czwartek, 5 maja 2016

Nie ma dymu bez ognia - 9

Lenka miała rację - Roman rzeczywiście zaczął "ciągać" Julię po różnych
galeriach sztuki i wystawach. Spotykali się przynajmniej raz w tygodniu.
Julia nie przypuszczała, że w jej mieście rodzinnym tyle jest mniejszych
i większych galerii sztuki i wystaw okresowych w różnych muzeach.
W końcu Roman przyznał się, że odwiedzanie różnych galerii to nie jest 
jego hobby tylko praca, bo pisał artykuły o sztuce. 
A odwiedzanie tych miejsc razem z Julią  było znacznie przyjemniejsze 
niż  krążenie samemu. Wymieniali się wrażeniami, czasem Roman
przynosił Julii jakąś książkę do czytania i sporo ze sobą rozmawiali.
Był tzw. "wolnym strzelcem", więc nie musiał bywać regularnie w pracy.
W każdym razie owo "ciąganie po galeriach" bardzo się Julii podobało. 
Przy okazji  poznawała również sztukę współczesną, która kiedyś budziła
w niej ogromną niechęć. 
A na wystawie prac absolwentów ASP znalazła dwa obrazy swojej koleżanki 
ze szkoły średniej. Zapytała się Romka co sądzi, o tych dwóch niedużych
olejnych obrazkach, ale Romek popatrzył, popatrzył i orzekł- kariery ta
osoba nie zrobiła, to pewne.Kolory wierne naturze, kompozycja niezła, ale
pasji w tym brak.Sam talent i chęć to za mało żeby się przebić. Wiesz, są
całe stada artystów-plastyków, którzy malują już tylko dla siebie a pracują
w zawodach nie mających nic wspólnego z ich wykształceniem i talentem.
To smutne, ale jak dobrze wiesz, mało który malarz ceniony był za życia.
                                                        *****
Julia miała teraz całkiem niezle wypełnione dni, spotykała się z Romanem,
Lenką, dwiema paniami poznanymi na ćwiczeniach, chodziła na basen i gimnastykę.
Marek natomiast regularnie  wyjeżdżał służbowo, przeważnie raz w miesiącu.
Julia tylko pilnowała, by zawsze były przygotowane na wyjazd jego ulubione
koszule i skarpetki.
Gdy wrócił z ostatniego wojażu poinformowała go, że chce razem z Lenką
pojechać we wrześniu do któregoś z uzdrowisk, by pomoczyć w siarce i
solance swe stare kości. Wynajmą sobie prywatną kwaterę a za zabiegi same
zapłacą. I że jakoś jej się w tym roku nie chce jechać do domku na plaży,
bo co to za frajda, skoro tam też musi pichcić.
Wolałaby pojechać zimą w góry, najlepiej w okresie świąt, bo przecież wiadomo,
że znów będą musieli zaprosić stare ciotki i wysłuchiwać ich narzekań, że
"jedyny wasz syn, a wyjechał". Już tyle razy to przećwiczyli, że ona ma dość.
Marek się lekko skrzywił ( nie przepadał za Lenką), więc zapytała się czy może
on ma ochotę na taki "wyjazd do wód", ale Marek skrzywił  się jeszcze bardziej.
Nie, nie, on nienawidzi uzdrowisk, niech lepiej  jedzie z Lenką.
Julia spodziewała się większych protestów i taka szybka akceptacja tego pomysłu ze strony męża nieco ją zdziwiła. No ale może zmądrzał na starość?
Następnego dnia Julia spotkała się z Lenką i pochwaliła się, że dostała zgodę
Marka na swój wyjazd do wód i to bez żadnego problemu.
Linka, która  w życiu  poznała wielu mężczyzn, popatrzyła na Julię i wypaliła: wiesz co, on pewnie ma jakąś cizię! A powiedziałaś mu, że latasz po wystawach
z facetem?
Julia zaczęła się śmiać- no jasne, że powiedziałam, że łażę po galeriach ale nie
mówiłam, że nie sama. Marek na sam dzwięk słowa "galeria, obrazy" dostaje
uczuleniowej wysypki, więc kiedyś chodziłam sama z Michasiem i za każdym
razem proponowałam, by szedł z nami, ale nic z tego.
Lenka uśmiechnęła się lekko - tak, tak , pamiętam.
Jula, powiedz mi po coś ty za niego wyszła? Tak do siebie pasujecie jak pięść
do nosa.Rozumiałam to, gdy Michaś był mały, zresztą teściowa pewnie padłaby
na serce, gdybyś odeszła, bo strasznie cię kochała, jakbyś była jej córką.
Teraz  tkwicie razem a żyjecie jak rodzeństwo, bo nie macie na siebie ochoty.
Julia skrzywiła się- no wiem, moja wina, bo to ja nie mam ochoty a skoro jemu
też już nie zależy to wszystko gra. Po prostu zrobiłam się aseksualna i tyle.
No a jeśli nawet kogoś ma, to jego zmartwienie, nie moje. Jeśli mi powie, że
kocha inną i chce rozwodu- nie ma sprawy, sprzedamy to mieszkanie, kupimy
dwa oddzielne. Dziecko już nas nie potrzebuje, sam już przecież jest żonaty.
No,no,no -Jula,nie wiedziałam że aż tak kiepsko z tobą. Na nikogo nie masz ochoty? Nawet w marzeniach przed zaśnięciem?
Julia popatrzyła na nią z uśmiechem- wiesz, ja mam kiepską wyobraznię i jakoś
nigdy nie marzyłam o jakimś facecie, zwłaszcza o takim, którego nie widziałam
nigdy na oczy. Zawsze mnie śmieszyły dziewczyny, które marzyły o znanym
aktorze by go spotkać, umówić się czy też pójść z nim do łóżka.
A Roman ci się podoba?- zapytała Lenka.
Roman? mechanicznie powtórzyła Julia- to jest bardzo miły i kulturalny facet.
Prezentuje się też niezle, lubię szatynów, jak wiesz. Ma całkiem niezły gust,
nie tylko jeśli idzie o sztukę, dobrze się ubiera, ale to pewnie jest ważne w jego
zawodzie. Zaprosił mnie na czyjś wernisaż,  zastanawiam się jak mam się ubrać.
Chodziłaś z nim na wernisaże? Kupiłam sobie ostatnio całkiem  ciekawe spodnium z dżerseju, więc może w nim się wybiorę? A może powinnam się
wdziać w małą czarną? Bo podobno po części oficjalnej  jest  lampka wina.
Kochana, mnie on nie brał na żadne wernisaże, bo pewnie skompromitowałabym
go swą indolencją w dziedzinie sztuki. 
Ale ty jesteś chyba w tym niezła, skoro Cię zaciągnął do Mierzejewskiego i nawet przedstawił jako swoją kuzynkę.
No wiesz, na wystawę Mierzejewskiego sama trafiłam i mało biedaka tam nie
rozdeptałam. Nawet nie wiesz jak się wystraszyłam, mało zawału nie dostałam.
No a potem pewnie z dobrego serca mnie przedstawił, bo wcześniej, nim dotarłam, robił z nim wywiad.
                                                         *****
Pewnego pięknego popołudnia Marek wrócił do domu zły jak osa. W następnym
tygodniu miał służbowy wyjazd a dziś podczas obiadu splamił sobie spodnie od
ukochanego garnituru.
Przecież masz jeszcze dwa garnitury, uspokajała męża Julia. 
Wezmiesz inny,  a ten zaniosę do pralni. Jak ci tak akurat na tym zależy, to
oddam rano na usługę ekspresową i pewnie pojutrze już będziesz go miał.
A pamiętasz, jak nie chciałeś go kupić? Uważałeś, że za jasny, a teraz jednak ci
się podoba i często go nosisz. 
Następnego dnia rano wstała zaraz po wyjściu Marka do pracy. Garnitur leżał
 w kuchni na ławie.
Julia wyjęła ze szlufek spodni pasek, opróżniła kieszenie i oczyściła ze śmieci,
opróżniła wewnętrzne kieszenie marynarki i zabrała się za kieszenie dolne.
W prawej znalazła  jakieś zapisane kartki, a w lewej -już napoczętą paczkę
prezerwatyw.
W pierwszej chwili poczuła dziwne ukłucie w okolicy serca i przyspieszone tętno-
to nie były jakieś stare zapasy, zresztą w domu nigdy nie musiał ich używać.
Aaa, pomyślała-  a jednak. Ciekawe - dorywczo czy na stałe?
Prawdę mówiąc już od kilku lat zastanawiała się jak wygląda sprawa wierności
małżeńskiej w ich związku. Od dość dawna nie współżyli ze sobą  ale jak
dotąd nic nie wskazywało na to, że Marek prowadzi "podwójne życie". 
Ale zaraz przypomniały jej się epizody, gdy Marek w jakiś sposób zdobywał wiedzę z zakresu ars amandi.  Twierdził, że szkolił się czytając odpowiednią
lekturę, ale licho wie jak było naprawdę. A może on teraz korzysta z usług 
agencji towarzyskich, które od niedawna powstawały jak grzyby po deszczu?
Tak się nad tym wszystkim zadumała,  że już nie zdążyła na gimnastykę.
 Złożyła garnitur, spakowała w dużą torbę i zawiozła do ekspresowej pralni.
Na szczęście obyło się bez odcinania guzików od marynarki, bo ogromnie
nie lubiła ich przyszywania, ale zdaniem obsługi pralni, te nie groziły
rozpuszczeniem się w chemikaliach. Tak jak myślała  odbiór był za 48 godzin.
Wróciła do domu, zabrała się za porządki i w trakcie tych prac zastanawiała
się co ma właściwie teraz  zrobić. Gdyby nie to, że musiała oddać ten
garnitur do pralni, nigdy by nie natrafiła na to pudełko, bo nie miała zwyczaju
przeglądać mężowskie kieszenie ani sprawdzać  co trzyma w biurku, aktówce 
czy też w nocnym stoliku.
Nie miała też zamiaru awanturować się z powodu tego "znaleziska", była nawet
zdziwiona, że tak mało ją to w sumie obeszło. 
Początkowo miała zamiar  udać, że niczego nie znalazła. Ciekawa była, czy
Marek zorientuje się, że coś miał w kieszeni marynarki.
Potem pomyślała, że może jednak lepiej nie chować głowy w piasek, pokazać mu to co znalazła  i o tym porozmawiać.
ożyła wszystko  do małej, przezroczystej plastikowej torebki  i położyła ją      
na stole tuż obok cukierniczki.
Marek jak zwykle po powrocie będzie sobie robił herbatę, więc biorąc cukier
z całą pewnością to zauważy. A może lepiej poda mu to do  ręki, mówiąc, że
znalazła to szykując garnitur do pralni? 
Spokojnie  zjadła nieco spózniony lunch, potem przymierzyła swe nowe
spodnium, dobrała do niego bluzkę i dodatki. Zdjęła i schowała do szafy.
Myślami była daleko od domu, Marka i tej całej sprawy. Potem zaczęła czytać
biografię Renoira, długo i dokładnie oglądając każde zdjęcie.
Na ostatnim spotkaniu Roman namawiał ją, by zapisała się na jakieś warsztaty
rysunku, bo to niemożliwe by rysowała drzewo przy linijce. Twierdził, że
sama będzie zdziwiona jak bardzo się jej ta zabawa spodoba. Przyznał się, że
on sam też czasem coś rysuje, bo to dobrze wpływa na jego psychikę. 
 Nim Marek dotarł do  domu Julia postanowiła, że  sama wręczy mu to, co
znalazła w kieszeni marynarki i da mu kwitek do pralni, by sam odebrał
swój garnitur. W końcu on jezdził samochodem, to mu będzie wygodniej to
odebrać niż jej.
Gdy Marek wkroczył do domu, jak zwykle cmoknął ją w policzek,  przebrał
się w dres, a potem poszedł do kuchni zrobić sobie herbatę, pytając czy i
dla niej  zrobić. Gdy zawołał,że herbata już czeka, Julia przyszła, usiadła,
wyjęła z kieszeni kwitek z pralni, podała mu mówiąc by sam sobie odebrał,  potem podała mu zawiniątko, mówiąc, że to właśnie znalazła w kieszeni
marynarki. Marek wziął to do  ręki, spojrzał i zbladł. 
W kuchni zapadła cisza, tylko kuchenny zegar niemiłosiernie głośno tykał.
Julia wpatrywała się w ścianę za plecami Marka i milczała. 
Zegar tykał i tykał, a oni milczeli. Wreszcie Marek chrząknął i wystękał: 
nie wiem co mam powiedzieć.
 Julia przeniosła wzrok ze ściany na Marka. Może prawdę?- zaproponowała
spokojnym głosem. Ja naprawdę nie wiem co ty masz mi powiedzieć.
Najprościej będzie gdy powiesz po prostu prawdę. Jak widzisz wałka do
ciasta nie mam w ręce, więc ci krzywdy nie zrobię. Krzyczeć też nie  mam
zamiaru. Chyba jednak musimy porozmawiać o tym, choć to może wcale nie
będzie miłe dla nas obojga.
Marek chwycił Julię za rękę- Julisiu, ja cię kocham i nigdy nie przestanę! 
Nie wyobrażam sobie dalszego życia bez ciebie, naprawdę.
Julia parsknęła śmiechem-  a tu są tego dowody- powiedziała wskazując na znalezisko. Marek, bądz poważny. Chyba nie po to nosisz w kieszeni to oprzyrządowanie by robić z tego baloniki. Ja wiem, że po porodzie nigdy nie
byłam wzorem kochanki, bo nigdy nie inicjowałam zbliżeń, ale musisz coś zrozumieć- przeżyłam koszmarny poród i traumę, która zawsze kojarzyła mi 
się z tobą .
No dobrze, odłóżmy tę rozmowę aż oprzytomniejesz i obmyślisz co chcesz mi
powiedzieć.
Jeżeli masz kogoś na stałe i chcesz się rozejść - nie ma przeszkód. Jeśli to
coś sporadycznego, dla zdrowia, to od tej pory będziemy w otwartym
związku- możemy nadal razem mieszkać, będzie tak jak jest i każde z nas
będzie miało wolną rękę. To też jest jakieś wyjście, ale raczej  tymczasowe. 
A teraz  wez się w garść, pomóż mi zrobić coś do jedzenia. 
c.d.n. 


 

1 komentarz:

  1. Silna kobieta, może o innej konstrukcji psychicznej ode mnie, dlatego taka spokojna reakcja nie jest dla mnie zrozumiała.
    A raczej - zazdroszczę jej, że tak spokojnie zareagował potrafiła.

    OdpowiedzUsuń