czwartek, 26 stycznia 2023

Lek na wszystko? - 44

Przez pozostałe dni urlopu Kazik z Teresą, dzieckiem i tatą krążyli po podwarszawskich miejscowościach. Najczęściej jeździli do Zalesia, Powsina i do nieco  dalej położonej Wilgi. Alina nie jeździła  z nimi,  bowiem Krystian pracował w domu. Alina zakupiła dość  sporo włóczki i dziergała  z niej kocyk dla dziecka. Teresa się trochę  z  niej pośmiała bo wśród kocyków, które miało dostać  jej dziecko tylko jeden był używany,  reszta była rozpakowana, wyprana i  nigdy nie używana. Poza tym gdy Alina pokazała jej tę włóczkę, to stwierdziła, że to jest bardzo  cienka włóczka i że kocyk to  powinna  robić z trzech nitek, bo  z jednej to  się z takiej  włóczki robi nie  za ciepłe  sweterki. Poza tym powiedziała też Alinie, że dość  długo dla  maluszka  bardziej jest przydatny śpiworek, wtedy ma  się pewność, że dziecko będzie przykryte - bo te  słodkie  maleństwa wierzgają , chwytają rączkami kocyk i ściągają go z  siebie. I może niech robi w tym układzie  dwa  śpiworki- jeden z górą w postaci bezrękawnika i drugi- na jesień i  zimę z rękawkami.  Do "dobrych rad" dołożyła książkę ze wskazówkami dla mam, które chcą  same robić dzianinę dla  maluszków. 

W trzy  dni później Teresa powiedziała do Kazika - sama sobie  nałożyłam pętlę na  szyję dając jej tę książkę. Nie  zdziw się, jak po kolejnym jej  "nic z tego nie  rozumiem" opieprzę ją i wystawię na klatkę schodową. Porąbała jej ta  ciąża rozum-  dla siebie to umiała robić czapki, szaliki i nawet raz udłubała  bezrękawnik,  a dla dziecka to nagle nic  nie potrafi zrobić. A ja naprawdę nie mam ochoty robić na drutach lub  szydełku. Tym bardziej, że można  bez problemu kupić naprawdę  ładne gotowce. Poza tym znacznie łatwiejsze w utrzymaniu. Na tę włóczkę wydała tyle forsy, że aż mnie zatkało z wrażenia. Jak się jej tak nudzi  w domu to powinna wrócić do pracy. Nieźle jest  mieć  zawsze w  zapasie  nieco dni  niewykorzystanego urlopu. Zawsze się przyda. 

Tata śmiał się  i powiedział - wyciągnę ją na spacer i trochę porozmawiam. Podejrzewam, że Kris jest bardzo  zajęty bo faktycznie  sprawa, do której go wynajęto łatwa nie jest i musi chłopak sporo nad tym pomyśleć, więc pewnie niewiele z nią rozmawia. Ty niemal do samego końca pracowałaś, nie za bardzo miałaś czas i siły by jeszcze coś w domu dłubać  dla maluszka. Poza tym teraz to faktycznie wszystko można kupić.

Teresa powiedziała, że pomysł dobry, ale ona ma jeszcze lepszy- wszystkie już za małe rzeczy Aleksandra ma poprane, posegregowane i zapakowane, więc je zaraz  wyciągnie, wrzuci do samochodu i podwiezie je do Aliny. Do tego dołoży jeszcze lekturę na temat "hodowli" niemowląt. To wiesz  co- włączył  się  Kazik- ja pojadę z tobą i razem zrobimy zakupy, bo już prawie nie mamy lodów.  A Aleksa zostawimy na godzinę z tatą - tylko w kojcu zostawimy podusię dla małego. Mam klucze od ich domu, więc nawet jak ich nie będzie to zostawimy im te rzeczy w mieszkaniu.  No chyba, że tata boi się zostać  sam z Aleksem- dopowiedział Kazik. No a dlaczego mam się bać? - obruszył się tata- przecież nawet sam zmieniam mu pampersa.  Ale wiecie co -zadzwońcie wpierw, że za chwilę u nich będziecie - tak będzie nieco ładniej- podpowiedział tata.  Kazik uśmiechnął się - może i masz rację tato, tyle  tylko, że my nie  wchodzilibyśmy do pokoju, tylko wstawiamy to do przedpokoju i  "dajemy  w długą". Nie sądzę by oni tkwili w przedpokoju, tam nie ma łóżka ani nawet wykładziny dywanowej.

Tak jak zaplanowała Teresa wzięli pudło z dziecięcymi ubrankami i innymi akcesoriami, do niektórych  kocyków Teresa przypięła kartkę z napisem "nieużywane" , dołączyła też (bo było jeszcze  trochę miejsca  w pudle) małe butelki na mleko i podgrzewacz. Teresa  została  w samochodzie, pudło wziął Kazik i za 10 minut był z powrotem, uśmiechnięty od ucha  do ucha. Uciekamy- Alina z kimś ćwierkała  przez telefon, a Kris siedział zamknięty w swoim gabinecie. Cichutko otworzyłem drzwi, zostawiłem pudło tuż koło wieszaka- oni chyba nawet  się nie zorientowali, że byłem. To mnie nie dziwi, bo gdy Kris pracuje  to nic do niego  nie  dociera- idealnie  się chłopak wyłącza. A Alina nawijała coś chyba o pobycie w Niemczech. W trzy kwadranse od  wyjścia z domu byli w nim  z powrotem. Gdy wrócili tata właśnie karmił Aleksa jabłkiem skrobanym łyżeczką. Obaj byli wyraźnie zachwyceni - tata, że wnuczek  tak chętnie i grzecznie je a mały, który bardzo lubił jabłka trzymał w rączce kawałek biszkopta i usiłował wepchnąć go dziadkowi do ust, w chwili gdy  sam otwierał buzię i czekał na następną porcję jabłka.  Tata był zadziwiony, bo maluszek bez trudu pochłonął całe, całkiem  spore jabłko. Kazika  wcale to nie  dziwiło - no cóż- powiedział - ma geny po nas a my oboje lubimy wszystkie owoce. Tesia w czasie ciąży zjadała niesamowite wprost ilości jabłek. Pewnie to małemu  w krew  weszło.

W godzinę po ich powrocie zatelefonował do Kazika Kris - był nieco zdegustowany faktem, że żadne  z nich nie zauważyło bytności "intruza". Kazik tłumaczył bratu, że po prostu bardzo się  spieszył, bo zostawili w domu tatę z Aleksem, który nie  spał i najważniejsze  - doświadczenie przebiegło bez problemu i razem  z  zakupami wyrobili  się z  Tesą w 45 minut. Obaj "chłopcy" są cali i zdrowi,  a mały doświadczalnie sprawdził, że  dziadek to równy facet i potrafi dać dziecku skrobane łyżeczką jabłko. A zawartość  pudła to rzeczy dla ich bobasa - niech Alina przejrzy  wszystko, zapisze sobie co już ma, żeby nie latała po mieście i nie dublowała ciuszków. Niech spisze  rozmiary, które ma i niech zapamięta, że w wieku do 1,5 roku krój ubranek jest taki sam dla obu płci.To tylko prymitywni histerycy ubierają chłopców na niebiesko a dziewczynki na  różowo.

Pomysł Teresy się sprawdził, Alina  zaprzestała dziergania sweterków i kocyków dla   dziecka i zamiast nich zrobiła  dla siebie szeroki i długi szalik. No to co, że z włóczki niemowlęcej, że w kolorze ananasowym- jest mięciutki i  będzie  mi do wszystkich ubrań pasował- tłumaczyła -  chyba  głównie  sobie, bo nikt  z rodziny nie miał żadnych  zastrzeżeń do tego dzieła.  Kazik opracował dla Aliny i  Krisa "ściągę" co jeszcze im przypadnie z dóbr po Aleksie.  A ponieważ kupowali głównie bardzo dobre gatunkowo rzeczy, to na początek naprawdę Alina i Kris  nie muszą wiele dokupywać. No a jeśli wam  się zachce drugiego dziecka?- zapytał Kris.  Nie  zachce  się - stwierdził Kazik- wprawdzie  ciążę Tesia  zniosła koncertowo to jednak  trzeba  było robić operację, a na drugą  "cesarkę" jakoś żadne  z nas nie ma  chęci.  Oczywiście nie jedna kobieta miała więcej  niż jeden poród  rozwiązany chirurgicznie, ale to nie powód by rodzić tak po raz  drugi. Nie  czuję się na  siłach by przeżyć ten strach o życie  dziecka i Tesi jeszcze raz. A wszak cała operacja przebiegła  sprawnie, a naprawdę to mieliśmy szczęście, że Aleks się urodził zdrowy i pępowina nie okręciła się dwukrotnie, bo w porę lekarz Tesię zoperował.  Nikomu nie życzę takich  atrakcji.

Tesa  była jedynaczką i nie  wspomina  tego faktu jako czegoś smutnego. Alina,  z tego co wiem, też szat  nie  darła z rozpaczy, że nie ma  rodzeństwa. To wszystko to kwestia  wychowania  dziecka- po prostu będzie miał Aleks rodzeństwo stryjeczne. Od nas, dorosłych,  zależy jak  się ułożą kontakty  między dziećmi.Wątpię by Alina bardzo chciała mieć  drugie dziecko. Ty tego nie pamiętasz, ale byłem ciężko nieszczęśliwy, że mam brata - naprawdę bardzo się rodzice napracowali bym cię uznał za pełnoprawnego członka rodziny. Przypomnij sobie  co mówiła Sophie - najłatwiej  jest, gdy pomiędzy dziećmi jest  mniej  niż trzy lata różnicy , albo gdy ta  różnica jest duża- pomiędzy 7 a 10 lat.  Omawiałem już ten temat z Tesią, poprzestaniemy na jednym  dziecku. Widziałeś jak to jest gdy się ma więcej  niż jedno dziecko - Kurt miał chwilami tych swoich chłopaków powyżej uszu. A przecież nie rozrabiali, byli grzeczni, posłuszni. Przy jednym dziecku to wiem, że poradzę sobie  z utrzymaniem rodziny, ale przy  dwójce  lub trójce? Będą  się musiały hodować w żłobku i przedszkolu, bo wtedy oboje muszą pracować. Wiem, u nas tylko tata pracował, ale wiesz, że mieli dobre zaplecze  finansowe po dziadkach - z obu stron. My dwaj trafiliśmy z żonami (jeśli idzie o stronę finansową) dobrze, no ale sami znamy mnóstwo takich, którzy trafili zupełnie inaczej. 

Nie chcę być  złośliwy, ale ty braciszku to za pierwszym  razem trafiłeś jak kulą  w płot- stwierdził Kris. Kazik skrzywił  się - no fakt, tyle  tylko, że  Anka rozpiła  się w pracy i to już było przysłowiową kropką nad "i". Przede  wszystkim nie powinienem był się z nią żenić, nie  sprawdziwszy czy jej ciąża była z mojej przyczyny, ale to dotarło do mnie zbyt późno. Ojciec zapytał się mnie  tylko czy korzystałem  z jej  wdzięków i powiedział - jeśli tak, a ona twierdzi ,że zaszła, to musisz się ożenić. Potem  wiele  razy się  nad  tym zastanawiałem, tak  samo jak nad tym czy było to samoistne poronienie czy nie. Byłem z nią, już po ślubie, na jakiejś imprezce i jakiś koleś, co nieco już przypity poinformował mnie, że Anka jest świetna "w te klocki" a i głowę ma mocną. A ja nie  skojarzyłem o co mu idzie i tylko powiedziałem by nie pił więcej. Ale, jak mówi Tesia, widocznie  tak musiało być - może wtedy jeszcze nie był czas dla nas. Lubiłem Tesię, bo  bardzo fajnie się z  nią o  wszystkim rozmawiało, ale jakoś była dla mnie jeszcze zbyt młoda, chociaż gdy się z nią rozmawiało na poważne tematy to jakby jej nagle lat przybywało. Byłem  zdziwiony, że się wydała za Roberta, który był niewiele młodszy  ode mnie. A potem Tesia była świadkiem na mojej sprawie rozwodowej. Nawet nie  wiesz jak bardzo za nią tęskniłem będąc w Berlinie, brakowało mi rozmów  z nią. Potem ona  nadal była z Robertem, ja się w niej kochałem i miałem  szczerą  chęć wyskoczenia  na bruk z tego ósmego  piętra. Powiedziałem jej wtedy, że kocham się w kobiecie, z którą nie mam szans być razem i że najmądrzej będzie jeśli skończę ze sobą. Była wtedy ze mną, cały czas mnie pilnowała i powiedziała, że gdyby była na miejscu tej kobiety to byłaby szczęśliwa. To jedno zdanie dało mi nadzieję, uratowało mnie. No a potem  to już wiesz co było. Tesia twierdzi, że powinna podziękować Robercikowi za to, że tak publicznie ją  zdradził, bo był dobry  materiał dowodowy. A Robercik to ma wysokie poczucie humoru- na  stole leżały te jego zdjęcia a on jej mówił, że ją kocha. 

A co teraz wspaniały Robert robi?- spytał Kris. Nie wiemy, ale możliwe, że wyjechał do Moskwy i tam siedzi. Tyle  tylko, że jako szeregowy pracownik a nie jako  kierownik. Bo Robercik nie  miał odpowiedniego zaplecza ideologicznego i  chyba  za małe poparcie. Poza tym na stanowisku  kierowniczym wolą mieć człowieka ustabilizowanego, żonatego no i żeby była tam też jego żona. Bo nawet jeśli będzie  łaził na  boki to nie będzie  tego robił  z przytupem, tylko dyskretnie. Rozwód nie  dodaje splendoru.

A co z tą Kancelarią Prawniczą? Otwierają ją ci twoi koledzy? Tak, już nawet znaleźli lokal. Bardzo chcieli w centrum miasta, ale w centrum takie  ceny, jakby budynek i okolice były wyłożone złotem. Lokalizacja na Górnym Mokotowie. To dla mnie nawet lepiej komunikacyjnie, nie  będę  miał raczej korków na całej drodze, zwłaszcza  gdy nie będę tam musiał być rano.  Znaleźli parter willi, teraz  tam robią remont. Śmieliśmy się, że latem to będzie można urzędować w ogrodzie, bo jest tam bardzo ładna altana. No to pewnie można by było zrobić tam barek kawowy dla klientów- zaśmiał się Kazik.

Mnie to coś innego przyszło do głowy- byłoby fajnie gdybyśmy mieszkali razem w takiej willi. Świetny jest ten ogród, dzieci miałyby gdzie  się bawić. Kazik tylko jęknął - oprzytomnij -ciekawe kto by ten ogród uprawiał- same to tylko chwasty rosną- resztę trzeba niestety pielęgnować. Ty wiesz jak ciężko jest ogrzać wolno stojącą  chałupę? Zapomniałeś jak było zimno u Alinki? Jak ci coś nawali w bloku, np. dach, to przychodzi ekipa i robi co należy- opłata  leci na taki dach z całego osiedla, z funduszu remontowego. A jak masz własną  chałupę to ty za naprawę dachu sam płacisz. Kris skrzywił się - jesteś okropnym facetem, zabijasz marzenia w zarodku. Nie  rozumiem co Tesia w tobie  widzi , ale widocznie coś widzi,  skoro jesteście razem.

Tesia jest realistką, jeśli o czymś marzy to zawsze jestem w stanie jej marzenie  spełnić- zamarzyło się jej dziecko - mamy dziecko- śmiał się Kazik, chciała rodzić w komfortowych  warunkach-nie ma sprawy - tak było. Chciałem jej kupić samochód, żeby  miała własny- ale jak na razie  nie chce- no to nie kupiłem.

                                                                        c.d.n.



2 komentarze: