W sobotę przed południem, Marta stojąc przy kuchennym stole zauważyła, że na podwórko zajechał "znajomy samochód" i zapytała Wojtka, czy się umawiał może z Andrzejem, bo chyba właśnie on zajechał na ich podwórko. Wojtek wyjrzał zza jej ramienia i nim cokolwiek zdążył powiedzieć z samochodu wysiadł Andrzej i zaczął z bagażnika coś wyciągać. Nie czekając na dzwonek do drzwi Wojtek poszedł otworzyć drzwi od budynku. Andrzej dzierżył kilka toreb. Okazało się, że jedzie do pracy, ale jego ojciec był z samego rana "na wsi", już o 7 rano tam pojechał, więc są dwa wiejskie kurczaki i jajka i trochę "własnych" kartofli. A poza tym to Andrzej ma ogromną prośbę do Marty.
Oczywiście Wojtek natychmiast chciał zwracać Andrzejowi pieniądze, ale ten twierdził, że on nic o jakichkolwiek pieniądzach nie wie, bo przecież to ich ojcowie się wzajemnie rozliczają, ale on to ma wielką prośbę do Marty, bo w nowo powstającej prywatnej lecznicy jest wakat na stanowisko tzw. "przełożonej pielęgniarek" , a właściciel jest dobrym kolegą Andrzeja i zapytał się, czy Andrzej nie chciałby usadowić na tym stanowisku Maryli, która wszak nie jest już debiutantką w tym zawodzie. Andrzej oczywiście rozmawiał już z Marylą na ten temat, ale Maryla stwierdziła, że nie czuje się na siłach by objąć takie stanowisko, więc Andrzej przyjechał prosić Martę, by ta wpłynęła na Marylę, no bo przecież Maryla już dwa razy zastępowała w klinice przełożoną pielęgniarek .
Marta popatrzyła badawczo na niego, a potem powiedziała - Maryla jest bardzo mądrą kobietą - i wierzę, że nie czuje się na siłach by objąć takie stanowisko. Jest naprawdę świetna w swojej specjalności - jest w stanie bardzo prawidłowo ocenić stan rany pooperacyjnej, potrafi opanować lęk pacjenta przy zmianie opatrunku, potrafi go w kilka sekund nauczyć jak się ma zachować, by bólu przy zmianie opatrunku lub usuwaniu cewnika nie było, przy tym wszystkim jest miła i kulturalna. Ale gdy zastępowała przełożoną pielęgniarek to miała przez nią zapewnione zaopatrzenie oddziału na cały czas nieobecności przełożonej, nie musiała planować zakupów ani uzgadniać żadnych spraw personalnych, bo to wszystko przełożona zrobiła przed urlopem. Praca przełożonej pielęgniarek to cała masa papierkowej roboty i pilnowanie by oddział był we wszystko na czas zaopatrzony. I Maryla o tym dobrze wie, więc nie dziw się i nie naciskaj na nią, jeśli mówi, że nie reflektuje na takie stanowisko. Ona wie znacznie więcej o tej pracy niż ty. To nie jest z jej strony brak wiary we własne możliwości , ale realna ocena sytuacji. Masz szczęście, że macie na chirurgii tak dobrą pielęgniarkę chirurgiczną. Dzięki niej automatycznie i wasza praca jest lepiej oceniana, bo nie ma żadnych paprzących się ran pooperacyjnych. Andrzej chwilę milczał a potem powiedział - właściwie to masz rację - jakoś nie pomyślałem o tym w ten sposób. Mam jeszcze pół godziny- mogę zajrzeć do "synowej"? Jasne , że możesz, twoja synowa okupuje kojec razem z Misią, więc będziesz miał dwie swoje ulubienice jednocześnie.
Andrzej wszedł do kojca a mała spryciula natychmiast zamanifestowała chęć by ją wujek wziął na ręce, a Misia dostała "głupawki" i co chwilę lizała Andrzeja po rękach. Marta roześmiała się tylko i poszła zrobić kawę dla dorosłych. Andrzej stwierdził, że jednak jego chłopcy nigdy nie byli tacy słodcy jak Ewunia, a potem powiedział - gdy pomyślę, że nawet takie maluszki muszą czasem mieć jakieś zabiegi chirurgiczne to aż mi się zimno robi. Chyba nie mógłbym być chirurgiem dziecięcym. Już przy tobie byłem na wpół sparaliżowany, to byłaś taka malutka na tym stole.
Oczywiście mała zaraz wykorzystała obecność Andrzeja w kojcu i potraktowała go jako obiekt do wspinaczki, potem bardzo chciała sprawdzić czy Andrzej ma bardzo głębokie dziurki w nosie i uszach i Andrzej stwierdził, że małą interesuje medycyna. Ale Marta przerwała tę zabawę, mówiąc spokojnie, ale stanowczo małej, że tak nie wolno robić. Andrzej był wręcz rozczarowany, ale Marta była nieugięta mówiąc, że nie może małej pozwolić na taką zabawę, bo ona niechcący może dorosłemu zrobić krzywdę. Nawet malutki paluszek wpakowany w gałką oczną może wyrządzić nieodwracalną kontuzję, bo te maleńkie paluszki są jednak wyposażone w paznokietki a poza tym maluszki mają koszmarny chwyt, taki jakby od niego zależało ich życie.
Półgodzinna wizyta minęła szalenie szybko i Andrzej wyściskawszy Ewunię i jej rodziców pojechał do pracy. Zapisał sobie kiedy ojciec Wojtka ma wizytę u kardiologów i powiedział, że na pewno pojedzie z nim do Anina.
Pod wieczór (tak jak było umówione) przyjechał Milosz. Długo opowiadał o wszystkich swych zastrzeżeniach które ma do Hanki i jej rodziców i że nie może się nadziwić, że Hanka nie może zrozumieć tego, że zrobienie dyplomu lekarza fizjoterapeuty jest dla Milosza bardzo ważne. Ona chyba sama nie wie czego chce - gdy rzuciłem studia powiedziała tylko, że to moja sprawa, ale gdy zacząłem pracę jako przewodnik górski to zaraz usłyszałem, że to dlatego, bo jestem "babiarzem", a to, że na takie wycieczki głównie szli faceci ewentualnie jeśli jakaś para małżeńska i to raczej oboje w mocno średnim wieku to tego już nie dostrzegała. No a teraz, gdy już jestem w Polsce to każda rozmowa z nią to jest wysłuchiwanie jej bzdurnych tekstów i pretensji. Próbowałem rozmawiać o tym z jej rodzicami, ale albo słyszałem tekst, że to nie ich sprawa albo - to tekst nadawany przez teściową - że nie ma dymu bez ognia i że serce kobiety zawsze wyczuwa gdy coś jest na rzeczy. I powiem wam szczerze- już mi jakoś powoli mija tęsknota za Hanką i doszedłem do wniosku, że chyba jednak nie mam o co walczyć. Ona w ogóle nie interesuje się moimi studiami, a gdy z nią rozmawiam to jedyne pytania, jakie mi zadaje, dotyczą ilości dziewczyn na tych studiach i czy dużo ładnych pielęgniarek jest w Konstancinie. No najzwyczajniej w świecie odechciewa mi się nawet z nią rozmawiać.
A moi rodzice to niemal zaczadzieli ze szczęścia, że jednak dokończę te studia i ojciec zaproponował, by w tej chałupie nim skończę studia zamieszkała taka nasza dość daleka kuzynka, ona już po czterdziestce, rozwiedziona, ale ma dobrze poukładane w głowie i ona będzie się opiekować chałupą i wynajmować na noclegi. Ona jest na rencie inwalidzkiej, tylko jakoś nie mogę się dowiedzieć z jakiego powodu i mam podejrzenie, że głownie z powodu rozlicznych jej znajomości wśród lekarzy. Bo tak na oko to nic jej nie brakuje, wszystkie widoczne "części człowieka" są naturalne i wyglądają normalnie.Gdy skończę studia to się na nowo sytuację przeanalizuje i albo się pogodzę z Hanką, albo rozejdę a wtedy się wspólnie zastanowimy co dalej z tą chałupą.
Na razie to ojciec wybiera się tu żeby na własne oczy obejrzeć Konstancin, bo chce przejść na nieco wcześniejszą emeryturę "by jeszcze pożyć" i rozejrzy się jak wygląda obecnie w Tatrzańskiej Łomnicy i w Konstancinie, bo jego zdaniem nie wykluczone jest, że zjadą na stałe do Polski. Na gust ojca to Polska jest dostatecznie "zachodnio-europejska" no i nie ma problemu z "dogadaniem się", choć akurat ojciec nie ma problemu ani z angielskim ani z niemieckim. I jak znam życie, to na pewno nie przyjedzie tu sam, ale razem z mamą, bo oni są jak papużki nierozłączki i aż się dziwię, że ojciec tyle lat pracuje poza domem, a nie w domu, żeby być razem z nią.
Trochę mu opowiedziałem o was, o tym, że Wojtka ojciec jest z wami tak blisko i o tym, że wy jesteście parą od podstawówki i ojciec jest tak zainteresowany tym wszystkim, że chce jak najszybciej tu przyjechać i "na własne oczy to wszystko zobaczyć" - tak mi powiedział. Mama z kolei sugeruje, bym koniecznie pojechał na trochę do Hanki, bo rozmowa z bliska jest lepsza. No ale - tak z ręką na sercu - wcale a wcale nie mam na to ochoty. Na odległość to Hanka jakoś waży swe słowa, (bo nie jest wcale pewna czy jestem aktualnie sam, bo na pewno jest ze mną z tuzin bab i wyszłaby wtedy na jędzę) ale tak "oko w oko" to zupełnie się nie hamuje i byłaby jedna, wielka awantura, bo ona wtedy się nie hamuje. To bardzo żywiołowa kobieta. Ale o tym to oni nie wiedzą, nie znają Hanki od tej strony.
Co do Luny - przemyślałem sprawę - niech zostanie w górach, jakby nie było to pies przyzwyczajony do gór, a wiem, że teściowa bardzo o nią zadba, bo ona dawno marzyła o takim psie, tylko Polacy nie chcieli jej kiedyś takiego sprzedać, co mnie zdziwiło. No ale górale po obu stronach Tatr to mają jakiś bałagan w mózgach, bo i jedni i drudzy za dużo piją wódy. Dla mnie zawsze najśmieszniejsze są opowiadania słowackich górali o polskich góralach i polskich górali o słowackich, bo tak naprawdę to niewiele się od siebie górale różnią - mogliby razem na jednym terenie mieszkać i nikt by ich nie odróżnił gdyby byli tak samo ubrani. Zresztą po obu stronach Tatr nikt na co dzień nie chodzi w tradycyjnym góralskim stroju, a polscy górale często , tak słyszałem, zaopatrują się w regionalne ciuchy w słowackim Kieżmarku. Zresztą te stroje góralskie w obu państwach mają jeszcze podziały wewnętrzne zgodne z krainami geograficznymi i to jeszcze z podziałów sprzed obu wojen światowych. Zupełnie się w tym wszystkim nie wyznaję i przyznaję się do tego bez bicia. Mnie to zupełnie obojętne który góral z jakiej części Tatr się wywodzi.
Marta wszystkiego słuchała uważnie obserwując Milosza, a gdy skończył powiedziała - mam nadzieję, że nie oczekujesz od nas jakiejś porady, bo my z Wojtkiem to jesteśmy dość nietypową parą, bo tak naprawdę bardzo rzadko taka "szczeniacka miłość" kończy się małżeństwem, a na dodatek to nasi ojcowie nadal się przyjaźnią i "nadają na tej samej linii", więc to co powstało u nas kiedyś - jakimś cudem nadal trwa.
Wydaje mi się, że nim podejmiesz jakąś decyzję to powinieneś porozmawiać z Hanką w tak zwane cztery oczy - nie chcesz jechać do niej, to może zaproś ją do Warszawy, masz w końcu do dyspozycji dwa pokoje z kuchnią, w których nikt wam nie będzie przeszkadzał ani nie będzie się wtrącał do waszej rozmowy i żadne z was nie będzie górą mając blisko swoją rodzinę. Wtedy nie będziesz musiał nawet brać bezpłatnego urlopu na wyjazd do Słowacji. To będzie wszak spotkanie na neutralnym terenie, bo mieszkanie nie jest twoje. Ty jesteś szalenie opanowanym człowiekiem a Hanka jest raczej bardzo żywiołowa, więc nic dziwnego, że nie zawsze możecie się dogadać, bo tę samą sytuację każde z was inaczej odbiera.
Milosz długo milczał , w końcu cicho powiedział - właśnie sobie uświadomiłem, że wcale nie mam ochoty się z nią spotkać i że wcale a wcale za nią nie tęsknię. I dotarło do mnie, że od samego początku nie miałem od niej nigdy ani słowa wsparcia w czymkolwiek co robiłem lub planowałem. I wcale a wcale nie chcę być z nią pod jednym dachem a na dodatek dyskutować. Muszę porozumieć się ze swoim prawnikiem, bo mam wrażenie, że może mi się udać rozejść z nią na odległość. Co prawda prawnik jest z Brna, ale to nie ma znaczenia, co najwyżej nadszarpnę swoje oszczędności. Uzupełnię je gdy chałupa zacznie być wynajmowana. Myślałem nawet początkowo o sprzedaniu tego domu, ale choć jest mój, to nie sprzedam go dopóki rodzice żyją, bo oni lubią ten dom i ponoć się w nim bardzo dobrze czują. Zresztą może rzeczywiście ten kawałek gruntu ma dobrą energię, bo nie ma na nim żadnych cieków wodnych. A śmiałem się ogromnie gdy rodzice kupowali ten kawałek ziemi i nim go kupili to ze trzy dni włóczył się po nim różdżkarz. I wtedy ojciec podsunął mi książkę o tym jak jeszcze za czasów rzymskich wybierano teren dobry do osiedlenia się. Bo choć teraz wszyscy laicy się naśmiewają z różdżkarzy, to jednak geolodzy ich szanują. No a za rok to wasza "ociupka" bez problemu zniesie podróż do Tatrzańskiej Łomnicy i będzie miała do dyspozycji ogromny ogród, a po sąsiedzku wszystkie warzywka i owoce a do tego dobre powietrze.
Marta roześmiała się - a Hanka wszystkim krewnym i znajomym rozpowie, że ani chybi wasz rozwód nastąpił przez mnie a Ewa jest owocem twego występku. Mnie to oczywiście w niczym nie zaszkodzi. Tyle tylko, że jest nieco za wcześnie by snuć plany wakacyjne na przyszły rok. Jak na razie to prześpij się spokojnie z dwoma planami na nowe rozdanie, czyli życie bez Hanki i na dalsze życie z Hanką. Porównaj sobie obydwa obrazki , raz obydwa w błękicie a drugim razem w wersji szaro-burej, bo to będzie twoje życie- nie twoich rodziców ani też przyjaciół. I podziękuj w myśli swoim teściom, że to od nich wyszedł plan byście mieli oboje rozdzielność majątkową, co wynikło głównie z faktu, że ich dom, który odziedziczy Hanka jest dużo większy od twojego. Ty za to masz większy teren i gdyby się ktoś uparł, to twój dom można bez trudu powiększyć.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz