Czas jak zwykle mijał niepostrzeżenie.
Iza sama przed sobą przyznała, że całkowita samodzielność ma jednak i swoje minusy, a
bycie "panią domu" wcale takie zabawne nie jest, bo trzeba sporo spraw ogarnąć na raz.
Po raz kolejny doceniła prezent od wujka - samochód był niezwykle przydatnym sprzętem. Teoretycznie komunikację do pracy miała dobrą, ale by mieć pewność, że na czas dojedzie
musiała wychodzić z domu niemal godzinę wcześniej, a samochodem docierała na miejsce
w 15 minut. Ponieważ Jacek nie miał dokładnie sprecyzowanych godzin, w których musiał
pracować w laboratorium, (niektórzy bywali tam nawet nocą), dostosował swe godziny pracy
do godzin pracy Izy. U niej w pracy tylko szefowa wiedziała, że Iza zmieniła stan cywilny. Rehabilitantki nigdy nie nosiły żadnych pierścionków lub obrączek, poza tym Iza została
przy swoim panieńskim nazwisku, więc zewnętrznie wszystko było jak przedtem.
Na wspólne pogaduchy dziewczyny też nie miały nigdy czasu, z trudem ogarniały tę ilość
pacjentów którą miały pod opieką. Przestała natomiast brać zlecenia prywatne- stwierdziła,
że w razie potrzeby skorzysta z pieniędzy, które dostała od rodziców.
Któregoś wieczoru Iza stwierdziła, że prowadzą z Jackiem życie niemal jak mnisi- praca dom,
praca dom, w weekend spotkanie z rodzicami na działce lub w warszawskim mieszkaniu.
Jacek zamyślił się przez moment - no tak, masz rację , ale muszę skończyć pisać tę pracę,
mam przed sobą jeszcze jeden trudny egzamin, mam jeszcze obronę pracy, więc osobiście
nie marzę o jakichś towarzyskich rozrywkach, a poza tym mnisi nie mają obok siebie takiej
cudownej kobiety jak ja mam, więc zapewne dlatego wcale mi ten tryb życia nie przeszkadza.
Wiesz, przejrzę repertuar teatralny i może się wybierzemy na jakiś spektakl. Albo do kina.
Wolę do teatru, a film to wolę obejrzeć z kasety, z wypożyczalni, siedząc we własnym fotelu.
No tak- podsumował Jacek - bardzo domowymi zwierzakami jednak jesteśmy. To pewnie przez
to, że od razu mamy swoje mieszkanie, nie tułamy się po wynajętych pokojach jak inni.
W tym tygodniu jestem umówiony z twoim wujkiem, więc nie wiem, czy odbiorę cię z pracy
w środę. Pracujesz w tym tygodniu rano, to nie będziesz miała problemu z powrotem.
Jacek, ale ja naprawdę mogę zawsze jeździć sama. Nie możesz, bo ja chcę cię wozić- wtedy
jestem z tobą dłużej, kapujesz? Staram się zakapować i zrozumieć - roześmiała się Iza.
W środę po pracy Iza nie spieszyła się do domu- postanowiła odwiedzić kilka sklepów,
rozejrzeć się, czy nie ma czegoś nowego w ulubionym sklepie z konfekcją. Prawdę mówiąc
niczego nie potrzebowała, no ale popatrzeć przecież można. No a skoro ona niczego nie
potrzebowała to - kupiła nowy kostium bikini dla siebie a dla Jacka koszulę w dwukolorową
kratkę i szorty.
Ku wielkiej uciesze sprzedawczyni przymierzyła szorty wpierw na siebie, wyjaśniając, że jeżeli
one nie będą się na niej dopinały i będzie brakowało ok. 10 cm w talii do ich dopięcia, to będą
dobre dla jej męża. Mina sprzedawczyni była "bezcenna", jakby powiedziano w wiele lat później.
Gdy dotarła do domu Jacka jeszcze nie było. Jak niemal każda kobieta musiała się trochę
nacieszyć swymi zakupami, więc postanowiła dokładnie przymierzyć swoje nowe bikini zanim pozbawi je wszystkich metek.
Bikini było w pomarańczowo- złocistym kolorze, dżersej, z którego było uszyte był cieniutki
i figi miały w związku z tym cienką podszewkę by nie prześwitywały. Stanik miał regulowany zapięciem obwód. Całość leżała na Izie idealnie i Iza z przyjemnością patrzyła na swoje odbicie
w lustrze. Gdy tak kontemplowała swój wygląd w dużym łazienkowym lustrze, w którym
widziała się od czubka głowy aż po palce stóp, usłyszała że wrócił Jacek i wybiegła mu na
spotkanie - oczywiście w owym bikini.
A Jacek nie był sam, ale z wujkiem Izy. O cholera!- wykrzyknął wujek- że też nie mogłaś
urodzić się ze 20 lat wcześniej! Natychmiast ożeniłbym się z tobą! Jacek- jesteś szczęściarzem!
Iza zaczęła się śmiać- przecież jesteśmy rodziną wujku, 20 lat wcześniej też bylibyśmy rodziną.
A ty wiesz jaką odległą rodziną jesteśmy? Bez trudu mielibyśmy dyspensę- kontynuował wujek.
No fajnie, to idę się ubrać, żebyś nie snuł głupotek- zaśmiała się Iza. W kilka minut później , już
w dresie dopytywała się,czy nie chcą może czegoś zjeść.
Potem w rozmowie okazało się, że wujek od dość dawna kombinuje, jakby zrobić Izę swą
spadkobierczynią po nim. Bo młody to już nie jest, dzieci o których by wiedział to się nie
dorobił, a nie chce by ukochana Melunia cały spadek po nim odziedziczyła i wpakowała go
w swoją córkę i wnuka-nieudacznika. Bo temu nieudacznikowi i tak już nic nie pomoże,
żaden odwyk.
Bo może lobotomia by mu pomogła, ale tak naprawdę nie wiadomo i jest zarezerwowana dla
innych przypadków niż alkoholizm i wrodzona głupota. No a przepisy są jakie są i gdyby
zrobić zapis na Izę ot tak, to płaciłaby olbrzymi podatek. I teraz 2 prawników szuka sposobu
w jaki można by było bez problemu obejść przepisy.
Wujku, przecież Mela jest od ciebie sporo starsza, więc to raczej ona pierwsza ma szansę zostawić
coś po sobie.
Oj tam, raptem 10 lat starsza a do tego ma końskie zdrowie. Dba o siebie niesamowicie, z całą
pewnością mnie przeżyje. Mnie ostatnio serducho wysiada, nawet dali mi nie proszeni skierowanie
do Nałęczowa, ale nie mam kiedy pojechać. Wyobrażasz sobie mnie dziecinko w sanatorium? I to
w sanatorium dla sercowców? Bo ja tego nie widzę.
Wujku, ale powiedzmy sobie szczerze - przecież gdy ty umrzesz pierwszy, to chyba wtedy nie
jest tak bardzo istotne co z tymi pieniądzmi zrobi Mela.
Dla mnie istotne- ona już swoje pieniądze przeputała i na nic się one nie przydały. Jeszcze nie widziałem by alkoholika ktoś skutecznie wyleczył z nałogu. Alkoholik do śmierci pozostanie już
alkoholikiem, tylko albo będzie alkoholikiem niepijącym albo nadal pijącym. Maciek od samego
początku sprawiał problemy, mam wrażenie, że został spłodzony w pijanym widzie. Zięć Meli
też był alkoholikiem, dlatego jej córka się z nim rozeszła.
No i tak - prawnicy kombinują, żeby zrobić Jacka moim wspólnikiem.
Ale wspólnik nic po tobie nie będzie przecież dziedziczył - zauważyła przytomnie Iza.
No nie będzie, więc wpierw nie będzie wspólnikiem, zacznie tylko b. dobrze zarabiać będąc
u mnie pracownikiem i za rok zostanie moim wspólnikiem i nadal będzie bardzo dobrze prosperować, bo się zyskiem będziemy dzielić. Jeśli zostanie na uczelni, a wiem, że o tym myśli
to będzie u mnie na pół etatu zatrudniony.
Wtedy będę mógł pojechać do sanatorium bo jak na razie to nie mam z kim zostawić tego nawet
na tydzień. Księgowego mam zaufanego, zresztą to nie będzie nic nielegalnego.
Rok w rok mam jakąś kontrolę, ale ja niczego niezgodnego z przepisami nie robię.Ty masz, Izuś, bardzo porządnego i mądrego męża. Prześpijcie się z tym wszystkim. Oczywiście mógłbym Wam dać gotówkę do ręki, ale wtedy nie mielibyście możliwości wykazania skąd ją macie gdyby wam przyszło na myśl kupić coś drogiego. Zarabiacie za mało i za młodzi jesteście by był to dorobek Waszego życia. A żyjemy w takim a nie innym kraju, stąd problemy.
Wujku, a ten twój wspólnik to musi być facet? Bo myślę, że Jacek powinien jednak spokojnie
zrobić magisterkę i kontynuować to dalej, bo wiem, że biotechnologia to kierunek z przyszłością,
on chce pracować naukowo, a nie da się tego robić na pół etatu. Przyszło mi do głowy, że może
ja mogłabym ci pomóc w tej pracy i wtedy miałabym lepsze samopoczucie, że w jakiś sposób
zasłużyłam na spadek po tobie. O ile się nie mylę, to Melunia była kiedyś twoją pracownicą- to
akurat wiem z "domowego podsłuchu", bo jak sam wiesz twoje życie wielu osobom się nie
podobało - zamiast ożenić się w wieku do tego stosownym miewałeś podobno liczne romanse.
Ja mogę w ciągu 2 miesięcy rozstać się z moją firmą, zacząć pracę u Ciebie, a gdy Jacek już
podejmie pracę ja pójdę na studia wieczorowe i będą pracowała u ciebie na pół etatu.
Na początek pracowałabym z rok na pełnym etacie, żeby się jak najprędzej wszystkiego nauczyć.
Jacek patrzył na Izę jakby ją zobaczył po raz pierwszy , wujek też się jej przyglądał z uwagą.
Nooo, jakby tu powiedzieć....jesteś dziewczyno... "babą z jajami" - zaskoczyłaś mnie tym. Ale
jeżeli to przemyślałaś i naprawdę byś chciała, to czemu nie?
A ty Jacku, co o tym myślisz?-spytał bardzo milczącego Jacka.
Jestem trochę zaskoczony, nie sądziłem, że Iza chciałaby zmienić pracę, to coś nowego dla mnie.
Ale ona nie podejmuje z reguły decyzji ad hoc, to są zawsze przemyślane te jej decyzje.
I nigdy niczego nie mówi na wiatr. No i teraz my obaj będziemy musieli sobie ten jej plan
przemyśleć. To nie jest zły pomysł.
c.d.n.
:)
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ta Iza, w dzisiejszych czasach to normalne, że kobiety są wspólnikami i partnerami w firmach, ale faktycznie jeszcze 30-40 lat temu to było wielkie halo :)
OdpowiedzUsuń