sobota, 8 lipca 2023

Lek na wszystko?-157

 Święta, święta , a po świętach do Kazików wpadł niespodziewanie  Franek, by zaprosić ich na Sylwestra do siebie. Teresa popatrzyła na niego jak na osobę, której rozum gdzieś przepadł bez  wieści, ale Franek stwierdził, że to nie jemu wysiadł rozum a jego żonie i jej matce. Jego teściowa  zabrała Joannę i małą Anetkę na Nowy Rok do......Rzymu.  Bo sobie umyśliła, że w Rzymie ochrzci wnuczkę. A Franek został z ojcem i sunią. Więc postanowił zadbać o własną przyjemność i zaprasza do siebie  przyjaciół, czyli Teresę z jej rodziną i przyjaciółmi.  

U niego w Sylwestra to będzie  cicho, sąsiedzi ( blisko ma tylko tych jednych) nie mają zwyczaju ganiania wokół budynków i strzelania. A miejsca do spania to u niego dużo.  Teresa  zaczęła  się śmiać - to w Polsce chrzest teraz  nieważny czy  tylko niemodny? No nie mam pojęcia- stwierdził Franek. Niedawno mi powiedziała, że ona będzie karmiła piersią aż do chwili gdy Anetka ukończy dwa lata. 

Teresę nieco skręciło ze śmiechu i powiedziała - jak ją mała ze dwa razy capnie porządnie  dziąsłami to po roku przestanie ją karmić. Ona chyba nie pojęła, że WHO tak długi okres karmienia  zaleca w krajach gdzie są bardzo trudne warunki życiowe, gdzie nawet o wodę pitną jest trudno i nie ma jak przyrządzić dla dziecka mleka w proszku. WHO kiedyś nałogowo wysyłała do tych krajów mleko w proszku i potem okazało się, że wiele dzieci umierało bo higiena przyrządzania była zerowa albo wręcz na minusie.  Ja karmiłam Alka tylko rok, potem przeszłam na mleko modyfikowane i zobacz jaki z niego dorodny chłopak.

No właśnie- jestem  nieco  zaskoczony, że Alek już taki duży, ale jeszcze  bardziej jestem zaskoczony zmianami w  waszej rodzinie - nie miałem  pojęcia, że Kris już nie jest mężem Aliny i że jego miejsce u jej boku zajął Paweł. Co prawda ja się widuję z Pawłem w pracy, ale obaj nie mamy czasu na jakieś pogaduchy.  Paweł po prostu bardzo poważnie podchodzi do swej pracy. I tego samego wymaga od  swoich ludzi.

Kazik opowiedział  całą historię zmian w skrócie,  potem pokazał Frankowi zdjęcia ze ślubu Aliny i Pawła. Jedyny komentarz Franka brzmiał - Alinka jak  zawsze wygląda pięknie i naprawdę nie  wiem jak można mając przy sobie taką  dziewczynę oglądać  się za innymi. 

Wiesz Franiu - Kris  należał do tych facetów którzy nie uganiali  się za dziewczynami, to za nim się dziewczyny uganiały. A tu nagle tabuny dziewuch się skończyły bo się ślicznotek ożenił a zamiast tych wdzięczących  się panienek miał obok  siebie  wrzeszczące niemowlę i nie dającą  sobie z tym rady żonę. Ja go nie rozgrzeszam, ale były chwile, że ciężko było z nią wytrzymać - wierz mi - powiedziała Teresa. Ale ona nie miała pojęcia, że jest chora i że ta choroba  z nią pozostanie  do samego kresu jej życia. A teraz już sytuacja opanowana. Alina wie co jest z nią źle, bierze stale lek, przez rok miała psychoterapię, Paweł też wie co jest grane. 

Co zabawniejsze to Tadzio sam, intuicyjnie zaczął mówić do Pawła "tata". No a jak się wydało, że Kris  ją zdradził to Alina zażądała rozwodu  a potem, po ślubie z Pawłem  tego by zezwolił Pawłowi na pełne przysposobienie dziecka. Bo jakiś prawnik wymyślił, że biologiczny ojciec dziecka musi dać  zgodę na  zaadoptowanie swego dziecka przez kolejnego męża swej byłej żony. Nie musi jej wydawać tylko wtedy gdy  sąd  rodzinny pozbawi go praw rodzicielskich. Alina z pomocą prawnika dogadała się z Krisem, obiecując że nie wyciągnie na forum publicum brudów Krisa. No a poza tym od chwili adopcji Kris przestał płacić alimenty, a sąd mu zasądził sporą kwotę bo on dobrze zarabiał. Bo to zdolny chłopak, wszystkie sprawy wygrywał to i pieniążki nieźle spływały.

A co on teraz robi? Prawdopodobnie siedzi we Francji i tam pracuje - w każdym razie tak było przed świętami. Trochę nim ten rozwód wstrząsnął. Widziałam to po jego minie gdy oglądał te  zdjęcia. Nawet mi go żal było.

Słuchajcie,  ale koniecznie przywieźcie obu tatusiów. Moje panie jutro odlatują do Rzymu. Jakiś pociotek Joanny jest księdzem i leci razem z nimi i on ponoć ma  się nimi opiekować w Rzymie. Nanosi  się chłopina przy nich setnie - to pewne. Przecież wzięły tyle  szmat ze sobą jakby miały robić pokaz mody. Joanna chciała  bym koniecznie leciał z nimi, więc jej wytłumaczyłem, że primo to jestem ateistą, czego nie ukrywałem przed ślubem, secundo, że jeśli chce bym miał cały urlop w lecie to nie mogę z nimi lecieć bo mi urlopu latem  zabraknie. Już nawet nie powiedziałem, że i tak mogę wziąć w jednym  rzucie  tylko dwa tygodnie. A jaka nieszczęśliwa, że  nie pojedziemy na Djerbę. Bo, jej  zdaniem można przecież małą zostawić u jej matki. Więc  jest nieszczęśliwa, że nie pojedziemy na  Djerbę a posiedzimy w kraju i do tego tu, w domu. Bo ja  chcę pobyć z dzieckiem i  z nią. Przecież ja  wciąż w jakieś delegacje jeżdżę.  W  takim domu to ciągle jest  coś do  zrobienia, nie przyjdzie pan z ADMu, tylko trzeba samemu wiele rzeczy zrobić.  

A  Alinka  z Pawłem mieszka tam obok was?  Nie - po rozwodzie zamieniła  się z Krisem na  mieszkanie -  jemu dała to na Żoliborzu, a ona wzięła to, bo ono blisko nas no i stąd ma blisko do terapeuty. A teraz ona mieszka w drugiej części naszego osiedla w mieszkaniu Pawła a to blisko nas poszło pod wynajem.     Wszystko poszło gładko, bo Kris przy ślubie zgłosił rozdzielność majątkową.

A gdzie się schował Alek?- zapytał Franek. Alek ma teraz własny pokój i już sam w nim sypia. To ten, który był kiedyś gabinetem Kazika. Idź zobacz jego włości - będzie  szczęśliwy- powiedziała Teresa. Idźcie obaj, a ja pójdę dorobić kawy i przy okazji zrobię kawę dla Alka. On pije Inkę z odrobiną kakao lub czekolady. Chyba czuje się co najmniej 5 lat starszy gdy pije  tę kawę z nami z prawdziwej filiżanki. Och, kiedy moja będzie taka duża - westchnął Franek idąc razem z Kazikiem do Alka.

Jak było do przewidzenia pokój  się bardzo podobał  Frankowi i stwierdził, że gdy jego Anetka będzie miała pięć lat, to zapewne jej szafa ubraniowa  będzie miała  ze trzy metry długości, bo już teraz jest nadmiar jej przeróżnych ubranek. 

Gdy Franek już  się z nimi żegnał Alek spytał się Franka, czy Dunia go rozpozna, bo on dawno nie był u wujka. Na pewno cię rozpozna, zapewniał go Franek - ona ma bardzo dobrą pamięć. Gdy dziś wrócę do domu to zaraz mnie dokładnie obwącha i jestem pewien, że będzie wiedziała, że byłem u was. To szalenie mądra psina. No to czekamy na  was w Sylwestra.

Gdy Franek wyszedł Teresa  zaraz zatelefonowała  do Aliny i opowiedziała jej, że są w komplecie zaproszeni do Franka na Sylwestra i że tam przenocują. Alina wysłuchała wszystkiego i powiedziała, że właściwie to się cieszy, że Joanny nie będzie, bo ona jakoś marnie ją trawi. Teresa pocieszyła ją, że nie jest w tej materii odosobniona. Doszły obie  do wniosku, że Franek to jednak fajny facet, bo inny to by  jej po prostu nie dał forsy na taką imprezę jak chrzciny w Watykanie.

Teresa na wyjazd do Franka przygotowała nieco jedzenia dla dzieci, o  czym poinformowała i Franka i Alinę. A dla wszystkich zamówiła "furę" faworków w cukierni. Miała też "łapówkę" dla Duni - ugotowane w warzywach cielęce okrawki i piękną kość cielęcą nieźle obrośniętą mięsem. Postanowiła też wziąć  dla  dzieci zapasową nakładkę na  deskę sedesową, skoro  mieli tam spędzić wiele godzin i nocować. 

Ojciec  Teresy był nieomal zgorszony tym wyjazdem Joanny - to nie wygląda w moim odczuciu dobrze- stwierdził. To jakoś  przerasta moją wyobraźnię. Bardzo to dziwne. Chyba Franek nie  bronił jej by tu, w Polsce, kraju katolickim, ochrzciła  dziecko. Teresa  się śmiała - tato, no ale pomyśl- przecież o  tym, że chrzest był w Rzymie będzie wiedziało z pół Polski, bo to jakaś płodna famuła i ona ma mnóstwo krewnych i będą jej tej imprezy zazdrościć, a tu to byłby obciach, bo Franek to  się nawet przeżegnać nie potrafi a przecież musiałby być na takiej imprezie. A tak to będzie trochę w dawnym stylu, że będą  tylko rodzice  chrzestni - bo przecież tak kiedyś było- rodzice chrzestni brali dziecię i szli je ochrzcić. Obecność rodziców biologicznych to miejski i wielkopański zwyczaj. A tu wspaniali chrzestni rodzice za pieniądze Franka mają wycieczkę do Rzymu by ochrzcić dziecko. Ale - widziały gały co brały. Ciekawa jestem co będzie mówił ojciec Franka, bo on  za nią nie przepada.

Sylwestrowa pogoda była nawet całkiem przyzwoita, aż pięć stopni ciepła, ale bez  deszczu i dla równowagi bez słońca. Teresa nieco naszukała się swojej piżamy, bo zwykle sypiali nago, w końcu przypomniała sobie, że  zapewne jest w neseserze, bo po każdej podróży i jej wypraniu  z reguły tam ją odkładała. Wzięła więc i piżamę Kazika, wzięła też swoje ręczniki, bo jak powiedziała to nie hotel, klapki plażowe dla nich i dla Alka.Trochę się z Kazikiem pośmieli, bo jechali  raptem  na jedną noc, a bagażnik był pełny, no ale było też jedzenie. Faworki wylądowały w kartonowym pudle wyłożonym folią. Obie  dziewczyny wzięły też ze sobą szpilki, żeby przy okazji nieco w ten wieczór potańczyć.

Zgodnie z umową przyjechali na  miejsce o godzinie siedemnastej. Tym razem już nie błądzili, trafili bez problemu. Nie ma Duni w ogrodzie - oznajmił Alek. Bo przecież w ogrodzie jest mokro- ona nie jest poza tym psem podwórzowym, to domowy  pies - wyjaśnił dziecku Kazik. Bramę otworzył Franek, uśmiechnięty od ucha  do ucha. Gdy wysiedli powiedział- niech wpierw głowy rodzin opróżnią bagażniki, bo jest jednak błoto, więc po co kilka razy wychodzić z domu. No to wszyscy panowie wzięli zawartość bagażników i wnieśli do domu, potem z samochodów  wygramoliły się mamy z  dziećmi  i poszły do domu. Gdy już się rozebrali z płaszczy i kurtek, a Kazik zaniósł do kuchni to co tam się powinno znaleźć, Franek wziął obu malców za rączki i powiedział - a teraz tu przyjdzie Dunia. A ona mnie pozna?- znów się zapytał Alek. Ona już cię czuje. Słyszysz jak uderza w pokoju nosem w drzwi?  

Franek pomału otworzył drzwi i wszedł razem z dziećmi do pokoju. Dunia wydała jakiś zduszony pisk i przypadła do Alka kręcąc ogonem młynka. Alek puścił rękę Franka i objął psicę za szyję i coś jej szeptał. Dunia po chwili zwróciła uwagę na niemal zesztywniałego ze strachu Tadzia i delikatnie trąciła go nosem. Pogłaskaj pieska - powiedział Franek i położył rękę Tadzia na łbie Duni. Tadzio z oczami niczym spodki delikatnie przejechał rączką po jej głowie. No to koniec powitania - Dunia na miejsce- rozkazał. Dunia grzecznie poczłapała na swoją kanapę a w ślad za nią na kanapę wdrapał się Alek. Tadzio, kompletnie oszołomiony wpatrywał się w psa i swego braciszka, który się do Duni przytulał. No widzisz- Dunia  cię nie  zapomniała- powiedziała Teresa. Bo Dunia to bardzo, bardzo mądra psina. Podeszła do Duni i poskrobała  ją wpierw za jednym uchem, potem  za drugim, potem przejechała ręką od głowy do ogona. Zdeprawujecie mi psa, będzie się potem dopominała wciąż pieszczot - powiedział ze śmiechem Franek. A gdzie twój tata? spytała  Teresa .  Zaraz przyjdzie, poszedł po coś do piwnicy. 

Alina ze zdumieniem przyglądała  się psu w końcu zapytała się czy i ona może ją pogłaskać - no pewnie, że możesz, tylko nie próbuj jej zabrać Alka, bo to jej maskotka. Alek i Teresa to tak naprawdę jedyne osoby spoza rodziny które mogą usiąść na jej kanapie. Na innych warczy. Co dziwniejsze jeżeli  posadzę tam Anetkę  Dunia zaraz złazi zdegustowana z kanapy. I nie wiem dlaczego- podejrzewam, że Aśka w tym maczała palce, chociaż twierdzi że nie.  A może mała wpakowała jej palec do oka - powiedziała Teresa i teraz  Dunia woli się wynieść z kanapy niż narażać się takie traktowanie.  Malutkie dzieci są zawsze bardzo zainteresowane oczami dorosłych i oczami zabawek.  I dlatego zawsze jak się kupuje dla dzieciaka jakiegoś pluszaka to nim się da dziecku to trzeba sprawdzić czy oczy są dobrze umocowane. Alek to bardzo lubił otwierać nam oczy i tylko raz mi wsadził w oko łyżeczkę plastikową. 

Tadzio nadal był nieco przerażony psicą i pilnie obserwował, siedząc na kolanach Pawła, co robi Alek. A Alek na przemian głaskał i obejmował Dunię i coś jej  szeptał do ucha. A co ty tak szepczesz Duni do ucha?- spytał Franek. Opowiadam jej o swoim pokoju i że mam ZOO i że już mam łóżko jak duży chłopak- odpowiedział Alek. I że będziemy z tatą montować samolot z klocków Lego, tylko nie wiem kiedy - i swoim zwyczajem dla podkreślanie stanu swej niewiedzy rozłożył rączki w geście niemocy.

Teresa wstała, kiwnęła na Franka i powiedziała - chodź ze mną na chwilę do kuchni, bo mamy coś dla twojej sunieczki. 

                                                                           c.d.n.


2 komentarze: