poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Dziwne spotkanie

Pisałam już tu kiedyś, że mam rodzinę, której nieomal nie znam, choć to
w sumie dość bliska rodzina, bo to bratankowie mojej matki. 
Ostatni raz widziałam dwóch z nich gdy starszy z nich i ja mieliśmy po
cztery lata a młodszy zapewne niecały rok. 
Potem widziałam kilka zdjęć i raz, w 1990 r., widziałam ich matkę, bo zjechała
z wizytą do Polski. 
Tak to jest gdy członkowie rodziny rozchodzą się niczym drogi na skrzyżowaniu wielopoziomowym.
Z całą pewnością część winy ponosi tu po pierwsze wojna, po drugie - okres powojenny.
Gdy wybuchła wojna brat matki dostał oczywiście powołanie do wojska i po
klęsce wrześniowej wraz z wieloma innymi żołnierzami trafił wpierw do Francji a potem do Wielkiej Brytanii, gdzie służył w RAFie.
Cały okres wojny stacjonował  na Wyspach Brytyjskich, był wtedy jeszcze
bardzo młodym i bardzo przystojnym facetem, a ponoć polscy piloci cieszyli się  wielkim wzięciem u brytyjskich dziewczyn. 
Były podobno zachwycone ich szarmanckim zachowaniem oraz składaniem
pocałunków na dziewczęcych dłoniach, czego żaden  Anglik nie robił.
W krótkim czasie poznał przemiłą Grace, która pracowała w cywilnej kadrze
tego lotniska. Ślub szybciutko zwieńczył to uczucie, bo polski młodzian
szanował święte zasady - najpierw  ślub, konsumpcja związku- po ślubie.
Po wojnie, stęskniony za rodziną mój wujek, postanowił wrócić na stałe do
Polski. 
Jego ojciec bardzo go do tego zachęcał, malując w listach do syna obraz powojennej Warszawy  w pięknych, pastelowych barwach. Nie napisał, że wrócił z obozu z Niemiec z otwartą gruzlicą ani tego, że jego stan raczej się nie poprawi, chociaż niemal nie opuszczał sanatorium, zmieniając tylko jego kategorie na coraz bardziej przypominające szpital.
Zapomniał również napisać synowi, że w zrąbanej do cna Warszawie jest
piekielny brak mieszkań i że ich  przedwojenne mieszkanie jest teraz mieszkaniem "kołchozowym", bo dokwaterowano im drugą rodzinę, więc on
z żoną i dwójką dzieci oraz jego siostra z dzieckiem będą  mieszkać w jednym
pokoju z kuchnią.
Rozstał się więc mój wujek z RAFem, gdzie życie może nie było, podobnie jak
w całej W.Brytanii zbyt różowe, ale przynajmniej nie było bałaganu i było to
życie przewidywalne. Mieszkali w osiedlu oficerskim i nie mieli problemów lokalowych ani aprowizacyjnych, choć tak jak i tu były  kartki.
Po dość długiej i męczącej podróży z dwójką malutkich dzieci dotarli do
Warszawy.
Grace na widok tak okropnie zrujnowanej Warszawy nieomal dostała szoku-
bo chociaż miasto było już odbudowywane, nadal widać było ogromne
zniszczenia.
W krótkim czasie okazało się, że życie tutaj zupełnie Grace nie odpowiada -
nawet w najgorszych snach nie przewidywała, że będzie dla niej takie trudne.
Po roku pobytu zaproponowała swemu mężowi by wrócili do W.Brytanii, przy
okazji zabierając mnie ze sobą, ale okazało się, że to wcale nie jest proste.
Po pierwsze wujkowi zabrano paszport, ale na pocieszenie dostał bardzo
dobrą pracę w MSZ ( znał perfekt  angielski). 
Mnie nie można było ot tak sobie wywiezć, trzeba było mnie wpierw adoptować,a to wymagało czasu, a Grece z kolei wygasała polska wiza i
bała się, że może mieć kłopoty, gdy tu dłużej posiedzi.
W końcu Grace spakowała swoje manatki i wraz z chłopcami wyruszyła w drogę powrotną do W.Brytanii. 
Umawiali się, że wujek złoży dokumenty na paszport i za jakiś czas do niej przyjedzie, być może że i ze mną. 
Na wszelki wypadek Grace zostawiła notarialne oświadczenie, że zgadza 
się, by wujek mnie adoptował.
Oczywiście wujek nigdy nie pojechał już do Grace - w kilka lat pózniej wzięli
poprzez adwokatów rozwód, a ja trafiłam do rodziców swego ojca zaraz po
wyjezdzie Grace.
I nagle, w  1990 roku Grace zapragnęła zobaczyć się jeszcze raz z byłym mężem- może dlatego, że wiedziała już o tym, że jest nieuleczalnie chory
i bliżej mu do śmierci niż do życia.
To było naprawdę trochę dziwne- przy jednym stole siedział wujek z dwiema
swymi żonami- byłą i obecną a wraz z nimi ja z córką i mężem. 
Rozmowa się jakoś nie kleiła, aktualna żona była przesadnie uprzejma i serdeczna dla byłej, co nie przeszkodziło jej w kuchni dopytywać się mnie  
po co Grace tak naprawdę przyjechała. 
No ale ja naprawdę nie wiedziałam.
W dwa lata pózniej wujek przeniósł się do lepszego świata, a obie żony prowadziły ze sobą dość regularnie korespondencję, której treści nie znam,
czego zupełnie nie żałuję. 
Wiem tylko, że w kilka lat po śmierci wujka "była" chciała przyjechać do 
Polski, ale druga żona nie wyraziła entuzjazmu i ten projekt upadł.
I teraz, nagle, do Polski zjechał z W.Brytanii mój rówieśnik.
W międzyczasie odeszły w dość podobnym okresie obie żony mego wujka, 
o czym nawet nie wiedziałam, a dowiedziałam się od niego.
A mój wujeczny brat przyjechał by się dowiedzieć coś na temat spadku po
swym ojcu. 
Tyle tylko, że  biedak zle trafił - ja nic mu w tej sprawie nie pomogę, bo niczego nie wiem.
Za to domyślam się, dlaczego druga żona wujka zupełnie przestała się ze
mną kontaktować- w 75 wiośnie życia wyszła ponownie za mąż. Zapewne sądziła, że ja, jako najbliższa rodzina wujka będę jej to miała za złe.
Jak widzicie życie to wielce skomplikowana historia -ciągle się w nim coś plącze.
A, zapomniałabym - dostałam zaproszenie do Londynu, ale nie sądzę bym
skorzystała.


1 komentarz:

  1. Spotkanie ciekawe po tylu latach mimo braku kontaktów. Gość ma zapewne emeryturę i dużo wolnego czasu, więc wykorzystał aby być może coś ciekawego w Polsce jest dla Niego. Tak ja to rozumie. Zaproszenie do Londynu , miłe.

    OdpowiedzUsuń