poniedziałek, 14 lipca 2014

Posłowie

W jednym z komentarzy wyczytałam, że emocjonalnie są ujęte przeżycia  bohaterów.
Znam oboje i to od  wielu lat. Po drugie to niestety długo żyję i niejedno zdążyłam
przeżyć. Wiem z autopsji co to jest spotkać po wielu latach swą wielką miłość, choć
zawsze była ona zaliczana do dziecinnych miłości.
Po  latach, już jako stateczna mężatka spotkałam kogoś, kto był dla mnie całym
światem  przez cztery lata  liceum.
Nie spodziewałam się, że nagle tamte lata zwala się na mnie, niczym lawina, żywymi
wspomnieniami. To, że było to dla mnie przeżycie to mnie nie dziwiło, ale on też był
wielce przejęty i wzruszony. Po maturze on wyjechał na studia za granicę, bo jego
ojciec pojechał na placówkę  dyplomatyczną, więc kontakt automatycznie się urwał,
a pisanie listów nie było jego najmocniejszą stroną- pomijając fakt, że część ich gdzieś
przepadała po drodze. Doszliśmy do wniosku, że ginęły te, w których on zachwycał
się zachodnim światem.
Wylaliśmy w czasie tego miesiąca oboje wiele  łez, ale moje małżeństwo się nie
rozpadło.
Cały czas jego pobytu w Polsce spędziłam w stanie lekkiego "zaczadzenia" - on był
jeszcze wolny ( tzn. miał jakąś "narzeczoną"), ja byłam mężatką.
Mój mąż, wielce zajęty człowiek, nawet nie zauważył, że chodzę z głową w chmurach,
poza tym raczył wyjechać na trzy tygodnie w delegację.
Byłam pacjentką Witka i pod jego gabinetem poznałam Joannę. Obie brałyśmy "wirówkę"
w tym samym pomieszczeniu. Witek zamykał nas na klucz, by nikt nam nie przeszkadzał
i czasem spędzałyśmy tam i dwie godziny, bo miał w tym czasie innych  pacjentów.
Poza tym byłam świadkiem na ich ślubie.
Z premedytacją opisałam ich przypadek - po pierwsze zazdrościłam Joannie determinacji
i odwagi by "na stare lata"  nagle przekopać swoje życie od podstaw. Po drugie - niewiele
pań po menopauzie wierzy w to, że są jeszcze "warte grzechu".
Ilekroć jestem u nich zastanawiam się poważnie ile jest ich w życiu rzeczy, których nie robią
razem - bo razem urzędują w kuchni, robią zakupy, porządki, wszelakie ablucje- czasem
wydaje mi  się że nawet oddychają jednym rytmem.
No cóż - jak dla mnie to za wiele. Ale może oni to te przysłowiowe połówki jabłka????

5 komentarzy:

  1. Emocjonalnie, czyli z prawdziwymi emocjami :-)
    Takimi jakie bardzo rzadko dzieją się.
    Zdrowia i szczęścia im życzę
    i Tobie również. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak sobie wyobrażałam ,że zakończenie będzie heppy. No cóż dawna miłość nabrała blasku i tych samych doznań co kilkadziesiąt lat wstecz.Piękna historia.Tylko dobrego zdrowia Im życzyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja myślałam, że skończy się inaczej... Ja w każdym razie nie zrobiłabym tego swojemu mężowi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz jak jest - wszystkich się nie uszczęśliwi. Gdy dojdziesz do wieku słusznego, czyli będzie Ci bliżej do zaświatów niż dalej to być może inaczej na to popatrzysz. Bo zawsze punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
      Miłego, ;)

      Usuń
  4. Z pewnością to te Dwie Połówki Jabłka - tylko odnalazły się "trochę" póżniej.
    Pięknie Ci wyszło to opowiadanie.
    Serdeczności :-)

    OdpowiedzUsuń