poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Między nami, duszyczkami-VIII

Zuza i Lola codziennie spędzały po kilka godzin ze swoimi Opiekunami
Duchowymi.
Dodatkowo Lola czytała różne prace i artykuły polecane jej przez swego mentora.
Jej współpraca z  Opiekunem Duchowym układała się harmonijnie, coraz lepiej umiała
zanalizować swój ostatni żywot. Zrobiła listę tego wszystkiego co powinna
w przyszłym wcieleniu wyeliminować lub zmienić.
Zajęło to sporo czasu, w końcu żyła długo. Poza tym nie był to żadem rachunek
sumienia, tu potrzebna była analiza dlaczego postąpiła tak a nie inaczej i wcale nie było
tak bardzo istotne czy jej postępek komuś zaszkodził czy nie.
Nie było to rozliczanie typu ile razy skłamała czy powiedziała niecenzuralny wyraz
albo czy i ewentualnie ile razy zdradziła męża.
Cały ten proces przypominał raczej szykowanie się do bardzo dalekiej podróży, gdy
trzeba sobie zrobić listę rzeczy, które będą w drodze i tam, na miejscu, potrzebne.
Znacznie trudniejsza była druga część,  czyli wybranie nowego "locum".
Ale najmniej  w tym wszystkim podobał się Loli fakt, że znów będzie zaczynała od
początku, czyli od chwili życia płodowego.
Jej dzieciństwo nigdy nie jawiło się jej jako kraina marzeń, do której chciałaby wrócić.
W chwili wybuchu II wojny światowej była co prawda dość mała, ale doskonale
pamiętała jak matka płakała gdy ojciec dostał powołanie do wojska, potem jej podróż
z matką na Ukrainę, do jakichś krewnych jej ojca, pobyt tam, narodziny jej siostrzyczki
i słowa którejś z ciotek, że dzieci to i bez wojny są kłopotem, a teraz to jeszcze gorzej.
I kolejną ucieczkę, tym razem z tą ukraińską rodziną, zakaz mówienia po polsku by ich
nie wpakowali do łagru i tę makabryczną podróż dalej na wschód.
A potem wiadomość, że ojciec nie żyje i pozostanie głęboko w Rosji, bo nie było dokąd
wracać.
Perspektywa dzieciństwa stanowczo jej nie odpowiadała. Co prawda sporo lat od tego
czasu minęło, ale Lola  całe życie uważała że ją prześladuje pech, więc obawiała się, że
teraz też może  zle trafić. To pojęcie ciągłego pecha też nadawało się do eliminacji.
Może szkoda, że tu trafiłam. Gdybym nie została tam w szpitalu, tylko z niego uleciała,
to może mogłabym zostać duchem jakiegoś lasu? Może jednak nie wszystkie dusze się
reinkarnują? Muszę  o tym poczytać lub porozmawiać o tym z Opiekunem- postanowiła.
Zuza miała nieco inne dylematy - nie mogła pojąć,  że skoro zgodnie z wiarą katolicką,
w której została wychowana, reinkarnacja nie istnieje, a jest tylko piekło, czyściec i
niebo, to dlaczego  jej dusza ma  się reinkarnować.
Po co wracać wciąż na Ziemię czy też na inną planetę? czy nie lepiej by ktoś "z urzędu"
osądził duszę i zakwalifikował ją do czyśćca, piekła lub nieba?
Następnego dnia zamiast odpowiedzi usłyszała  pytania - 1. a kto miałby ją osądzać
i na jakiej podstawie? 2. czy ona orientuje się na czym polega czyściec?
3. na czym polega rola reinkarnacji?. Odpowiedzi na te pytania miała udzielić
w ciągu kilku  najbliższych dni.
Oczywiście natychmiast opowiedziała wszystko Loli i poprosiła ją o pomoc, ale
Lola stanowczo odmówiła.
Przecież to ty dostałaś  te pytania, nie ja - odpowiedziała. To twoje zadanie, nie moje.
Wiesz przecież, że każdy, niezależnie od tego, czy jest w postaci ludzkiej czy tak
jak my w postaci między wcieleniami, sam musi rozstrzygać dylematy.
Nie rozwiążesz teraz, to rozwiążesz pózniej. Najwyżej pobędziesz tu długo.
Zuza poczuła się dotknięta i to bardzo.
Lola bez trudu znalazła odpowiedz na swoje pytanie - dopóki nie "przepracuje "
w kolejnych swych wcieleniach tego co jej nie wyszło,  musi wracać do ludzkiej
postaci. I czas pomału zacząć przeglądać swe wspomnienia, usunąć te, które na nic
jej się nie przydadzą w przyszłym wcieleniu.
Uporządkować to wszystko co będzie potrzebne, dobrze wszystko wkuć w pamięć.
Pośpiechu nie było, wszystko zależało od niej i to się jej podobało.
Ciągle jeszcze się zastanawiała nad tym w czyją postać ma się wcielić, by choć trochę
ulepszyć swoje przyszłe życie.
Zuza w końcu jak to mówią "przysiadła fałdów" i odnalazła trochę wiadomości na
temat reinkarnacji.
W Chrześcijańskiej  Ewangelii Jezus dwukrotnie mówił do Apostołów, że Jan
Chrzciciel jest reinkarnacją Eliasza, którego przyjście przed nadejściem dnia
Pańskiego prorokował Malachiasz (Księga Malachiasza 3:23).
Pierwszy raz Jezus tak mówił o Janie Chrzcicielu, gdy został on uwięziony.
"A jeśli chcecie przyjąć , to jest on Eliaszem, który ma przyjść. Kto ma uszy niechaj
słucha" (Mat.11:14-15)
Po raz drugi, po przemienieniu  rzekł na górze Tabor: "Eliasz istotnie przyjdzie i
naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł a nie poznali go
i postąpili z nim tak jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał.
Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówi im o Janie Chrzcicielu."
Czytając to Zuza doszła do smutnego skądinąd wniosku, że tak naprawdę to nie
wie o czym czyta- w życiu nie miała w ręce Biblii, a zwłaszcza Starego Testamentu.
Jako młoda dziewczyna chadzała co prawda do  kościoła, ale nigdy o tym nie
słyszała.
Pamiętała tylko, że za grzechy trafia się do piekła a czasem do czyśćca i że kiedyś,
kiedyś, gdy nastąpi  koniec świata wszyscy zmarli powstaną z grobów.
Wizja ta nieco ją przerażała -oczyma wyobrazni widziała mrowie szkieletów o
różnym stopniu rozkładu podążających nie wiadomo dokąd. Istny horror.
I pamiętała też, że wiara w reinkarnację jest naganna, bo to obca religia.
c.d.n.





3 komentarze:

  1. Kilka odcinków, , tamte przegapiłam niestety :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież możesz do nich wrócić i hurtem przeczytać. Nie skasowałam ich.
      Miłego, ;)

      Usuń
  2. Jak dam radę czasowo, to dzisiaj nadrobię wszystkie zaległości.
    A Ciebie zapraszam na tekst dedykowany Tobie.

    OdpowiedzUsuń