Po raz pierwszy mogę się pochlebnie wyrazić o mijającym za kilka dni listopadzie - powiedziała przy kolacji Teresa. Pogoda była całkiem znośna, ale najfajniejsze było to, że pracowałeś głównie w domu. No ale nie udzielałem się za bardzo - samokrytycznie stwierdził Kazik- na spacery chodziłaś głównie z obstawą starszych panów, gdy urzędowałaś w kuchni to tata zajmował się Alkiem a ja tylko raz byłem z tobą na zakupach. A naprawdę miałem szczery zamiar by więcej udzielać się w domu. A poza tym ty mnie w tym czasie strasznie rozbisurmaniłaś - drugie śniadanko podstawione pod nos, kawusia zawsze z czymś słodkim, możliwość "przytulasków" gdy się stęskniłem i rozmowy z tobą lub tatą gdy mi już mózg się z lekka przegrzewał. Tak mi dobrze to wszystko szło, bo lubię pracować sam, "burza mózgów" w moim temacie jest zbyteczna. Towarzystwo kolegów teoretycznie "po fachu" jakoś niczego mi nie wnosi do mojego tematu. Przełożyłem badania na styczeń i w grudniu też popracuję w domu.
No to świetnie- ucieszyła się Teresa. Rozmawiałam z Frankiem. Twierdzi, że mnie ściągnie do siebie do pracy. Marzą mu się wspólne święta z nami wszystkimi. I jakoś nie przeraziła go perspektywa dwójki małych dzieci i dwóch samotnych facetów. Bo mu powiedziałam o Jacku i Pawle. W odpowiedzi usłyszałam, że przecież ich stół bez problemu pomieści 12 osób i wreszcie będzie jak należy wykorzystany, bo będzie nas wtedy 11 osób. I on planuje taki duuży obiad w pierwszy dzień świąt. Wigilię zrobią we własnym gronie, bo nasze dzieci są za małe na to, by je "ciągać" po ludziach wieczorami.
Więc pomyślałam, że w tym układzie zrobię ateistyczną wigilię u nas, przyjdą "Krystianie" i Jacek z Pawłem. "Krystianie" długo nie posiedzą , bo Tadzik musi o określonej godzinie iść spać. I w związku z tym będzie to u nas "nieco spóźniony obiad świąteczny". Ale jeszcze o tym nie rozmawiałam z Aliną. Ciast nie będę sama piekła, zamówię w "naszej" cukierni. W ramach zwłok rybich zrobię łososia pieczonego na plastrach pomarańczy. Oprócz tego będą biusty perliczek. I mam zamiar wprowadzić w tym roku zakaz prezentów pod choinkę. Niech każda rodzina robi prezenty tylko w obrębie najbliższych osób, we własnym domu.
No nie wiem, czy ten numer przejdzie - powiedział Kazik. Kris uwielbia dawać i dostawać prezenty. No tak, czyli znów będę od czarnej roboty, czyli tłumaczenia twemu bratu dlaczego tak ma być. No ale przecież wiesz, że tylko ty potrafisz go do czegoś zmusić. Nie wiem co mu mówisz, jak mu to tłumaczysz, ale potem zawsze tylko słyszałem, że "Tesia tak kazała, więc tak robię". Kiedyś tak mówił gdy mu mama coś nakazywała. Coś podobnego - zdziwiła się Teresa - a gdy z nim rozmawiam to mam nieodparte wrażenie, że ma w nosie to co do niego mówię - jego mina jasno komunikuje, że zrobi tak jak będzie chciał. No to się chłopak maskuje - wyjaśnił Kazik. On cię kocha jak rodzoną siostrę. Poza tym nasza mama bardzo cię lubiła i często dawała cię jemu za przykład, żeś nieco młodsza a powinien brać przykład z ciebie. Poza tym nigdy mu nie dokuczałaś, w przeciwieństwie do mnie i nie bawiłaś się wciąż lalkami jak jego inne znajome dziewczynki. Ten fakt to nawet i mnie się podobał, choć z wyżyn swego wieku nie za bardzo cię dostrzegałem. No ale gdy cię naprawdę dostrzegłem to swoje wycierpiałem - śmiał się Kazik. Taka fajna babka żoną takiego bubka! Ale warto było pocierpieć.Nie wiem jak to zrobiłaś, ale zupełnie nie dostrzegałem innych babek. Żałujesz? - spytała Teresa. Nie, no skądże! Ale jak widać byliśmy i jesteśmy sobie przeznaczeni. No a wracając do kwestii świąt - mam tylko jedno zastrzeżenie - nie chcę byś się za bardzo umordowała. Dobrze, że ciasta zamówisz, ale i tak będziesz miała sporo pracy. Masz zamiar i perliczki piec i tego łososia - to fura roboty. Coś ty - perliczki przyjadą w postaci gotowej, już upieczone, powędrują tylko do mikrofali. A łosoś to prosta sprawa - kupię w zaprzyjaźnionym sklepie filety ze świeżego łososia, a zrobienie marynaty do niego to "mały pikuś" - wystarczy pomarańcze wyszorować gąbką z roztworem sody kuchennej- to można zrobić dzień wcześniej, a na drugi dzień z jednej wycisnąć sok, drugą pokroić w plastry, 20 minut potrzymać rybę w marynacie i do piekarnika z plastrami pomarańczy i resztą marynaty. Podam z ryżem, więc też się nie przemęczę. Bo ryż będzie ugotowany dzień wcześniej, będzie odsmażony.Tatę "zaprzęgnę" do zabawiania Alka, żeby mi się nie pałętał pod nogami, wy dwaj potem zajmiecie się nakrywaniem do stołu. A w kwestii ciasta to ja upiekę tylko biszkopty dla dzieci . No ale biszkopty to ja piekę notorycznie, jeszcze trochę i będę je piec przez sen. I wymyśliłam, że jeszcze w tym roku nie będziemy obchodzić oficjalnie urodzin Alka - on jeszcze nic z tego nie pojmie. Zik, a ty na pewno nie chcesz byśmy mieli jeszcze jedno dziecko? No bo mi lat przybywa no i gdy ci wpadnie taki pomysł gdy będę tuż przed czterdziestką to nie będzie zabawnie. Kazik przytulił ją - jakoś nie mam natury hurtownika, ale to nie jest najistotniejsze- nie chcę byś przeszła po raz drugi to co przy Alku. Poza tym to wszystko co się dzieje u nas w kraju i w ogóle na świecie nie napawa mnie optymizmem i chęcią posiadania większej ilości dzieci. Z wychowaniem jednego dziecka poradzimy sobie raczej bez większego problemu, więc myślę, że nie będziemy mieć więcej dzieci. Ja nadal nie wykluczam opcji, że być może wyjedziemy. A wtedy naprawdę jest łatwiej gdy jest tylko jedno dziecko. Jak mówi Kurt, to jego szef rączęta zaciera z radości, że robię doktorat. To jego szef ma rączęta? -zdziwiła się Teresa. A żebyś wiedziała- po prostu jego aparycja jest absolutnie niezgodna z wzorcem "Niemca z dziada-pradziada" - facet jest ciemnowłosy i "wycieniowany"- zero nadwagi, mógłby być modelem. Żonaty? Tak, żonaty, dzieciaty, trójka dzieci, dwóch chłopców - jednojajowych bliźniaków i dziewczynka. Dziewczynka starsza od nich o cztery lata. Jak głosi plotka, to oboje byli przerażeni, że będą bliźnięta. Bo to "wyszło" dopiero na kolejnym USG. No i ją "rozwiązywali" operacyjnie.
Operację o nazwie "święta" Teresa zaczęła "rozpracowywać" już na początku grudnia. Zaczęła od rozesłania informacji, że w tym roku nie będzie podchoinkowych prezentów. Alina była nieco zdegustowana, bo ona miała ochotę w tym roku zrobić wigilię u siebie - planowała to głównie dlatego, że pani Maria stwierdziła, że nie ma sprawy, ona całą wigilię przygotuje. No ale skoro Teresa i Kazik mają "jakichś nowych przyjaciół, których podciągają pod rodzinę", to oni w takim razie wigilię zrobią w towarzystwie pani Marii i wcale do Kazika nie przyjdą. Teresa powiedziała tylko: jak chcesz. I pomyślała -chyba moja kochana Alina nie bierze regularnie swych tabletek. Znów ma jakieś zaćmienia.
A że jak na razie Franek jeszcze nie rozmawiał o świętach z Krisem lub Aliną, to Teresa powiedziała tylko, że oni jadą do Franka w pierwszy dzień świąt na obiad i biorą ze sobą Pawła i Jacka. "Nie rozumiem skąd taka nagła wasza miłość do Jacka i jego syna"- wydziwiała Alina- przecież ledwo ich znasz! Teresa wzruszyła ramionami i powiedziała- no fakt, ja niezbyt długo znam Jacka, ale Kazik się z nim od lat przyjaźni. Teraz mieszkają blisko nas, Jacek się świetnie rozumie z tatą i się zaprzyjaźnili. Oni tu w Warszawie nie mają ani rodziny ani przyjaciół. A mieszkają na południowym osiedlu. A Franek jest po prostu dobrze wychowany i nie każe mi wybierać z kim mam spędzić pierwszy dzień świąt, więc zaprasza i ich, bo wie, że są przyjaciółmi Kazika. A on ich nie zna wcale.
Po powrocie do domu, przy obiedzie, opowiedziała wszystko Kazikowi i tacie. No - powiedział Kazik- dla mnie jasne jak słońce, że moja szanowna bratowa bardzo nieregularnie łyka swoje tabletki. Gdy je łykała zaraz po tej wizycie w Instytucie to nie było takich pretensji. A ty Tesiu tym nie przejmuj się. Porozmawiam dziś z Krisem - to smutne, gdy trzeba dorosłego człowieka pilnować by brał regularnie lek, bo sam jest za mało odpowiedzialny.
Mówiłam mu, że Alina nie lubi tych tabletek, bo gdy je bierze to musi nieco bardziej dbać o dietę, całkiem odstawić słodycze, bo inaczej to zaczyna tyć. Dobrze, że ty o tym porozmawiasz z Krisem. Zawszeć jesteś mu bliższy niż ja. To nie jest kwestia które z nas jest mu bliższe - ja nie mam problemu z tym, by go solidnie obrugać. Przecież wie, że nawrót choroby był dlatego, że nie brała tabletek, więc jako mąż powinien teraz zadbać o to, by je brała. Po prostu mu uświadomię, że to jest ważniejsze nawet od jego pracy, bo jeśli to zaniedba to zostanie nagle w domu sam z dzieckiem, bo ją wezmą na leczenie. Dziś do niego wpadnę. Wolę mu to powiedzieć w cztery oczy niż przez telefon. Swoją drogą to koszmarna choroba. Ciekawe czy kiedyś uda się lekarzom wynaleźć lek, który ją wyleczy całkowicie.
No nie wiem, chorób natury psychicznej jest do licha i trochę, umiemy nawet zajrzeć do mózgu żywego człowieka, ale niewiele więcej wiemy o nim niż kiedyś. To szalenie trudny dział chorób. Bo przecież każdy z nas reaguje inaczej, nawet jeśli jakaś grupa osób ogląda to samo zdarzenie, a badani są od siebie izolowani i nie mogą się porozumieć - powiedziała w zamyśleniu Teresa. A poza tym mam podejrzenie, że nie byli już dość dawno na kontroli. Mam wrażenie, że obecność pani Marii nieco uśpiła czujność Krisa. Albo miał jakieś bardzo skomplikowane sprawy do prowadzenia.
Wieczorem, już po kolacji Kazik "wyskoczył" do brata. Pod hasłem "pożycz mi piłkę do drewna bo moja się złamała" wyciągnął Krisa z mieszkania. Rozmowa była krótka, a wynikało z niej, że faktycznie Kris przegapił jeden termin wizyty no i faktycznie przestał kontrolować Alinę, czy regularnie bierze lek. Kazik dość brutalnie uświadomił bratu, że jeżeli zaniedba kontrolowanie Aliny to ma stuprocentową szansę, że za jakiś czas zostanie w domu sam z dzieckiem, bo tym razem Alina może zostać jakiś czas na leczeniu i tylko bywać w domu na przepustkach. Na koniec rozmowy Kazik powiedział - przeanalizuj sobie to wszystko, bo może ty wolisz się z nią rozejść i przejąć całkowitą opiekę nad Tadzikiem. Tylko nie bardzo wiem jak sobie wtedy dasz sam ze wszystkim radę. Bo w żłobku to dzieci nie są 24 godziny na dobę. Jeśli będziesz z nią jechał do lekarza a nie będzie pani Marii to dziecko możesz u nas zostawić. Tata jest w domu a w razie czego ściągnę Jacka by poszedł z Alkiem na spacer. Wpadnij osobiście do tego lekarza i błagaj o prywatną wizytę. I daj znać co załatwiłeś. I byłoby miło z twojej strony gdybyś mi na przyszłość oszczędził takich interwencji. I przypominam - w tym roku nie ma żadnych prezentów podchoinkowych. No i miło, że robicie wigilię razem z panią Marią. Kris wyglądał niczym ryba wyciągnięta nagle z wody - nic o tym nie wiem, Alina mi nic nie mówiła. No to się dowiedziałeś - tak podejrzewałem, że nic o tym nie wiesz. Leć do domu.
W domu Kazik przeprosił Teresę, że bez jej wiedzy powiedział, że w razie potrzeby Kris będzie mógł zostawić dziecko u nich w domu na kilka godzin. Ale jeśli taka sytuacja zaistnieje, to przecież nie będzie wielkiego problemu, bo wtedy on też będzie w domu. No i że faktycznie Kris przestał Alinę kontrolować. No to mnie w pewnym sensie pocieszyłeś tą wiadomością, bo już myślałam, że zaczynam mieć lekkiego świra i źle reaguję na wszystkie jej odzywki.
Tata zmartwił się, że Alinie znów gorzej, ale Teresa go pocieszyła, że tym razem jest to jednak szybciej wykryte. Mnie, tato, martwi głównie to, że mój brat nie pojął dobrze zagrożenia - powiedział Kazik. Od czasu operacji Teresy cały czas czuwam by przypadkiem czegoś nie dźwignęła, chociaż teoretycznie zagrożenie już minęło. A on ma żonę, której choroba może zostać tylko zaleczona ale nie będzie nigdy wyleczona w 100 procentach, więc powinien ze skóry wychodzić, by się kolejny epizod choroby nie wrócił. Jego tak uspokoiła obecność pani Marii, że zupełnie sobie odpuścił kontrolowanie czy Alina bierze lek. A wystarczyłoby żeby przy każdym śniadaniu podał jej tabletkę i poświęcił 2 minuty na sprawdzenie czy ją łaskawie połknęła. I by nie pasł się przy niej słodyczami - dodała Teresa. Wtedy nie czułaby się taka nieszczęśliwa, że nie może jeść słodyczy bo zaraz jej przybywa na wadze. Bo ten lek u większości osób powoduje tycie.
c.d.n.
:)
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuń