niedziela, 26 kwietnia 2015

Czasami......

.......pewne rzeczy dość mocno mnie dziwią.
Niektórych członków swojej rodziny spotykam niezmiernie rzadko. Przeciętnie raz na
dwadzieścia lat, ale to nie budzi mego zdziwienia. Taka karma. Gdy są "na okrągło"
rozwody w rodzinie, to z czasem spotkania stają się coraz rzadsze. To też mnie nie
dziwi - po co na forum rodzinnym tłumaczyć  się, że ten obcy facet którego  się ze
sobą przywlokło jest już czwartym mężem, a ta  blondynka, to nie jest Zosia - żona
 po operacji plastycznej, tylko 20 lat młodsza kochanka.
I właściwie od chwili, gdy ze 30 lat temu zmarła moja ulubiona cioteczna babka -
nie bywałam na rodzinnych spędach.
No a gdy się kogoś nie widuje a kiedyś widywało bardzo rzadko, to jego imię i wygląd
zupełnie wypadają z głowy.
Ale świat jest mały i to bardzo. Podkusiło mnie, by wybrać się do pobliskiego marketu,
bo można tam dotrzeć per pedes w ciągu 10 minut.
Byłam tam zaledwie dwa razy i jakoś nie wzbudził mego entuzjazmu, ale z kolei gdy
spojrzałam na zakorkowaną pobliską arterię "przelotową" , zdecydowałam się na ten
market, żeby nie sterczeć w korkach.
Gdy weszłam do hali zaraz w pierwszej "alejce" natknęłam się na jakąś kobietę, która
obdarowała mnie szerokim uśmiechem i tekstem: nooo, góra z górą się nie zejdzie,
a człowiek z człowiekiem tak! Zatkało mnie - naprawdę nie kojarzyłam tej osoby
 z kimkolwiek, kogo bym znała.
Pani mnie chyba z kimś pomyliła- stwierdziłam spokojnym głosem i odwzajemniłam
uśmiech. W końcu niemal kulturalna jestem.
Ależ skąd! -zapewniła mnie nieznajoma. My jesteśmy kuzynkami. Ja jestem córką
Miśki i Zygmunta.
Ale ja nie znam ani Miśki, ani Zygmunta - zapewniłam ją szczerze.
Znasz, znasz, byłaś raz u nas w domu. A potem my byłyśmy z mamą u Ciebie, bo
pozbywałaś się wózka niemowlęcego, a ja  chciałam go dla siebie, bo byłam w ciąży.
A potem widziałyśmy się w Operze, na jakimś balecie, byłyśmy z naszymi córkami.
Włączyłam wsteczne przewijanie pamięci - no fakt, bywałam z dziecięciem w operze,
ale musiało to być piekielnie dawno ze trzydzieści lat temu.
Ale nie pamiętam ani tej osoby, ani jej dziecięcia.
I spotkałyśmy się na pogrzebie twojej matki, wiesz?
Nie pamiętam kogo spotkałam na pogrzebie swojej matki - powiedziałam spokojnie.
Z osób, które były, znałam tylko męża matki, jej bratową, swoich braci przyrodnich i
żonę jednego z nich. Nikogo więcej nie znałam.
Nie zdążyłam do ciebie podejść , bo zaraz po odprowadzeniu do grobu gdzieś zniknęłaś-
powiedziała z wyrazną pretensją w głosie.
No fakt, wyparowałam stamtąd  wraz z bratową mej matki bardzo szybko. Byłyśmy
zmarznięte na kość.
Słuchaj, w następnym bloku jest mała kafejka - zapraszam cię na kawę to porozmawiamy,
dobrze? Dobrze, odpowiedziałam zrezygnowana - może się wreszcie dowiem  z kim
się spotkałam- pomyślałam.
Po drodze dowiedziałam się przynajmniej  stopnia pokrewieństwa- był on wielce daleki.
I poznałam jej imię.  I w zakamarkach pamięci udało mi się odszukać  kim jest osoba,
z którą idę na kawę.A potem - wysłuchałam dość "zabawną" historię jej życia. Bo jak sama
stwierdziła, miała zabawne życie.
Bo wiesz - zaczęła- sprowadziłam się w te strony niedawno, z 10 lat temu.
Wreszcie udało mi się rozdzielić mieszkanie, w którym mieszkałam z byłym mężem.
Nie wiem czy wiesz, ale byłam ogromnie zakochana w moim mężu. Ale on mnie zdradził.
Zdradzał jeszcze wtedy, gdy byłam w ciąży. W końcu wzięliśmy rozwód, ale nie było
szans  rozdzielenia mieszkania. Złożyliśmy wniosek w spółdzielni , ja z dzieckiem
zamieszkałam w większym pokoju, on w mniejszym. Kuchnia ,łazienka, przedpokój były
wspólne. A potem razem z nim zamieszkała jego żona- bo się ożenił. Wciąż czekaliśmy
w spółdzielni na dwie kawalerki, ale wiesz jak wtedy było ciężko o mieszkanie. Wtedy
moja mama  wzięła do siebie moją córeczkę. Wtedy jeszcze żyła moja babcia i obie się
nią opiekowały.
A potem ja poznałam bardzo porządnego człowieka i po jakimś czasie wyszłam za niego.
On też nie miał mieszkania, więc zamieszkał ze mną.
I tak sobie mieszkaliśmy w czwórkę w tym małym mieszkaniu.
Ja nawet miałam książeczkę mieszkaniową, ale potem się okazało, że te pieniądze, które
uzbierałam , na nic mi nie starczą. Oczywiście spółdzielnia nie miała możliwości
zamienienia naszego mieszkania na dwie kawalerki.
Poza tym mój pierwszy mąż doszedł do wniosku, że właściwie mieszkanie jest jego i
to ja powinnam się wyprowadzić. A wyrok sądu o podziale tego mieszkania to jakaś
machlojka. Alimentów też nie płacił, w związku z tym mój drugi mąż zaproponował,
że z chęcią zaadoptuje małą, skoro i tak właściwie pomaga mi w jej finansowaniu.
Oczywiście ten drań się nie zgodził.
A potem mój drugi mąż wyjechał na kontrakt zbiorowy do Iraku, żeby pracować za
dolary.
W tym samym czasie  żona  mego byłego męża "przestała go kochać" i wyprowadziła się
w nieznanym kierunku.
Stwierdziła, że  gdy będzie jej potrzebny rozwód, to wtedy się odezwie.
Mój były bardzo to przeżył, zaczął tęgo popijać i niemal codziennie przychodził do
domu pijaniutki w trupa. Nie miałam ochoty razem z nim mieszkać, ale jednocześnie
bałam się, że jeśli się wyprowadzę do matki, to on tu urządzi pijacką melinę.
Ale chyba miałam fart - wpadł po pijaku pod samochód, leżał dość długo w szpitalu.
Ta długa przerwa w piciu dobrze mu zrobiła - dał sobie zaszyć esperal, nie pił.
Rok pózniej umarła moja matka, ale babka nie chciała mi oddać pod opiekę córki.
Zresztą z całą pewnością tam miała lepiej niż u mnie- tam miała swój pokój, duży
ogród koło domu, koleżanki i ciotki, które ją rozpieszczały.
Potem wrócił mój mąż z Iraku, kupiliśmy trzypokojowe mieszkanie i się wreszcie
stamtąd wyprowadziłam.
Mała zamieszkała z nami. I nawet jakoś to wszystko szło do przodu. Gdy skończyła
osiemnaście lat wyszła za mąż - za Szweda. I wyjechała do Szwecji.
I mam wnuczkę, ale nigdy jej nie widziałam na własne oczy - tylko zdjęcia mi córka
przesyłała.
A potem mi mąż umarł na zawał, więc zamieniłam te trzy pokoje na kawalerkę.
Na tym osiedlu są bardzo ładne kawalerki, tyle tylko, że są w wieżowcach.
Wiesz, najchętniej wyszłabym jeszcze za mąż- zwierzyła mi się. Nie chcę być na
starość  sama. Ale nie ma za kogo, musiałabym wziąć jakiegos z dziesięć lat
młodszego.
Zastanawiałam się ile ona może mieć teraz lat, w końcu zapytałam ją o wiek.
Sześćdziesiąt pięć, ale zawsze mówię, że sześćdziesiąt dwa- powiedziała z  uśmiechem.
Już się nawet zastanawiałam, czy może nie poprosić byłego, żeby u mnie zamieszkał?
W końcu się znamy tyle lat- jak myślisz?
Nic nie myślę - powiedziałam szczerze - to twoje życie, nie znam cię prawie, więc jak
mogę ci coś doradzić?
Pokiwała ze zrozumieniem głową.
A ty?- zapytała. No cóż, ja miałam i mam nudne życie- od początku ten sam mąż, od
czterdziestu lat to samo mieszkanie - odpowiedziałam szczerze.
Wiesz - podniosłam się z mało wygodnego krzesełka - muszę już iść, bo mąż   zaraz
zacznie mnie ścigać, miałam szybko wrócić.
A ja jeszcze wezmę drugą kawę- powiedziała. Uregulowałam rachunek, pożegnałam
się z nią  i z ulgą wyszłam.
Wychodząc pomyślałam - jak to dobrze wracać do nudnego życia.
                                                     Koniec.



8 komentarzy:

  1. Jakie by nie było, zwykłe, czy niezwykłe to do tego swojego człowiek jest najbardziej przywiązany!! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc to nie za bardzo sobie wyobrażam mieszkanie pod jednym dachem z byłym mężem i jego drugą, nową połową.Przecież to M3 to było wtedy raptem 36 m kwadratowych, z ciemną kuchnią i łazienką z mini wanną i WC. To chyba trzeba mieć "stalowe nerwy".
      Miłego, ;)

      Usuń
  2. Myślę że tego mojego czasami nudnego życia za nic bym nie zamieniła:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też. Może i nudno czasami, no ale z wiekiem zrobiłam się jakoś mniej rozrywkowa i wolę tę nudę od nadmiaru wrażeń.

      Usuń
  3. Jak to niektórzy sobie swoje życie potrafią skomplikować, przez nieodpowiednie decyzje . Szczęśliwe życie rodzinne dla innych może wydawać się nawet ' nudne".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba dlatego, że bardzo często myli się młodym pożądanie z miłością.
      Potem "prysły zmysły", dziecko na świecie a oni na siebie patrzeć nie mogą. Smutne to , trochę.
      Miłego,;)

      Usuń
  4. Cóż każdy żyje tak jak mu pasuje...
    Ja raczej miałam ciekawe życie ....
    zawsze coś się dzieje, chociaż wolałabym nudne :-))|)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że chyba jednak w inny sposób to Twoje życie było ciekawe.
      Miłego, ;)

      Usuń