wtorek, 13 kwietnia 2021

Czerwcowy urlop -9

W poniedziałek rano Artur żegnał się z Marią tak, jakby nie jechał do pracy ale na wyprawę krzyżową na której ani chybi polegnie. Maria szybko przygotowała obiad dla pięciu osób, bo Artur miał przyjechać z trzema kolegami i wyruszyła po kartony, których zakupiła aż 30. Wiedząc, że przyjadą koledzy  Artura zostawiła samochód  z kartonami w środku przed domem, nie korzystając z uprzejmości panów pijaczków. Zresztą kartony powinny zostać odwiezione do mieszkania Artura, wszak stamtąd trzeba było zabrać książki.

Rzeczywiście koledzy Artura nie  należeli do wątłych. W ciągu 20 minut małżeńskie łoże zmieniło miejsce postoju a Artur wziął samochód Marii by odwieźć  kartony do swego mieszkania. Maria  poprosiła, by wszyscy wrócili razem z Arturem do nich na obiad. W godzinę później przyjechali w świetnych humorach, a na pytanie czemu musiała tak długo na nich czekać dowiedziała się tylko, że to niespodzianka.

Niespodzianka polegała na tym, że gdy siedzieli już przy kawie i cieście ucztę przerwał dźwięk domofonu a wszyscy się poderwali i razem z Arturem opuścili mieszkanie, zapewniając, że szybko powrócą i.....przywiozą książki. I rzeczywiście.  W godzinę później byli już z powrotem. Śmiali się, że właściwie zamiast wydawać pieniądze na siłownię powinni zająć się przeprowadzkami. Wszyscy trzej wgapiali się w Marię, w końcu jeden powiedział - coś mi się wydaje, że najwyższy czas się ożenić. Artur wie co robi, cwaniak. No ale on ma mieszkanie, a my jeszcze czekamy. A kiedy masz dostać mieszkanie- zainteresował się Artur. Za rok, jak nie  będzie poślizgu, już nawet piwnice są zrobione. Mogę któremuś z was wynająć to, w którym byliście po książki. Nie zedrę  z wynajmującego - opłacicie tylko media i czynsz- zależy mi na tym, żeby nie generowało kosztów i żeby go nie zniszczyć. Całe wyposażenie mieszkania, garnki, meble, pościel  zostawiam do dyspozycji. Na koniec tego tygodnia już będzie opróżnione z tego, co zabieram tutaj. Oferta ważna  48 godzin od tej chwili. Mówisz poważnie?- powątpiewał platynowy blondyn- mógłbyś za to zgarniać co miesiąc dwa tysiące. Mógłbym, jasne,że tak, ale nie od kumpla. I pani się na to zgadza?- platynowy blondyn  nie odpuszczał kierując pytający wzrok w stronę Marii. Oczywiście, że się zgadzam. To jego mieszkanie, nie moje. Ważne jest to  by nie generowało kosztów. Pustostan niszczeje znacznie  bardziej niż normalnie używane mieszkanie, szkodzi mu nawet ten fakt, że nie przepływa rurami woda, bo się w rurach wtedy gnieżdżą i mnożą jakieś drobnoustroje. Jest tylko jeden mankament - dodał Artur - dookoła sami starsi ludzie tam mieszkają, więc nie jest to miejsce do imprezowania. Blondyn wyglądał przez moment jak ryba wyciągnięta z wody - wy naprawdę  mówicie to poważnie? Tak, stary, mówimy to poważnie. Komorne to jest 300 zł miesięcznie, ale za jakiś czas na pewno wzrośnie i za rok już będzie wyższe, opłata za media zależna jest od tego ile prądu, gazu i wody zużyjecie. A mógłbym od was zatelefonować do mojej dziewczyny? No jasne, dzwoń. Telefon jest w tym pokoju, z którego zabraliście łóżko.

Maria odniosła wrażenie, że nagle wszystkim facetom wydłużyły się uszy, więc wyszła z pokoju  i po cichu zamknęła drzwi od dawnej sypialni, z której telefonował blondyn. Artur, a kiedy wy się pobieracie?-zapytał któryś z kolegów. Jeszcze nie wiemy, ale nie wiem też czy będziemy brać ślub w Warszawie czy w Krakowie. Jeszcze nawet papierów nie wyciągnęliśmy z USC. Blondyn wrócił z rozmowy i powiedział - ale te kobiety to są okropne- nie chciała mi uwierzyć, że mówię prawdę, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie wynajmuje tak  tanio mieszkania. W końcu jej powiedziałem, że  nawet jeśli ona nie wierzy, to ja się tam sam wprowadzę i będzie mogła mnie czasem odwiedzać. I naprawdę ja się tam nawet sam przeprowadzę, będę miał wreszcie bliżej do pracy stąd niż z Targówka. Poza tym to towarzystwo "targówkowe" mnie dołuje. No a przejazd przez Warszawę do Konstancina to gehenna. Jasne - tamto mieszkanie jest bardzo blisko Wisłostrady,  więc droga do Konstancina prościutka - stwierdził Artur, wsiadasz na swego "rumaka" i jedziesz. Co najwyżej raz na jakiś czas zabulisz mandat- zaśmiał się któryś z kolegów. Blondyn łypnął okiem na Artura i powiedział - koniec z szaleństwami, dziecko musi mieć ojca, wyhamowałem. Jeżdżę statecznie. Oooo, to gratulacje, a co będzie? chłopak czy dziewczynka? Dziewusia. Ślub weźmiemy za miesiąc. A wiesz stary, tam niedaleko to jest nawet żłobek - poinformował kolegę Artur. Przedszkole też tam jest blisko i szkoła. Artur- odezwała się Maria- spiszcie umowę i zamelduj tymczasowo pana w Urzędzie Dzielnicowym i zgłoś to w Administracji. Nawet przy własnościowych, spłaconych mieszkaniach trzeba to robić. I ubezpiecz mieszkanie, możesz w Warcie lub w TUZ. TUZ ma lepsze warunki, a w tych mrówkowcach to lepiej jednak gdy mieszkanie  jest ubezpieczone. To moje też mam ubezpieczone, choć to nie mrówkowiec.  

Koledzy Artura wyraźnie świetnie się czuli w ich mieszkaniu, które z wielkim żalem opuścili pod wieczór. Artur był w tzw. "siódmym niebie", bo każdy mu do ucha szeptał jakieś komplementy na temat Marii, a on niemal puchł z dumy. 

Ponieważ następnego dnia Artur pracował od godziny czternastej, rano pojechali oboje do USC po swe  dokumenty. Maria odebrała swoje niemal od ręki, Artura  miały być dopiero za dwa  dni.  Nie omawiali jeszcze kwestii ślubu-gdzie i jacy świadkowie, mieli zrobić to dopiero wieczorem. Marii było to zupełnie obojętne- postanowiła, że kwestia ślubu pozostanie w gestii Artura, ona zgodzi się na każdą jego propozycję poza - ślubem kościelnym, który i tak nie wchodził w grę, bo z pierwszą żoną Artur brał  ślub kościelny. Niespiesznie ugotowała obiad na  najbliższe dwa dni, uprała rzeczy obojga  przywiezione z urlopu, zatelefonowała do Alicji, ale ona  chyba nadal była jeszcze w szpitalu, postanowiła wieczorem  zadzwonić do jej chłopaka. Zrobiła też porządek w szafie ubraniowej, zmieniając nieco jej wnętrze, przejrzała ubrania Artura czy aby nie trzeba czegoś uszyć i doszła do wniosku, że on chyba jeśli  coś się odpruje czy oderwie to się  takiej rzeczy pozbywa i kupuje w to miejsce nową.

Zajrzała do przyszłego  gabinetu, pogrzebała nieco w książkach i natknęła się na jedną z wielu książek z dziedziny seksuologii. Przejrzała książkę na temat erotyzmu i technik seksualnych wschodu a ryciny przyprawiły  ją o gromki śmiech- wynikało z nich, że oboje partnerzy powinni mieć stawy i kości raczej z gumy, lub od niemowlęcia powinni  wykonywać takie ćwiczenia by potem móc stosować takie pozycje w trakcie stosunku. Poczytała również nieomal instrukcję w jaki  sposób doprowadzić ukochaną kobietę do szczytowania, przejrzała cały wachlarz różnych pieszczot mogących zaspokoić partnera i partnerkę, poczytała też porady psychoterapeuty i akcje Artura poszły wyraźnie w górę. Postanowiła też by spróbować bardziej wyrafinowanego pettingu na początek sesji, doprowadzając rzecz do finału. Zwróciła uwagę na to, że wszędzie podkreślano, że nic co ludzkie nie może być obce, że wstyd wpajany obu płciom od dzieciństwa rujnuje wielu ludziom życie intymne, przestudiowała uważnie męskie strefy erogenne, przeczytała porady by w czasie zbliżeń intymnych nie myśleć o tym, co jeszcze jest w domu do zrobienia. Po przeczytaniu owych kilkudziesięciu stron doszła do wniosku, że ma szczęście, bo trafiła na mądrego faceta. A jej pierwszy partner był zerem seksualnym i zaspokajał tylko siebie. Pooglądała prospekt z gadżetami erotycznymi.

Właśnie odkładała na bok książkę, którą chciała poczytać, gdy usłyszała zgrzyt zamka w drzwiach. Była siódma wieczorem, a Artur miał być w domu dopiero po  dwudziestej. Zostawiła książkę i pobiegła do przedpokoju. Co się stało, że już jesteś? Konstancin się rozleciał? Chyba nie, gdy wyjeżdżałem jeszcze  stał, ale straszliwie się za tobą stęskniłem. To dobrze, bo ja też. To chodź, szybciutko się odświeżę, miałem okropnego pacjenta, musiałem się nieźle powstrzymywać by mu nie dołożyć. Odświeżysz się ze mną? Tak, mogę cię nawet calutkiego umyć, bardzo to lubię robić. A co jeszcze lubisz robić? Całować cię, przytulać  się do ciebie,patrzeć ci w oczy, wtulać twarz w twą szyję i czuć jak ci krew pulsuje i lubię czuć cię w sobie. Tak naprawdę to lubię wszystkie twoje pieszczoty. Jestem od ciebie uzależniona. A ja od ciebie i to naprawdę ogromnie. Nie podejrzewałem, że tak bardzo będziemy do siebie pasować. Nigdy czegoś takiego nie przeżywałem. I mam podejrzenie, że jesteś pierwszą kobietą, którą naprawdę kocham. A wśród chłopaków zrobiłaś  furorę. Darek to dałby się pewnie za ciebie żywcem pokroić. Arti, ale ja  nie wiem który to jest Darek. No ten, który mieszka w moim  mieszkaniu. Aaa, ten platynowy blondyn. On ma te włosy takie jakby były rozjaśniane chemicznie. Zawsze miał takie, odkąd go znam, na studiach też. To bardzo porządny facet, trochę pechowiec. Bo trzeba  mieć pecha by prezerwatywa trzasnęła akurat w połowie  cyklu. I też się bardzo z Izą kochają, są ze sobą już chyba 4 lata. Gdy powiedział, że kobiety są dziwne, bo ona nie chciała uwierzyć w taką okazję to mało mnie nie skręciło w środku ze śmiechu. Arti, ale ja już wierzę w to, że mnie kochasz. I wiem, że jesteś naprawdę wspaniałym facetem. I że mam naprawdę dużo szczęścia, że cię spotkałam. Chodź, zjemy obiado-kolację i zrobimy sobie dobrze. To brzmi interesująco. A tak dokładnie to co masz na myśli? Zobaczysz, cierpliwość popłaca. Nigdy tego nie robiłam  ale mam nadzieję, że się uda- nie święci garnki lepią. No powiedz, bo umrę z ciekawości. Z ciekawości się nie umiera. Zjemy dziś w szlafrokach. No powiedz, proszę. Arti, jeśli powiem, to już nie będzie niespodzianka. Gdy Maria podała kolację Artur powiedział - no to dziś mamy wieczór niespodzianek- ogromnie lubię tak przyrządzone mięso i takie kartofle. A ja też - robi się szybko a jest smaczne. A skąd wiedziałaś, że to lubię? Nie wiedziałam, zrobiłam w ciemno, mając nadzieję, że też to lubisz. A na deser też jest to co ja lubię, czyli krem z poziomkami. A skąd ty wzięłaś poziomki? Wieki ich nie jadłem! Z prywatnego warzywniaka na naszym osiedlu - to ta  betonowa budka w paskudnym szarym kolorku, ale ma dobre zaopatrzenie. Pycha- rozpływał się w zachwytach Artur. A ten krem to z czego? Bita śmietana z odrobiną  cukru. Zaraz  dołożę jeszcze poziomek, trzeba je dziś zjeść. Wiesz, jeszcze nie spotkałam w życiu człowieka, który nie lubiłby poziomek. Co prawda i tak najlepsze są te leśne, ale te ogrodowe są niewiele gorsze. Wyskrobując  z kryształowej miseczki resztkę poziomek Artur powiedział - zupełnie zapomniałem ci powiedzieć- rozmawiałem dziś z mamą i powiedziałem jej, że mam narzeczoną i że chyba przyjedziemy do nich w tę sobotę, jeśli oczywiście ty będziesz mogła. I obiecałem, że jeszcze dziś oddzwonię w tej sprawie. Zgadzasz się, moja cudna? Oczywiście. Gdzie ty Kajus, tam ja Kaja. A czym pojedziemy? Jeszcze nie wiem, może polecimy samolotem. Jutro się zorientuję w tej materii. Chodź, zadzwonimy do mamy. Poza tym oprotestowałem w pracy ten tryb w którym  pracujemy i chłopcy mnie co do jednego poparli, dziewczyny też. Chcemy pracować na zmiany tygodniami a nie każdego dnia zmiana. Wściec się można w takim trybie. 

Telefon do mamy był zabójczo  krótki - "mamuś, będziemy w sobotę, ale nie wiem o której, dam znać jak będę wiedział." 

No to czekam na następną niespodziankę. To poczekaj jeszcze  trochę bo to łóżkowa niespodzianka.  Ja już jutro idę do pracy, to muszę wcześniej wstać i dziś nieco wcześniej niż o północy zasnąć. Połóżmy się około dziesiątej. Arti, a jak jutro pracujesz, bo już  się pogubiłam - jutro idę rano, wychodzę z pracy o 14,00. Posłuchaj więc - mięso masz już zrobione, jest w  garnku w lodówce, dorób do niego surówkę i ugotuj albo makaron albo kartofle, co wolisz. Ja będę normalnie, czyli przed siedemnastą. To może ja bym po ciebie przyjechał samochodem? Nie ma sensu -z biura mam do autobusu ze 200m, tak jak tu z autobusu. Tam nawet nie ma gdzie zaparkować.Gdyby było gdzie parkować to bym jeździła samochodem. Idę umyć paszczękę, a ty pościel łóżeczko. Gdy już leżała w łóżku zadzwonił telefon, wiec wstała  i odebrała go. 

Gdy Artur wrócił z łazienki Maria  leżała w łóżku z twarzą wbitą w poduszkę i płakała - okazało się, że tego popołudnia zmarła w szpitalu Alicja. Zapalenie płuc w końcu wyleczono ale serce nie wytrzymało. Jakimś cudem zbyt późno zorientowano się, że ma  wadę serca, ale nie zdążono przenieść ją na leczenie do specjalistycznego szpitala.

                                                                          c.d.n.


5 komentarzy: