środa, 17 października 2018

Bywa różnie

I.
Obudziła się w środku nocy. Delikatnie zdjęła z siebie rękę obejmującego ją Witka.
Było jej gorąco, chciało się pić.
Ostrożnie, by nie obudzić śpiącego, wstała z łóżka i poszła do kuchni. Nie zapalając światła
odszukała butelkę wody mineralnej i z ulgą przytknęła jej szyjkę do ust. Niemal jednym tchem
wypiła jej półlitrową zawartość.
No tak - pomyślała - to są skutki gdy organizm jest przyzwyczajony do regularnych posiłków.
Nie zjadłam kolacji, nie wypiłam herbaty, a teraz jestem głodna, spragniona a na dodatek chce
mi się spać. Jej rozmyślania przerwało pojawienie się w drzwiach wystraszonego Witka.
Ninuś, co ci jest, zle się czujesz?- zapytał cicho.
Nie, ale strasznie mi się chciało pić a teraz to jestem zwyczajnie bardzo głodna.
Witek zaśmiał się- no tak, zapomnieliśmy zupełnie o kolacji, a ty pewnie  zapomniałaś  również
i o obiedzie. Zjedz kilka herbatników, zaraz ci będzie lepiej.
Ninka wzięła dwa biszkopty i nagle zaczęła się  śmiać.
Jak żyję , jeszcze nigdy nie wcinałam nocą, na golasa,  biszkoptów a do tego w towarzystwie
gołego faceta.
Witek obłudnie się zdziwił- to ty jesteś goła? muszę to sprawdzić, to bardzo, bardzo
interesujące zjawisko. Objął ją i delikatnie skierował w stronę drzwi, nie przestając
mówić: chodz dziecię, muszę sprawdzić tę nagość i czymś cię okryć, żebyś się nie
przeziębiła.Na początek zrobimy okład z ciepłego ciała, to świetna ochrona przed zimnem.
Ale mnie się chce spać-zaprotestowała Ninka. Mnie też- zapewnił ją Witek ciasno obejmując
i całując. Po kilku minutach oboje  spali. To była ich pierwsza miłosna noc odkąd zamieszkali
razem. A pierwsza noc pod wspólnym dachem była już ponad dwa lata wcześniej.

Znali się już kilka lat, po prostu pracowali w jednej firmie. W pewnej chwili oboje szukali
mieszkania do wynajęcia i każde z nich , zupełnie nic o sobie nie wiedząc, wrzuciło temat
w swojej centrali handlu zagranicznego. Centrala eksportowała za granicę ludzkie umiejętności
i wielu wyjeżdżających na okres pobytu za granicą odnajmowało swe mieszkanie- zawsze było
lepiej gdy mieszkanie nie stało puste- nie prowokowało nikogo by włamać się i nielegalnie
zamieszkać. Z reguły cena wynajmu nie była wtedy niebotyczna, mieszkanie zawsze było
całkiem lub w dużej części umeblowane a jego właściciele spokojni, że mieszkanie nie
niszczeje.
I w tej sytuacji gdy ponad dwa lata wcześniej, pewnego paskudnego zimowego dnia Witek
zatelefonował do Ninki prosząc by spotkali się w sali przy recepcji, bo musi coś sobie
z nią wyjaśnić, Ninka nie miała pojęcia, że los, przypadek, zwiąże ją z Witkiem. Wiedziała
o nim, że jest facetem po przejściach, bowiem ożenił się i bardzo, bardzo szybko rozwiódł.
Te wszystkie sensacje rozprowadziła jedna z pracownic kadr, które wiedziały zawsze o
wszystkim co się dzieje w życiu prywatnym pracowników. No cóż, taka firma to była. O tym
rozwodzie Inka wiedziała nawet od niego, bo któregoś dnia przyszedł by wnieść zmiany do
swego formularza osobowego. Oczywiście nawet nie mrugnęła okiem i nie zadała żadnego
pytania gdy przyniósł nowy formularz, który następnego dnia przesłała do  odpowiedniego
biura.
Praca w tym miejscu nauczyła ją nie zadawania niepotrzebnych pytań i nie ujawniania swych
emocji. Dzięki temu na jej czole nie tworzyły się zmarszczki mimiczne ze zdziwienia.
W firmie wszyscy mówili sobie po imieniu, bo wprawdzie nie były to  jeszcze czasy "spotkań integracyjnych" to i tak wszyscy się dość dobrze znali. Jedynie dział księgowości, który był
na innym piętrze a do tego w innym skrzydle budynku był jakby "ciałem obcym" i z paniami
z księgowości nikt nie był "po imieniu".
W czasie przerwy śniadaniowej, z kanapką i kubkiem kawy Ninka powędrowała do sali
przy recepcji.
Przeprosiła Witka, że przyszła ze swoim śniadaniem, ale zaraz po przerwie śniadaniowej
zwalał się tłum interesantów i nie miałaby kiedy zjeść śniadania.
Witek zaczął od tego, że ma propozycję dla niej- wie, że ona szuka mieszkania do wynajęcia
i jest takowe - w świetnym punkcie, ale jest to mieszkanie dwupokojowe o powierzchni 80
metrów, czyli jakby nieco za duże dla jednej osoby. Czynsz na dwoje byłby łatwy do przeżycia, zwłaszcza, że już obejmuje media.  I on sobie pomyślał, że może mogliby je wynająć wspólnie.
Bo to jednak jest okazja. On ze swej strony obiecuje, że nie będzie sprowadzał żadnych kobiet
ani urządzał męskich debat przy alkoholu i będzie dbał o czystość części wspólnych, czyli
kuchni, łazienki, toalety.
 I, co jest jego zdaniem oczywiste, zachowa ten fakt wspólnego wynajmowania w pełnej
tajemnicy. I jeśli Ninka chce, to nawet dziś po pracy mogą pójść obejrzeć to lokum.
Ninka słysząc to omal nie zakrztusiła się własną kanapką. Przez głowę przelatywały jej dziwne
myśli, wreszcie zapytała, czemu Witek pomyślał o niej jako o współlokatorce.
No bo wiem, że szukasz mieszkania, ja też szukam, wiem, że jesteś fajną kobietą bez nałogów,
nie pijesz, nie palisz, jesteś zrównoważona psychicznie a mieszkanie jest naprawdę ciekawe.
Chodż dziś obejrzeć mieszkanie -spotkamy się w Amatorskiej, zapraszam na kawę i coś do
kawy, obejrzymy mieszkanie a potem, jeśli wyda  ci się interesująca moja propozycja, opowiem
ci szczerze o sobie, żebyś wiedziała z jakim debilem będziesz mieszkać.
Ninka uśmiechnęła się- na razie tylko wiem, że jakoś dziwnie krótko trwało twoje małżeństwo.
No dobrze, mogę to mieszkanie obejrzeć, ale to jeszcze nic nie znaczy.
No i oczywiście też zachowam pełną dyskrecję. Będę w  Amatorskiej o 16,30, a teraz muszę już
wracać do siebie, za 5 minut tłum się rzuci na nas jak stado głodnych wilków.
Nie myliła się, interesantów było niczym mrówek w lesie.A to dopiero był luty, więc koszmarne
dni pełne interesantów były jeszcze przed nią.
Po szybkiej kawie ruszyli w stronę budynku, w którym było mieszkanie. Była to tzw.  "plomba",
czyli nowy wieżowiec wybudowany pomiędzy dwoma starymi budynkami.
Lokalizacja zaiste była świetna, zaledwie kilkadziesiąt metrów od Sejmu. Budynek posiadał
domofon, klatka schodowa była ładna, czysta, na półpiętrach stały skrzynki z kwiatami.
Winda chodziła bezszelestnie i dość szybko dojechali na 8 piętro. Wszystkie drzwi wejściowe
do mieszkań były masywne, z prawdziwego drewna, a nie rama drewniana obita sklejką.
 Po otwarciu drzwi znalezli się w długim przedpokoju.Na jego prawej ścianie znajdowały się
głębokie szafy wbudowane w  ścianę, bliżej wejścia zaś wieszak na dorazne okrycia.
Zaraz po lewej stronie była toaleta z małą umywalką i drzwi do długiej,  dość wąskiej kuchni,
na końcu której było okno. Z tej części było wejście do pokoju, w którym znajdowało się
dwoje drzwi - do dwóch pokoi . Pomiędzy pokojami była łazienka i z każdego  z nich
można było do niej wejść.
Łazienka była ładna, choć może  nieco dziwna, bo wanna stała na środku pomieszczenia.
Na wzór dawnych wanien stała na ozdobnych, wygiętych nóżkach. Na każdej bocznej ścianie
była umywalka z szafkami, w jednym kącie łazienki była kabina  prysznicowa, obok stała
pralka i sedes. Nad pralką wisiała dodatkowa szafka z półkami.
Umeblowanie pokoi może nie powalało , ale było praktyczne- szerokie  łóżko, nocny stolik 
łączony w górę z  regałem, duża szafa w ścianie, lustro na drzwiach wewnątrz szafy, bogatej 
w półki.
Pod łóżkiem była wysuwana szuflada na pościel , w kącie stojak-wieszak na zdejmowane 
ubrania. Obydwa były umeblowane tak samo.
Okno jednego pokoju wychodziło na ulicę i balkon, drugiego na podwórze.
Pomieszczenie pomiędzy kuchnią i pokojami spełniało zapewne rolę pokoju dziennego, była
 w nim kanapa, dwa  fotele, dwie stojące lampy i rozkładany stół.
Były tu drzwi na balkon. Pokój był nieco dziwny- z jednej strony łączył się drzwiami
z kącikiem jadalnym na końcu kuchni, z drugiej strony łączył się z przedpokojem, bez drzwi.
Umeblowanie kuchni było skromne- po jednej stronie stał blat z odsłoniętymi półkami pod
spodem, na nim nieduży  elektryczny piekarnik, nad blatem wisiały szafki z różnym szkłem,
po przeciwnej stronie była kuchenka gazowa,  zlewozmywak i lodówka.
 Za to miło się prezentował kącik jadalny, stół był dostawiony krótszym bokiem do okna, dwa krzesełka na przeciwko siebie, za krzesłami po  jednym regale, a na regale mnóstwo książek.
 Nad stołem była lampa na sprężynującym przewodzie.
No i co? Jak ci się to mieszkanie widzi? Spacerki zagwarantowane, bo to blisko , choć
można podjechać jeden przystanek autobusem. Pokoje rozdzielone łazienką i nawet są zasuwki
na drzwiach, od wewnątrz.  Przestrzeń wspólna łatwa w podziale, nawet są dwa  fotele
i dwie lampy stojące. Szafy pojemne i jest w nich dużo miejsca. Blisko do parku, blisko do
sklepów, blisko do pracy.
Witek zachwalał mieszkanie niczym handlarz na bazarze swój towar. Ale telefon jest jeden-
Ninka wyciągnęła z zanadrza kontrargument. 
Nie szkodzi- Witek zręcznie odbił piłeczkę-będziemy mówić znajomym, że to telefon towarzyski. Teraz są dość popularne i wszyscy wiedzą, że nie za dobrze działają.
 Zresztą wszyscy znajomi wiedzą, że się jeszcze telefonu nie doczekałem i dzwonią do pracy.
No i....? Wynajmiemy to razem?
A dlaczego nie chcesz wynająć do spółki z jakimś facetem? przecież....
Witek jej przerwał- nie chcę, mieszkałem w akademiku, nie chcę  żadnego mieszkania z facetami,
bo taka męska nora mi nie odpowiada. Nie mam zdrowia na chlanie i dziwki.
No dobrze, ale powiedz mi dlaczego nazywasz siebie debilem?
No bo jestem- uwierzyłem dziewczynie, że zmajstrowałem jej dziecko, a że ona z małego miasta
to się szybko ożeniłem. No i....?Urodziła, ale to było nie moje dziecko. Tak bardzo nie moje,
że nawet nie trzeba było badań genetycznych.
Rozwód dostałem z miejsca. Nie jestem Murzynem, a dziecko było ciemnym mulatem.
A ładna była?
Taaa, nawet bardzo, moim kolegom też się podobała. I była bardzo dobra w łóżku, te jej walory
też dostrzegli, gdy byłem 3 miesiące w Algierii. Ale o tym to mi powiedzieli gdy już byłem po
rozwodzie.
No to masz fajnych kolegów- podsumowała Ninka.
Miałem Ninuś, miałem, już ich nie mam. I dlatego szukam mieszkania.
Powiedz, możemy to mieszkanie razem wynająć? Zamieszkasz z debilem???
                                                 ciąg dalszy nastąpi



5 komentarzy:

  1. To sie dzialo pewnie juz dosc dawno, skad ta zona wziela uchodzce? :))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Owszem, dawno. Nie było wtedy uchodzców, ale byli w Warszawie różnokolorowi zagraniczni studenci. Studiowali na wielu kierunkach. Moja koleżanka w tym czasie akurat rodziła i poród odbierał czarnoskóry lekarz-położnik. Trzymał ją cały czas (kilka godzin) za rękę i powtarzał w kółko: "niech pani pse, tseba pseć, zizia tego potsebuje". Biedula mało nie zmarła ze śmiechu gdy on tak do niej w kółko przemawiał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby tak do mnie mój położnik przemawiał, też bym się chyba popłakała ze śmiechu mimo bóli partych :)

      Usuń
    2. A tę opowieść usłyszałam ze dwa tygodnie przed rozwiązaniem- myślałam, że ze śmiechu przedwcześnie urodzę. Ona rodziła w klinice na Starynkiewicza

      Usuń
  3. Bardzo ciekawie się ta historia zaczyna. Ja bym brała to mieszkanie. CO do Witka, zależy od tego, czy by mi się podobał :).

    OdpowiedzUsuń