Czwartego dnia przed południem zakończyli swój pobyt w klinice i Emil zabrał "swoje kobiety" do domu. Doktor Michał sprawdził osobiście, czy Milenka wygodnie i bezpiecznie ląduje w foteliku samochodowym, wymienili uściski, umówili się na kontakt i Emil, niezwykle podekscytowany i bardzo szczęśliwy zabrał swoje dwa skarby do domu. Do mieszkania wpierw wniósł wszystko to, co było używane w klinice, wrócił i z dumą wyjął z samochodu fotelik z Milenką, drugą ręką pomagając Adeli przy wysiadaniu z samochodu. W mieszkaniu ostrożnie wyjął małą z fotelika, Adela uwolniła ją z czapeczki i Milenka wylądowała w swoim własnym łóżeczku. Po chwili mała przeciągnęła się z jedną piąsteczką wyciągniętą do góry, a Emil powiedział - masz rację córeczko, wygraliśmy, jesteśmy w domu.
Adela spojrzała na zegarek i powiedziała - jeśli masz ochotę być przy karmieniu to odstaw szybciutko wóz na parking, bo za chwilę ona pewnie zacznie piszczeć. A ja się przygotuję do karmienia w tym fotelu do tego właśnie przeznaczonym.
Fotel wynaleźli rodzice w prywatnym zakładzie produkującym meble na zamówienie. Fotel miał nawet podnóżek i był w dość neutralnym kolorze i zamieszkał w tym miejscu w dniu, w którym urodziła się Milenka, był prezentem od Piotra i Heleny. Adela przygotowała się do karmienia, a ponieważ mała jeszcze nie marudziła zawiadomiła rodziców, że już są w domu i za chwilę pewnie będzie karmić i powiadomi ich kiedy już Milenka będzie po karmieniu. I żeby wzięli swój klucz do ich mieszkania, bo Emil przed porodem nie zdążył wyciszyć dzwonka, który zapewne umarłego by ze snu wiecznego wybudził - taki jest głośny.
Sądząc z tempa, w którym Emil wrócił z parkingu, Adela podejrzewała, że chyba usiłował pobić jakiś nowy rekord na jeden kilometr. Oboje bardzo lubili oglądać ten moment, kiedy pusty żołądek Milenki zaczynał domagać się napełnienia. Wpierw główka przekręcała się z lewej strony na prawą i z powrotem, potem usteczka otwierały się i przymykały, buzia się wykrzywiała i zaczynał się "protest song". Protest na moment ustawał gdy dziecko było unoszone z podłoża, potem znów rozbrzmiewał aż do momentu gdy dzióbek nieco nerwowo chwytał brodawkę i mała zaczynała ssać. Emil przysunął swoje krzesło do boku fotela i przytulił się do Adeli. No i jak - zapytał cicho- wygodniej na tym fotelu niż w łóżku? Wygodniej, ale chyba muszę sobie jeszcze podkładać jasiek pod tę rękę, na której mała leży. I dobrze, że ma podnóżek. Jak mała się naje to daj "cynk" rodzicom. Będzie spektakl przewijania. Umyjemy i osuszymy pępuszek. Trzeba dokupić jałowych gazików do tego celu. I jeszcze 3 dni mam przemywać tym płynem, który dostałam od Michała. Potem tylko wodą przegotowaną i osuszać. I wiesz co - trzeba dzwonek wysuszyć- stwierdziła Adela. Wysuszyć??? -zdziwił się Emil. Może lepiej byłoby po prostu wyciszyć? No właśnie, mówię to. Kiciu, powiedziałaś, że trzeba go osuszyć co mnie jednak nieco zdziwiło. Przepraszam, zapomniałem o tym dzwonku. Mogę go zaraz odłączyć nim skończysz karmić. Wyciągnę go i popatrzę jak gada wyciszyć.
A wiesz, że ona tym razem zażyczyła sobie karmienia o 10 minut później? Chyba więcej zjada teraz. No to teraz drugi pojemnik mleczka trzeba dać. To nie są pojemniki, to są kochane piersiątka - zaprotestował Emil. Wiesz, ogromnie się cieszę, że już jesteśmy w domu. Lubię to nasze mieszkanie, jest mi tu z tobą bardzo, bardzo dobrze. Jutro podskoczę do USC żeby wyrobić Milence metrykę, dostałem dziś ze szpitala świadectwo urodzenia. Dajemy jej tylko jedno imię czy i jakieś drugie? Ja myślę, że może mieć też drugie - pomyślałam, że mogłaby mieć na drugie imię Joanna, jak twoja mama. Oj, to się tata wzruszy-stwierdził Emil- to nic dziś nie mów, pokażemy mu po prostu jutro jej metrykę. Będzie miał niespodziankę.
A może jutro wstawimy Milenkę do wózka i pójdziemy z nią trochę na spacer? Tak między karmieniami. Trzeba ją przecież oswoić z okolicą. Do USC wpadnę z samego rana. I sprawdzę dziś, czy nie trzeba zrobić jakichś zakupów uzupełniających.
No, pojadło dziecko, już nie ssie tylko traktuje brodawkę jak smoczek. Koniec zabawy. Potrzymam ją chwilę na ramieniu, ale podłóż mi coś, żeby mnie nie uświniła gdy się panience odbije. Możesz zawiadomić rodziców, że dziecko już najedzone.
Emil wpatrywał się w małą i powiedział - ona po prostu jest cudna, chociaż wygląda jakby spożyła procenty a nie mleko. Bo ona jest śpiąca, pełny brzuszek działa usypiająco na dziecko. I szalenie mnie bawią jej minki, a zwłaszcza gdy oczko nie wie, czy jeszcze się otworzyć czy już może jednak pospać. I zerka taką szpareczką.
Adela odłożyła małą do łóżeczka i zajęła się swoją toaletą. W kilka minut później przyszli rodzice. I zaraz zaczęły się szeptane zachwyty, ale Emil pouczył, że nie muszą szeptać, mogą mówić normalnie, wystarczy nie mówić bardzo głośno. Bo mała ma się uczyć, że doba dzieli się na dzień i noc. I w dzień nie jest cicho, dzień jest do czuwania i drzemki, a noc jest cicha porą, do spania. Potem oczywiście była opowieść o porodzie, o tym, że mają nowego przyjaciela w postaci położnika, który odbierał Milenkę. Emil z tatą poszli grzebać przy dzwonku, który został wyciszony metodą dość prymitywną, nie mniej skuteczną, czyli głośniczek został opatulony gąbką.
Śpiącej Milence Emil zrobił zdjęcie, które wysłał do Arka i do Stasi, a z komórki Adeli takie samo zdjęcie powędrowało do jej szefa. Arek i Stasia zapowiedzieli się na sobotę, ale na bardzo krótko bo Stasia z dziećmi w sobotę przeprowadza się do Arka. Być może, że rodzice Stasi przeprowadzą się do mieszkania dwupokojowego w pobliżu mieszkania Arka i Stasi. I byłoby to w ramach zamiany. Dostaliby jeszcze dopłatę, bo ich mieszkanie na Woli jest trzypokojowe. Na razie trwają dwustronne negocjacje. Tu czas nagli, bo przecież starszy idzie już do szkoły, a Arek nie może sobie teraz pozwolić na wyłączenie się z pracy. A mieszkanie jest o tyle lepsze od tego na Woli, że jest nowsze i słoneczne. Tym samym upadły plany o dwóch mieszkaniach w jednym bloku, co Stasi jakoś nie zmartwiło. Jej mieszkanie pójdzie po prostu pod wynajem.
W sobotę Arek i Stasia przyjechali razem z chłopcami. Adela odniosła wrażenie, że obaj są przyszyci do Arka niewidzialnymi nićmi, a na dodatek powielają wszystkie niemal ruchy Arka. Pawełek cicho zapytał się Stasi, czy on i Piotruś też byli tacy mali. I dodatkowo stwierdził - ona wygląda jak lalka dla dziewuch- widziałem takie w sklepie z zabawkami. Adela z trudem powstrzymała się od śmiechu i powiedziała- ma tę przewagę nad lalkami ze sklepu, że to żywa lalka, która je, płacze i śpi. Nie chcę cię martwić, ale tak wyglądał każdy z nas gdy się urodził - taki właśnie jest początek naszego życia poza brzuszkiem mamy. Pawełek popatrzył na Arka, mamę , Emila i Adelę i wypalił - to okropne! Dorośli z trudem powstrzymali się od śmiechu, a Stasia powiedziała - nie ma w tym synku niczego okropnego. Za rok o tej porze ty już będziesz szedł do drugiej klasy, a Milenka pewnie będzie się uczyła chodzić. Pawełek jakoś nie mógł spokojnie przetrawić informacji, że Arek, w końcu "kawał chłopa" też był kiedyś takim maleństwem i zapytał- naprawdę wszyscy? A Piotruś zapytał - ciociu, a jeśli umyję rączki to będę mógł ją tak leciutko pogłaskać po rączce? Oczywiście, wujek Emil ci pomoże, idź z nim do łazienki. To ja też umyję ręce - stwierdził Pawełek. Stasia z trudem powstrzymywała się od śmiechu i gdy wyszli do łazienki z Emilem powiedziała- no niebywałe- sami, z własnej inicjatywy chcą myć ręce. Normalnie to muszę 100 razy powtarzać by umyli ręce. Ale to zasługa Arka, bo od rana im dziś wciskał do głowy jak mają się zachowywać przy niemowlaku. No a jeśli na dodatek zobaczą, jak jest karmiona i przewijana to mamy zrobiony cały dzień. Nie wiem czy wiesz, ale wasi rodzice powiedzieli Arkowi, że dziś możemy u nich zostawić chłopców- pojadą z nimi do Powsina, żeby się towarzystwo wyszalało w lesie. Mam nadzieję, że nie narobią nam "tyłów" u waszych rodziców. A ty masz uściski i gratulacje od Bronka i pozdrowienia od całego działu. Nawet ci laurkę wymodzili - powiedziała wyciągając z torebki sporą kopertę. Dzieło sztuki to nie jest, ale jak na ich talenty artystyczne - można to przeżyć.
Śliczna jest ta malizna - moi byli jednak trochę ponad trzykilogramowi, ale ona jest śliczna- stwierdziła Stasia. Arek wpatrywał się bez słowa w Milenkę w końcu wydusił z siebie - nie da się ukryć bracie, że udał się wam ten produkt. Tylko nie mogę się połapać do kogo jest podobna.
Do nikogo, podobna jest tylko i wyłącznie do siebie - powiedziała Adela. A jeśli idzie o włosy - to ma po mnie kolor. Na ogół nie dziedziczy dziecko koloru włosów matki, której włosy są farbowane. Jeszcze trochę i te jej delikatne włosięta wytrą się i urosną nowe. Boże, co oni w tej łazience robią?- zastanawiała się Stasia. Chyba nie wleźli do kabiny pod prysznic?
W chwilę potem wrócili z łazienki i Pawełek zameldował- mamy czyste ręce i obcięte obcinakiem paznokcie. Takim specjalnie dla dzieci. I na dowód podsunął Stasi swe ręce. No to świetnie, w poniedziałek kupimy dla was też taki specjalny obcinak dla dzieci. Pawełek sięgnął ręką do kieszeni spodenek, wyjął z niej obcinak i powiedział - wujek Emil dał nam ten, którym nam obcinał paznokcie. Mama, schowaj do torebki, bo mogę zgubić. Emil uśmiechnął się i powiedział do Arka - pamiątka ze Stambułu, kupiłem kilka, bo mi było żal chłopaczka, który nimi handlował. Miał pewnie z 8 lat a targował się jak stary.
Wprawdzie wizyta miała być krótka, ale zostali jeszcze na karmieniu i przewijaniu - wszystkie czynności przy małej były pilnie obserwowane i komentowane przez chłopców, a dorośli z trudem zachowywali pełną powagę, zwłaszcza przy komentarzach młodszego, który zupełnie jeszcze dotychczas nie wyłapał w pełni różnic anatomicznych pomiędzy chłopcami i dziewczynkami i nie mógł się nadziwić, że mała siusia nie posiadając "siusiaka". Karmienie piersią też było atrakcyjne i znów było pytanie, czy Stasia też ich karmiła piersią. No więc od razu był wykład o problemach z karmieniem. Po wizycie chłopcy zostali zaprowadzeni do Piotra i Heleny, a Adela obiecała, że będą jeszcze mogli "obejrzeć" pod wieczór kąpiel Milenki.
Gdy goście wyszli Emil zaproponował by Milenkę wystawić w wózku do ogródka - była to okazja do wykorzystania ogrodowego parasola i moskitiery, która była na wyposażeniu wózka. Dla Adeli rozłożył leżak i turystyczny stoliczek. Dla siebie wziął tylko turystyczny fotelik. Oboje byli pełni podziwu dla Stasi, która tak cierpliwie i w bardzo przystępny sposób wyjaśniała chłopcom zawiłości anatomii i wszystkiego co jest z niemowlakami związane. No i bardzo, bardzo dobrze - mówiła Adela- przynajmniej jedna przytomna rodzina, która objaśnia dzieciom świat w przystępny i prawdziwy sposób a nie opowiada głupot. Widziałeś minę Arka gdy wgapiał się w Milenkę? Widziałem, miałem wrażenie, że jeszcze moment a porwie ją na ręce i ucieknie z nią. Kto wie czy nie namówi jednak Stasi na kolejne dziecko?
c.d.n.
:)
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń