki chodził również Jacek, przecież to i jego dzieci.
Pomimo różnych perypetii chłopcy pokończyli szkoły średnie. Młodszy technikum, starszy liceum. Teraz jeden już kończy studia, drugi ukończy pewnie za rok.
Lusia po cichutku podnosi się z łóżka. Staje przed znienawidzoną toaletką i pomału ściąga z siebie nocną
koszulę. Podchodzi do lustra i zaczyna dokładnie oglądać swe nagie ciało. Z  lustra spogląda na nią twarz
 niemal  obcej kobiety. Gdzie się podziały jej piękne blond warkocze? Wszystkie dziewczyny zazdrościły jej tego koloru i tej ilości włosów. Z lustra spogląda na Lusię zmęczona kobieta o białych jak śnieg, krótkich włosach.
Najgorzej przedstawia się brzuch, z wielką , rozlaną blizną od pępka  do samego dołu. A gdzie się podziała
talia? I czemu te biodra są takie obrośnięte tłuszczem? Uda też wyglądają okropnie.
Lusia wzdycha cichutko i zastanawia się - " dziwne,że  on mnie kocha, przecież  ma oczy, widział mnie nagą".
Cichutko wymyka się do łazienki. Gdy robi makijaż uśmiecha się do swych myśli - wczoraj była ostatni dzień w pracy. Od dziś zacznie nowe życie , w ramionach człowieka, który  tak świetnie znał jej ciało,
potrafił dać rozkosz, koił wszystkie smutki i chciał ją taką, jaka jest teraz. Tamtej młodej Lusi przecież nie znał.
Jeszcze tylko walizka i koperta z listem i kluczami od mieszkania. Lusia wychodzi z domu w rannych pantoflach, trzymając w dłoni szpilki. Cichutko zamyka za sobą drzwi.
Oddycha głęboko schodząc po schodach. Na dole czeka na nią taksówka i  on.

Zamiast dalszego ciągu:
Lusia będąc któregoś roku w sanatorium poznała mężczyznę swego życia. Dwa lata broniła się przed tą miłością. Gdy znów się spotkali to on sprawił,  że wreszcie poznała smak seksu i spełnienia. On ją rozumiał, koił jej smutki, szanował ją i podziwiał.
Lusia postanowiła, że gdy tylko przejdzie na emeryturę to nic nie mówiąc Jackowi wyprowadzi się z domu i  dopiero potem, przez adwokata załatwi rozwód. Dobrze wiedziała na co stać Jacka, gdy się zezłości, już kilka razy podniósł na nią rękę. Raz nawet wezwała policję.
Rozwód  dostała szybko, protokół z interwencji policji był dołączony do  pozwu.

7 komentarzy:

  1. Ta optymistyczna historia bardzo mną wstrząsnęła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie jest za pozno na zmiany, a bez watpienia na milosc.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dobrze, że się odważyła na zmianę, jak widać nigdy nie jest na nią zbyt późno!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiecie, gdy tak wspominam różne znane mi życiorysy to dochodzę do wniosku, że bardzo mało jest takich losów, które wzbudziłyby we mnie chęć zamienienia własnego losu na czyjś inny. I zawsze przychodzi mi na myśl tekst piosenki , że w życiu szczęśliwe są tylko chwile.Czasem są niestety tak ulotne, że aż trudno je dostrzec. Mam kuzynkę, która w okresie studiów poznała studenta z jednego z krajów Europy Zachodniej. Ale jej ojciec nie zgodził się na ślub. Kilka lat temu, gdy oboje owdowieli i mieli po sześćdziesiąt kilka lat - pobrali się.Oczywiście nie zyskała moja kuzynka wielkiej aprobaty swej najbliższej rodziny, a zwłaszcza rodziców, którzy stojąc już nad grobem nadal mieli za złe,że to cudzoziemiec. I tego nie mogę zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Finał opowiadania tak prawdziwego nawet nie zdziwił mnie. Lusia postąpiła bardzo dobrze. Tyle lat pięknej młodości zmarnowała z człowiekiem bardzo tępym i egoistycznym. Ale czasu nie marnowała, zrobiła cos dla siebie chwała za to.

    OdpowiedzUsuń
  6. Życzę szczęścia, chociaż to różnie bywa ...

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystko dobre, co się dobrze kończy. Podziwiam Lusię, za wytrwałość, cierpliwość, znoszenie upokorzeń, ale cieszę się z jej odważnej decyzji!!!!Nareszcie będzie mogła żyć z miłością i dla miłości!!!! Jednak dla większości kobiet dom, rodzina i dzieci są najważniejsze...a własne ego stawiają na drugim planie. Jednak Lusia wbrew niechęci męża i ciężkiej pracy w domu studia ukończyła, za co chwała JEJ!!!!Anabell pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i dzięki za tę świetnie czytającą się historyjkę!!!!

    OdpowiedzUsuń