piątek, 11 lipca 2014

Spotkanie - cz. V

Joanna była zmęczona. Siedzieli w dość kiepskiej kawiarence w konstancińskim Parku
Zdrojowym na miniaturowym tarasie. Dobrze, że chociaż kawa była dobra.
Wiesz Jo - bardzo zle spałem tej nocy, dręczyła mnie myśl, że chyba coś przegapiłem
przed swym wyjazdem z Polski. Przegapiłem nas. Wiem, nie byłem dobrym materiałem
na męża, czego dowodem było moje małżeństwo.
Ale to, co było z tobą, już nigdy się nie powtórzyło, choć jak się domyślasz nie tkwiłem
w celibacie. Słuchaj, ja się nie usprawiedliwiam, ale mając kontakty z zagranicą i widząc
na własne oczy jakie warunki pracy mają tam lekarze mojej specjalności, dążyłem do
wyjazdu. I to nawet nie z powodów finansowych, bo tu można było zarobić sporo. Czułem,
że najzwyczajniej w świecie marnuje się tu mój potencjał zawodowy. Myślę, że gdybym
cię spotkał rok wcześniej zastanowiłbym się 100 razy nad wyjazdem. Ale w chwili gdy
gdy się spotkaliśmy, wszystko było już  "zapięte na ostatni guzik", a ja owładnięty myślą
o czekających mnie zmianach. I w to wszystko wpadłaś  ty- śliczna, ponętna a jednocześnie
przybrana w maskę obojętności. Czułem, że nie jest tak jak mówisz, ale bliskość wyjazdu
powstrzymywała mnie przed rozwiązywaniem zagadki o imieniu Joanna.
Przypomnij sobie nasze rozmowy - na początku dotyczyły głównie twojej kontuzji, a potem
wszystkiego ale nie naszych uczuć- ani wzajemnych ani wobec innych.
Byłaś bardzo nietypowa, nigdy mnie o nic nie pytałaś, poprzestawałaś na tym co ja  ci
powiedziałem. Znacznie więcej mogłem wyczytać z twojego ciała niż usłyszeć od ciebie.
Teraz też nie mówisz wszystkiego, dlatego zasypuję cię gradem pytań, dotykiem staram się
odczytać twoje emocje. Wiesz równie dobrze jak ja, że każda nasza myśl istnieje nie tylko
w mózgu, jest niemal w każdym kawałeczku naszego ciała.  Jesteś teraz w fazie obronnej,
bronisz się sama przed sobą, nawet nie przede mną. I chyba jesteś zbyt przywiązana do
swego wizerunku z tamtego okresu. Zmieniła ci się powłoka, ale środek został ten sam.
Te lata, które nas dzieliły zmieniły nasz wygląd ale  tylko w niewielkim stopniu nasze
podstawowe cechy i to co jest ukryte przed oczami ludzi.
Pamiętasz nasze ostatnie spotkanie? 
Nie chciałaś się kochać ze mną, siedziałaś odizolowana ode mnie jakby szklanym kloszem.
Dałaś mi swój numer telefonu, ale nie adres, twierdząc, że prościej będzie mi dzwonić niż
pisać. Gdy zadzwoniłem ty już tam nie mieszkałaś, a pani, która odebrała mój telefon
twierdziła, że nie zna twego nowego numeru telefonu.
Kontaktowałem się z Michałem, pytając go o ciebie, ale on też nie miał z tobą kontaktu, bo
przestałaś się bawić w żeglarstwo. Nagle stałaś się tylko jakimś majakiem, wspomnieniem.
A samymi wspomnieniami trudno żyć.
Miałem trochę problemów z byłą żoną - miała wielką ochotę na to, żebyśmy się zeszli.
Pewnie miałem być mostkiem, po którym przedostałaby się do lepszego świata. Nie
rozumiała, że wszystko dawno się skończyło, dużo wcześniej, właściwie to w dniu  ślubu.
Lepiej byłoby dla niej i dla mnie gdybym tylko uznał dziecko i płacił alimenty.
To ojciec mi wtedy kazał się żenić, by nie robić pannie wstydu, skoro zachowałem się nie
po męsku i  nie zadbałem o to, by nie było konsekwencji.
Joanna siedziała jak skamieniała. Wiedziała, czuła to, że Witek nagle, po tylu latach się
otworzył. Wyciągnęła dłoń w kierunku Witka, a on ją zamknął delikatnie w swojej dłoni.
Była zaskoczona tym co powiedział. Bała się, że za chwilę rozbeczy się jak dziecko.
Czuła przemożną chęć przytulenia się do Witka, schowania się w jego ramionach.
Wiesz, chodzmy się przejść -powiedziała cicho.
Witek uregulował rachunek, pomógł Joannie wydostać się spoza stolika.
Gdy wyszli , Joanna wzięła  Witka pod rękę i leciutko się do niego przytuliła.
Czy wiesz moja miła Jo, że pierwszy raz idziemy pod rękę? - zapytał Witek - ciekawe
co jeszcze będziemy robili pierwszy raz.
Joanna, przytulona do jego ramienia, wyszeptała - nie wiem,  ale zapewne coś się znajdzie.
Kiedyś chodziliśmy objęci, a ty najczęściej wtedy albo jezdziłeś mi ręką po plecach i zawsze
palcem zahaczałeś o zapięcie stanika, albo trzymałeś mnie za pasek spodni tak, by kciuk 
 był w środku spodni.
Przez chwilę spacerowali w milczeniu, wreszcie Joanna zaczęła mówić.
Wituś, jeśli cię uraziłam mówiąc o tamtych, dawnych czasach to przepraszam. Może  wtedy
zbyt krytycznie na ciebie patrzyłam Ale dobrze zdawałam sobie sprawę z tego, że raczej
mam  marne  szanse na to, żeby być razem.
Ty już byłeś po doktoracie, ja dopiero zaczęłam studia,  byłam na utrzymaniu rodziców.
Miałeś żonę, dziecko i kochankę. Był zbyt duży tłok wokół ciebie, jak dla mnie.
Wprawdzie byłam wtedy bardzo młoda, ale wiedziałam dobrze, że nie mam żadnej karty przetargowej. Zrobiłam założenie, że łączy nas tylko seks i że ty tak to właśnie traktujesz.
Czekałam na każde nasze spotkanie, każda godzina bez ciebie to był czas stracony.
Ale cały  czas tłumaczyłam sobie, że to nie miłość, że to tylko zwykłe pożądanie. Nie
uważałam  się za atrakcyjną dziewczynę, bo w domu cały czas słyszałam, że jestem brzydka.
Na domiar złego przez tę kontuzję zawaliłam studia.
Gdy wyjechałeś musiałam czym prędzej zdobyć zawód żeby się usamodzielnić. To studium
było szybką metodą na usamodzielnienie się.
Nie miałam problemów ze znalezieniem pracy, pracowałam w przychodni dziecięcej.
Stwierdziłeś, że chyba się kochamy z mężem, bo jesteśmy razem. Z mojej strony nigdy nie
była to namiętność, raczej przyjazń, zaufanie. A potem stwierdziłam , że nie warto się
rozchodzić, bo te drugie związki w 60% są jeszcze mniej trwałe. Na dziecko zdecydowałam
się głównie  dlatego, że czekała mnie operacja i nie było wiadomo, czy po niej będę mogła
mieć dziecko. Chwilami bardzo współczuję mojemu mężowi, że wpadł na pomysł by wziąć
ze mną ślub. Nie jestem dobrym materiałem na żonę i wiem o tym.
A on jest bardzo porządnym facetem, tylko nieco nudnym.
Jak widzisz, nie masz co żałować, że wyjechałeś beze mnie.
A teraz muszę wrócić do domu, chociaż wcale nie mam na to ochoty.  Zorientuję się ile
jeszcze mojej nieobecności w domu zniesie mój mąż i wieczorem do ciebie zadzwonię i
jeśli będziesz chciał to się jeszcze zobaczymy.
c.d.n.




3 komentarze:

  1. Jak dla mnie ,to piękna historia tych dwojga ludzi.Ciekawe tylko zakonczenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak. Kiedyś tak było : zony, kochanki, złamane serca przez lata. Ciekawa opowieść. Jaka szkoda, ze nie możesz załączyć zdjeć tych dwojga :)
    Dobrze sie spotkać po latach, ale nie zgadzam sie z Witkiem, ze jesteśmy tacy sami w środku . Zmieniamy sie zewnętrznie i wewnętrznie, kształtujemy nasz charakter wraz z życiem. Czasem na lepsze, a czasem na gorsze :(
    Powinnaś Anabelle pisać książki, masz talent :)
    Jestem Anna

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie powiem - umie facet bajklować.... i ona mu pewnie uwierzy... chociaż kto to wie?

    OdpowiedzUsuń