"Męskie żarciuszko" to były kopytka z wędzonym schabem pokrojonym w grubą kostkę i zapieczone pod sosem śmietanowo-musztardowo-serowym, z tym, że porcja dla Adeli miała schab wpierw obsmażony na rumiano, bo w czasie ciąży nie wolno jeść surowego mięsa. W tym układzie do piekarnika powędrowały dwie formy na tarty - mała dla Adeli i duża dla panów. Adela tymczasem rozsiadła się wygodnie w fotelu i zaczęła przeglądać strony internetowe z niemowlęcymi ubrankami.
Arek opowiadał Emilowi nieco dokładniej a i przy okazji dosadniej o przyczynach swego ślubu z Ireną i obaj doszli do wniosku, że w gruncie rzeczy Irena wykiwała ojca, który był przeciwny związkowi Ireny z "naczelnym ogrodnikiem" jak go nazwał Arek i dlatego obiecał jej, że przepisze cały majątek na nią, ale tylko wtedy, gdy wyjdzie za mąż za kogoś innego. Jak opowiadał Arek- najwidoczniej praca na świeżym powietrzu i wysiłek fizyczny wzmagały "naczelnemu ogrodnikowi" jurność, bo Irena była nim zachwycona i dawała go Arkowi za wzór, bo był facetem, który nie miewał problemów z potencją, a Arek, który nie pracował fizycznie na świeżym powietrzu i głównie pracował mózgiem w zamkniętych pomieszczeniach, gdy był bardzo przepracowany to miał "falstart za falstartem", czego Irena jakoś nie mogła pojąć. A na dodatek nie był słodkim brutalem i prawione Irenie przez niego komplementy zupełnie nie wzbudzały w niej entuzjazmu i zachwytu, raczej sprawiały, że musiała się zastanowić niczym na egzaminie z języka polskiego, by pojąć "co poeta miał na myśli".
No fajnie, stwierdził Emil - dla mnie to normalne, że gdy głowa zawalona pracą to człowiekowi nie seks w głowie a rozwiązanie dręczącego go problemu. Pierwsze dwa lata w Meksyku miałem taki "zapieprz", że nawet cały harem pięknych hurys by mnie nie doprowadził do stanu używalności. Poza tym daleko na samym seksie się nie zajedzie- przynajmniej jeśli idzie o mnie.
Ty to jesteś szczęściarz, masz dziewczynę która odpowiada ci pod każdym względem i naprawdę kocham twoją Adelę na tym intelektualnym poziomie - jest świetna, nawet jak się na mnie wścieka. A teraz zaczynam ją wielbić i za to, że dzięki niej spotkałem Stasię. Stasia to chodząca delikatność i dobroć. Jej rodzice też będą zeznawać w sądzie rodzinnym na rozprawie o pozbawienie praw rodzicielskich jej męża. Tak mi doradził kolega, który stale się tym zajmuje.
A Adela, jak zauważyłem, w pewien sposób "matkuje" Stasi chociaż jest od niej młodsza. To prawda- zgodził się z nim Emil- Adela miała, nim ją poznałem, bardzo nieudany i trudny związek i może być z siebie dumna, bo sama wyszła z niego. I wiem, że chce byście oboje nie pokaleczyli się wzajemnie - cicho powiedział Emil. No, wyjmujemy żarciuszko, idź po nią, ja tymczasem nakryję stół, zjemy w kuchni.
W dwie minuty potem Arek wszedł do kuchni mówiąc - ona chyba śpi, zobacz sam. Emil poszedł do pokoju dziennego - Adela leżała zwinięta w kłębek z głową na miękkiej poręczy fotela, obok leżał włączony laptop. Emil delikatnie go zabrał i chociaż było mu żal - jednak ją obudził. Musi zjeść lunch, ma się wszak regularnie odżywiać, żeby zbyt dużo na raz nie jeść.
Ojej, jęknęła Adela - strasznie was przepraszam, ale jakoś ta ciąża mnie usypia- od wielu lat nie zasnęłam tak bez powodu w biały dzień. No fakt, szczerze mówiąc to ten stan przyprawia cię o senność - powiedział z uśmiechem Emil. Wieczorem bardzo szybciutko zasypiasz. Nie wydaje mi się to dziwne - stwierdził Arek - jakby nie było ona żyje teraz za dwoje a to na pewno dość męczące jest - przecież wszystkie jej narządy są obciążone podwójnie. Potrzymacie jutro kciuki za mnie? Rozprawa jest o 9 rano. No jasne, potrzymamy, ale nie zapomnij dać nam znać o wyniku czy wychodzisz z tarczą czy cię wynoszą na tarczy - wiesz jak jest - życie jest pełne niespodzianek, tych niemiłych zwłaszcza, stwierdziła Adela.
A czy pojechalibyście razem z nami do ZOO w sobotę? Tak, ale w dwa samochody, żeby wrócić wcześniej jeśli się Adelka zmęczy- zgodził się Emil. To dobry pomysł, bo mam do Stasi mnóstwo pytań odnośnie wyprawki- bo przeglądałam na internecie i mam tak zwane mieszane uczucia. I poczytałam też trochę blogów matek - mają to samo odczucie co ja, że kwestia rozrodu w grupie osobników Homo Sapiens jest absolutnie niedopracowana. I małym dla mnie pocieszeniem jest fakt, że wszystkie samice żyworodnych mają "przechlapane". Wy się zajmiecie chłopcami a my sobie pogadamy. Nie wiem jak jest teraz w ZOO, ale kiedyś to tam było sporo ławek, wieki całe tam nie byłam.
Arek, jak zjemy pokażę ci na internecie jaką limuzynę zamówiliśmy dla naszej księżniczki. Wielce doskonały model, bo składany. Stelaż jest aluminiowy i tak opracowany, że służy do głębokiego wózka, spacerowego i można też na nim zamontować fotelik samochodowy dla maluszeczki.To takie maleństwo siedzi w foteliku?- zdumiał się Arek. Nie , nie siedzi ale leży, bo tam jest specjalna wkładka dla maluszków. I wiesz, że w fotelikach wozi się dzieci w pozycji tyłem do kierunku jazdy? I żeby było jeszcze ciekawiej, to ten fotelik dla maluszków jest mocowany na tylnym siedzeniu i jest do tego potrzebna specjalna baza.
Arek ożywił się nagle - powinienem za każdym razem chyba mieć foteliki dla obu chłopców. Noooo, powinieneś- tu niedaleko jest punkt, w którym można wypożyczyć foteliki lub kupić używane, ale w bardzo dobrym stanie. Ale chyba jeden fotelik wystarczy, bo starszy to chyba może mieć taką podwyższającą poduszkę, żeby go można zapiąć pasami. Jak chcesz to się możemy dziś tam z tobą przejść.Tylko dowiedz się u Stasi ile starszy ma wzrostu i ile waży młodszy. No to zaraz się o to ją zapytam. Adela uśmiechnęła się - jeśli chcesz porozmawiać na osobności to idź do którego chcesz pokoju. I pozdrów ją ode mnie.
No coś ty- roześmiał się Arek - jesteście dla mnie jak rodzina. Przepytał Stasię odnośnie wagi i wzrostu obu chłopców, zapisał sobie i przekazał pozdrowienia od Adeli, mówiąc, że w sobotę pojadą wszyscy do ZOO i będzie wesoło.
W sklepie Arek nabył fotelik dla młodszego, kupił używany, bo sprzedawczyni mu wytłumaczyła, że dzieci mają to do siebie, że jednak rosną, więc ten fotelik nie będzie długo używany. Dla starszego kupił specjalną poduszkę, która mu będzie służyła aż do chwili, gdy już bez niej będzie się mógł zapiąć pasami. Gdy wyszli Arek powiedział - dzięki wam obojgu jestem ciągle w pionie i nie gubię się co pięć minut. Jesteście dla mnie jak prawdziwa, najbliższa rodzina. Przecież ty dla nas też - zapewnili go oboje.
Następnego dnia około południa Adela otrzymała sms - jest rozwód, bez orzekania winy, bez rozprawy "godzącej". Zadzwonię do was z domu, około 18,00. Co do wycieczki- wstępna propozycja godz.11,00 przy wejściu od Ratuszowej, resztę dogadamy gdy "drynknę".A. Przesłała tę wiadomość do Emila, a potem tę nowinę o rozwodzie przesłała do Stasi, łącznie z zapytaniem, czy nie napiłaby się kawy , ale nie w barku.
Oczywiście zapytała się również szefa, czy napije się kawy a do kawy przyniosła z domu chipsy serowe własnej roboty. Stasia przyszła wyraźnie "podładowana" pozytywnie wiadomością o rozwodzie Arka. Adela napełniła 4 plastikowe pojemniczki (po jakichś kupnych deserach) chipsami - ten czwarty był przeznaczony dla Emila, któremu wysłała sms, że robi kawę. I chociaż miał do pokonania całkiem sporo korytarzy i jedno piętro jakoś bardzo szybko dotarł. Ojej, a skąd te chipsy tutaj? Przyniosłam dziś z domu. To my mieliśmy chipsy w domu i ja nic o nich nie wiedziałem? Nie wiedziałeś, bo część schowałam przezornie do puszki po nesce, żeby były w zapasie. Wiem doskonale ile potrafisz ich zjeść na jeden raz, więc schowałam. Szef trzymał w ręce chipsa cieniutkiego jak opłatek i dziwił się, jak można zrobić tak cieniutkie ciasto i ogromnie się zdziwił, że to nie ciasto a tylko i wyłącznie sam ser, a tak dokładnie to dwa gatunki sera, jedne chipsy posypane curry inne wędzoną papryką i upieczone w piekarniku. I Stasia i szef poprosili o przepis. To się robi bez przepisu - stwierdził Emil. Trzeba po prostu zetrzeć na dużych oczkach tarki dwa do czterech gatunków sera, wymieszać je, rozłożyć na macie do pieczenia płaskie kopczyki sera i wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Piec do ich wyschnięcia, uważać żeby nie przypalić. Po wyjęciu posypać czym się lubi - my na ogół posypujemy papryką wędzoną i łagodnym curry. A sery minimum dwa gatunki, jeden ostrzejszy, drugi łagodniejszy. Jak się nie ma maty do pieczenia to dobrze jest wyłożyć blachę papierem do pieczenia. Pana żona, panie Emilu mnie wciąż czymś zadziwia - powiedział szef. Mnie ostatnio też - stwierdził Emil - pierwszy raz coś schowała przede mną, jestem tym trochę przerażony - śmiał się Emil. Może to ten stan odmienny na nią wpływa, bo wczoraj biedactwo zasnęło w dzień na fotelu.
Szef natychmiast spoważniał - a może powinna wziąć pani trochę zwolnienia lekarskiego. Który to był teraz tydzień? Trzydziesty drugi - odpowiedział Emil. I mała już leży główką w dół i pleckami do widza. Muszę się panu przyznać, że jestem pełen podziwu dla lekarza, który potrafi odczytać USG, zresztą rentgenologów też podziwiam, zwłaszcza tych co rozpoznają różne narządy wewnętrzne. No bo kości na rtg to jeszcze jakoś widać, ale tkanki miękkie - plątanina ciemniejszych i jaśniejszych, mniejszych i większych plam i kształtów.
Ale ja się naprawdę dobrze czuję, może tylko bardziej reaguję na spadki ciśnienia atmosferycznego. Panie Bronku, zamówiliśmy dla małej wózek typu 3 w 1. Jeden stelaż, zresztą składany, obsługuje wózek głęboki, spacerówkę i fotelik samochodowy. I ma mnóstwo bajerów bo i ochronę przeciw deszczową i moskitierę i część budki może być siatkowa, żeby dziecko miało więcej powietrza. A kolor wybrałam ciemno szmaragdowy. No i nawet ma uchwyt na kubek kawowy i ocieplacz na ręce dla prowadzącego wózek. Ten uchwyt na kubek kawowy to zachęta dla Emila do spacerowania z dzieckiem, a ocieplacz na ręce to dla mnie, bo mnie od jesieni do późnej wiosny wciąż marzną ręce.
Szef zaczął się śmiać - tak pani o tym opowiada, że gdy już będzie pani w domu z dziecinką to przyjadę to wszystko obejrzeć i koniecznie poznać dziecinkę. No ja myślę, że pan przyjedzie, nawet nie wyobrażam sobie by pan do nas nie przyjechał. I pozna pan naszego tatę - jak znam życie to na pewno będziecie mieli panowie szalenie dużo wspólnych tematów.
Czy zauważyliście, że jakoś ostatnio nie toniemy w papierach? Mam wrażenie, że wszyscy się czają. Jeszcze trochę, a okaże się, że zrobiłem spory błąd namawiając Adelę na robienie aplikacji rzecznikowskiej. Lepiej by wyszła na aplikacji adwokackiej stwierdził Emil.
Adela uśmiechnęła się - może jeszcze utworzy nasz przyjaciel Kancelarię Adwokacką a sytuacja rzeczników jakoś się bardziej wyklaruje? Ja bym bardzo chętnie przeszła na półetat tu gdy wrócę z ustawowego macierzyńskiego i gdzieś czytałam, że podobno zakłady pracy mają dawać mamuśkom połówki etatów w czasie urlopu wychowawczego. Muszę kiedyś zatelefonować do zaprzyjaźnionej kadrowej w poprzednim miejscu pracy.
A jeśli sytuacja zawodowa nas zmusi to prawdę mówiąc bez większego żalu wyjedziemy stąd i zabierzemy ze sobą rodziców. Już bardzo dużo moich znajomych mieszka poza Polską i jakoś nie płaczą z tęsknoty.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń