Ciechocinek spodobał się Bogdanowi. Rzeczywiście było tu sporo bardzo ładnych zakątków, wiele ładnych domów. Co prawda było coraz mniej starej, zabytkowej, drewnianej zabudowy. Pospacerowali po Parku Zdrojowym i Parku Sosnowym, odwiedzili Tężnie, Grotę Solankową, Pijalnię Wód.
I chociaż Ela ogromnie lubiła Ciechocinek bez trudu zgodziła się z Bogdanem, że jak na pobyt po ślubie nie jest to zbyt atrakcyjne miejsce. Usiłowała się dopytać jakie Bogdan ma plany na podróż poślubną, ale Bogdan wyjaśnił jej, że wszystko będzie zależało od tego, kiedy ten ślub będzie. Miejsce, które mu w pierwszej chwili przyszło na myśl nie leży w Europie ale pobyt tam jest najmniej uciążliwy a wręcz miły od maja do października. A byłeś tam? - nie , ale chciałbym tam być z tobą, choć to jest dość daleko.
Ale nie da się ukryć, że jest jeszcze w Europie sporo pięknych miejsc do odwiedzenia, a on nawet całej Szwecji nie zwiedził. Gdy skończy ten kontrakt to chciałby zamieszkać z Elą w Południowej Skanii. Może kupią tam dom całoroczny dla siebie i w tej samej miejscowości nieduży dom letniskowy by go wynajmować turystom. Nadbałtyckie plaże w Skanii są prześliczne i nie są tak tragicznie zatłoczone jak te polskie. A jego kolega namawia go by zamieszkać w Danii, na Bornholmie. Ale to wszystko na razie melodia przyszłości, przed nimi rozwód Eli. I jego marzeniem jest by ta sprawa jak najmniej poraniła Elę. On osobiście wie, z doświadczeń swych znajomych, że to zawsze jest ciężkie przeżycie, zwłaszcza gdy wcześniej nie ma z obu stron chęci rozwiązania związku.
Po obiedzie Ela zatelefonowała do Weroniki i powiedziała jej "otwartym tekstem", że jest z Bogdanem, że dokonała wyboru i chce się rozejść z Jasiem a wziąć ślub z Bogdanem. I planuje wyjazd "od zaraz" bo Bogdan nie chce bez niej wyjechać do Szwecji, bo już raz bez niej wyjechał i nie wyszło to ani Eli ani jemu na dobre. I czy ona wraz z nim mogą w sobotę przyjechać wpierw do Weroniki i jej męża by się zastanowić jak to wszystko przeprowadzić stosunkowo małym nakładem nerwów. W pewnej chwili Bogdan zabrał Eli na moment słuchawkę i powiedział- witam panią, przysięgam, że będę ubrany i zapięty pod szyję, na co w odpowiedzi usłyszał - to w nagrodę oddam panu kartę z aparatu, jeżeli Ela się na to zgodzi. To przyjedźcie do nas na obiad, tak około godziny szesnastej. A czy jest coś czego pan nie je? Pytam poważnie, bo teraz coraz więcej alergików chodzi po świecie, niektórzy to nawet na jabłka miewają alergię. Nie, nie mam żadnej alergii, przysięgam. To jeszcze oddam głos Eli, bo mi zabiera słuchawkę.
Z dalszej rozmowy Ela się dowiedziała, że Weronika wmówiła Jaśkowi, że Ela pojechała do....ośrodka w Tleniu. Boże, jęknęła Ela, ty to byś nawet w umarłego wmówiła, że nadal żyje. Skąd ci Tleń wpadł do głowy? Bo wiem, że on nie wie gdzie to jest a on za Chiny Ludowe nie sprawdzi na mapie jak tam dojechać, bo to ty zawsze robiłaś za pilota w trasie- wyjaśniła Weronika. On przecież nawet po Warszawie błądzi.
Po skończonej rozmowie Ela powiedziała do Bogdana - tylko się nie zakochaj czasem w mojej przyjaciółce - gdybyś ją znał wtedy, gdy byłyśmy młode, to nawet byś na mnie nie spojrzał - była śliczna a na dodatek cholernie mądra. I chyba bardzo trzeźwa?- ni to stwierdził ni to spytał Bogdan. Bo sądząc po głosie i sposobie wyrażania się na taką mi wygląda. Fakt, dobrze to rozgryzłeś - stwierdziła Ela - nie roztkliwia się z byle powodu i z natury mało komu wierzy. I jest do bólu szczera i na dodatek konsekwentna. No i znacznie lepiej wybrała sobie męża niż ja. A była młodsza ode mnie gdy wychodziła za mąż. Pobrali się cztery lata wcześniej niż ja z Jaśkiem. Naprawdę?- wyraźnie zdziwił się Bogdan. Taki trwały związek to rzadko spotykane zjawisko w naszych czasach. Podziwiam, naprawdę. Jeśli oboje są tacy fajni, to może się będziemy w czwórkę przyjaźnić. Fajnie jest mieć dobrych przyjaciół.
Na masaż wpierw poszła Ela, po niej była kolej Bogdana. Pan Józef poinformował Elę, że dla obojga przygotuje ziółka, ale to będą różne mieszanki, więc na dzbanku oprócz nr pokoju jej mieszanka będzie podpisana jej imieniem, "mieszanka pani partnera będzie tylko z numerem pokoju". Zdaniem Eli Bogdan szalenie długo nie wracał z tego masażu. Gdy wreszcie wrócił zaległ jak nieżywy na łóżku i stwierdził - pan Józef kazał mi poleżeć bez ruchu przez pół godziny. Potem mam wziąć od niego jakieś błotko, zmoczyć się pod prysznicem i calutki starannie się tym czymś natrzeć, potem długo i porządnie to spłukać, tak by nic nie zostało na skórze. Plecy też mam całe tym natrzeć, co bardzo mnie cieszy, bo o to poproszę ciebie. A jak się już opłuczę i starannie osuszę to mam wypić pierwszą porcję ziółek i zrobić to co mi do głowy wpadnie. Zapytałem co to ma być, na to powiedział - " toż ja w pana głowie nie siedzę, zrobi pan to co panu pierwsze wpadnie do głowy". Przyznasz, że to nieco dziwne. Cały pan Józef - stwierdziła Ela- ale ja mu wierzę - na masażu i ziółkach to zna się jak mało kto. Nie powiem by te jego ziółka były powalająco smaczne, ale dają się wypić a na dodatek są skuteczne. A twój mąż też korzystał z usług pana Józefa? Ela zaprzeczyła - on był w Ciechocinku może ze trzy razy a tu nigdy nie mieszkał, bo gdy był to ja mieszkałam w sanatorium i on mieszkał w domu, który był blisko sanatorium. A tu zawsze przyjeżdżałam sama, on tylko po mnie przyjeżdżał o ile aktualnie nie byliśmy skłóceni. Nigdy nie byłam tu razem z nim.
Po półgodzinnym poleżeniu Bogdan narzucił bluzę i pomaszerował po swoje "błotko", które Ela uznała za jakąś mieszankę solanki z siarką. Podzielili owe "błotko" na dwie porcje, jedną Ela wmasowywała z wielką przyjemnością na całej tylnej powierzchni ciała Bogdana jako że ciało Bogdana było miłe w dotyku, jędrne i gładziutkie, drugą porcją Bogdan pokrywał swą przednią powierzchnię. Spłukiwanie też wymagało stałego dotyku, od samego strumienia wody błotko nie chciało zejść. Wytarty do sucha Bogdan, otulony frotowym szlafrokiem zasiadł do wypicia ziółek. Oczywiście pić też miał wg instrukcji, pomału, małymi łykami. Siedzieli naprzeciw siebie sącząc swoje ziółka, uśmiechając się do siebie, mówiąc mnóstwo słów będących wyrazem miłości, wzajemnego uznania, snując wspólne marzenia. Gdy opróżnili swoje filiżanki, niczym w transie dotarli zgodnie do swego łóżka i bardzo mocno w siebie wtuleni, po kilkunastu czułych słowach ........zasnęli. Po dwóch godzinach obudzili się pełni werwy i bardzo siebie spragnieni. Masaż, błotko, ziółka i sen sprawiły, że skala doznań przekroczyła ich dotychczasowe doświadczenia w tej materii - zapewniali się wzajemnie, że jeszcze nigdy z nikim czegoś takiego nie doświadczyli - było to cudowne, porywające i zarazem kojące. Eli już nie przerażała sprawa rozwodu, była zdecydowana zawalczyć o swoje szczęście. Podobnie myślał Bogdan.
Pan Józef miał chyba wielką słabość do Elżbiety, bo gdy była już na ostatnim masażu wręczył jej kilka torebek ziół z przepisami kiedy i na co ma te ziółka zaparzyć i życzył jej by było jej dobrze z Bogdanem, bo, jak powiedział -" mam nieodparte wrażenie, że będziecie ze sobą przeogromnie szczęśliwi i przyjeżdżajcie państwo do nas choć raz w roku.
Oczywiście w drodze do Warszawy Elżbieta powiedziała o tym Bogdanowi. Wiesz, dla mnie pan Józef to niemal czarodziej -stwierdził Bogdan - i z całą pewnością będziemy do niego przyjeżdżać. I pozwoliłem sobie, bez twojej zgody zaprosić go do nas na dwa tygodnie - w końcu mamy dwie sypialnie, a jestem dziwnie pewien, że bardzo długo wystarczy dla nas jedna. Oczywiście termin uzgodnimy telefonicznie.
Po drodze kupili od sadownika dwie skrzynki jabłek - dla Weroniki i dla kuzyna Bogdana. Starannie omijali temat zbliżającego się spotkania z ponurą rzeczywistością, czyli z Jankiem. Ela w pewnej chwili powiedziała - najchętniej to bym weszła do mieszkania gdy go nie będzie, spakowała swoje rzeczy osobiste w dwie lub 3 walizki, zabrała swoją biżuterię i zostawiła mu kartkę, że nigdy już nie wrócę. Jest to tylko kwestia wywabienia go na dwie godziny z domu. A rozwód przeprowadzi się na odległość. Tym sposobem uniknę ewentualnej awantury. Wiem, to tchórzostwo, ale tylko ja wiem na co go stać gdy coś idzie nie po jego myśli. Jesteś pewny, że on nie wie, gdzie mieszka ten twój kuzyn? Tak, tego to jestem pewny- on nawet nie wie, że mam tu jakiegoś kuzyna. Poczekaj kochanie, dojedziemy do twoich przyjaciół i uruchomimy po obiedzie burzę mózgów.
Do domu Weroniki dojechali niewiele przed czwartą. Przyjaciółki wyściskały się serdecznie, Weronika odpięła Bogdanowi dwa górne guziki koszuli i zaraz opowiedziała jaka była jej teoria tego tatuażu, co i Bogdana i Elę szalenie rozbawiło. Bogdan twierdził, że nie zostaje nic innego niż opatentowanie takiej gry. A potem wytłumaczył Weronice, że to nie był prawdziwy tatuaż i już zaczyna pomału znikać. A tatuaż ma tylko na ramionach w ramach ukrycia brzydkich blizn.
Przy kawie i domowym cieście Ela powiedziała -wymyśliłam po drodze plan, który byłby dla mnie osobiście najwygodniejszy- trzeba wymyślić sposób wyciągnięcia Jaśka z domu na minimum dwie godziny. W tym czasie ja spakuję swoje rzeczy osobiste, łącznie z dokumentami i biżuterią a w łazience, w jego kubku ze szczotką do zębów zostawię mu kartkę, że się wyprowadziłam od niego bo mam go całkiem dość i niech oczekuje pozwu rozwodowego. I że niczego od niego nie potrzebuję. Dobrze, że kiedyś sobie założyłam oddzielne konto, o którym on nie wie i mam na nim pieniądze ze sprzedanych akcji firmy, w której kiedyś pracowałam. I wrzucę do kubka moją obrączkę. I tak jej nie nosiłam. To teraz wymyślcie jak go na minimum dwie godziny wyciągnąć z domu dostatecznie daleko, żebym zdążyła wszystko co potrzebuję zabrać.
Pomogę ci się pakować - stwierdziła Weronika -ty będziesz gromadzić rzeczy a ja będę je pakować. Wtedy możemy wziąć trzy walizki - w jednej będą dokumenty, biżuteria i co tam jeszcze będziesz chciała zabrać. Pamiętaj, że buty sporo miejsca zajmują i zimowe ciuchy.
Zimowe ciuchy to kupimy dla niej w Szwecji - są lepsze niż te polskie, bardziej dostosowane do tamtejszych warunków - odezwał się Bogdan. W ogóle tzw. "ciuchy" nie są istotne, istotne by wzięła ze sobą wszystkie ważne dokumenty - paszport, dowód osobisty, dokumentację medyczną a z ubrania tyle, żeby miała na pierwszy miesiąc.
Milczący dotychczas mąż Weroniki, Wojtek, powiedział - to nie ma sensu. Elu - rozumiem, nie kochasz Jaśka od dawna, co było zawsze widać, słychać i czuć a mimo tego z nim byłaś. Teraz za to płacisz. My, to znaczy Weronika i ja pojedziemy jutro z tobą do Jaśka - powiesz mu po prostu, że odchodzisz od niego, spakujesz to wszystko co ci jest potrzebne i powiesz mu pięknie żegnaj i wyjdziemy. Jeżeli będziemy mieć szczęście i Jaśka nie będzie w domu to mu zostawisz kartkę i tę obrączkę, choć się domyślam, że nie była kupiona za jego własne pieniądze. Ale zwrócenie obrączki to dość czytelny gest. Kartkę przygotuj sobie już wcześniej. Oczywiście nie musisz mu mówić dokąd się wyprowadzasz, czy będziesz odtąd sama czy z kimś, wystarczy, że powiesz, że chcesz rozwodu. Możesz nadmienić, że zostawiasz mu mieszkanie i samochód. Nie sądzę by zaczął się awanturować przy nas, bo on się zawsze boi tego, co powie Wera, która nie dość, że ma wzrok bazyliszka to jeszcze mu w życiu nie powiedziała miłego słowa, bo gdy kogoś nie lubi to nawet zwrot "dziękuję" w jej interpretacji brzmi jak "zabiję" a "wszystkiego najlepszego" ma pejoratywne znaczenie. Ale ona taka właśnie jest, wielce wybiórcza. Więc uważaj Bogdan - jeżeli skrzywdzisz Elżbietę to Wera cię dosięgnie. Nawet na końcu świata.To wyjątkowo wierna przyjaciółka. Bogdan wyciągnął swój paszport i podał Weronice, potem dowód osobisty - proszę, spiszcie wszystko, będzie mnie łatwiej znaleźć. Weronika przyniosła aparat i sfotografowała oba dokumenty. To jeszcze podaj nam adres i telefon, żebyśmy do ciebie trafili gdy się wybierzemy do Szwecji na urodziny Eli. Bogdan zapisał adres i telefon na podanej mu kartce a potem odwrócił się do Wojtka - dobraliście się z Werą. Dobrze mieć takich przyjaciół. Weronika przyniosła teraz kopertę , z której wyjęła kartę z aparatu Eli i dwie odbitki zdjęcia Bogdana z Jasiem i podała je Eli mówiąc - zrób coś z tym fantem. Ela podała jedną odbitkę Bogdanowi, drugą podarła. Potem rozpięła jeszcze dwa kolejne guziki koszuli Bogdana i powiedziała do Wery - dotknij, będziesz zaskoczona. Wera z uśmiechem pogłaskała dekolt Bogdana i powiedziała - rzeczywiście, zaskakujące. Bogdan stał osłupiały, wreszcie wydusił z siebie - o co chodzi? Wera odpowiedziała - masz zaskakująco jędrne i bardzo gładziutkie ciało, nieadekwatne do tego co widać na zdjęciu. Litości dziewczyny - wy sobie wszystko mówicie i pokazujecie? Wszystkiego się niestety nie da - odpowiedziały śmiejąc się.
No a skoro już wszystko mamy dogadane to zostańcie dziś u nas na noc, tak będzie prościej i wygodniej- stwierdziła Weronika. Elunia, w którym pokoju chcecie spać? W małżeńskim łożu czy na tapczanie, czyli mniej wygody a więcej bliskości? Ela zaczęła się śmiać- najlepiej po cygańsku . Tym razem obaj panowie nie mogli się połapać o co chodzi, a one nadal zanosiły się od śmiechu. No ale one znały się i przyjaźniły od osiemnastego roku życia, czyli już 47 lat.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńA czy "unknown" mógłby podać swe imię?
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń