Z Zuzką pracowałam w jednym dziale, ba, nawet w jednym pokoju. Była moją kierowniczką i jedyne co
o niej na początku wiedziałam, to fakt, że jest ogromnie pyskata, nerwowa i właściwie jest postrachem
interesantów. No, nie była miła - ani dla nas, swych podwładnych, ani dla interesantów z zewnątrz.
Pracy miałyśmy ogromnie dużo, zwłaszcza od drugiej połowy kwietnia aż do końca pazdziernika. Przysłowiowy młyn, interesanci wciąż się kłębili, a my byłyśmy najczęściej pół żywe z pośpiechu
i zdenerwowania.
Zuzka była całkiem przystojną kobietą, miała ciemno brązowe oczy i jasne włosy, naturalny blond. Figurę też miała dobrą, tylko ubierała się nieco niemodnie. Ona dobiegała 45-ki, my, personel miałyśmy od 20 do 26 lat i byłyśmy trzy. O życiu prywatnym Zuzki wiedziałyśmy tylko tyle, że jest rozwódką i że ma jakiegoś pana. Gdy ów wybranek do niej dzwonił, potrafiła w pół przerwać załatwianie interesanta przywołując którąś z nas, nawet jeśli byłyśmy zajęte przy innym interesancie. No ale jeśli ktoś zadzwonił do którejś z nas, zaraz była awantura, że tu jest przecież praca a nie klub rozrywkowy i nie ma czasu na gadanie.
Pracowałam już ponad rok i właściwie miałam szczerą chęć stamtąd odejść - niby płacili niezle, ale roboty było coraz więcej, a ja po 8 godzinach pracy wychodziłam półżywa.
I właśnie wtedy Zuzka zaskoczyła mnie całkowicie - zaprosiła mnie do siebie na babskie pogaduchy.
Doskonale sobie zdawała sprawę z tego, że jest w gruncie rzeczy mało miła i dla nas i dla innych.
"Ale gdybyś tyle przeszła co ja, też taka byś była" - zapewniła mnie na początku swych wynurzeń.
Zuzka była bardzo ładnym dzieckiem - wszyscy się zachwycali, wszyscy chwili jej urodę, ale jak to
w życiu - nawet najpiękniejsze dziecko nie ma wpływu na trwałość małżeństwa swych rodziców.
Gdy Zuzka miała siedem lat, tatuś spakował swą walizkę i oświadczył, że wraca do....swojej matki. Właśnie
doszedł do wniosku, że on się do małżeństwa nie nadaje, do wychowywania córki też nie, więc odchodzi.
Zuzka była pewna, że to jej wina, bo nie zawsze przecież była posłuszna i grzeczna.Nikomu nie przyszło
do głowy, że mała czuje się winna odejściu ojca. Zuzka przez prawie całą podstawówkę czekała na powrót
taty, łudząc się, że może jednak wróci. Kiedyś podsłuchała rozmowę swej matki z siostrą ojca, która
twierdziła, że to wina matki, która nigdy nie chciała robić tego to sobie życzył jej wspaniały brat.
Oczywiście Zuzka nigdy nie pytała matki dlaczego tatuś je porzucił - teraz doszła do wniosku, że jesli
kobieta nie słucha się własnego męża, ten po prostu odchodzi. Co ciekawsze tatuś nigdy nie wniósł do sądu pozwu rozwodowego, mamusia też nie. Rachunki za mieszkanie nadal przychodziły na nieobecnego, matka
Zuzki regulowała je, a ilekroć potrzebny był jego podpis - podpisywała za niego. Od chwili wyjścia z domu tatuś ani razu nie zainteresował się losem dziecka, nie dawał na utrzymanie córki, ani razu nie przyjechał.
c.d.n.
Tak wygodnie się nie interesować ...
OdpowiedzUsuńJasna, niektórzy faceci tak mają. Ale świat się zmienia, niektóre mamuśki też takie bywają i to coraz częściej.
UsuńMiłego,;)
I to zarzutowalo na cala jej przyszlosc - niewatpliwie, ale dlaczego dla podwladnych byla zolza i jedza.
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepne odcinki:)
Ataner, chyba było w niej za dużo żalu do świata.
UsuńMiłego, ;)
Gorycz niezaspokojonych uczuć jest najniebezpieczniejszym wrogiem ludzi, bo z automatu potem niszczą innych. A facet-chłoptaś (żeby nie powiedzieć: gów..arz), to przecież często spotykana postać!
OdpowiedzUsuńMoja droga, Ty pisz i nie zastanawiaj się czy wir Cię pokręci, bo to właśnie o to chodzi.- to dalszy ciąg komentarza z poprzedniego postu.
Joasiu, pediatra mego dziecka zawsze mawiał,że dziecko po to ma dwie rączki, by za jedną zawsze trzymał je tata, za drugą mama.Wprawdzie sam był rozwodnikiem, ale rozwiódł się gdy dzieci były pełnoletnie.
UsuńMiłego, ;)
Zaczynam rozumieć, skąd Zuzka wyrosła na kogoś takiego...
OdpowiedzUsuńPisz dalej, bo czekam! :)
Jestem posłuszna, napisałam.
UsuńMiłego, ;)
Witaj, Anabel
OdpowiedzUsuńWeszłam tu Z blogu Joasi i nie żałuję. Znam takie Zuzki i wiem skąd ich styl bycia. Rodzina daje nam spadek nie zawsze dobry. Pozdrawiam i zapraszam do siebie
Witaj Azalio, odnoszę wrażenie,że nie wszyscy sobie zdają sprawę,że posiadanie dziecka to wielka odpowiedzialność. I myślę,że nie wszyscy powinni mieć dzieci. A jeśli już niestety nastąpi rozpad rodziny to z całą pewnością trzeba dziecku wytłumaczyć cała sytuację.
UsuńMiłego,;)
Mamonku, a co to jest sumienie???? Wiesz jestem wyrachowana, chcę w Was rozbudzić zainteresowanie mymi grafomańskimi wybrykami.:)))
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)