piątek, 11 października 2013

Portrety kobiet - Karolina

Karolina jest mieszkanką jednej z podtatrzańskich miejscowości. Z ulgą przyjęła fakt,
że wreszcie skończyła liceum. Wreszcie skończyły się meczące dojazdy do szkoły.
Karolina chciała się uczyć dalej. Ale  aby się uczyć, trzeba mieć pieniądze. Nie da się
ukryć- studia to spory koszt - trzeba wynająć mieszkanie, trzeba przecież jeść, trzeba
mieć pieniądze na podręczniki, trzeba też kupić nieco nowych ciuchów i mieć jakieś
pieniądze na niewielkie rozrywki, choćby na kino lub teatr. Dużo w życiu tych "trzeba".
W domu rodzice wcale nie byli zachwyceni tymi pomysłami - dochody z wynajmu
turystom pokoi i prowadzenie dla nich całodziennego wyżywienia nie przynosiły
regularnych zysków. Były "puste" miesiące, gdy nikogo nie gościli i  nic nie zarabiali.
"Wybij sobie  studia z głowy i idz do pracy" - ten tekst  ciągle słyszała w domu.
"A najlepiej znajdz sobie bogatego męża" - ten tekst padał z ust babci i doprowadzał
Karolinę do szału.
Karolina pojechała do Krakowa by tam szukać pracy. Ale pracy dla dziewcząt po
maturze nie było.
Spotkała za to dziewczynę (Jadżkę) ze sąsiedniej  miejscowości, która wybierała się do
Niemiec, by tam zacząć pracę  "na czarno" jako sprzątaczka. Jej ciotka od lat jezdziła
regularnie do Bawarii. Miała już krąg pracodawców, którzy byli  bardzo zadowoleni z jej
pracy.
Postanowiła teraz pomóc nieco swej  młodej kuzynce, by ta zarobiła też  trochę pieniędzy
i Jadżka za dwa dni wylatywała do Monachium. Trochę się bała, bo tak prawdę mówiąc
zupełnie nie znała języka. Ale na początku miała pomagać swej ciotce, która twierdziła,
że z całą pewnością Jadzia przez trzy miesiące nauczy się podstawowych zwrotów i po
tym czasie będzie mogła już pracować samodzielnie.
Jadzia, która bardzo lubiła Karolinę, powiedziała, że jeśli wszystko będzie dobrze, to ona
ściągnie tam  Karolinę.A tymczasem niech Karolina postara się nauczyć choć trochę
niemieckiego - jest sporo samouczków, więc z pewnością da radę.
Było lato, turyści dopisali, więc Karolina miała pełne ręce roboty - musiała pomagać
w kuchni, sprzątać cały dom, więc jak zwykle nie miała wakacji, do czego zresztą była
przyzwyczajona. Za naukę niemieckiego brała się dopiero póznym wieczorem.
Nie liczyła za bardzo na to, że Jadzia załatwi jej jakąś pracę w Niemczech-przecież ona
była  tam po raz pierwszy. Była pewna, że na nic się jej paszport nie przyda.
Lato tego roku było piękne, we wrześniu nadal było sporo gości, zwłaszcza tych z małymi
dziećmi. Karolina wciąż czekała na list, ale pewnego dnia zamiast listu do jej domu
zawitała mama Jadzi. Wpierw się upewniła, czy Karolina nadal ma zamiar wyjechać
do Niemiec, potem zamknęła się z mamą Karoliny w kuchni i długo o czymś rozmawiały.
Wreszcie  mama Jadzi wyszła i przy okazji wetknęła Karolinie w rękę  list od Jadzi, która z
oszczędności zapakowała dwa listy w jedną kopertę.
List był krótki - Jadzia była zadowolona,prosiła by Karolina jak najszybciej przyjechała,
a właściwie przyleciała do Monachium, jest praca, mieszkać będą razem i niech Karolina
zatelefonuje do niej i poda datę i godzinę przylotu.
Najwięcej sprzeciwu wobec postanowienia wyjazdu zgłaszał ojciec Karoliny. Po wielu
dyskusjach, nie zawsze spokojnych powiedział   - " a rób co sobie chcesz, tylko wiedz, że
jak wrócisz z  brzuchem to nie licz, że będę Cię wraz z bachorem utrzymywał".
Karolinie było bardzo przykro, że ojciec tak widzi sprawę, że nie trafiają mu do przekonania
tłumaczenia Karoliny, że chce zarobić na studia, że nie spieszy się jej do posiadania dzieci,
do wyjścia za mąż też nie. Chłopak  Karoliny był zasmucony, ale dobrze rozumiał jej
decyzję. On w pazdzierniku zaczynał studia w Krakowie.
Z ciężkim sercem pakowała swe rzeczy, załatwiała bilety, wymieniała swe niewielkie
oszczędności na euro. Matka, w tajemnicy przed mężem, dała Karolinie pieniądze na bilety
lotnicze i 100 euro.
Z duszą na ramieniu Karolina pojechała do Warszawy- stamtąd miała bezpośredni lot do
Monachium.
Podróż minęła bezboleśnie, na lotnisku czekała na nią Jadzia. Karolinie aż kręciło się
w głowie z nadmiaru nowych wrażeń.
Pierwszy dzień  spędziła na tworzeniu rozkładu  dnia - spisywała adresy, dokładnie drogę,
nr linii autobusowych lub metra oraz to co miała w danym miejscu robić. Przygotowała
też sobie strój roboczy, by nie paradować po ulicy w tym samym  ubraniu, w którym
sprzątała.
Karolina szybko wpadła w rytm nowych obowiązków. Najczęściej sprzątała po dwa
mieszkania dziennie, czasem trzy. Raz w tygodniu miała tylko jedno mieszkanie do sprzątania
ale dochodziło do tego prasowanie- lubiła tam chodzić, bo właścicielka  mieszkania była Polką,
więc nie było bariery językowej. Karolina należała raczej do rozmownych dziewczyn, więc
była szczęśliwa, że może swobodnie  rozmawiać. Często sprzątała puste mieszkania, ich
właściciele byli w pracy, a ona miała do nich klucze. Należność za usługę zostawiali w
widocznym miejscu, często z kartką, na której pisali co chcą by zrobiła następnym razem.
Przez 2 lata Karolina pracowała w Monachium w cyklu trzymiesięcznym.Zupełnie niezle
opanowała niemiecki, bardzo dobrze poznała miasto, doskonale wiedziała gdzie ma robić
zakupy, by nie wydać zbyt dużo pieniędzy.
Rozpoczęła studia, ale zawsze w czasie wakacji wracała do Niemiec, by podreperować swój
budżet. Ze względów "oszczędnościowych" w Krakowie zamieszkała wspólnie ze swym
chłopakiem- byli parą jeszcze w czasach liceum. Oczywiście ani jego ani jej rodzina o tym
nie wiedziała. Po cichu wzięli również ślub cywilny - nie chcieli żadnego wystawnego
ślubu i wesela. Bo doskonale wiedzieli, że obie rodziny stanęłyby na  głowach byle tylko
wyprawić huczne wesele, takie na 300 osób. Postanowili, że Karolina rozejrzy się za
jakąś pracą dla swego męża w Monachium - oczywiście tylko w czasie wakacji.
I udało się - jej męża zatrudnił pewien architekt przy wykończeniowych pracach
wnętrzarskich.
Mariusz znacznie wcześniej skończył studia niż Karolina, a ponieważ praca u tego
architekta podobała mu się i dawała całkiem niezłe zarobki, postanowił przekonać
Karolinę by zamieszkali w Monachium. Zdobył odpowiednie zezwolenia i założył własną
firmę, choć nieco się tego bał.
Nadal dostawał zlecenia od swego dotychczasowego pracodawcy, pomału zleceń było
coraz więcej.  Karolina skończyła studia (anglistykę) i dołączyła do męża.
Często udaje się jej robić tłumaczenia - zarobki nie są regularne, ale niezłe.
I wiecie co - obie rodziny do dziś nie wiedzą, że ich jedynacy są od kilku lat po ślubie.
Pytałam Karolinę dlaczego nie starała się o kredyt na studia - wytłumaczyła mi, że
na wsi nie bierze się kredytów - nie ma pieniędzy, to trzeba je zarobić, a żadna praca nie
hańbi. Masz pieniądze - budujesz, realizujesz swoje cele. Nie masz pieniędzy - działanie
ustaje. I dlatego domy buduje się długo, jeszcze dłużej je mebluje. Wiedzę też często
zdobywa się na raty, studiuje z przerwami - najważniejsze to wytrwać.


11 komentarzy:

  1. Z wielkim podziwem dla bohaterki czytam jej dzieje. Pomimo sprzyjających okoliczności trzeba było dużo konsekwencji, uczciwości, pracowitości i wyrzeczeń, aby dojść do celu. Widzi się często tylko sukces a nie dostrzega się trudów dojścia do niego. Wiadomo, że jak się jest młodym to wszystko jest łatwiejsze, więc dlaczego tyle osób chodzi zgorzkniałych i niespełnionych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie imponują takie młode, zdrowo myślące i odważne dziewczyny. Na Podhalu jeszcze istnieje więz międzyludzka - pomagają sobie wzajemnie, bo przyjazń zobowiązuje. Są zwolennikami podawania wędki głodnemu a nie podsuwania mu usmażonej ryby.
      Zgorzknienie i niespełnienie wynika z postawy roszczeniowej typu "mnie się należy" zamiast postawy "muszę o to zawalczyć, potrafię".
      Miłego, ;)

      Usuń
  2. Jedni walczą o wykształcenie innych kijem do nauki nie zagonisz. Chyba lepiej radzą sobie ci którzym wszystko przychodzi trudniej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej sobie radzą ci , którzy wiedzą,że wszystko można osiągnąć tylko ciężką pracą,(nie tylko fizyczną) niezależnie od dziedziny. To ci, co nie powtarzają telewizyjnego sloganu " mnie się należy, jestem tego warta". To ci co potrafią zacisnąć zęby i przemóc siebie samego, by dojść do celu.
      Miłego, ;)

      Usuń
  3. Dzielna dziewczyna, a rodzice mają na co sobie zasłużyli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem kiedy poinformują swych rodziców. Gdy zadałam to pytanie Karolinie powiedziała- nie wiem, mam do nich żal, do taty zwłaszcza. Wiem dobrze, że odkładali pieniądze na wesele i posag dla mnie.To było ważniejsze niż moje wykształcenie.
      Miłego,')

      Usuń
  4. Ambitna dziewczyna.Najważniejsze aby w życiu wiedzieć co się chce osiągnąć.Być konsekwentnym w tym działaniu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasem mam wrażenie,że jest znacznie więcej ambitnych dziewczyn niż facetów. I bardzo lubię osoby, które wiedzą czego chcą.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj. W kobietach kryje się tyle tajemnic, że warto je pokazywać innym. Lubie takie podejście młodych, co jednak nie jest częste, przeważnie studia finansują rodzice. Ja moim dzieciom powtarzałam, że w życiu trzeba wszystkiego spróbować, a praca fizyczna jeszcze nikomu nie zaszkodziła.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Klik dobry:)
    Jestem pełna podziwu dla ambitnych ludzi. Jednak ukrywania przed rodziną zawarcia związku małżeńskiego nie pochwalam.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wytrwalosc ,samozaparcie i okeslony cel - to jest recepta na sukces...
    Super opowiadanie
    Serdecznosci sle

    OdpowiedzUsuń