Tej nocy Teresa napędziła Kazikowi nieco strachu. Płakała przez sen a Kazik był przerażony. Nie bardzo wiedział co się dzieje gdy usłyszał szloch Teresy i jej urywane słowa - proszę, proszę, nie zostawiaj. Zapalił nocną lampkę i delikatnie ją obudził pytając co się stało. Teresa przytuliła się gwałtownie do niego i wymamrotała - dobrze, że to tylko sen. Kazik ją tylko mocniej przytulił, scałował łzy i doszedł do wniosku, że nie ma sensu wypytywać ją w nocy o ten sen.
Gdy się przebudzili rano Teresa powiedziała, miałam paskudny i głupi sen. Śniło mi się, że postanowiłeś wyjechać do pracy za granicę i nie chcieli mi wydać paszportu, a ty powiedziałeś, że mam po prostu zostać w kraju, bo nie jestem ci potrzebna na wyjeździe. Prosiłam cię, byś mnie nie zostawiał, a ty po prostu wyszedłeś.
Kochanie moje, nigdy nie wyjadę gdzieś bez ciebie, nie jestem samobójcą. Nie mam najmniejszego zamiaru ani potrzeby wyjeżdżania gdziekolwiek. Skąd ci wpadają do główki takie głupotki? Nie wiem, nie mam wpływu na to co mi się śni. Nasz mózg sam coś kombinuje gdy śnimy. Tak naprawdę to choć wciąż to badają, to sny, a konkretnie ich treść to nadal temat niezbadany. Przed zaśnięciem myślałam o tym, że muszę wyrobić sobie nowy paszport, ale nie o tym, że ty gdzieś wyjeżdżasz. Przepraszam, że cię obudziłam swoim płaczem. No widzisz, jestem jednak od ciebie uzależniona, nie chciałam zostać bez ciebie.
Pogoda była zupełnie nieciekawa, na szczęście już nie padał śnieg i temperatura była już nieco powyżej zera. Około południa postanowili pójść na spacer i Kazik zaproponował, by wzięli też ze sobą tatę i pojechali razem z nim na Stare Miasto i pospacerowali po Starym i Nowym Mieście, o ile Teresa nie ma nic przeciwko temu. Nim zdążyli wybrać się z domu zatelefonował Krystian z pytaniem czy i jakie mają plany na ten dzień, bo może by się gdzieś ruszyć z domu, oczywiście jeśli Ala będzie chciała to ją Krystian też weźmie. Teresa zatelefonowała do taty, ale tata stwierdził, że nie ma ochoty wychodzić z domu, bo zima to nie jest jego ulubiona pora na spacery. Poza tym umówił się z panią sąsiadką, że ona zostawi u niego na popołudnie charcicę, od trzynastej do siedemnastej. Psica będzie "wyspacerowana", więc będzie po prostu spała. A pani sąsiadka jedzie na ślub, który jest w Aninie, ale nie zostanie na przyjęciu z tej okazji i wróci na pewno o szesnastej. Kazik poprosił ojca, by był z nimi w kontakcie telefonicznym. Gdy skończyli rozmawiać Teresa powiedziała - ani chybi jest w telewizorni jakaś impreza narciarska i tata chce ją koniecznie obejrzeć. Ta psica jest grzeczna, może nie zje nam taty.
Postanowili w takim razie pojechać jednym samochodem i wybór padł na samochód Krystiana. Gdy na niego czekali Kazik powiedział - coś mi się widzi, że Krysti chce nieco oczarować twoją przyjaciółkę. No może masz rację - stwierdziła Teresa. Na razie idzie mu to całkiem nieźle. Spacerując po starówce wstępowali do Kościołów by zobaczyć jakie są w tym roku szopki i dekoracje, a Teresa stwierdziła, że to jedyny okres w roku, w którym ona bywa w kościele - lubi te szopki i przyciąga ją też zapach choinek.
Krystian koniecznie chciał by obiad zjedli w Honoratce lub Bazyliszku, ale okazało się, że to dzień ślubów i wszystkie restauracje miały pełne obłożenie. No przecież możecie przyjść do nas na obiad, zero problemu - stwierdziła Teresa. Tata albo przyjdzie albo nie przyjdzie, bo siedzi z suką sąsiadki i nawet na spacer nie chciał pojechać. I pewnie ogląda jakieś transmisje z narciarstwa.
Ala zgodziła się by na razie mieszkać w mieszkaniu Krystiana. Przeszli już nawet "na ty." Krystian pokazał jej swój grafik na poświąteczny tydzień - wynikało z niego, że Ala wcześniej od niego będzie wychodziła do pracy i znacznie wcześniej wracała, bo Krystian najwcześniej mógł być w domu około godziny dwudziestej. No to fajnie -stwierdziła Ala -w takim razie, teraz zimą zawsze przygotuję coś ciepłego do jedzenia. Tylko mi musisz powiedzieć czego nie jadasz. Pasztetowej, białego sera, salcesonu, surowej cebuli, tłuszczu od szynki - wyrecytowała Teresa. Ja wiem tyle w tym temacie. Wprawdzie dzieli ich pięć lat różnicy, ale na ogół "smaki" każdy wynosi z domu, a oni się hodowali w jednym domu. Ale zapewne lubi placki kartoflane, różne klusie z sosami mięsnymi, racuszki z dżemem lub konfiturą, tosty francuskie, różne naleśniki, np. z mięseczkiem i pieczarkami.
No braciszku, jak widzę to trafiłeś tym razem w samą dziesiątkę - dobra, mądra,ładna a na dodatek dobrze gotuje. To chyba rekompensata losu za Ankę - powiedział Krystian.Szczerze mówiąc to nigdy nie mogłem pojąć po coś się z nią ożenił. Dla przyzwoitości - odpowiedział Kazik. Krysti, zmień temat. Było, minęło. Nie sadzę by twoje opowieści o Ance komukolwiek robiły frajdę. Tesia wie o wszystkim, niczego przed nią nie ukrywałem. Nie wiem czy wiesz, ale Tesia znała i bardzo lubiła naszych rodziców. A tata zawsze mówił, że gdyby miał taką synową jak Tesia to nosiłby ją na rękach. Krystian zaśmiał się - miałeś fart, trafiłeś na wagę lekką.
Ala, która miała w pracy stołówkę i bufet i życie nie zmusiło jej jeszcze do przygotowywania obiadów, poprosiła Teresę o kilka przepisów, więc zostawiły panów samych wyszły do pokoju Teresy. Najmniejszy pokój Teresa nazywała "mój buduar" - tu miała szafę i komody ze swoimi rzeczami a dwie ściany były równiutko obudowane oszklonymi szafami pełnymi książek. Co prawda były tu i książki jej męża, ale tylko beletrystyka, bo inne, z tematyki zawodowej, miał w swoim gabinecie. Och, świetnie, że masz taki swój azyl- stwierdziła Ala. A najbardziej zazdroszczę ci tej prawdziwej toaletki z tymi trzema lustrami. Teresa uśmiechnęła się - toaletka była zawsze moim marzeniem.Ta co prawda nie ma dużego lustra, no ale to lustro w przedpokoju daje możliwość obejrzenia się w całości stojąc. I oboje przed wyjściem zawsze się oglądamy. Wiesz Alu - Zik jest niesamowity - muszę bardzo uważać co mówię, bo on, jak na razie, bardzo uważnie słucha co mówię. Wystarczy, że w czasie rozmowy powiem, że chciałabym coś mieć, to on najchętniej pognałby z miejsca do sklepu i kupił. O tej toaletce to powiedziałam, że moja ciocia ma taką fajną toaletkę i za tydzień, gdy wróciłam z pracy toaletka już tu była. Ona nie jest nowa, wypatrzył ją w komisie meblowym. Odświeżyliśmy ją, czyli po prostu ją umyłam, szufladki i półeczki okleiłam folią samoprzylepną imitującą drewno, zmieniłam uchwyty no i mam to co chciałam. Teraz są kapitalne folie samoprzylepne. Tylko trzeba to robić pomału. Mam zamiar z czasem wybrać jakąś drewnopodobną i okleić nią wszystkie szafy i całą toaletkę. Poza tym mam swojej pracy po dziurki w nosie, bo wracam do domu i myślę w domu czy wszystko załatwiłam i jeszcze mi się w nocy głupoty śnią. Odkąd zaawansowałam, to dotarło do mnie, dlaczego moja poprzedniczka była wciąż zdenerwowana i spięta. Kazik wie, że wciąż jestem zmęczona i spięta i od pewnego czasu regularnie mnie wozi do i z pracy. Czekam na urlop niczym kania na deszcz. Jest mi zupełnie obojętne dokąd pojedziemy. Zobacz co mi kupił w prezencie ślubnym - i wyciągnęła w stronę Ali rękę z bransoletką- byliśmy w Sandomierzu i ten wariat kochany kupił mi tę srebrną bransoletkę i wisiorek. Sama bransoletka kosztowała nieco ponad 600 złotych, około stówy wisiorek, bo nie chciałam srebrnego łańcuszka- mam ich kilka. Ala obejrzała uważnie bransoletkę i powiedziała- ona jest piękna, to ręczna robota, a ten kamień to wszak polski diament- spełnia dwie role - jest z natury dekoracyjny i tak twardy jak diament. A wisiorek też śliczny, jest ciekawie w srebro oprawiony.
A co twój były? No cóż, jakoś mu nie idzie - starał się zostać szefem biura CHZ w Moskwie, ale jak dobrze pójdzie to zostanie tam szeregowym pracownikiem, co i tak jest marzeniem wielu pracowników CHZ-etów. A my z Zikiem nadrabiamy wyraźnie stracony czas bez siebie. Kocham go obłędnie. Podeszła do szafy i wyjęła z niej brulion - masz tu przepisy na wszystko co już umiem robić. A w domu gotuję głównie dlatego, że restauracyjne jedzenie jakoś mało mi służy, chociaż w Sandomierzu jedliśmy cały czas nie domowe jedzenia a jakoś mi i smakowało i nie szkodziło. Ale Zik mi pomaga i w zakupach i w gotowaniu - mówi, że jest "podkuchennym". A w tym porzekadle, że przez żołądek do serca to jest sporo prawdy. Tata mówi do Kazika najczęściej "syneczku" i co Kazik powie to jest święte. A Kazik już ojca najwyraźniej w świecie pokochał, bo troszczy się o niego. Podejrzewam, że gdyby Kazik powiedział,że Ziemia jest płaska, to ojciec by w to uwierzył.
Tesiu, a co wiesz o Krystianie? Niewiele, ale dobrze wykształcony, kulturalny, kochają się z Kazikiem. Kristian aktualnie liże rany po poprzednim związku. Co śmieszniejsze to poprzednia też była Ala, ale od Alicji, a nie od Aliny. Jest zapracowany, zresztą widziałaś jego harmonogram. On jest jeszcze wciąż na etapie zdobywania pozycji na rynku. Nie zajmuje się rozwodami, mnie rozwodził jego kolega, stawał zamiast mnie w sądzie, bo gołym okiem bez lupy było widać kto był winien rozpadu związku. Krystian jest nieco przerażony twoją sytuacją i jestem pewna, że stanie na głowie by cię z tego wyratować. O forsę za jego usługi to się nie martw, mam fundusze własne i cię poratuję. Jesteś moją jedyną przyjaciółką. Chodź, pójdziemy do nich. Poopowiadaj po powrocie na temat mego buduaru, to nie wpadną na trop o czym rozmawiałyśmy. Tylko nie zgub zeszytu, czasem do niego zaglądam.
Gdy wróciły Ala od razu powiedziała, że ona też chciałaby mieć taki pokoik w swoim przyszłym mieszkaniu. Pokazała też zeszyt z przepisami braciom. Bratowo ukochana, ty naprawdę potrafisz ugotować to wszystko co tu wypisałaś? - dziwił się Krystian. Tak, bo spisałam tylko to co zrobiłam i mi wyszło. Bo nie wiem dlaczego, ale pewne dania mi się nigdy nie udawały, więc nie są tu zapisane. Pewnie mam niezbyt wielki talent do kucharzenia. Albo za mało cierpliwości by majtać łyżką w jakiejś masie trzy kwadranse bez przerwy. Ala zwróciła się do Kazika - podziwiałam jej toaletkę - to wyszedł super mebelek! Gdy będę się meblować to też się przelecę wpierw przez komisy meblowe. Bo z mebli, które mam w domu to niewiele nada się do współczesnych mieszkań. Najprędzej to można by wziąć coś z kuchni, bo jeden kredens to jest współczesny a nie sprzed wojny. Te wszystkie meble to są jeszcze sprzed wojny. Wtedy były inne metraże. No fakt, żaden mebel nie pasowałby do współczesnego mieszkania- przytaknął jej Krystian. A ich kanapa w salonie to "ciurkiem" pomieściłaby ze sześć osób a stół jest nierozkładany i jest na 12 osób. Meble wymiarowo nadają się do jakiegoś pałacu. Piękny jest też ten kredens w stołowym pokoju. A w kredensie jakie szkło! Wydaje mi się, że nim dasz ogłoszenie o sprzedaży to chyba warto byłoby wszystko przejrzeć, zabrać ze sobą to co ma dla ciebie wartość pamiątkową, potem zaprosić kogoś z DESA by to obejrzał. I te meble mają piękną okleinę. Sypialnia to ma łóżko na pluton wojska, na każdej połowie łóżka wygodniutko pospałyby dwie osoby. Szafa trzydrzwiowa, z lustrem, a głęboka na długość ręki wysokiego faceta. Jakby ktoś odnowił elewację i nieco wszystko odświeżył to mógłby to wszystko wypożyczać do filmów. Łazienka też duża, z wanną na nóżkach. No po prostu meble - cudo, ale nie na dzisiejsze czasy. Namawiam Alę, by pomału poprzewozić do Warszawy wszystkie rzeczy, które chce mieć i to nim się tam obcy zaczną kręcić. No i te wszystkie kryształy powinno się szybko stamtąd zabrać. Można wszystko popakować i złożyć w mojej piwnicy, mam tam nieomal pancerne drzwi. A piwnicę mam całkiem sporą i z półkami. I jest prawie pusta.
A ja chciałabym, byś wpierw ty sobie wybrał, z tego co tam jest, to co chciałbyś mieć. Taka likwidacja domu to dość bolesna sprawa. I byłoby dobrze, żeby Tesia przejrzała zawartość serwantki w stołowym - pamiętam, że zawsze tam się wgapiała w jej zawartość niczym sroka w gnat. A na strychu to są jeszcze obrazy - nie zostały powieszone bo ojciec już źle się czuł. Były dobrze opakowane, więc chyba się nadal dobrze trzymają.
Obrazy ! Racja, w poprzednim domu było sporo obrazów - dodała Teresa. Ale i one były spore, nie wiem też czy to były oryginały - jeśli tak, to na pewno warto je zapewne zatrzymać albo wstawić do DESA. Alu, a czemu wyście się tak często przeprowadzali? Bo tamte domy były tylko wynajmowane, ojciec cały czas chciał wrócić do Warszawy, ale jak widać nie zdążył. Przed wojną przecież mieszkali w Warszawie. Ale ich budynek został częściowo zbombardowany i czym prędzej wynajęli dom pod Warszawą. A po wojnie okazało się, że już nie mogą się zameldować w Warszawie. Takie wprowadzili przepisy. I one bardzo długo obowiązywały. No to tata sprzedał co tylko mógł i kupił ten dom. Oni przed wojną byli naprawdę bogaci. Tylko jakoś im nie szło rozmnażanie, jestem jedynym dzieckiem które udało im się utrzymać przy życiu, przede mną mama straciła dwie ciąże i dwoje dzieci w wieku niemowlęcym.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń