Gdy goście zakończyli swą wizytę Emil powiedział - nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Areczek nieźle dostanie w kość przy okazji tej przeprowadzki. On jest łebski jeśli idzie o sprawy prawne, ale w zakresie tych "życiowych" to mu jakoś nie idzie. Ciekawy jestem jak mu wyjdzie ten związek, mam nadzieję, że mu się lepiej to ułoży niż w pierwszym małżeństwie. Powiedział mi, że gdyby się okazało, że z jakichś przyczyn nie będą mieli własnego dziecka, to podejmą się adopcji, chociaż zdaje sobie sprawę, że to ryzyko, bo nie wiadomo, czy ośrodek adopcyjny wie wszystko o danym dziecku, czy było dobrze przebadane. Pocieszyłem go tylko, że nikt nie jest w stanie w 100% przewidzieć jakie będzie miał dziecko, bo to, że jego i jej rodzice byli zdrowi to nie wiadomo jak tam było pod tym względem z pradziadkami i dziadkami i wiele chorób było nierozpoznanych z racji dość niskiego poziomu medycyny. Tak na moje oko to on się z Ireną już ze 4 razy schodził i rozstawał. Coś jakby im było równie źle razem jak i osobno. No ale skoro się teraz "prawnie związali" to może dorośli do siebie.
Milek, a co zrobisz, jeśli z jakiegoś nieznanego powodu nie zajdę w ciążę? Wymienisz mnie na bardziej płodny model?
Wiesz Maleństwo - tak się jakoś składa, że dla mnie ty jesteś stokroć ważniejsza niż dziecko - mój świat się nie zawali z tego powodu, że nie będziemy mieli dziecka. Adela przytuliła się do niego - to dobrze, bo dla mnie ty też jesteś ważniejszy niż kwestia posiadania dziecka. Nie umiem bez ciebie funkcjonować. I , tylko się nie śmiej - boję się, że po ciąży i porodzie stracisz całkiem na mnie ochotę. Bo na pewno będę w ciąży wyglądać bardzo nieapetycznie.
Kochanie moje, przestań wygadywać głupstwa, ja nie mam 18 lat i pstro we łbie. Ja tylko się boję byś nie miała komplikacji, by wszystko przebiegło bezpiecznie dla ciebie no i dla dziecka. Czy te twoje niezbyt mądre myśli nie są aby podyktowane tym, że jutro jest dzień, w którym albo weźmiesz, albo nadal nie weźmiesz tabletki a my przestaniemy stosować mechaniczną antykoncepcję? Nooo, może trochę - przyznała się Adela. Maleństwo, będzie tak, jak ty zdecydujesz, bo ta nowa sytuacja obciąży głównie ciebie - to twoje ciałko będzie znosiło wszystkie niewygody z tym związane. A ja, jak zauważyłem, kocham cię tak samo mocno niezależnie od tego jak wyglądasz. I nawet rozczochrana i zapuchnięta od płaczu jesteś dla mnie piękna.
Maleństwo, chcesz może wyjść gdzieś na spacer, a może zrobimy sobie w domu maleńkie party? Znalazłem wśród płyt taką, która chyba ci się spodoba, poza tym możemy połasuchować, bo są lody, mogę zaraz ubić śmietanę i mamy mrożone czarne jagody i mamy te maleńkie beziki, takie na jednego małego gryza. No to zróbmy bitą śmietanę, dosłodzimy ją cukrem trzcinowym i dodamy jagód i trochę bezików - zarządziła Adela. A skąd mamy w domu beziki?
Ojciec je gdzieś upolował , tylko ja zapomniałem o nich ci powiedzieć. A ojciec je wsadził do lodówki , pewnie z rozpędu, gdy wstawiał do zamrażarki jagody. I wsadził je do bocznej kieszeni. W takiej szarej torebce, papierowej.
Wspólnie przygotowali "kolację dla łasuchów" i był to bardzo miły wieczór, bo......Adela miała okazję przekonać się, że jej mąż bardzo dobrze tańczy. A płyta to był Album "Carlos Di Sarli y Su Orquestra Tipica" i rozmarzyła oboje. Postanowili, że rozejrzą się gdzie można potańczyć przy orkiestrze i zaproszą na wieczór taneczny rodziców i Arka z Ireną. Bo, zdaniem Emila, Arek dobrze tańczy, ojciec też, więc może być całkiem miło.
Wiesz co, to będę miała okazję założyć tę czarną sukienkę, którą kupiłam kiedyś w trakcie delegacji. Tę, o której powiedziałeś, że mogę w niej być tylko wtedy, gdy będę razem z tobą. I będę w tych szpilkach. A tango Bahia Blanca, które Carlos di Sarli skomponował na cześć swej rodzinnej miejscowości i jest w tym albumie, to baaardzo lubię i El Choclo też lubię tylko nie pamiętam kto je skomponował. Już przy pierwszym wspólnie tańczonym tangu Adela powiedziała, że mogłaby z Emilem tańczyć całą noc, bo tańczy świetnie i tak cudownie jest być w jego objęciach.
W pewnej chwili Emil się zaczął śmiać - chodziliśmy z Arkiem na Kruczą na kurs tańca i facet, który prowadził ten kurs powiedział wtedy, że tango najlepiej wychodzi tym, którzy zgadzają się w kroku a ja jeszcze wtedy nie za bardzo załapałem co facet ma na myśli i dopiero po wyjściu Arek mi uświadomił o co facetowi biegało. A teraz stwierdzam, że miał gość rację. Z żadną mi tak tango nie szło jak teraz z tobą a przecież tańczymy ze sobą pierwszy raz.
Często tańczyłaś z Kamilem? Tak, co tydzień chodziliśmy na tzw. wieczorki taneczne, ale on nie lubił tańczyć tanga, preferował rock'a. Fakt, że tańczył go dobrze, byłam zawsze tylko dopełnieniem, tym czymś co fruwało obracane i przeciągane w różne strony. Wściekał się gdy byłam w spodniach, bo jego zdaniem powinnam była nosić taką spódnicę, żeby w czasie mojego obrotu widać było moje całe uda. Raz się tylko zapytałam po co mam pokazywać uda, więc się dowiedziałam, że po to by mu inni zazdrościli. Nie oszczędzał się w rock'u, mnie też nie. I kiedyś, w Stodole strasznie się zdenerwował, bo któryś ze studentów tańczących obok powiedział - cholera, coraz starsi studenci teraz studiują. Rock i walc - to lubił tańczyć. I po tej odzywce przestaliśmy bywać w Stodole. A tango to jego zdaniem było dobre po to by w tym czasie coś zjeść pomiędzy kolejnymi wejściami na parkiet. I nikomu nie pozwalał ze mną tańczyć, nawet wtedy gdy byliśmy z jego znajomymi. No i oczywiście byłam przedstawiana jako jego przyszła żona. Ciekawa byłam czy oni potem coś nadawali jego żonie.
Wiesz Maleństwo, mnie to go nawet żal, bo wyraźnie był facet rozdarty pomiędzy miłość do ciebie i miłość do dzieci. Po prostu sam sobie zamotał życie. I na pewno jest znacznie więcej takich facetów na świecie.
Zapewne tak - zgodziła się Adela. Mam wrażenie, że w pewnej chwili dotarło do niego, że wychowanie dwójki dzieci wcale nie jest łatwe i ona może sobie z tym nie poradzić. Gdy się rozstawaliśmy powiedział, że skończył się jego cudowny sen ze mną w roli głównej, ale że zawsze będzie nade mną czuwać. I że rozumie mnie, bo gdyby był na moim miejscu to pewnie też by odszedł. I chociaż tak mówił to miał do mnie żal, że nie chciałam wyjechać na ten zbiorowy kontrakt. W sumie to był egoistą a ja ciężką idiotką. Ale, jak uważa Helena, to była dla mnie przydatna, choć bolesna, lekcja życia. I cieszyła się, że zerwanie wyszło ode mnie. Helena cały czas zachowała neutralność, tylko wciąż powtarzała - myśl i analizuj. Trzy razy pomyśl nim coś powiesz lub zrobisz.
A ty w Meksyku dużo tańczyłeś? Nie, prawie wcale, ale raz na zabawie studenckiej to jakieś tańce ludowe z dwiema dziewojami na raz. One w jakichś strojach ludowych a ja w garniturku, pod krawatem. Musiało to dość zabawnie wyglądać. Coś w stylu śląskiego "trojaka". Ale całe ciało pedagogiczne brało udział więc i ja. Nie powiem, żebym cierpiał tam na nadmiar rozrywek. Byle gdzie to nie bywałem, a poza tym to wolałem wydać pieniądze na turystykę niż na posiedzenie w knajpie. Poza tym musiałem się jednak przygotowywać do wykładów- większość wykładów prowadziłem w języku angielskim, ale często musiałem coś dodatkowo wytłumaczyć po hiszpańsku i tu czasem zaczynały się schody. Kolega się śmiał, że ja myślę po polsku a potem muszę to sobie przetłumaczyć na angielski i hiszpański. Pierwszy rok dał mi porządnie w kość. Poza tym jak kilka razy zaprosisz dziewczynę na jakieś wspólne wyjście to ona to sobie tłumaczy , że zaczynasz się nią interesować w celach matrymonialnych. I z tego względu też trzeba tam na to uważać. Moi bardziej doświadczeni koledzy mawiali, że te naprawdę bardzo ładne i rozumne dziewczęta to studiują w Stanach lub w Europie. A na moim wydziale to nie było wcale dziewczyn- nie był to kierunek dziewczyński, a nawet gdyby był to nikt przy zdrowych zmysłach nie podrywałby studentki z wydziału na którym wykłada.
Gdy wróciłem po kontrakcie to byłem nieco zdumiony nachalnością i otwartością młodych rodaczek. A ja nie lubię nachalności, zwłaszcza gdy zaczyna się po wiadomości, że właśnie wróciłem z zagranicznego kontraktu. I dlatego wszystkim dookoła powtarzałem, że jestem wrogiem związku małżeńskiego i nigdy się nie ożenię. Najśmieszniejsze, że mówiłem to facetom, wszak z nimi miałem stały kontakt w pracy a że nasze biuro było dość plotkarskie, więc ta wiadomość rozeszła się jak fale po wodzie po wrzuceniu do niej kamienia. I gdy zgłaszałem Kamilowi, że potrzebuję kogoś do pracy to byłem dość zaskoczony gdy mi powiedział, że ma dla mnie pracownika płci żeńskiej. I że jesteś przyzwyczajona do pracy z facetami i rozdzielasz pracę od życia prywatnego. Laurkę ci wystawił jak należy. I mówił prawdę - nieomal chłód bił od ciebie, co było nieco zaskakujące bo jednocześnie byłaś bardzo miła i fajnie się z tobą rozmawiało. I wszyscy się tobą zachwycali, ja tylko słuchałem. A potem szalenie kombinowałem jak cię w kulturalny i elegancki sposób poderwać a nie rzucić się na ciebie by cię przytulić, wycałować i bóg wie co jeszcze. A miałem na to niesamowitą ochotę. Kiedyś gdy coś wyciągałaś z szafy uderzyłaś się w łokieć i chyba bardzo cię zabolało bo szeptem zaklęłaś niemal jak szewc i miałem straszną ochotę rozmasować ci ten łokieć, ale się powstrzymałem. A potem tak nieco śmiesznie siedziałaś przy biurku z tą ręką wyciągnięta na blacie, czytałaś któreś z angielskich czasopism i masowałaś rękę, a ja studiowałem wtedy bardzo dokładnie wierzch twej dłoni, zachwycałem się kruchością nadgarstka, kształtem paznokci i bardzo musiałem się powstrzymywać, by nie nakryć twojej dłoni swoją.
Adela zaczęła się śmiać- no fakt, brzydko wtedy zaklęłam i gdybym była sama w pokoju to pewnie nie byłby to szept, tylko solidna, głośna wiązka, bo uderzyłam się w nerw i aż mnie prąd przeszedł no i strasznie zabolało. A ty szarmancko udałeś, że nie słyszysz jak rzucam mięsem i powiedziałeś, że gdy będę jeszcze coś z tej szafy potrzebowała to sam mi to wyciągniesz, żebym się nie naraziła na gorsze kontuzje. Poza tym te roczniki są ciężkie i je przestawisz na niższą półkę i to będzie wygoda nie tylko dla mnie ale i dla ciebie. I faktycznie je przestawiłeś. Zupełnie wbrew powiedzeniu, że facet jak mówi to mówi, a kobieta jak mówi to robi. Ja miałam wtedy gorszy problem - blondyn mi się spodobał! I te twoje oczy w kolorze ciemnego piwa tak jakoś łagodnie spoglądające. No straszne - nigdy jeszcze nie podobał mi się jakiś facet-blondyn, zresztą zawsze kręcili się koło mnie szatyni lub bruneci, a tu siedzę z blondynem, który mi się -o zgrozo!- podoba, na dodatek widać, że ma porządek pod sufitem, jest uprzejmy ale nie nachalny i usta ma ładnie wykrojone. Opowiedziałam o tobie Helenie a ona powiedziała -no rzeczywiście, strasznie dziwne, kulturalny blondyn. A tobie się kultura kojarzy od szatyna wzwyż- no masz problem. Zaczyna ci zwyczajnie odbijać. Wyśmiała mnie po prostu. A potem gdy cię pierwszy raz zobaczyła to powiedziała, że jestem chyba daltonistką , bo jesteś bardzo ciemnym blondynem, więc nic dziwnego, że mi w oko wpadłeś.
A potem to już notowałam na twoim koncie same plusy i coraz więcej się w tobie pogrążałam. Ale cały czas powtarzałam sobie - spokojnie, spokojnie, na pewno ma jakąś babkę, bo za przystojny na to, by był bez kobiety.
No właśnie, byłem bez kobiety, mało tego, nawet żadnej nie szukałem i pogrążyłem się na całego w tobie, bo wszystko co było z tobą związane było nieco niezwykłe. Już samo to, że cię do firmy przywiozłem. Poza tym o wszystkim mogłem z tobą porozmawiać i mówiłaś z sensem, zupełnie mnie nie kokietowałaś a i tak ciągnęło mnie do ciebie niemożebnie. Na dodatek rozumiałaś ten język prawniczy a i elektrotechnika nie była dla ciebie czarną magią. Po prostu utonąłem w zachwycie, nawet kawa przez ciebie zrobiona miała lepszy smak. Co było już całkiem niezrozumiałe, bo robiłaś ją przy mnie i niczego do niej nie dosypywałaś.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz