Dni mijały jakby niepostrzeżenie. Dom -praca, dom- praca i tak w kółko. Odbierając swój paszport Adela doznała lekkiego szoku - nie wytrzymała i powiedziała do urzędniczki: przecież jak któryś z pograniczników naszych lub zagranicznych spojrzy na to zdjęcie i na mnie to mnie zamkną za nieuprawnione przekroczenie granicy. Urzędniczka spokojnie wytrzymała jej spojrzenie i powiedziała - oni co innego widzą na tym zdjęciu niż pani, to zdjęcie to nie portret do powieszenia na ścianie lub zdjęcie na pamiątkę. Proszę sprawdzić czy wszystkie dane się zgadzają. Adela sprawdziła i jakimś cudem wszystko się zgadzało.
Pewnego późnego popołudnia, gdy już byli po obiedzie zadzwoniła komórka i Adela doznała lekkiego szoku- na ekraniku wyświetlił się numer komórki.......Kamila. Była tak zszokowana, że aż jęknęła- przecież to niemożliwe żeby telefonował Kamil!
Emil podszedł, wyjął jej komórkę z ręki i się zgłosił. Starczy damski głos po drugiej stronie zapytał się czy może rozmawiać z panią Adelą , Emil odparł, że oczywiście i że zaraz żona podejdzie do telefonu. Wręczył komórkę Adeli mówiąc szeptem- spokojnie, to jego matka pewnie. Adela nieco drżącym głosem powiedziała - tak, słucham? Starsza pani wpierw przeprosiła, że ją niepokoi, ale jej syn, przed tym niefortunnym wyjazdem do Niemiec był u niej i zostawił dla Adeli pudełko, ona nie wie co tam jest, ale syn to określił, że to są pamiątki i on chce je zwrócić, żeby nie trafiły w niepowołane ręce, gdyby jemu się coś stało. Nie wiem czy pani wie, ale syn umarł nagle w tej delegacji. On chyba przeczuwał, że się coś złego stanie. Czy mogłaby pani do mnie po to przyjechać, bo ja już prawie nie wychodzę z domu.
Oczywiście, a czy mogłabym to zrobić jeszcze dziś ? Przyjechałabym razem z mężem, tylko proszę mi podać swój adres. Matka Kamila mówiła adres, Adela go powtarzała a Emil zapisywał. W takim razie my będziemy u pani w ciągu pół godziny - zapewniła Adela matkę Kamila.
Maleństwo, weź tabletkę z walerianą, bo się ogromnie zdenerwowałaś- stwierdził Emil. Myślę, że to całkiem miłe ze strony tej pani, że zatelefonowała do ciebie. Jak znam życie to większość zbolałych mam albo by przejrzała i wyrzuciła, albo najzwyczajniej odłożyła jako pamiątkę po synu. Myślę, że dla każdego z rodziców przeżycie własnego dziecka jest straszliwą traumą. Bo o ile naturalne jest, że to dzieci odprowadzają rodziców do grobu, to odwrotna sytuacja jest nienormalna.
Podany adres był na Górnym Mokotowie. Ulica jeszcze z czasów przedwojennych nosiła ślady swej urody. Były tu stare wille, niektóre modlące się wręcz o remont, ale było też sporo pięknie wyremontowanych. Willa, która była pod podanym Adeli adresem musiała być kiedyś piękna, teraz po prostu przydałoby się odnowienie elewacji. Nacisnęli guzik domofonu zgodnie z instrukcją udzieloną przez telefon, Emil podał swoje nazwisko i furtka otworzyła się. Emil obejmował Adelę i prowadził wprost do drzwi, w których stała starsza pani w czerni, powtarzając- proszę, proszę, wchodźcie.
W tle przesunęła się jakaś wysoka chuda kobieta mówiąc - zaraz podam herbatę, już się zaparzyła. Emil szarmancko pochylił się nad podaną mu dłonią, ale nie cmoknął jej, Adela po prostu wymieniła z matką Kamila uścisk ręki. Pokój do którego weszli miał piękne, jeszcze przedwojenne meble, na ścianach wisiały obrazy, a serwantka pełna była ozdobnych drobiazgów. Adela podeszła do jednego z obrazów mówiąc - ojej, to przecież Kossak! Tak, jak najbardziej, stwierdziła starsza pani- chciałam im dać ten obraz, ale synowej się nie podobał. Jej się tu nic nie podobało, nie mówiąc już o mnie. Na przeciwnej ścianie wisiał portret bardzo ładnej ciemnowłosej dziewczynki i niewiele od niej starszego chłopca. A na tym portrecie to chyba jest pani! - skonstatowała Adela i to pewnie pani brat. Tak, to ja i mój brat, był straszliwie nadąsany, bo musiał siedzieć grzecznie w jednym miejscu kilka godzin. Całą wojnę te obrazy przetrwały w piwnicy i choć tu się toczyły w czasie powstania w 44 roku całkiem zajadłe walki, to żadna bomba nas nie dosięgła. Może dlatego, że w willi obok mieszkali Niemcy. Chuda, nieco tyczkowata kobieta przyniosła na tacy filiżanki i dzbanek herbaty, oraz kryształowy koszyk pełen malutkich ciasteczek. Teresko, nalej nam herbaty, bo ja to zawsze coś rozleję obok, chociaż ręce mi się jeszcze nie trzęsą. A te ciasteczka to takie na jeden łyk, Tereska je piecze coraz mniejsze, bo ja łakoma jestem. Tereska to moja bratowa, od śmierci mego brata mieszka ze mną. We dwie raźniej.
Pomyślicie pewnie państwo, że jestem nienormalna, ale nie zaakceptowałam nigdy żony Kamila i bardzo się ucieszyłam, gdy Kamil poznał panią i zaczął mówić o rozwodzie i bardzo przeżyłam jego rozstanie z panią. Sporo mi o pani opowiadał a ja już w wyobraźni widziałam was jako małżeństwo. Przepraszam, że o tym mówię, ale skoro pani tu przyjechała z mężem, to zapewne pani mąż o nim wie. W ubiegłym roku, nie, dwa lata wcześniej, Kamil miał atak serca i wylądował w szpitalu, miał operację, ale wcale o siebie nie dbał. Nawet nie wiem, czy na pewno brał przepisane mu leki. No nic, nie mówmy już o nim. Teresko, kochana, przynieś to pudełko, które leży na moim nocnym stoliku.
Pani Adelko, a pani rodzice zaakceptowali pani męża? Adela roześmiała się - u mnie rodzice na trzy tygodnie przed ślubem dowiedzieli się, że wychodzę za mąż. Od szesnastego roku życia mieszkałam z siostrą mojej mamy a gdy skończyłam 18 lat to się do niej przemeldowałam. A ciocia zaanektowała mego męża w stu procentach. I żeby było zabawniej wyszła za mąż za mojego teścia. Obie panie słuchały opowieści Adeli z wielkim przejęciem. Ależ to naprawdę chyba rzadko spotykana historia- stwierdziła bratowa.
Podniosła się z krzesła i poszła do sypialni pani domu. Za chwilę przyniosła nieduże pudełko oklejone starannie elastyczną, srebrną taśmą i podała je Adeli. Adela spojrzała na nie i powiedziała- ulubiony sposób Kamila na pakowanie - koniecznie elastyczna, srebrna taśma. Potrząsnęła pudełkiem i powiedziała - pozwoli pani, że zajrzę tam dopiero w domu? Podejrzewam, że tam są po prostu zdjęcia i to chyba ich sporo.
Ależ oczywiście, niemal chórem odpowiedziały obie panie. Milczący dotąd Emil powiedział - a gdyby trzeba było paniom w czymś pomóc to proszę do nas zatelefonować. Jestem coś winien Kamilowi - dzięki niemu poznałem Adelę gdy już nie byli parą.
Mój Boże - westchnęła matka Kamila - są jednak jeszcze w tym kraju kulturalni ludzie! Ale nawet jeśli niczego nie będę potrzebowała to chętnie bym państwa u siebie zobaczyła.W kwadrans potem po wymienieniu wszelakich uprzejmości, wracali już do domu.
Matka Kamila była kiedyś bardzo ładną kobietą, piękny jest ten jej portret. Myślę, że jest jej bardzo ciężko bez niego. Trochę się obawiałam tej wizyty, ale już się uspokoiłam. Nie miałam pojęcia, że Kamil opowiadał swej matce o nas. On chyba naprawdę nie kochał swojej żony. Tylko dlaczego się z nią ożenił?
Nie wiesz? zdziwił się Emil - zapewne klasyk - zaszła w ciążę i trzeba było albo usunąć albo wziąć ślub. Podobno usunięcie pierwszej ciąży jest wielce szkodliwe, ale kiedyś pewien położnik powiedział, że tak samo niebezpieczne i szkodliwe dla kobiety jest każde usunięcie ciąży, nieistotne jest czy to pierwsza czy piąta ciąża. Niebezpieczne tak samo jak każda interwencja chirurgiczna, a szkodliwe, bo następuje gwałtowne przemeblowanie hormonalne. Organizm już jest nastawiony na dziecko a tu nagle dziecko znika. Mnóstwo jest takich bredni wygłaszanych. Tak samo jak brednią jest to, że gdy kobieta nie urodzi dziecka to na pewno będzie miała raka piersi. A raka piersi mają i wieloródki i te które nigdy nie rodziły. Jedna z sąsiadek w Milanówku, matka czwórki dzieci też miała raka piersi, jakoś jej te porody przed rakiem nie uchroniły.
Nie wiedziałam, że Kamil miał leczony operacyjnie zawał serca, nie pochwalił mi się tym gdy byłam w sekretariacie. On był tak naprawdę strasznie zestresowany tym dyrektorowaniem i ten awans go wykończył a nie wiadomość, że się pobieramy. A do tego miał kłopoty z synem, narzekał, że musi dzień w dzień siedzieć wieczorami w domu, żeby smarkacza pilnować. Bo smarkacz już trenował dorosłość- palił, kilka razy się upił a na dodatek zaczynał ćpać. Musiało nie być zabawnie skoro nawet do psychologa poszedł. Bo zawsze się dziwił tym, którzy wędrowali ze swymi problemami do psychologa. Bo jego zdaniem on sobie sam ze wszystkim świetnie radził. Żony nie kochał, ale dzieci tak- w końcu to był jego produkt.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń