sobota, 25 marca 2023

Lek na wszystko?- 78

 Po raz pierwszy  mogę  się pochlebnie  wyrazić o mijającym  za kilka dni listopadzie - powiedziała przy  kolacji Teresa. Pogoda  była  całkiem znośna, ale najfajniejsze  było to, że pracowałeś głównie w  domu. No ale nie udzielałem się za bardzo - samokrytycznie stwierdził Kazik- na  spacery  chodziłaś głównie z obstawą starszych panów, gdy urzędowałaś  w kuchni to tata zajmował się Alkiem a ja tylko raz byłem  z tobą na  zakupach. A naprawdę  miałem  szczery zamiar by więcej udzielać się w domu. A poza  tym ty mnie   w tym czasie strasznie rozbisurmaniłaś - drugie  śniadanko podstawione  pod nos, kawusia zawsze z czymś słodkim, możliwość "przytulasków"  gdy się stęskniłem i rozmowy z tobą lub tatą gdy  mi już mózg się z lekka przegrzewał. Tak mi  dobrze  to  wszystko szło, bo lubię pracować sam, "burza mózgów" w moim temacie  jest  zbyteczna. Towarzystwo kolegów  teoretycznie  "po fachu"  jakoś niczego  mi nie  wnosi do mojego tematu. Przełożyłem badania na styczeń i w grudniu też popracuję w  domu. 

No to świetnie- ucieszyła  się Teresa. Rozmawiałam z Frankiem. Twierdzi, że  mnie ściągnie  do  siebie do pracy. Marzą mu  się wspólne święta z nami wszystkimi. I jakoś nie przeraziła go perspektywa dwójki małych dzieci i dwóch samotnych facetów. Bo mu powiedziałam o Jacku i Pawle. W odpowiedzi usłyszałam, że przecież ich  stół bez problemu pomieści 12 osób i  wreszcie będzie  jak należy wykorzystany, bo będzie  nas  wtedy 11 osób. I on planuje taki duuży obiad w pierwszy  dzień świąt.  Wigilię zrobią we  własnym gronie, bo nasze  dzieci są za małe na to,  by je "ciągać" po ludziach wieczorami.

Więc pomyślałam, że w tym układzie  zrobię ateistyczną wigilię u nas, przyjdą "Krystianie" i Jacek z Pawłem.  "Krystianie" długo nie posiedzą , bo Tadzik  musi o określonej godzinie iść spać. I w  związku z  tym będzie to u nas "nieco spóźniony obiad świąteczny". Ale jeszcze o  tym nie rozmawiałam z Aliną. Ciast nie będę sama piekła, zamówię w "naszej" cukierni. W ramach zwłok  rybich  zrobię łososia pieczonego na plastrach pomarańczy. Oprócz tego  będą biusty perliczek. I mam  zamiar wprowadzić  w tym roku  zakaz prezentów pod  choinkę. Niech każda rodzina robi prezenty tylko w obrębie najbliższych osób, we  własnym  domu. 

No nie  wiem,  czy ten  numer przejdzie - powiedział Kazik. Kris uwielbia  dawać i dostawać prezenty.  No tak, czyli  znów będę od  czarnej  roboty,  czyli tłumaczenia twemu bratu dlaczego tak ma  być.  No ale przecież  wiesz,  że tylko ty potrafisz go do czegoś zmusić. Nie wiem co mu  mówisz, jak mu to tłumaczysz, ale potem zawsze tylko słyszałem, że "Tesia tak kazała, więc tak  robię". Kiedyś tak mówił gdy mu mama coś nakazywała. Coś podobnego - zdziwiła  się Teresa - a gdy z nim rozmawiam to mam nieodparte wrażenie, że ma w nosie to co do niego mówię - jego mina jasno komunikuje, że zrobi tak jak będzie chciał. No to się chłopak  maskuje - wyjaśnił Kazik.  On cię kocha jak rodzoną siostrę. Poza tym nasza mama bardzo cię lubiła i często dawała  cię jemu za przykład, żeś nieco młodsza a powinien brać przykład  z ciebie. Poza tym nigdy mu nie dokuczałaś, w przeciwieństwie do mnie i nie bawiłaś  się wciąż lalkami jak jego inne znajome dziewczynki. Ten fakt to nawet i  mnie  się podobał, choć z wyżyn swego wieku nie  za bardzo cię dostrzegałem. No ale gdy cię naprawdę dostrzegłem to swoje wycierpiałem - śmiał się Kazik.  Taka fajna babka żoną takiego bubka! Ale warto było pocierpieć.Nie wiem jak to  zrobiłaś, ale zupełnie nie dostrzegałem innych babek.  Żałujesz? - spytała  Teresa. Nie, no  skądże! Ale jak widać byliśmy i jesteśmy  sobie przeznaczeni. No a wracając  do kwestii świąt - mam tylko jedno zastrzeżenie - nie  chcę byś  się za bardzo umordowała. Dobrze,  że ciasta  zamówisz, ale i tak będziesz  miała sporo pracy. Masz  zamiar i perliczki piec i tego łososia - to fura roboty. Coś ty - perliczki przyjadą w postaci gotowej, już upieczone, powędrują tylko do mikrofali. A łosoś to prosta sprawa - kupię w  zaprzyjaźnionym  sklepie filety ze  świeżego łososia, a zrobienie marynaty do niego to "mały pikuś" - wystarczy pomarańcze wyszorować gąbką z roztworem sody kuchennej- to można  zrobić dzień wcześniej, a na  drugi  dzień z jednej wycisnąć sok, drugą pokroić w plastry, 20 minut potrzymać  rybę w marynacie i do piekarnika z plastrami pomarańczy i resztą marynaty. Podam z ryżem, więc też się nie przemęczę. Bo ryż będzie ugotowany  dzień  wcześniej, będzie odsmażony.Tatę "zaprzęgnę" do zabawiania Alka, żeby  mi  się nie pałętał pod nogami, wy dwaj potem zajmiecie  się nakrywaniem do stołu. A w kwestii ciasta to ja upiekę tylko biszkopty dla dzieci . No ale biszkopty to ja  piekę notorycznie, jeszcze  trochę i  będę je piec przez  sen. I wymyśliłam, że jeszcze  w tym roku nie  będziemy obchodzić oficjalnie  urodzin Alka - on jeszcze  nic  z tego nie pojmie. Zik, a ty na pewno nie chcesz byśmy  mieli jeszcze jedno dziecko? No bo mi lat przybywa no i gdy ci wpadnie taki pomysł gdy będę tuż przed czterdziestką  to nie będzie  zabawnie. Kazik przytulił ją - jakoś nie mam natury hurtownika, ale to nie jest najistotniejsze- nie chcę byś przeszła po raz  drugi to co przy Alku. Poza tym to wszystko co się dzieje u nas w kraju i w ogóle na świecie nie napawa  mnie optymizmem i  chęcią posiadania większej ilości  dzieci.  Z wychowaniem jednego  dziecka poradzimy  sobie  raczej bez większego problemu, więc myślę, że nie  będziemy mieć  więcej dzieci. Ja nadal nie wykluczam opcji, że być może wyjedziemy. A wtedy naprawdę jest łatwiej gdy jest tylko jedno dziecko. Jak mówi Kurt, to jego szef rączęta zaciera  z radości, że robię doktorat. To jego szef ma  rączęta? -zdziwiła  się Teresa.  A żebyś wiedziała- po prostu jego aparycja  jest absolutnie   niezgodna z wzorcem "Niemca z  dziada-pradziada" - facet jest ciemnowłosy i "wycieniowany"- zero nadwagi, mógłby  być modelem. Żonaty? Tak, żonaty, dzieciaty, trójka dzieci, dwóch  chłopców - jednojajowych bliźniaków i  dziewczynka. Dziewczynka  starsza od  nich o cztery lata. Jak głosi plotka, to oboje  byli przerażeni, że będą  bliźnięta. Bo to "wyszło" dopiero na kolejnym USG. No i ją "rozwiązywali" operacyjnie.

Operację o  nazwie "święta" Teresa zaczęła "rozpracowywać" już na początku grudnia. Zaczęła od rozesłania informacji, że w tym roku nie będzie podchoinkowych prezentów. Alina była nieco zdegustowana, bo ona miała ochotę w  tym roku zrobić wigilię u  siebie - planowała to głównie  dlatego, że pani Maria stwierdziła, że nie ma sprawy, ona całą  wigilię przygotuje. No ale  skoro Teresa i Kazik mają "jakichś nowych przyjaciół, których podciągają pod rodzinę", to oni  w takim razie wigilię zrobią  w towarzystwie pani Marii i wcale do Kazika nie przyjdą.  Teresa powiedziała tylko: jak chcesz. I pomyślała -chyba  moja kochana Alina nie bierze  regularnie swych tabletek. Znów ma jakieś zaćmienia.

A że jak na  razie Franek jeszcze  nie rozmawiał o świętach z Krisem lub Aliną, to Teresa  powiedziała  tylko, że oni jadą do Franka w pierwszy dzień świąt na obiad i biorą ze  sobą Pawła i Jacka. "Nie rozumiem  skąd taka  nagła  wasza miłość do Jacka i jego  syna"- wydziwiała Alina- przecież ledwo ich znasz!  Teresa wzruszyła  ramionami i powiedziała- no fakt, ja niezbyt długo  znam Jacka,  ale Kazik się z nim od lat przyjaźni. Teraz  mieszkają blisko nas, Jacek się świetnie  rozumie z tatą i się zaprzyjaźnili. Oni tu w Warszawie nie mają ani rodziny ani przyjaciół. A mieszkają na południowym osiedlu. A Franek jest po prostu dobrze wychowany i  nie każe mi wybierać z kim mam  spędzić pierwszy  dzień  świąt, więc zaprasza i ich, bo wie, że są przyjaciółmi Kazika. A on ich nie  zna  wcale.

Po powrocie  do domu, przy obiedzie, opowiedziała wszystko Kazikowi i tacie. No - powiedział Kazik- dla mnie jasne jak słońce, że moja szanowna bratowa bardzo nieregularnie łyka swoje tabletki. Gdy je  łykała  zaraz po tej wizycie w Instytucie  to nie było takich  pretensji. A ty Tesiu tym nie przejmuj się. Porozmawiam dziś z Krisem - to smutne, gdy trzeba  dorosłego człowieka pilnować by brał regularnie lek, bo sam jest  za mało odpowiedzialny. 

Mówiłam mu,  że Alina nie lubi tych tabletek, bo gdy je  bierze  to musi nieco bardziej dbać o dietę, całkiem odstawić słodycze, bo inaczej  to zaczyna tyć. Dobrze, że ty o tym porozmawiasz  z Krisem. Zawszeć jesteś mu bliższy  niż ja. To nie jest kwestia które  z nas jest mu bliższe - ja nie mam problemu z tym, by go solidnie obrugać. Przecież  wie, że nawrót  choroby był dlatego, że nie brała   tabletek,  więc jako mąż  powinien teraz  zadbać o to, by je  brała.  Po prostu mu  uświadomię, że to jest ważniejsze nawet od jego pracy, bo jeśli to zaniedba to  zostanie  nagle w domu  sam  z dzieckiem, bo ją wezmą na leczenie. Dziś do niego wpadnę. Wolę mu to powiedzieć w cztery oczy  niż przez telefon. Swoją  drogą to koszmarna choroba. Ciekawe czy  kiedyś uda  się lekarzom wynaleźć lek, który ją wyleczy całkowicie.

No nie wiem, chorób natury  psychicznej jest do licha i  trochę, umiemy nawet  zajrzeć do mózgu żywego  człowieka, ale niewiele  więcej wiemy o nim  niż kiedyś. To szalenie  trudny  dział chorób. Bo przecież  każdy z nas reaguje inaczej, nawet jeśli jakaś grupa   osób ogląda to samo zdarzenie, a badani  są od  siebie izolowani i nie  mogą się porozumieć - powiedziała w  zamyśleniu Teresa. A poza tym mam podejrzenie, że nie byli już dość dawno na kontroli. Mam wrażenie, że obecność  pani Marii nieco  uśpiła czujność  Krisa. Albo  miał jakieś bardzo skomplikowane sprawy do prowadzenia.

Wieczorem, już po kolacji Kazik "wyskoczył" do brata. Pod hasłem "pożycz  mi piłkę do drewna bo moja  się złamała" wyciągnął Krisa  z mieszkania.  Rozmowa była krótka, a wynikało z niej, że faktycznie Kris przegapił jeden  termin wizyty no i faktycznie przestał kontrolować Alinę,  czy regularnie  bierze lek. Kazik dość brutalnie uświadomił  bratu, że jeżeli zaniedba kontrolowanie  Aliny to ma stuprocentową szansę, że  za jakiś  czas  zostanie  w domu sam z dzieckiem, bo tym razem Alina może zostać jakiś czas na leczeniu i tylko bywać w  domu na przepustkach. Na koniec  rozmowy Kazik powiedział - przeanalizuj sobie to  wszystko,  bo może ty wolisz się z nią rozejść i przejąć całkowitą opiekę nad Tadzikiem. Tylko nie bardzo wiem jak sobie  wtedy dasz  sam ze  wszystkim radę. Bo w żłobku to dzieci nie są 24 godziny na dobę. Jeśli będziesz z nią jechał do lekarza a nie będzie pani Marii to dziecko możesz u nas zostawić. Tata jest w domu a w razie czego ściągnę Jacka by poszedł z Alkiem na spacer. Wpadnij osobiście  do tego lekarza i błagaj o prywatną wizytę. I daj znać  co załatwiłeś.  I byłoby  miło z twojej strony gdybyś mi na przyszłość oszczędził  takich interwencji.  I przypominam - w tym  roku nie  ma żadnych prezentów podchoinkowych. No i miło, że robicie wigilię razem z panią Marią.  Kris wyglądał niczym ryba wyciągnięta  nagle  z  wody - nic o tym nie wiem, Alina mi nic  nie  mówiła. No to się dowiedziałeś - tak podejrzewałem, że nic  o tym nie wiesz. Leć do domu.

W domu Kazik przeprosił Teresę, że bez jej wiedzy powiedział, że w razie  potrzeby Kris będzie  mógł zostawić dziecko u  nich  w domu na kilka  godzin. Ale jeśli taka  sytuacja  zaistnieje, to przecież nie  będzie wielkiego problemu, bo wtedy on też  będzie w domu. No i że faktycznie Kris  przestał  Alinę kontrolować. No to mnie w pewnym  sensie  pocieszyłeś tą  wiadomością, bo już myślałam, że  zaczynam mieć  lekkiego świra i źle reaguję na  wszystkie jej odzywki. 

Tata zmartwił  się, że Alinie znów gorzej, ale Teresa  go pocieszyła, że tym  razem jest to jednak  szybciej  wykryte. Mnie, tato, martwi głównie  to, że mój brat nie pojął dobrze  zagrożenia - powiedział Kazik. Od czasu operacji Teresy cały czas czuwam by przypadkiem czegoś nie  dźwignęła, chociaż teoretycznie zagrożenie już  minęło. A on ma  żonę, której choroba może zostać tylko zaleczona ale nie  będzie nigdy wyleczona  w 100 procentach, więc powinien  ze skóry  wychodzić, by się kolejny epizod  choroby  nie wrócił. Jego tak uspokoiła obecność pani Marii, że  zupełnie  sobie odpuścił kontrolowanie  czy Alina bierze  lek. A wystarczyłoby żeby przy każdym śniadaniu podał jej  tabletkę i poświęcił 2 minuty na sprawdzenie  czy ją łaskawie połknęła. I by nie pasł się przy  niej słodyczami - dodała Teresa. Wtedy nie czułaby  się taka nieszczęśliwa, że nie  może jeść słodyczy bo zaraz  jej przybywa na  wadze. Bo ten lek u większości osób powoduje tycie.

                                                              c.d.n.


2 komentarze: