środa, 6 stycznia 2016

Motylek

Motylka  znam już ponad czterdzieści lat.
Pewnego dnia drzwi mojego pokoju w biurze otworzyły się gwałtownie i
w progu stanął nieznany mi mężczyzna. 
Miał bardzo niebieskie oczy, blond włosy zdradzające chęć opuszczenia 
głowy,  na której rosły w dziwnym nieładzie, wyglądał na 185 cm wzrostu
a jego sylwetka zdradzała,że facet ma zbyt mało ruchu a ciut za dużo je.
Nieznajomy uśmiechnął się do mnie niemal dziecięcym,szczerym uśmiechem,
przedstawił się dwojgiem imion i nazwiskiem i poinformował mnie, że to mój
własny mąż go do mnie przysłał i on w takim razie jest do mojej dyspozycji.
Nie napiszę, co sobie o tym facecie pomyślałam, w każdym razie zapewniam, że nie było to coś miłego, za to raczej należało do określeń pejoratywnych.
Chwyciłam za słuchawkę telefonu, wykręciłam numer swego ślubnego i zapytałam co mój drogi mąż miał na myśli przysyłając do mnie tego faceta.
Miałam strasznie dużo pracy, bo byłam odpowiedzialna  za organizację
pobytu w naszej placówce ok. trzydziestu osób na ważnych badaniach
międzynarodowych pewnego sprzętu elektronicznego. 
I tak miałam szczęście, bo wszyscy byli jednej płci, czyli męskiej, więc
w dobie, gdy znalezienie hotelu było niemal sprawą cudu, mogłam bez obaw zamawiać pokoje dwuosobowe.
Oczywiście naiwnie wyobraziłam sobie, że uda mi się wszystkich umieścić 
w jednym ewentualnie dwóch hotelach, ale szybko wyprowadzono mnie 
z tego błędu. 
Udało mi się ich umieścić w czterech  hotelach, z tym że jeden był
na drugim brzegu rzeki.
Ślubny mi wyjaśnił, że ów blondyn to facet z Instytutu i też będzie brał
udział w badaniach i że może mi sporo pomóc, bo dysponuje czasem i samochodem.
I rzeczywiście  naprawdę bardzo i pomógł i z czasem awansował na mojego
niemal przyjaciela.
Ksywka Motylek przylgnęła do niego po jakimś czasie, gdy bliżej go poznałam.
W chwili gdy  go poznałam Motylek był w trakcie rozpadu małżeństwa.
Okazało się, że aktualna pani Motylkowa nadużywała płynów wysokoprocentowych.
Poza tym Motylek twierdził, że był przymusowym ochotnikiem, bo go oszukała twierdząc, że jest zabezpieczona , a nie była i następstwem wiadomych działań była  nieplanowana ciąża.
Motylek ogólnie biorąc prosięciem nie był (tylko naiwniakiem), więc wzięli
ślub.
Pani Motylkowa właśnie skończyła 3-letni urlop wychowawczy i trafiła do
pracy, gdzie całe towarzystwo ostro tankowało i dość szybko pogłębiła ten swój brzydki nałóg. Dzieckiem zajmowała się głównie jej matka wraz ze
starutką babcią .
Motylek wyprowadził się z domu (mieszkali u jej rodziców) i czekał na mieszkanie.
Czekanie na mieszkanie umilał sobie stałymi wizytami u nas-w pewnym 
sensie stał się jakby fragmentem naszego mieszkania.
Motylek woził mnie na zakupy, jadł potulnie wszystko co ugotowałam,
czuł się nawet w obowiązku dokładać się finansowo do zakupów  i zawsze
grzeczniutko zmywał po obiedzie.
W międzyczasie rozwodził się z  żoną, chcąc za wszelką cenę by opiekę
nad dzieckiem przyznano jemu, a nie  matce -alkoholiczce.
Ale sąd był zdania, że skoro tak naprawdę dzieckiem zajmuje się jego
teściowa, to lepiej będzie dla dziecka  gdy zostanie przy matce, bo jeszcze małe jest.
Po niemal dwóch latach sprawa została ostatecznie zakończona i rozwód
stał się faktem dokonanym. Dziecko pozostało u matki.
Przez ten czas poznaliśmy rodziców Motylka, jego dwóch braci, jezdziliśmy
do nich na działkę, a jego matka była ogromnie wdzięczna nam obojgu, że
Motylek ma wreszcie jakichś porządnych przyjaciół.
Mniej więcej w rok pózniej Motylek doczekał się wreszcie własnego "M".
Mieszkanie było typu własnościowego, a nie lokatorskiego,  a więc drogie
i Motylek postanowił wyjechać do pracy na Zachód, by zarobić na meble.
Praca była oczywiście "na czarno". 
Motylek mieszkał na campingu we własnej przyczepie  rodem z Niewiadowa 
i skrupulatnie ciułał pieniądze na meble do nowego mieszkania.
W trakcie  swego "czarnoróbstwa" spotkał pewną rodaczkę -rozwódkę, 
która już rok pracowała jako pomoc domowa pewnej samotnej a dość 
bogatej Niemki. 
Do jej domowych obowiązków należało posprzątanie raz na tydzień
niewielkiego domku, wrzucenie rzeczy do pralki, upranie i uprasowanie ich, gotowanie i robienie zakupów. 
Najtrudniejsze to było robienie zakupów, bo zatrudniająca ją osoba była na jakiejś specjalnej diecie a w najbliższym sklepie  było mało pożądanego asortymentu.
Dwoje młodych rozwodników na obczyznie- nie trudno się domyśleć, że 
jakoś bez trudu wpadli sobie w oko i w objęcia.
Ale Motylkowi skończyła się wiza i musiał wrócić do Polski. Jej wiza kończyła się dopiero za 6 miesięcy więc musieli się rozstać.
Motylek po tej ciężkiej pracy fizycznej stracił nadmiary centymetrów i już
nie uśmiechał się tak promiennie. Tęsknił, marudził i bez przerwy opowiadał 
mi o tej nowo poznanej dziewczynie.
Aż nagle, pewnego spokojnego popołudnia Motylek wparował do nas z jakąś
siksą - rozpromieniony przedstawił ją  jako Zojkę . 
Trochę mnie zatkało, bo pamiętałam, że tamta poznana za Odrą dziewczyna miała zupełnie inaczej na imię.
Gdy poszłam do kuchni robić kawę, Motylek szybciutko przybiegł za mną i
nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć przeprosił mnie za najście oraz poprosił
bym oceniła Zojkę, bo on chyba jest w niej zakochany i chyba się jej
oświadczy, gdy tylko umebluje mieszkanie. 
No ale jeśli ja jej nie zaakceptuję, to on się jeszcze zastanowi.
No cóż, Zojka była niezłą "lasencją", wszystko miała na miejscu a w czasie
godzinnej wizyty trudno było coś o niej powiedzieć. Coś tam studiowała, ubrana była niezle, głównie w ciuchy zagraniczne, a więc nie tanie,
mieszkała sama w wynajętej kawalerce.
Następnego dnia Motylek ścignął mnie telefonicznie i zapowiedział, że 
wpadnie by się dowiedzieć  co o panience myślę.
No co mogłam  myśleć - kazałam mu by się dowiedział, kto płaci za to mieszkanie, kim są i gdzie mieszkają jej rodzice i czy to oni ją finansują.
Poza tym powiedziałam, żeby dał jej do zrozumienia, że mieszkanie w którym
on mieszka nie jest jego, a jego brata, który aktualnie przebywa poza krajem.
Motylkowi z lekka opadła szczęka, ale rzeczywiście zastosował się do tego co
mu powiedziałam.
Po dwóch tygodniach Zojka zaczęła mieć mało czasu na spotkania, wreszcie poinformowała go, że wyjeżdża do rodziców, nie wie kiedy wróci a gdy już
wróci, to do niego zadzwoni.
Nie zadzwoniła nigdy. Motylek nie mógł pojąć skąd wiedziałam, że to jakaś
podejrzana "partia". Śmiałam się, że po prostu mam szósty zmysł.
Wkrótce Motylek miał inne zajęcia - byłam w ciąży i musiałam bardzo uważać,
by jej nie stracić - żadnego biegania, dzwigania, sprzątania i jakiegoś
większego wysiłku. 
Motylek w każdą wiosenną niedzielę wywoził nas na działkę, na której 
sadzano mnie pod olbrzymią starą lipą, opatulano kocami  jeśli było chłodno. Mama Motylka zabawiała mnie opowieściami o swoim macierzyństwie 
(w końcu urodziła trzech chłopaków), usiłowała odgadnąć jakiej płci będzie dziecko, chodziła ze mną na  spacery, podtykała mi wciąż jakieś owoce. 
Poza tym pouczała mego męża, jakie to nowe obowiązki go czekają, a jego oczy robiły się coraz większe z przerażenia.
Motylek, choć był nieco naiwny w kwestii kobiet, był facetem zaradnym.
Zorganizował (tzn. wystał i kupił) dla nas pralkę automatyczną, w swym
rodzinnym mieście zakupił "kilometry" tetry na pieluchy, a jego mama
wynalazła jakąś szwaczkę, które je za niewielkie pieniądze obrębiła. 
Mnie się udało kupić flanelę  i własnoręcznie te pieluchy obrębiłam 
kolorowym kordonkiem. 
Ślubny podczas swych zagranicznych wyjazdów służbowych kompletował wyprawkę niemowlęcą wg wytycznych mamy Motylka. 
Tata Motylka podbudowywał mnie wciąż swym zachwytem nad moimi 
"wielkimi zdolnościami manualnymi", czyli umiejętnością robienia na drutach i szydełku.
Znajoma mamy Motylka przysłała z Francji prześliczne ubranka "uni sex".
Dziecko jeszcze nie zaistniało na świecie, a już miało więcej ciuchów niż ja.
To był ogólnie bardzo fajny okres w mym życiu- zrobiłam prawo jazdy, nabyliśmy na talon "samochód", czyli fiacika 126p i od pierwszego dnia
posiadania samochodu go prowadziłam. Umowa z mężem przewidywała, że
każde z nas musi bryczuszkę prowadzić, czyli każde z nas co drugi dzień 
było kierowcą.
c.d.n.

2 komentarze:

  1. Witam w Nowym Roku Autorkę opowiadania.Jak zawsze czekam na dalszy ciąg,a czas w którym dzieje się akcja oczywiście jest znajomy i był bardzo fajny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam bieżące opowiadanie, więc teraz nadrabiam te historyczne. Podoba mi się Motylek :)
    Idę czytać c.d.

    OdpowiedzUsuń