W domu Soni zapanował nastrój oczekiwania. Ciotka natychmiast zaczęła szaleć z porządkami.
Wszystkie politurowane powierzchnie zostały potraktowane odpowiednia pastą do politury,
wszystkie kryształy wykąpane w wodzie z amoniakiem , wytarte i wypolerowane.
Podłoga otrzymała dodatkową warstewkę pasty z woskiem i świeżo wyfroterowana groziła
śmiercią lub kalectwem w razie poślizgnięcia się.
Całe mieszkanie lśniło, błyszczało i pachniało.
Wujek, który jako jedyna osoba w tym domu zachował stoicki spokój, zaproponował, by ciotka
wyciągnęła kilka prześcieradeł i wszystko ponakrywała, by ten stan przetrwał aż do chwili
przyjazdu Tusi.
Poza tym zauważył, że Tusia nie przyjeżdża na inspekcję sanitarną, ale raczej po to, by się
zobaczyć z rodziną. I przecież wcale nie napisała dokładnie kiedy przylatuje, wiec może lepiej
zaczekać aż przyjdzie następna wiadomość od niej.
Z ciotki jakby nieco uszło powietrze.
Sonia też była podniecona perspektywą zobaczenia własnej matki.
Zaczęła ciotkę wypytywać o swoją matkę - jaka była, gdy była w jej wieku, jak się uczyła, co
lubiła.
Oczywiście natychmiast napisała do Jerzego o tym, że przyjedzie jej matka i że być może pojedzie
na dwa miesiące wakacji do Australii. Właściwie to cieszyła się na ten wyjazd , ale nie do końca.
Miała się w te wakacje spotkać z Jerzym w Jastarni. Planowali, że Jerzy wpierw przyjedzie na
kilka dni do Warszawy (ciotka zapewniła Sonię, że pozwoli mu nocować u nich, żeby nie wpędzać
chłopaka w koszty) a potem, w trójkę pojadą do Jastarni. One jak zwykle na dwa miesiące, on
na trzy tygodnie.
Jerzy zmartwił się nieco tym, że być może nie zobaczą się w te wakacje.
Ciotka powiedziała, że na razie nic nie powinni planować, bo zupełnie nie wiadomo kiedy Tusia
przyjedzie i czy wakacje w Australii będą realne, bo przecież to okropnie daleko, bilet drogi, a nie
sądzi by mąż Tusi był milionerem.
Tak głęboko w duszy była pełna obaw. Z jednej strony cieszyła się, że siostra żyje, że jakoś ułożyła
sobie nowe życie, z drugiej bała się tego spotkania. Wciąż miała w pamięci okres okupacji, gdy
nagle została opiekunką maleńkiej Soni - nie na jeden dzień, jak przewidywała, ale na długie lata.
Pamiętała swój wielki niepokój gdy na drugi dzień siostra nie przyszła po dziecko, swą wyprawę
do jej mieszkania i dni oczekiwania. Dobrze, że jej własna córka wyjechała z W-wy gdy tylko
wybuchła wojna.
Jednocześnie ciotka była bardzo ciekawa jaki jest jej obecny szwagier, jak się spotkali, jakim
cudem znalezli się w Anglii.
I, choć sama przed sobą nie chciała się do tego przyznać, bardzo nie chciała, by Sonia pojechała do Australii, bo przecież traktowała ją jak własne dziecko i rozstanie byłoby bardzo bolesne.
List z Australii nie nadchodził, zbliżały się święta BN i ciotka z wujkiem wymyślili, że w tym roku
zamiast tradycyjnych prezentów pod choinkę, zaproszą na święta Jerzego. Wiedzieli, że chłopak
jest bez bliskiej rodziny i że święta miał spędzać w akademiku. Wujek załatwił mu lokum u swego
przyjaciela, który święta miał spędzać w górach i mieszkanie stało puste.
Sonia szalała z radości, pomagała ciotce w wypiekach i szykowaniu licznych potraw, wystała nawet
w kolejce pomarańcze i cytryny.
Święta były "bombowe", jak je określiła Sonia. Wujek bez trudu znalazł wspólne tematy z Jerzym,
ciotce się chłopak podobał, bo był naprawdę miły, kulturalny i rwał się do pomocy w kuchni.
A Jerzy był zachwycony i zdziwiony, że trafił do tak miłych ludzi.
Sylwestra spędzili razem i zaraz po Nowym Roku Jerzy wrócił do Wrocławia. Od tych świąt,
w każdym liście dodawał pozdrowienia dla ciotki i wujka, które Sonia skrupulatnie przekazywała.
Fajnie, że ciotka i wuj stali się prawdziwymi rodzicami Soni, bo coś mi mówi, że na Mamę nie bardzo ma co liczyć.
OdpowiedzUsuńI plus, że przytulili też Jerzego :)
pozdrowienia!
Mam nadzieję,że Soni i Jerzemu będzie sądzone razem spędzić życie :-)
OdpowiedzUsuńCzytam i jestem pelna podziwu dla wujostwa, ze tak serdecznie zajeli sie Sonia. Zachowanie matki jest dalekie od idealu, ciekawe jak dalej potoczy sie zycie dziewczyny.
OdpowiedzUsuńCzekam na ciag dalszy.
O jak dobrze, ze trafiła na Jerzego-dobrego chłopaka.
OdpowiedzUsuńKochana Autorko, brakuje bardzo Twojego pisania, chociaż wiemy wszyscy, że nie zawsze jest na to czas. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń