środa, 25 stycznia 2017

Siedlisko- VI

W domu dotarło do Oli jak bardzo jest zmęczona. Mama, jak  to każda mama, od razu
widziała, że córka jest zmęczona, więc tylko zapytała się, czy ma ochotę na jakiś
posiłek.Ola objaśniła, że była na obiedzie w postaci lina w śmietanie, więc mama tylko
kiwnęła głową i wycofała się z pokoju, zabierając ze sobą Maćka.
Chodz Maciek, pomożesz mi upiec ciasteczka, a mama musi trochę odpocząć. Popatrz
jaka bledziutka, pewnie ją głowa boli, musi odpocząć. Maciek przytulił się do matki,
potem pogłaskał ją po włosach mówiąc- biedna mama, odpocznij i wyszedł z pokoju wraz
z babcią.
Ola zapadła w fotel, ułożyła nogi na  pufie i zaczęła "przegląd dnia". Od czasu rozwodu
nie spędziła jeszcze tylu godzin w  towarzystwie obcego mężczyzny.
Nie chodziła na żadne randki, wręcz unikała spotkań towarzyskich- tak naprawdę była
bardzo zraniona przez ojca Maćka. Denerwowała się, gdy rodzice mówili, że powinna
"znalezć sobie" jakiegoś przyzwoitego, odpowiedzialnego mężczyznę, a nie zamykać
się w czterech ścianach swego bólu i rozczarowania.  W takich chwilach Ola zasłaniała
się osobą Maćka - przecież nie wiadomo jak  układałyby się stosunki pomiędzy małym
a jej nowym mężem. Poza tym raczej nikt nie szuka  żony  " z przychówkiem".
Wypowiedzi rodziców z gatunku, że Maćkowi, jak każdemu chłopcu potrzebny jest
w domu wzorzec męski, kwitowała jednym zdaniem- przecież ma męski wzorzec w osobie
dziadka, z którym mieszka  pod jednym dachem.
Podobało się jej dzisiejsze spotkanie z Januszem - ani przez moment nie czuła się
"podrywana", nie usiłował przed nią odgrywać supermana  ani ją czymkolwiek czarować
jak niektórzy koledzy z pracy. Ciekawa była co też jej koleżanka naopowiadała o niej
Januszowi. Tak naprawdę Gosia nie była jej przyjaciółką - owszem, pracowały w jednym
dziale, często z sobą rozmawiały, ale Ola nie zwierzała się nikomu w pracy ze swoich
zmartwień lub rozterek.
W pewnym sensie zamknęła  w swym życiu  rozdział pod tytułem "mąż" i postanowiła,
że już nigdy nie wyjdzie za mąż. Maćkowi mówiła, że jego tatuś wyjechał bardzo, bardzo
daleko  i chyba gdzieś się zgubił, więc nie wiadomo czy wróci do domu.
Wiedziała, że takie bajki na długo nie starczą, ale nie chciała mówić dziecku, że ojciec
go tak zwyczajnie, po prostu nigdy nie pokochał i zostawił.
Pamięta wciąż wyraz jego twarzy, gdy mu powiedziała, że jest w ciąży - był wściekły.
No to idz usuń , teraz nam dziecko wcale nie jest potrzebne! Ola tłumaczyła, że to
pierwsza ciąża i nie powinno się usuwać pierwszej ciąży, ale on stwierdził, że to głupie
gadanie głupich bab , a on po prostu jeszcze nie chce dziecka, bo ma inne plany niż
bycie ojcem. No to po coś się ze mną żenił? - niemal płacząc dopytywała się Ola.
Przecież wiadomo, że w małżeństwie zawsze może w każdej  chwili być dziecko! To twoja
wina, to ty nie chciałeś bym się zabezpieczała, wszystko ci przeszkadzało!
Nie pójdę usunąć ciąży, zresztą to już 10 tygodni i lekarka powiedziała, że to już zbyt
pózno. Ale on już jej nie słuchał, włożył kurtkę i wybiegł z mieszkania trzaskając ze złości
drzwiami.
Gdy wrócił póznym wieczorem, bąknął "przepraszam, może jakoś to się ułoży", a potem
 wziął ją siłą i tak brutalnie, że była pewna, że poroni. Nie poroniła. I to był ich "ostatni
raz". Przez całą ciążę tylko jej dogadywał jak paskudnie wygląda, że aż mu się jej nie chce
dotknąć. A ona cały czas miała nadzieję, że gdy zobaczy dziecko to minie mu złość i pokocha
dziecko. Bardzo się myliła- złość mu nie minęła a płacz dziecka wyzwalał w nim  dziką
wściekłość. Ola pewnego pięknego dnia spakowała rzeczy swoje i dziecka i powróciła do
rodziców.
A w kilka tygodni pózniej kochający mąż i tatuś w jednej osobie zawiadomił ją, że chce
rozwodu. I Ola, nie widząc żadnej szansy na jakąkolwiek zmianę jego postępowania, bez
chwili wahania zgodziła się na rozwód.
Zdziwienie Wysokiego Sądu sięgnęło tego dnia zenitu, bo Ola najchętniej zrezygnowałaby
nawet i z alimentów, byle już więcej nie mieć z tym człowiekiem  nic wspólnego, ale do tego
już  zdziwiony Wysoki Sąd nie dopuścił.
Ola westchnęła odganiając jednocześnie dość bolesne wspomnienia i poszła do kuchni,
by choć w skrócie wyjaśnić rodzicom co dziś załatwiała. Jej matka była zdania, że Ola
rzeczywiście powinna zamieszkać w jakimś  bardziej cywilizowanym miejscu i wyciszyła
nieśmiały protest swego męża.
Przyniosła do kuchni wszystkie dokumenty dotyczące Siedliska, zapewniła Olę, że w razie
potrzeby naruszą nawet zablokowane konto bankowe, a Ola stwierdziła, że w  razie potrzeby
wezmie też pieniądze z konta, na które odkładała alimenty, a przez te lata uzbierała się na nim
całkiem niezła kwota i potem, gdy sprzeda ziemię to z powrotem je  odtworzy.
Mama Oli  nie mogła się nadziwić, że ten znajomy Gosi jest tak uczynnym człowiekiem i
pomyślała sobie, nie dzieląc się z nikim tą myślą, że mu pewnie Ola w oko wpadła.
Dość długo dyskutowali jaki domek powinna Ola wybrać, w końcu  Ola wybrała domek  o
powierzchni 300 m, stojący  niedaleko lasu, z trzema rosnącymi na  działce drzewami iglastymi.
Wiadomość, że nazajutrz znów będzie załatwiać sprawy Siedliska w  towarzystwie Janusza,
zostawiła na koniec.
Słysząc to,jak zawsze troskliwa, mama dorobiła jeszcze ciasteczek, by były "na piknik". A były
to takie  ciasteczka, które zawsze w niewiarygodnie szybkim tempie znikały ze stołu.
Jak twierdził Maciek to one znikały dlatego tak szybko, bo wystarczały  "zaledwie na  dwa gryzy"
a były pyszne, bo były migdałowe z kawałkami gorzkiej czekolady, a przecież każdy lubi migdały
i czekoladę. Póznym wieczorem, gdy Maciek już spał, dziadek drzemał przed  telewizorem a
Ola brała ciepłą kąpiel, babcia upiekła jeszcze cwibak, by jego część dołożyć do koszyka.
Leżąc już w łóżku Ola powróciła myślami do minionego dnia. Niewątpliwie Janusz był bardzo
sympatycznym człowiekiem a Ola nie czuła w jego towarzystwie  żadnego niepokoju lub
skrępowania. Był może nieco nijaki pod względem urody, ale jednego,  naprawdę przystojnego,
Ola już  miała i okazał się zwykłym draniem, człowiekiem pozbawionym empatii, który zrujnował
właściwie jej życie.
Gdy rano szykowała Maćka  do szkoły, przypomniał się jej sen z tej nocy  i aż się zarumieniła.
Śnił się jej bowiem Janusz, który pochylał się nad nią i szeptał - nie bój się mnie , ja ci nie zrobię
krzywdy i innym też nie pozwolę by cię krzywdzili. A Ola czuła wtedy, że mówi prawdę.
I teraz  rano nieco ją  ten sen zastanowił. Nie było w tym żadnego podtekstu seksualnego, tylko
zwykła, ciepła troska.
Za trzy dziewiąta zjechała windą na dół - przed domem już czekał Janusz. Wyglądał już mniej
nijako i Ola oceniła jego wygląd bardzo pozytywnie. Koszulka, cienki sweterek, spodnie-
wszystko oczywiście czyściutkie i starannie dobrane kolorystycznie.
Trzeba przyznać, że do twarzy było mu   w ciemno szmaragdowym pulowerze i białej koszulce
polo.Spodnie leżały idealnie, a adidasy nieomal lśniły. Koszyk powędrował do bagażnika, Janusz szarmancko otworzył drzwi samochodu i stwierdził-  świetnie wyglądasz w szpilkach, ale po Siedlisku to pewnie będziesz musiała biegać boso, a tam sporo żwiru jest.
A nie- zaprzeczyła Ola, bo mam  w koszu tenisówki. A ty masz coś  na zmianę?Bo jeśli cokolwiek będziesz robił  na Siedlisku, to strasznie  się wybrudzisz.
Nie wybrudzę się, nic nie będę dziś tam robił, w najgorszym razie zobaczysz mnie bez swetra i
koszuli, jeżeli będę musiał coś tam robić.
W drodze poinformował Olę, że rozmawiał z kolegą, prawnikiem, który, jeżeli Ola sobie  zażyczy
to zajmie się wszystkim, co dotyczy prawnej strony Siedliska. Mogą do niego wpaść w tej sprawie nawet dziś, ale nie wcześniej niż o siedemnastej.
Ola z kolei powiedziała, że to nawet dobrze, bo ona ma  przy sobie wszystkie dokumenty i chyba
byłoby dobrze, gdyby je  skserować.
Przy okazji powiedziała, że jej mama popiera ideę jej zamieszkania w domku  300 m na  tym
strzeżonym osiedlu i że  rodzice pomogą jej  finansowo dopóki nie sprzeda ziemi.
Miała również plany tego osiedla i pokaże, który domek wybrała.
Janusz, a skoro dziś nie zamierzasz nic na Siedlisku robić to po co tam jedziemy?
A tak sobie jedziemy, bo fajnie się z Tobą jezdzi. No i  muszę jeszcze dokładnie pomierzyć  całą działkę i popatrzeć jak ją dokładnie podzielić na dwie. Bo lepiej będzie sprzedać ją  jako dwa kawałki, a nie jako jeden.
I mam pewien pomysł, jak jeden jej kawałek mógłby na siebie zarabiać. Słuchaj, ten domek na osiedlu to będzie realny dopiero za rok, choć mój szanowny przyjaciel bredzi, że najdalej za pół
roku. Ale ja za długo w tym siedzę, żeby nie wiedzieć jak to wygląda  z bliska. Tym bardziej, że wybrałaś lokalizację pod lasem. Strasznie się podobasz temu staremu podrywaczowi, wiesz?
Lubię go, znamy się ze 20 lat, ale okropny z niego  babiarz, żadnej nie przepuści.
A żenił się już chyba ze 3 razy. I każdą równo zdradza. No ale to w końcu jego sprawa i tych
kobiet, które się nabierają na czułe słówka.
Tym razem pojechali na Siedlisko inną drogą.
Okazało się że była rzeczywiście nieco dłuższa i miała jeden odcinek wciąż z "kocich łbów",
ale ruch na niej był minimalny.
Pobyt na Siedlisku rozpoczęli od przejrzenia przywiezionych przez Olę papierów, wśród
których był też plan działki.Ola wyciągnęła też "przy okazji" kawę i znikające ciasteczka oraz  cwibak.
Na widok kawy Janusz aż westchnął - twoja  mama to cudowna istota! Położyłem się o 3 rano
i jestem nieco nieprzytomny a kawa  twojej mamy stawia na nogi. Nie wiem  jak i  z czym
ona jest parzona, ale jest wspaniała.
Ja też nie wiem dokładnie jak mama tę kawę robi. Tę kawę się zagotowuje, tyle to wiem.
Ale zagryz ją ciasteczkami, bo to są znikające ciasteczka.
Ale dlaczego znikające ? -dopytywał się Janusz. Ola roześmiała się - jeśli lubisz migdały i gorzką
czekoladę to są znikające. Janusz wziął ciasteczko do ręki i dokładnie obejrzał- nie widzę tu
ani jednego migdała, wyszeptał.
Janusz- zamiast oglądać po prostu zjedz- doradziła .
Ciasteczka rzeczywiście  były znikające i to bardzo szybko. A Janusz nie ukrywał, że jest
łasuchem pełnym podziwu dla  talentów cukierniczych  mamy Oli.
No i musimy wpaść do pana sołtysa, bo przecież trzeba podciągnąć wodę do posesji.
Podejrzewam,  że pana sołtysa będzie zżerała ciekawość kim jestem.
To może mam z ciebie zrobić swojego kuzyna?- zapytała Ola  ze śmiechem.
Nie, nie  rób ze mnie kuzyna, tylko powiedz, że jestem twoim pełnomocnikiem, bo ty sama nie
masz czasu się wszystkim zająć.
W końcu jesteś kobietą pracującą a do tego matką i należy ci się pomocnik.
Jest to o tyle ważne, że przecież ja tu przywiozę chłopaków, żeby podciągnęli wodę. Ale nie wykluczone, że  sprawdzimy jakość wody z tej studni i  z niej pociągniemy wodę. To nawet
będzie taniej. Bo skoro i tak to się sprzeda, to niech kupujący sobie zdecyduje skąd chce wodę czerpać.
A teraz chodz, pomierzymy wszystko i porównamy z planem.
Zabawne, nawet się wszystko z ich planem zgadza, jakiś dobry geodeta to kiedyś wykreślał
i mierzył.
Janusz był wyraznie w świetnym humorze. Wymierzymy jeszcze ile  miejsca zajmuje sad, bo
na moje oko to stanowi nieco mniej  niż połowę całości.
To znaczy, że sad zajmuje mniejszą połowę działki, jak mówią niektórzy- dopowiedziała Ola.
No właśnie  i mamy dwa wyjścia- sprzedać równo połowę lub nieco więcej.
Ale jak będzie lepiej to powiem ci innym razem, wpierw muszę się skontaktować z kimś, kto
chce sprowadzać tu bardzo fajne kanadyjskie drewniane domki. Są bardzo ciepłe, łatwo je
zimą ogrzać, nie trzeba ich stawiać na fundamentach, są montowane na specjalnej wylewce betonowej.Jak na warunki europejskie to są "dziwne", bo  mają living room łączony z kuchnią,
a w łazience nie ma wanny,ale jest duża kabina prysznicowa. Oprócz tego mają trzy sypialnie i pomieszczenie gospodarcze i wszystko jest na jednym poziomie, nie ma schodów.
No i wszystkie wodne i elektryczne połączenia są już zainstalowane w trakcie jego budowy u wytwórcy. Brak im tylko "wiatrołapa", czyli ganku. Ale dorobić ganek to pestka.
I będzie niemal darmowy, o ile jego właściciel, czyli  ty, zgodzi się by był domkiem pokazowym, czyli by naród mógł go w określone dni zwiedzać.
Oli niemal szczęka opadła ze zdumienia. Patrzyła na Janusza jak cielę na malowane wrota.
O rany, ale ty masz kontakty i pomysły !- niemal wykrzyknęła.
Janusz uśmiechnął się- zaraz pomyślisz, że jestem jakimś kombinatorem, ale mój zawód
wymaga wielu kontaktów i sporej inwencji, poza tym już ładnych parę lat żyję.
To znaczy ile?- Ola skorzystała  z okazji by zadać to pytanie. Prawie  czterdzieści, już nawet
znalazłem kilka siwych włosów, ale nie na skroni, gdzieś bliżej tyłu- odparł ze śmiechem.
Widzisz, z jakim  starcem się zadajesz?
Ola zaczęła się śmiać- no właśnie, jesteś okropnie stary, całe 5  lat ode mnie starszy!
Janusz spoważniał - a ja myślałem, że jeszcze nie masz trzydziestki!
Ola szybciutko wyciągnęła jedno z pism sądowych, na którym widniała jej data urodzenia
i pokazała Januszowi. Patrz i licz staruszku starszy ode mnie o 5 lat. Jak widzisz twoja nowa
kuzynka to już nie podlotek a "podlatek".




5 komentarzy:

  1. Ach, czyli jednak sprzeda siedlisko. Nie jest sentymentalna. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zdążyłam zostawić komentarzy, bo już jestem spóźniona, ale przeczytałam każde słowo i kibicuję Oli i Januszowi, bo to bardzo sympatyczna para. :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie sprzeda, nie sprzeda....

    OdpowiedzUsuń
  4. A może przestaniesz mnie dręczyć tylko wydasz to wszystko na papierze i będę mogła kupić jak się spotkamy następnym razem we Florze?
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana, a kto by to wydał, chyba tylko jakiś wariat. Ostatnio miałam propozycję tzw. nie do odparcia, by pisać teksty sponsorowane i też się nie skusiłam;)

    OdpowiedzUsuń