piątek, 7 marca 2014

Przeklęte szkolenie- cz.XI

Michalina była nieco zdegustowana tą nowiną,  ale mocno nadrabiała miną.
Właśnie miała zmienić pracę, więc z całą pewnością nikt nie będzie skakał
z radości jeśli ona w kilka miesięcy po podjęciu nowej pracy zamarzy sobie
o półrocznym  bezpłatnym urlopie. Bardzo możliwe, że wcale nie dostałaby
takiego długiego urlopu, tylko musiałaby odejść z pracy. Na dzień dzisiejszy
było to wszystko "gdybaniem", bo na rozmowę o pracę wybierała się zaraz
po niedzieli, czyli we wtorek - poniedziałek wydawał się jej dniem wielce
niekorzystnym na załatwianie jakichkolwiek poważnych spraw.
Niedzielę przeznaczyła na tłumaczenie Romkowi, że ten wyjazd jest dla
niego ważny, korzystny, jest niebywałą okazją, a 6 miesięcy to w końcu nie jest
wieczność, że na pewno sporo się nauczy, że nawet się nie obejrzy a już
będzie z powrotem. No i angielski podciągnie w naturalny sposób,  zwiedzi
kilka ciekawych miejsc, z całą pewnością pozna ciekawych ludzi, nawiąże
kontakty. A ona przecież jakoś to wszystko spokojnie przetrzyma, na szczęście
nie ma małego dziecka, poza tym ufa, że on nie zrobi żadnego głupstwa, bo
przecież twierdzi, że ją kocha.
Widać było, że mimo wszystko Romek nie jest przekonany do tego wyjazdu,
a wszystkie argumenty Michaliny zbywał krótkim "no niby tak".
W końcu Michalina przekonała męża, by na razie przestali zatruwać sobie życie
problemem jego wyjazdu - było  do niego jeszcze kilka miesięcy. Na razie
zbliżała się Wielkanoc, więc postanowili "wyciec" na ten czas z Warszawy. Mieli
zrobioną rezerwację w uroczym domu wczasowym na Antałówce. Wyjeżdżali
już w piątek rano, wracali we wtorek. Pobyt miał być krótki, ale Michalina już
nie wyobrażała sobie, by na jakiekolwiek święta znów być w Warszawie i biegać
od jednych rodziców do drugich, by wysiadywać za suto zastawionymi stołami.

Zgodnie  z planem we wtorek pojechała na rozmowę do PKN. Już samo nowe
miejsce pracy podobało się jej- samo centrum miasta, dobra komunikacja.
Podobał się jej również  ewentualny nowy szef - bardzo kulturalny pan, na oko
około pięćdziesiątki, który mówił ładną polszczyzną, do tego bardzo rzeczowy.
Bez problemu doszli do porozumienia- zarówno w kwestii finansowej jak i zakresu
nowych obowiązków Michaliny.
Michalina przechodziła w trybie porozumienia stron, nie tracąc tym samym urlopu
w tym roku. Obiecała tylko, że z całą pewnością nie wezmie urlopu w  okresie od
czerwca do końca sierpnia.
Następnego  dnia Michalina złożyła w dotychczasowym miejscu pracy podanie o
rozwiązanie z nią umowy o pracę z dniem ostatnim  tegoż miesiąca, w ramach
porozumienia stron. Szef podpisał, bo mu przypomniała, że wszak obiecał jej to
i wcale się nie przejęła jego obrażonymi minami i wyrzekaniem. Kadrowa była
nieco zaskoczona , ale gdy Michalina powiedziała jej (oczywiście w tajemnicy)
dokąd odchodzi i ile będzie zarabiać- ta jej pogratulowała.
Wracając z pracy Michalina kupiła mały torcik, by uczcić wraz z Romkiem te
zmiany.

Następnego dnia zatelefonowała do Kaśki -  w poprzednim tygodniu zupełnie nie
miała do tego ani głowy ani czasu.
Spotkały się po pracy, na skromnym "co nieco". Kaśka bardzo dbała o linię, więc
ograniczyła się do "bukietu z jarzyn", Michalina jak zawsze zamówiła polędwicę
wołową i surówkę.
Od czasu "rocznicy" Kaśka dość regularnie spotykała się z Mirkiem. Chodzili do
kina, byli też w teatrze, a raz Kaśka była u niego w domu. Obejrzała oczywiście
również  plany nowego mieszkania, byli nawet obejrzeć dom z bliska oraz
obejrzeli  pokazowe mieszkanie dwupokojowe.
 Wizyta Kaśki w mieszkaniu Mirka sprowadziła się głównie do....nauki smażenia
naleśników. A wszystko przez to, że na którymś spotkaniu Mirek był głodny i
koniecznie chciał odwiedzić bar mleczny, bo był miłośnikiem naleśników z serem.
Już sama myśl o wejściu do baru mlecznego przerażała  Kaśkę, więc powiedziała,
że jeśli tylko on ma w domu patelnię, to ona mu sama zrobi naleśniki i przy okazji
nauczy go ich przygotowania. 
Po drodze zrobili niezbędne zakupy i Kaśka wcieliła się w rolę nauczycielki.
Mirek był pilnym i nawet pojętnym  uczniem, wszystko zapisywał na kartce bardzo
dokładnie, nawet odmierzał precyzyjnie ilość wody, ( nie da się ukryć- miał w domu
kilka naczyń laboratoryjnych )   choć Kaśka tłumaczyła, że jej ilość może ulegać 
zmianie, co oczywiście Mirek również odnotował. Naleśniki  zdaniem Mirka były
świetne i Mirek wyraził chęć zostania uczniem Kaśki - jego zdaniem Kaśka  umiała
w prosty sposób przekazać swą wiedzę.
I co było dalej? -zapytała Michalina. No nic, dostałam cmoka w obie ręce i buziaka
w policzek. Potem dostąpiłam zaszczytu obejrzenia fotografii rodzinnych- on taki
chudy to był od małego- istny patyczak. Poza tym wlepiał we mnie te  swoje jasne
oczyska jakbym była obrazem w muzeum. A mnie normalnie niemal motyle latały
w brzuchu. Miałam chwilami wrażenie, że mnie w myślach rozbiera, ale nie ma
obawy, nic z tego w realu nie było. Dziwny facet, wierz mi. Ale faktycznie jest
miły, uprzejmy, kulturalny, ma rozległą wiedzę. I mam na niego ochotę.
No i co , będziesz go uczyć gotowania? Kaśka parsknęła śmiechem - no co ty, ja
niemal niczego nie umiem gotować. Raczej do Ciebie będziemy oboje przychodzić
na lekcje gotowania. Ale ten pomysł Michalinie zupełnie nie odpowiadał.
c.d.n.

7 komentarzy:

  1. Ech kiedy to było ,że ona tak łatwotę pracę załatwiła ??
    Nie w dzisiejszych czasach na pewno...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Były takie czasy w kraju, gdy można było sobie załatwić dobrą pracę o ile się miało dobre znajomości. I chociaż wg przepisów przyjmowano do pracy tylko tych, których skierowało "biuro pośrednictwa pracy" to 3/4 ludzi zmieniało pracę nie wstępując nawet na minutę w progi tej instytucji. Mechanizm był prosty-szukałaś pracy rozgłaszając tę wieść znajomym. Każdy się orientował w swojej firmie, czy aby nie potrzebują kogoś do pracy. Jeśli tak, to mówił, że ma kogoś, kto by tu pasował, potem szef działu szukającego nowego pracownika rozmawiał z kandydatem i jeśli kandydat mu odpowiadał sprawę przekazywał w ręce działu kadr. Kadry zbierały papierki od kandydata i jakimś cudem załatwiały z urzędem pracy, że na zgłoszony wakat urząd kierował tę, a nie inną osobę. W życiu nie rejestrowałam się w urzędzie pracy a pracę
      zmieniałam kilka razy. Zmiana pracy była zawsze korzystna, bo w nowym miejscu dawali większe wynagrodzenie.
      Miłego, ;)

      Usuń
  2. Nie mysle ,ze dojdzie do blizszych kontaktow z Kaska. Jest bardzo tajemniczy , wrecz przesadnie taktowny w swojm zachowaniu. Ale kiedys I mezczyzni byli lepiej wychowani. w Kontekscie zmian pracy , oczywiscie byl pelen wybor, potrzeby na specjalistow zawsze duze, latwo sie zylo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo PRL był bardzo dziwną mieszaniną - nie miałaś znajomości - niewiele mogłaś spraw załatwić. I wcale nie potrzebowałaś znajomości na wysokim szczeblu. By trafić do szpitala wystarczała jedna wizyta prywatna u lekarza-specjalisty. Ze szpitala nie wyrzucali pacjentów ze szwami i niedoleczonych.
      Poziom ogólny medycyny był niższy a więc i wszystkie procedury tańsze.
      Nie było czego zazdrościć innym, bo wszyscy mieli dość porównywalne pieniądze- dyrektor firmy nie zarabiał 10 razy lepiej niż inżynier, a mieszkał w równie obskurnym bloku jak inni pracownicy. Czasem miał jeden pokój więcej. I był bardziej inwigilowany niż sprzątaczka w jego firmie. Ta opowieść jest z czasów gierkowskich- lekkie otwarcie na zachód, pozory europeizacji. To był chyba najlepszy okres PRL-u.
      Miłego, ;)

      Usuń
    2. Ale nie wiem,czy kiedys tak było,że rozwiązując umowę w trybie"za porozumieniem stron" zachowywało się prawo do starego urlopu w nowej firmie:))

      Usuń
    3. Tak, jeśli nowa firma wyraziła zgodę na przejęcie pracownika z prawem do urlopu, oczywiście bieżącym a nie z zaległym. Kiedyś niektórym się zdarzało, że mieli nawet dwa miesiące zaległego urlopu- nie pilnowano tak bardzo wykorzystania urlopu do końca danego roku.Mój ślubny zawsze miał jakieś zaległe urlopy. Jeśli udawało mu się wziąć 2 tygodnie w roku jednym ciągiem to był prawie cud. On budował socjalizm:)))

      Usuń
  3. Duzo zmian sie szykuje u Michaliny....a Mirek zaczyna mi wygladac "podejrzanie"...moze to "mezczyzna w ciele kobiety" ? , ze taki tajemniczy ... :o)

    OdpowiedzUsuń