poniedziałek, 18 listopada 2024

Córeczka tatusia - 170

W "życiu  dorosłym" zdeterminowanym codzienną pracą  dni mijają   jakoś  szybko zlewając  się w swoistą  całość. Marta w pewnym momencie  stwierdziła, że dni  tygodnia mijają  jej jakoś dziwnie szybko  i niemal w każdy piątek  wieczorem dopadało  ją  zdziwienie, że to już weekend  przed  nią. Nie wiem  co jest - skarżyła  się tacie - gdyby  nie kalendarz  na  ścianie i to, że każdego wieczoru przekreślam kolorową kredką mijający  dzień to miałabym  wrażenie, że  czas  w jakimś  sensie stoi  w miejscu. Dziecko, trochę pracy, dziecko i już zaczyna  się kolejny  dzień.  

No ale przecież  wcale  nie musisz  pracować - przypomniał jej ojciec. Nie chciałaś  wziąć trzyletniego wychowawczego no to nie  wzięłaś - to był twój  wybór  córeczko. Ale jeśli chcesz to możesz w każdej chwili, nim Ewunia   ukończy trzy lata, wziąć jeszcze ten urlop. Wojtek też tak  uważa. Wiem, że ma dla  was zabezpieczenie finansowe, założył nawet oddzielne  konto, bo sądził, że jednak  weźmiesz ten trzyletni urlop wychowawczy.

No ale nie  chcę iść na ten  wychowawczy, bo wtedy zmarnuje mi  się to wszystko co już w tej branży osiągnęłam - stwierdziła  Marta. I jestem bardzo wdzięczna  Pati, że  zajmuje  się Ewą  gdy jestem w laboratorium. To chyba  jakiś  rodzaj  histerii u  mnie, że  czuję się  "rozdarta" - tak naprawdę to jestem sama  sobą jako matką nieco rozczarowana. Mój lekarz, gdy byłam ostatnio na kontroli powiedział  mi, że powinnam się teraz  zastanowić nad  drugim  dzieckiem, jeśli oczywiście planujemy  dwoje. Ale  chyba miałam wypisane na twarzy, że "jeszcze  długo  nie, a potem  wcale" bo bardzo płynnie zeszliśmy na inny temat, co do którego mieliśmy jednakowe  zdanie. Mam tylko wyrzuty  sumienia, że w pewnym  sensie podrzuciłam Ewę  Pati.

Nie podrzuciłaś, Pati wręcz kwitnie  od kiedy zajmuje  się Ewunią. Poza tym nie przesadzaj - Pati zajmuje się Ewą regularnie  raptem 4 godziny dziennie, raz na jakiś czas jest  to o godzinę dłużej, ale nie jest cały  czas sama z  Ewą, bo twój teść spędza przedpołudnia w  waszym mieszkaniu. A Ewunia uczy  się od  małego, że świat to nieco więcej niż cycuś mamy i spoglądająca  na  dziecko z nad jej ramienia facjata  taty. Fakt, że Ewa rozwija   się "książkowo"- elegancko  siedzi, czepia   się szczebelków  łóżeczka, jak ją  się trzyma pod paszkami to szuka  stópkami podłoża i koncertowo przekręca  się w pozycji leżącej wokół  własnej osi. A jej nóżęta są  w ciągłym  ruchu.  Teraz to nawet na  moment nie można jej zostawić samej na  waszym łóżku, bo ona   lada moment  zacznie pełzać. A ciekawi ją  wszystko. Ostatnio w trakcie zmiany pampersów spodobały  się  jej własne  stópki, więc złapała własną stópkę i usiłowała ją wsadzić sobie do buźki. Nasze oczy też  ją  interesują - Pati  się śmieje, że mała  sprawdza czy da  się oko  wyjąć nie używając  do tego  widelca.

Misia  już przestała  być  zazdrosna o Ewę i odkryła, że  świetnie da  się spać na  spacerze w koszyku pod wózkiem. Wiesz  córeńko - Pati jest szczęśliwa, że ma stały kontakt z Ewunią. Marzyła o własnym dziecku, no ale  jej mąż  się do tego nie nadawał a gdy wreszcie ułożyła  sobie życie ze mną to już było zbyt późno na  dziecko. I zawsze podkreśla, że ma córkę, świetnego  zięcia i  wnuczkę. To wszystko to jeszcze jeden dowód na to, że więzy krwi są tak naprawdę mało istotne. Zresztą masz na to dowody wśród waszych przyjaciół. Marylka  jest super  mamą dla chłopców Andrzeja, a  Ziukowie stali  się rodzicami dla Ali i Michała. Rozmawiałem z rodzicami Andrzeja, w tym  sezonie cały dom  będzie  dla nas. Ale gotować to będzie tak jak w ubiegłym roku właścicielka.

Kilka dni później, dość późnym wieczorem przyszedł tata Marty z dość zaskakującą wiadomością. Wpierw zapytał się Martę, czy ona pamięta  jak wyglądała jej matka. Moja matka? - nie pamiętam, bardzo starannie po ostatniej rozprawie skreśliłam ją w pamięci. Jedyne co pamiętam to jak była ubrana tego dnia  gdy  ja byłam przepytywana w sądzie. Była  w takiej ciemnozielonej  mechatej garsonce w jakiś wzór - chyba to były jasno rude liście i nie wyglądała   w tym fajnie, ale to było jeszcze  przed  ostatnią rozprawą. A potem , już w domu usunęłam z albumu wszystkie jej zdjęcia i je podarłam. A ty się na mnie za to nie gniewałeś. Nie pamiętam jej twarzy. Moja teściowa powiedziała mi kiedyś, że matka była bardzo ładna, tylko rozum nie szedł w parze  z jej urodą.  A dlaczego pytasz?

Tata Marty  ciężko westchnął - bo od dwóch dni podobno jest w Warszawie. Przyjechała z jakimś typem, którego obecność w naszym kraju nie jest pożądana. Mam nadzieję,  że nie  zechce się tu przywlec. Na  wszelki wypadek mamy ochronę. Ja też mam gościa,  a nawet  dwóch bo twój Wojtku ojciec będzie  u nas nocował, a  drugi  gość to ochroniarz.  Nie  wiemy czy znają adres  tamtego  mieszkania twego ojca  czy nie, ale będzie lepiej gdy nie  będzie tam  sam.  Podeślij dziś  córeczko do szefa  wiadomość, że jesteś chora i że  jutro ktoś podrzuci do firmy twoje zwolnienie lekarskie. A propos ochrony - udostępnijcie  mu ten malutki pokoik od strony ogródka. I oczywiście nie odbierajcie żadnych telefonów stacjonarnych. Ochrona ma klucz do waszego mieszkania. Ja zaraz podrzucę   jakieś  zaopatrzenie dla tego człowieka.  Ależ  nie trzeba - powiedział Wojtek - czego jak  czego, ale  jedzenia  to u nas  nie brak.  

Na sms-y od  nieznanych numerów nie  reagujcie.  Kontynuował tata Marty. O cholera - szepnął Wojtek. To może ja jutro zostanę w takim razie  w  domu. Mam tylko jeden wykład więc albo go poprowadzi Michał albo ja przy okazji to uzupełnię. 

No to ja  się w takim razie zaraz wyniosę gdy tylko dotrze tu człowiek z ochrony - oznajmił tata Marty. Mam nadzieję, że Pati nie  dostała ataku serca gdy się dowiedziała co się dzieje. W dziesięć minut później usłyszeli pukanie do drzwi -brzmiało tak, jakby ktoś delikatnie stukał jakimś patykiem w  drzwi. No fajnie, to on, mówiłem mu, że dziecko może już spać. Po chwili "zaszurał" klucz  w  zamku i wszedł zapowiedziany ochroniarz. Tata ucałował Martę, poklepał po ramieniu Wojtka, założył wiatrówkę i cicho wyszedł z mieszkania. Pan ochroniarz starannie zamknął za nim drzwi i powiedział - jestem Tadek. 

Pozwólcie mi przejść się po mieszkaniu - fajnie, że tu są wszędzie żaluzje i dodatkowo zasłony - stwierdził.  Te zasłony to mój pomysł - powiedziała  Marta - po prostu okno z  samymi żaluzjami wygląda szalenie smutno.  Wojtek oprowadził człowieka po mieszkaniu a Marta zapytała  się czy jest coś czego "Tadek" nie je lub  nie pije, ale gość oświadczył, że jada wszystko ale nie pije absolutnie  alkoholu. To fajnie, bo my też nie pijemy alkoholu- poinformowała go Marta.  Zaraz panu pościelę łóżko w  tym śmiesznie małym pokoju - powiedziała  Marta. Nie ma potrzeby - ja tu mam czuwać a nie  spać. Wyśpię się w  dzień. Bo dzienna ochrona będzie porządkowała podwórze.  

No to naszemu panu dozorcy chyba szczęka z dzioba wypadnie - zawyrokowała  Marta. Nie, nie wypadnie, już go o tym administracja na pewno powiadomiła - stwierdził pan Tadek. Ten winobluszcz nieco przy okazji przystrzygą. Podoba  mi  się to osiedle, w  sumie jest przytulne. Bo ja taki mało nowoczesny jestem - denerwują mnie wieżowce- zwierzył się Tadek. Śmieją się ze mnie, że najchętniej mieszkałbym w psiej  budzie lub w niedźwiedziej gawrze.  

Może po prostu ma pan nie  zdiagnozowany lęk wysokości - wiele osób na to cierpi i nie każdy o tym wie- diagnozowała  w ciemno  Marta. Nie, mnie  raczej przeraża ta ilość mieszkań, ilość osób w budynku - zupełnie jak mrowisko. No fakt - tu na naszej klatce są tylko cztery mieszkania, bo to koniec budynku i tak samo jest  z drugiej strony budynku, a te środkowe klatki mają nieco inny układ mieszkań i mniejsze  mieszkania. I tam  są po dwa mieszkania na jednym piętrze.Tu tylko ta  niewygoda, że to budynki czteropiętrowe i nie  mają windy, więc co jakiś czas ci bardziej leciwi z 3 i 4 pięter przeprowadzają  się do innych mieszkań. Tu większość mieszkań to już  mieszkania wykupione i są własnościowe. W każdym razie ja  wolę to mieszkanie choć to parter. Ten pokoik to wg projektanta to miała  być tzw. garderoba, żeby w innych pokojach nie  było szaf. Ale u nas często jest sypialnią  dla gości. 

Ale to ogrodzenie to powinni tu zmienić, bo tę siatkę bez trudu można przeciąć - ocenił Tadek. Ono powinno być ze  stalowych sztachet, skoro ma  być takie "przewiewne". Pewnie tak- zgodziła  się Marta- ale wszyscy się  w bloku znamy i gdy ktoś wyjeżdża na urlop to reszta czuwa. Sąsiadka nad  nami już pewnie głowi się kto do nas przyjechał. Gdy mój teść zaczął u nas często nocować  zaraz  się mnie przepytała co to za facet tu bywa. Najlepsze jest to, że z naszej klatki  schodowej to znam właśnie  tylko tę jedną sąsiadkę, a mieszkam tu "od  zawsze". To osiedle to było budowane dość szybko po zakończeniu wojny, jest naprawdę stare. No ale dzięki temu jest zagospodarowane i tak naprawdę  nie trzeba  nigdzie  daleko na  zakupy jeździć. I do lekarza blisko i nawet  sporo jest  tu zieleni. I do metra jest  niedaleko. Nie ma tu  czegoś takiego jak plac zabaw  dla dzieci i jeśli mam  być  szczera to bardzo mnie to cieszy. Mam koleżankę, która miała  właśnie niemal pod oknami plac  zabaw. Wrzask za oknem jak dzień  długi, no chyba  że deszcz lał, co jakiś czas płacz, bo na betonie stały drabinki dla dzieci, więc co jakiś czas któreś miało spotkanie  z betonem. Była też piaskownica - miejsce w którym okoliczne psy zostawiały po sobie  pamiątki, a okoliczni pijaczkowie traktowali piaskownicę  jako zlewnię moczu lub  miejsce zawodów który dalej posika. Po trzech latach wyprowadziła  się stamtąd.

A co pani powie sąsiadce gdy o  mnie  zapyta?- Tadek  był wyraźnie  rozbawiony. Że jest pan dalekim kuzynem Wojtka, który chce  się przeprowadzić do Warszawy, bo zmęczyły pana  dojazdy  do pracy. Teraz  takie  czasy, że codziennie  do Warszawy dojeżdża ponoć milion osób. Bo tu jest praca a w tych okolicznych  miejscowościach  nie ma. No to idę robić dla nas wszystkich kolację - zameldowała  Marta. Ale ja pani  nie pomogę , muszę tu siedzieć, bo przez  to ogrodzenie nie jest tu bezpiecznie.  Ależ mnie  nie trzeba  w czymkolwiek pomagać, zresztą jak coś  będzie trzeba pomóc to mi mąż pomoże, zawsze  mi pomaga. Poza tym możemy  zjeść w tym dużym pokoju od  strony "niebezpiecznej". Tu na trawniku jest coś, co nazywam  pułapką- jest dziura  w ziemi po drzewku, które  nie doceniło mojej troski i uschło. I ostatniej jesieni zostało z  ziemi wykopane a  dziura po nim jest przykryta siatką, a że nocą  jest w tym ogródku  ciemno to jeśli ktoś się będzie  zakradał to przynajmniej jedną  nogą  w dziurę wpadnie. Nawet w  dzień tę dziurę  ledwo widać  bo na  siatce są, w charakterze ozdoby, sztuczne kwiatki. Wciąż nam  brak czasu by pojechać do ogrodnika po jakiś krzew. A koty tu  nie łażą, zresztą kot nie  ma problemu z unikaniem pułapek. A  sąsiadka z  góry zachwycona, bo z lekka niedowidzi i nie zassała, że to sztuczne kwiatki.

                                                                 c.d.n.

1 komentarz: