poniedziałek, 15 kwietnia 2024

Córeczka tatusia - 113

  Na którym piętrze  mieszkasz ? - spytał Andrzej gdy wysiadł i szarmancko pomógł wysiąść z samochodu Maryli. Na trzecim. Moje  okno i to coś, co tu nazywają balkonem wychodzi na ulicę. Ja na balkonie nie  bywam - ja  się po prostu boję tego balkonu, że  zaraz się urwie. Do suszenia  prania też go nie używam bo nie da  się ukryć, że kurz w mieście  przeogromny. Kupiłam sobie  fajną, włoską pokojową suszarkę i rozstawiam  ją w większym  pokoju.  Jeżeli nie spieszysz  się  za bardzo do dzieci to może wstąpiłbyś na kawę lub herbatę ? Mam nawet jeszcze jakieś własnej roboty orzechowe  ciasteczka, bez mąki- białko, mielone orzechy, trochę kakao, ale  są mało słodkie,  za to  zdrowe.

Naprawdę mnie  zapraszasz,  czy to tylko taki grzecznościowy  zwrot? Właśnie  się zastanawiałem jak  się do ciebie wprosić i nie wypaść przy tym jak burak. Miałem nawet zaraz pojechać  do Marty na przeszkolenie, więc tylko jej napiszę, że już nie muszę do niej wpadać. Pewnie się zdziwi i będzie  się  wraz  z Wojtkiem  zastanawiać czemu mi  się  plany  zmieniły. Oni oboje  są moimi  dobrymi  duchami, ojciec Wojtka także. Zabawne, bo jedna wizyta  Marty w naszym domu uświadomiła  mi, że z mojej żony to zerowej wartości matka i że moi rodzice mieli rację gdy mi mówili bym się  z nią  nie żenił. Ale o to bym się rozwiódł to już  się Lena  sama  bardzo postarała. Szybko wystukał bardzo krótki tekst "teraz nie przyjadę", pokazał Maryli i wysłał  do Marty.

Mieszkanie Maryli bardzo zaskoczyło Andrzeja - było szalenie  małe. I to mieli czelność projektanci i władze nazywać mieszkaniem  dla małżeństwa z dzieckiem? - zapytał.  Jak dla jednej osoby to jeszcze jakoś można to uznać, choć z trudem.   Moi sąsiedzi obok mają dwoje  dzieci i takie  samo mieszkanie- powiedziała Maryla. To blok chyba jeszcze  z czasów Gomółki, a mieszkanie nie ma nawet 40 metrów kw. Pewnie gdybym się nie rozwiodła to może bym tu już nie  mieszkała, ale jak sam widzisz, mam teraz świetny dojazd  do pracy, jestem tu sama  i ten mały metraż nawet mi nie  dokucza. Wyrzuciłam wannę z łazienki i mam kabinę prysznicową, więc  się nawet zmieściła  pralka. Kupiłam na przecenie szafki do kuchni - trafiłam na przeceniony komplet, który  miał dwie szafki nieco zniszczone. Te dobre mam w kuchni, jakimś  cudem udało mi  się je zmieścić,  a te porysowane są  w piwnicy, dzięki czemu mogę tam mieć to co mi się tu nie mieści i jest zakryte w  szafce, a podrapane ich  wierzchy nikomu tam nie przeszkadzają. Wiesz- nie od  razu trafiłam do tej kliniki i nie przelewało mi się, bo jak  wiadomo państwowa  służba  zdrowia jest  niedofinansowana,  zwłaszcza  w  kwestii wynagrodzeń pracowników.  Rzadko  mam tu gości, stołuję się w pracy, niektóre  dziewczyny to nawet śniadania jedzą  w klinice bo lubią  zupy mleczne, ale ja nie lubię ani mleka ani tym bardziej zup mlecznych. Zresztą ostatnio już  coś zaczynają przebąkiwać, że mleko  zwierzęce wcale a wcale  nie jest dla człowieka zdrowym napojem. I tak reklamowane  mleko kozie też nie  działa pro zdrowotnie. 

To witaj  w klubie  tych co nie  piją mleka- powiedział Andrzej. Moje  dzieci  nienawidzą  zup mlecznych a Marta  nauczyła ich  i mnie jeść grecki jogurt. To niby też  mleko ale  z  "wkładką" dobrych dla nas bakterii. I nawet czasem można  zrobić domowe lody jogurtowe, bo na internecie są przepisy na  takie domowe, jogurtowe  lody. Ja kiedyś  zrobiłem takie lody z domowym dżemem. I też im  smakowały. Możesz  się śmiać,  ale  dla  mnie ojciec Marty to niedościgły wzór do naśladowania. Wojtek, mąż  Marty też go uwielbia. Marta się  śmieje,  że jestem "bogaty w ojców", którzy są dla mnie  wzorem.

Jesteś, jak widzę i  słyszę bardzo związany z nimi - mam na myśli Martę , Wojtka i jego ojca- powiedziała Maryla. Tak, dobrze to widzisz - powiedział Andrzej. Oni wszyscy  szalenie  mi pomogli i to  w taki sposób, że nawet nie poczułem  się zażenowany tym, że mi pomagają. Bezinteresownie poświęcili mi swój czas, uwagę,  energię gdy tego  potrzebowałem. Bezinteresowność jest coraz  rzadszym zjawiskiem w  dzisiejszych czasach. To prawda - przytaknęła Maryla. Na ogół kult pieniądza  zwycięża i ludzkim  działaniem kieruje  kult  pieniądza, a ci co robią  coś "za darmo" to  są nazywani  frajerami.

Marylko, a dasz mi przepis na takie ciasteczka? Szalenie  mi smakują i pewnie moim chłopakom  by  też  smakowały. Oczywiście dam ci przepis, a  dziś weźmiesz po prostu dla  nich trochę na  spróbowanie. Bo mam wrażenie, że nie  wszyscy lubią gdy wewnątrz ciastka  wyczuwa  się małe kawałeczki "czegoś", nawet jeśli "to coś" jest po prostu okruchem orzecha. Więc powiedz im  na samym początku, że są w ciastkach kawałeczki orzechów. Własnych dzieci nie mam, ale wychodzę  z  założenia, że dziecko to też  człowiek i należy mu  się  szacunek i ma pełne prawo coś lubić lub czegoś nie lubić jak i wiedzieć co i dlaczego mu każemy lub  zabraniamy robić.

 A wiesz? - Marta i jej teść tak samo uważają. Ona to uważa, że ich piesek też ma prawo coś lubić  a czegoś nie lubić. Gdy  byli z Wojtkiem na poślubnym wyjeździe  w Sopocie, to przyplątał  się do Marty na plaży śmieszny mały psiaczek- sunia, taka nieco "między rasowa" - umyli, osuszyli, nakarmili i  zabrali do weterynarza, a że psinka była  zdrowa, to Marta  zadecydowała, że zabierze ją do Warszawy, skoro ona  sama ich wybrała. No i psinka ma teraz trzy domy, w których jest szczęśliwa - jest ozdobą kwiaciarni, w której pracuje żona ojca Marty, ich dom oraz  dom Marty i Wojtka. W każdym z tych miejsc ma  swoją  budkę, posłanko, swoje  miseczki i  zabawki. Taka mała,  zabawna przytulanka. Nigdy nie  zostaje  sama w domu. Uwielbiam  ją trzymać na kolanach i głaskać - dla mnie to ma niemal terapeutyczne  działanie po tych wszystkich nerwówkach przeżytych przy stole operacyjnym. Jestem  coraz  bardziej  zmęczony i tęsknię za urlopem.

Maryla cichutko westchnęła i powiedziała-  ja bardzo  chętnie pojadę z tobą, bardzo cię lubię nie  tylko jako współpracownika ale i  jako człowieka,  tylko nie  wiem jak wytrzymasz  w jednym pokoju z obcą kobietą.  Poza tym muszę wiedzieć  ile mam na to wydać pieniędzy, bo nie mam pojęcia jakie to są koszty. Bo mam  jakąś  gotówkę " w  zapasie", ale od  czasu rozwodu wszystkie  urlopy spędzałam  albo u rodziny albo u  koleżanki.

Ojej, nie załapałaś  zupełnie co ci mówiłem - ja muszę wreszcie  pojechać na prawdziwy urlop i wszędzie są pokoje  dwuosobowe i płaci  się za pokój dwuosobowy nawet gdy  tej drugiej osoby nie ma.  W cenę pokoju wchodzi też koszt śniadania  dwóch osób, a w tym hotelu koszt całodziennego wyżywienia, bo posiłki są serwowane  systemem bufetowym, czyli jest  samoobsługa. Termin to już  właściwie poza sezonowy, bo to drugi i trzeci  tydzień  września. Płatne to może tam być SPA oraz  wszystkie wycieczki, ale nie  będziemy na  wszystkie jeździć. A ja  wreszcie  się odważyłem zaproponować  ci byś też pojechała, tylko jakoś nie pomyślałem ,  że może moje towarzystwo wcale ci nie odpowiada. To straszne, że umiem zoperować niemal wszystko co jest  we  wnętrzu kobiety, a nie potrafię  dobrze wytłumaczyć o co  mi biega. A  zapraszam ciebie, bo z całego zespołu lubię  tylko ciebie i  Henia,  ale tylko ty mi się podobasz - bardzo  się  różnisz od  tych kręcących tyłkiem młodszych i tych zmęczonych  życiem, jęczących  i plotkujących  starszych pielęgniarek. Więc  zapomnij o kosztach,  kasą tam ja będę rządził  i zapewniam cię, że nie będę  rozrzutny i nie będzie to urlop droższy od krajowego w sezonie.  Michał to wspaniały facet, szalenie kulturalny i mądry . Gdy ci opowiem historię jego miłości i małżeństwa to się pewnie popłaczesz - ja byłem pod  wrażeniem, a  zbyt łatwo  to ja się  tylko złoszczę,  ale  nie  wzruszam.  Posłuchaj, proszę. I Andrzej opowiedział o tym w  jakich okolicznościach Michał poznał swą żonę, opowiedział o teściach Ali z jej pierwszego małżeństwa i o rodzicach  Michała. Maryla stwierdziła, że  faktycznie to zupełnie niezwykła  historia  a  Michał to niespotykanie szlachetny człowiek. 

A na koniec Andrzej powiedział i o  tym, że Wojtek to jego przyjaciel a nie brat, ale mają takie  same poglądy i przemyślenia na wszystko i oni po prostu czują  się tak, jakby byli braćmi i kto wie, czy jednak nie są  spokrewnieni, bo przecież oni nawet  fizycznie są  ponoć do siebie  podobni, co widać  zwłaszcza latem, bo wtedy Wojtek ma dużo krótsze  włosy. Mówiąc to  Andrzej przejechał ręką po włosach i powiedział - rosną jak głupie, znów muszę iść  do fryzjera i je skrócić. 

A wytrzymałbyś z tą długością do końca  spektaklu w piątek?  Bardzo mi  się podobasz  z włosami tej długości. A po  teatrze to mogę ci je nawet osobiście  skrócić - umiem strzyc. Ostrzygę  cię tak, że nadal będziesz  fajnie  wyglądał a nie będą ci pod  czepkiem przeszkadzać.  Tak naprawdę pod  czepkiem to byłoby ci lepiej dopiero wtedy gdybyś  miał po prostu całkiem ogoloną głowę - masz  bardzo kształtną  czaszkę i nawet ogolony na   zero też  byś dobrze  wyglądał. A poza tym to chyba  już powinni kupić nowe  czepki, które są z miększej bawełny i mają  wszyty dodatkowy kawałek tkaniny wchłaniający pot. Poza tym one  są typu unisex, więc  mogą kupić ich od razu więcej, a więcej to jest taniej. Wyskoczę  w  sobotę do sklepu medycznego i zerknę  co mają i  może są jakieś fajne  czepki. Z kliniki wychodzę w  sobotę o 14,00. No to pojadę z tobą, po prostu zaczekam na ciebie na parkingu, tak jak dziś - Andrzej zareagował natychmiast. 

A ty pracujesz  w tę  sobotę?- zdziwiła  się Maryla. Nie, nie pracuję, ale przyjadę po ciebie. A teraz  już muszę się  gubić, bo pani Ewa za niecałą  godzinę kończy swą pracę.Ona zna  mój rozkład  dnia, więc muszę jechać do dzieciaków. A jutro nie mam zabiegów tylko po południu przychodnię, ale zaledwie 5 pacjentów. Będę tej nocy  śnił o tobie  i naszym pobycie  w Turcji. A teraz  znikam, razem  z ciasteczkami.

W samochodzie wysłał do Marty  wiadomość, że zaprosił Marylę do wspólnego  spędzenia  urlopu i....jakimś  cudem udało  się. Ale były momenty, że aż byłem  załamany. Ja chyba nie mam podejścia do kobiet - dodał na koniec. W chwilę później dostał odpowiedź - to nie kwestia  twego "podejścia" tylko intelektu obiektu - tobie potrzeba mądrej, a nie  durnej kobiety, a ona  durna  nie jest. Wojtuś też tak  twierdzi.  Wpadnij do mnie jutro przed  południem, po dziewiątej - zgodnie z twoją  sugestią nie pracuję tylko się lenię, zjemy razem śniadanie i lody, możemy nawet pójść na  spacer z Misią, to ponoć  też podnosi  poziom  czerwonych krwinek.  Dziadek Wiesiek jutro bladym świtem wylatuje  do Wiednia - ponoć służbowo, ale ja podejrzewam, że leci na  zakupy, bo skończył  się mój ulubiony ser. Pomyśl, czy nie potrzebujesz  czegoś  z Austrii.

Następnego  dnia Andrzej dokładnie "wyspowiadał się" Marcie odnośnie  swej wizyty u Maryli, opowiedział cały jej przebieg, "ćwierkał" radośnie na temat, że w piątek idzie  z nią do teatru a w sobotę, którą  jakimś zbiegiem okoliczności on ma  całą wolną,  porwie  Marylę zaraz po jej  dyżurze, który ona kończy o czternastej - wpierw  wpadną do pewnego sklepu z akcesoriami medycznymi, bo ona  coś tam  dla  siebie  chce  zakupić a potem  zabierze  ją na obiad do "Honoratki", bo  tam  dobrze karmią, bez  wydziwień. A dzieci będą wtedy  wszak u jego  rodziców. Opowiedział też, jak bardzo przygnębiło go to mikroskopijne  mieszkanie Maryli, na co dowiedział  się, że wiele koleżanek  Marty z uczelni marzy by choć takie mieszkanie  mieć w  Warszawie i że te mieszkania całkiem  nieźle "schodzą", chociaż kokosów  z nich nie ma, no ale każdy, kto chce  w Warszawie  pracować to musi gdzieś  mieszkać. Co prawda  są i tacy, którzy dzień w  dzień dojeżdżają do pracy w Warszawie z odległości powyżej 80 kilometrów.  A sporo tych warszawiaków, którym  się  zamarzyły  własne domki  dojeżdża  do pracy od 30 do 40 km własnym samochodem,  choć administracyjnie  to mieszkają w Warszawie.  Tyle  tylko, że  Warszawa robi  się coraz  rozleglejsza.  A najbardziej dręczyła Andrzeja nieco przyszłościowa kwestia , czyli jak zareaguje Maryla na fakt, że on  się poddał wazektomii a jest możliwe, że powrót do stanu sprzed tego  zabiegu może być nieudany a wtedy musiałoby być zapłodnienie  albo drogą inseminacji albo in vitro, bo on całkiem  przytomnie  ma  zdeponowane  nasienie  w  banku- tyle tylko, że nie  w Polsce a w Londynie. 

Marta go postukała  leciutko w  czoło i powiedziała - oprzytomnij chłopie- jak na  razie to  nic o sobie  wzajemnie  nie wiecie, dopiero wszystko się zacznie dziać za jakiś  czas, a być może, że ona wcale nie chce mieć  własnych dzieci a pokocha  twoich chłopców bardziej niż kochała ich Lena, więc uspokój się, otrzeźwiej i  nie kombinuj na  zapas. Czas jest zawsze najlepszym lekarstwem na  wszystko i nie należy go poganiać, musi  działać  we  własnym rytmie. Wszystko musi pomału dojrzeć - nawet nie  wiesz  czy się fizycznie dopasujecie bezproblemowo, nawet się  z nią nie  całowałeś a już  się martwisz co będzie  z  twoją wazektomią. Wyluzuj. Tak naprawdę  rządzi nami  CZAS.

                                                                        c.d.n.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz