czwartek, 21 marca 2019

Talizman - cz.IV

Dom szkoła, szkoła dom, klasówka, sprawdzian, wypracowanie, umiem, ale
czy na pewno? Zajęcia w  szkolnym teatrze, oooo, wreszcie ferie, spać, spać, byle
do wakacji.
Nauki było sporo, do tego Jula chciała utrzymać swą średnią ocen na  tym samym
wysokim poziomie.
Już nie mogę, mam dość - skarżyła się Wojtkowi przez telefon. Jeszcze rok nauki,
a potem już matury. Boję się że wszystkiego do czasu matury zapomnę, tyle tego
materiału.
To pomyśl, że ja będę o rok dłużej w szkole niż ty, to jest pięcioletnia szkoła.
A teraz  robię prawko jazdy - mam melanż w głowie i chciałbym by już były jazdy,
bo przepisów to mam po dziurki w nosie. Julka, spotkajmy się w najbliższą
niedzielę - podjedziemy autobusem do wujka na cappuccino, poszwendamy się po
lesie - zaproponował Wojtek.
Nie mogę - babcia jest w szpitalu, muszę  do niej wpaść. W tygodniu to chodzi mama,
a ja pójdę w niedzielę.
A ja w takim razie pójdę z tobą, o ile to idzie o Panią Babcię. Chyba mógłbym, prawda?
No mógłbyś, już czuje się lepiej i pewnie  niedługo wypiszą ją do domu.
W niedzielę spotkali się pod szpitalem -Wojtek ze sterylnym kwiatkiem w szklanej półkuli,
Julka z owocami w galaretce.
Starsza  pani naprawdę ucieszyła się z ich wizyty. Gdy zwróciła się do Wojtka per  "panie
Wojciechu" ten ostro zaprotestował. Bo on żaden "pan" tylko Wojtek, jak kiedyś.
Ja  ciągle wspominam jak nam było wtedy dobrze. I czasu wolnego było sporo, nie to co
teraz.
Wiesz Wojtusiu, tak się jakoś dziwnie dzieje, że im człowiek starszy tym jakoś mniej ma
czasu, zupełnie jakby go ktoś nam podkradał. Niedługo skończycie naukę w szkole, potem
pewnie pójdziecie na studia i po latach będziecie ten czas wspominać jako okres całkiem
miły. Bo to są lata niewielu zmartwień i małej odpowiedzialności.
Po pół godzinie dołączyła  do nich przyjaciółka Pani Babci, więc Jula z Wojtkiem pożegnali
chorą, która poprosiła, by teraz poszli na spacer albo do kina i na kilka godzin zapomnieli
o szkole, stopniach, braku czasu.
Chodż Jula, pojedziemy na cappuccino do wujka, potem pójdziemy trochę w plener albo
może w coś zagramy , bo wujek ma  świetne gry planszowe. I jak  znam  życie to pewnie
z nami zagra.
Wojtek,muszę wpierw wpaść do domu, nie będę przecież tam człapała w tych półszpilkach
a poza tym muszę powiedzieć mamie co u  babci.A tu nigdzie nie ma budki telefonicznej.
Wojtek zaczął się wpatrywać w buty Julki, wreszcie zapytał - a ciebie to nie bolą nogi od
tych dziwnych bucików? Jak w tym czymś można chodzić?
W tym się świetnie chodzi, zapewniam cię, ale nie po leśnych ścieżkach a po chodniku.
Skoro mamy iść w niecywilizowany teren to muszę się przebrać.
Założę spodnie i martensy i wezmę kurtkę, bo wieczorem może być chłodno.
W domu u Julki zostali usadzeni przy stole i nakarmieni obiadem, choć oboje gorąco
protestowali. W nagrodę za grzeczne zjedzenie obiadu pozwolono im już nie jeść
deseru i wyjść z domu.
Wiesz, mama lubi karmić ludzi. Jej zdaniem wspólne spożywanie posiłków zbliża do
siebie  ludzi, łagodzi obyczaje.
Aaa, to już rozumiem, ciebie i mnie zbliżyły wspólne posiłki w przedszkolu  i potem
na szkolnej stołówce - zaśmiał się Wojtek.Zwłaszcza fakt, że mi oddawałaś swoje naleśniki
z serem, bo nie lubiłaś sera.
Popołudnie  spędzone w "stodole" wujka dobrze obojgu zrobiło. Dobra kawusia, naprawdę
ciekawa gra planszowa dla dorosłych, opowieści gospodarza z kilku zagranicznych wypraw
sprawiły, że oboje się wyciszyli, odetchnęli i perspektywa nowego tygodnia nie jawiła się
niczym miecz Damoklesa.
Pewnego dnia mama Juli  zapytała: Julisiu, a Wojtuś jest Twoim chłopakiem?  Jasne -
odpowiedziała Julka- już od przedszkola. Jeszcze trochę a będziemy obchodzić nastolecie
bycia razem. Mamo, my jesteśmy jak rodzeństwo, po prostu jesteśmy bardzo zżyci. Dobrze
się rozumiemy, mamy sporo takich samych poglądów. Biorąc pod uwagę te fakty to może
i jesteśmy parą. Zresztą co to ma za znaczenie? Czujemy się ze sobą dobrze i swobodnie
i to chyba najważniejsze. A co, nie lubisz go, czy co? Ależ lubię, córeczko, lubię.
Wieczorem przed zaśnięciem Jula długo się zastanawiała nad tym pytaniem swej mamy.
Wojtek  był jakąś częścią jej życia. W przedszkolu wciągnęła go z szatni do sali dlatego,
bo czuła, że on  się boi.  Przyszedł do grupy miesiąc później. Ona już była w przedszkolu
miesiąc, już nabrała pewności, że mama  po nią przyjdzie a on był przerażony, bo mama
wyszła. Przecież gdyby tam stała dziewczynka a nie chłopczyk też bym pewnie wzięła
za rękę  i wciągnęła do sali. Pewnie mam silny instynkt opiekuńczy, po mamie.
A co ja do niego czuję? Chyba, a nawet nie chyba, a na pewno nie będę zachwycona gdy
mi powie, że się zakochał w jakiejś dziewczynie. Lubię go, bardzo lubię, akceptuję na
całej linii.Czy mi się podoba? no pewnie tak, nie ma w nim nic niemiłego.
To zabawne, ale jego powierzchowność nie ma dla mnie znaczenia. Jest jaki jest.
Ciekawe czy ja mu się podobam? Powiedział, że zrobiła się ze mnie niezła laska.
To może ja mu się podobam? Niezłych lasek sporo chodzi po ulicy. a ja wcale
nie jestem pięknością. Czasem się obejmujemy i idziemy objęci, więc może jednak coś
nas do siebie ciągnie?  Raz żeśmy się  całowali, jeszcze w podstawówce, bo miałam katar
i on też chciał mieć, bo zawsze gdy miał katar mama nie posyłała go do szkoły. Ale się nie
zaraził, pechowiec. I wreszcie zmęczenie wzięło górę nad myśleniem i Jula zasnęła.
Nadeszły wakacje, dwa miesiące luzu. Wojtek postanowił popracować przez półtora
miesiąca w pewnym prywatnym warsztacie samochodowym. Chciał mieć własne pieniądze
a przy okazji przyjrzeć się z bliska jak funkcjonuje taki warsztat no i  zdobyć trochę
praktycznej wiedzy. Ojciec  pomysł pochwalał, matka nie. A wujek Edek załatwił mu
pracę w dużym, prywatnym zakładzie. Miał przez miesiąc  pomagać w zaopatrzeniu oraz
nieco przy naprawach.
Julka  nie miała żadnych planów. Jak stwierdziła to chciała wreszcie pożyć - rano dłużej
pospać, nadrobić zaległości w czytaniu, pochodzić do kina, powłóczyć się po sklepach.
W planie miała też wypad z Wojtkiem do Sopotu na festiwal . I na imprezę działkową
do koleżanki. Wprawdzie rodzice  chcieli by pojechała na trzy tygodnie  na kurs językowy
do Szkocji,  ale Julka stwierdziła, że 10 miesięcy nauki w roku dostatecznie ją zmęczyło
i nie  chciała jechać.
To pytanie matki, czy Wojtek jest jej chłopakiem nurtowało  Julkę. Gdy któregoś bardzo
ciepłego i leniwego popołudnia siedzieli nad stawem Julka rzuciła w przestrzeń pytanie,
czy Wojtek wie, ile lat się znają. I  czy pamięta jak i kiedy się poznali.
Znamy się niemal 16 lat, a poznaliśmy się  w przedszkolu bo ty mnie zaprowadziłaś
z szatni do sali. I miałaś takie śliczne małe  autko i to było porsche i pozwoliłaś mi je
pogłaskać. A  potem gdy kiedyś płakałem kazałaś mi autko pogłaskać i pomyśleć,że
nim odjeżdżam. Dość często odjeżdżaliśmy tym autkiem, pamiętasz?
Wiesz, chciałbym tak kiedyś takim prawdziwym porsche gdzieś z tobą pojechać- na
długo i daleko stąd.
Sporo pamiętam z naszego dzieciństwa i to twoje stłuczone kolano z wiszącą skórą
i choć trzymałaś to porsche to nadal głośno płakałaś bo cię bardzo bolało.
A pamiętasz jak dostałem pierwszą  piątkę z polskiego? Pani G. była tak zdumiona,
że aż dwa razy się pytała, czy sam to napisałem. To było wredne z jej strony.
Jula, ja sobie nie wyobrażam żebyśmy się mieli rozłączyć. To tak jakby ktoś odciął
połowę mnie.
Nie mam dziewczyny, bo  tak w głębi duszy Ciebie uważam za  swoją dziewczynę i inne
mnie nie interesują.
Nie wiem tylko, naprawdę nie wiem, co ty o mnie myślisz i czy mam szansę być dalej,
zawsze przy tobie, z tobą.
 Juleczko, ja........
nie dowiemy się co dalej chciał powiedzieć  bo Julka zamknęła mu  usta długim i bardzo
namiętnym pocałunkiem.
Zaraz po skończeniu przez Wojtka technikum wzięli ślub. Studia zostały na razie odłożone.

                                                             KONIEC

















10 komentarzy:

  1. Nosz kurtka, jaki koniec, toż dopiero się zaczęło!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale oni wiedli naprawdę nudne ( dla postronnych) życie.Tylko raz się pokłócili i kilka godzin nie odzywali się do siebie.A i to po kilkunastu latach małżeństwa.
    Dla publiki to byli nudną parą. Mnie dziwiło, że się pobrali znając się jak łyse konie.Takie niemal zero odkrywania siebie wzajemnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie o to "nudne" życie chodzi :-) Czy ja wiem, czy oni się tak znali? Kiedy się żyje razem, tak naprawdę razem, to sporo może zaskoczyć. Oni tylko czuli się tak bezpiecznie w swoim towarzystwie, że nie musieli się tego bać. Po prostu to akceptowali na bieżąco. Ciekawe o co ten raz się pokłócili :-)

      Usuń
    2. Bo pewnego dnia Wojtek zameldował Julce, że kupił okazjonalnie porsche, nieco nadwyrężone zębem czasu, ale warto było bo to nie
      kabriolet.Julcia się spieniła do białości,padło kilka niemiłych słów pod adresem Wojtkowego rozumu. Gdy już się wykrzyczała, nazłościła, to Wojtek wyjaśnił, że kupił model porsche wielkości formatki A4, więc po co ten krzyk. No to się Julcia obraziła, że z niej zakpił.

      Usuń
    3. :-))))) I wszystko jasne, kasa i trochę niska samoocena :-)

      Usuń
    4. Kilka miesięcy wcześniej Wojtuś zakupił samochód dla Julki-rocznego citroena (z b. małym przebiegiem,poniżej 800km, okazja od znajomego dealera) i przyszedł do domu zapodając, że kupił okazjonalnie samochód. Na pytanie po co, powiedział, że dla niej.Pewnie się bieduli wydawało, że skoro ona już ma samochód to zakup porsche jest wynikiem dziedzicznego fioła przeróbki starych samochodów. Kasa nie była ważna, Wojtkowy warsztat świetnie prosperował, pracy było od świtu do wieczora.

      Usuń
  3. Jestem pod wrażeniem tej historii miłości. Bo taka miłość wyrosła z przyjaźni potrafi być chyba najpiękniejsza. Kiedy ludzie już tak dobrze się znają, i mimo to albo właśnie dlatego postanawiają być ze sobą tak naprawdę już na zawsze... Bardzo pięknie się czytało. :)
    Komentarze powyżej też przeczytałam. Dobrze wiedzieć, że są szczęśliwi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może miłość, która wyrosła z przyjaźni jest mniej spontaniczna, ale w pewnym okresie naszego życia namiętność znika i związki, które były oparte tylko na pożądaniu rozpadają się.
      Seks schodzi na bardzo daleki plan i wtedy niewiele już taką parę łączy poza obowiązkami wobec potomstwa.

      Usuń
  4. Przyjaźń przekształcona w miłość zazwyczaj jest dozgonna. I to jest chyba najpiękniejsza ewolucja, pal licho niespodzianki odkrywania nieznanych światów z "nowopoznanym"!!! (ostatnie słowa mówię wbrew sobie, tylko z rozsądku, niestety.)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ze znanym od wieków facetem to trochę jak z sukienką, w której wygląda się na medal, bo tuszuje braki i współgra z kolorytem skóry-wszystko gra a jednak chciałoby się mieć nową sukienkę, super modną a nie stary model;)

    OdpowiedzUsuń