sobota, 25 kwietnia 2009

To czego nie lubię

Zadzwoniła wczoraj do mnie osoba, której kiedyś, chyba w chwili
zaćmienia umysłowego powiedziałam, że piszę na blogspocie.
Ze dwa razy nawet zadzwoniła, raz by mi zwrócić uwagę, że ta witryna
nie jest łatwa do obsługi i ona nie potrafi komentować, drugi raz by
zapytać o mój mail,więc podałam.
Wczoraj znów zadzwoniła, informując mnie, że jest zawiedziona moimi
notkami, są nudne, wykrętne, bo ja nie piszę nic a nic od siebie, o tym
co ja czuję i co myślę, a przecież po to się "bloguje", by o tym pisać.
Zdębiałam przy tym telefonie, powiedziałam tylko, że czytanie mego
bloga nie należy do jej obowiązków, więc niech się nie poświęca i skoń-
czyłam rozmowę. I stąd ta moja "prywata", czyli zeznanie czego nie
lubię u rodaków.
Nie lubię naszej polskiej namolności, która ukrywa się pod różnymi
innymi nazwami- np. gościnności.
Najpospolitszy jej przejaw- przychodzimy z wizytą, sadzają nas przy
stole zastawionym na mniej więcej pułk wygłodnia- łego wojska i
zaczyna się : "jak to nie pijesz, ależ 1 kieliszek nie szkodzi";
"no, nie rób przykrości, wypij za zdrowie" ; "no, dlaczego tak mało
nałoży- łaś, nie smakuje ci?"; " no zjedz jeszcze trochę, to przecież
świeże"; "ależ zjedz, najwyżej łykniesz potem coś na wątrobę".
A potem się dziwią, że z reguły nie przychodzę na "stołowe imprezy".
Namolność ukryta pod troskliwością : "ale dlaczego nie chcecie kupić
działki, my wam pożyczymy gotówkę, nie ma sprawy"; "powinniście
mieć dzieci, to daje tyle radości", "dlaczego jedziesz w góry, morze jest
dla ciebie lepsze".
Namolność dociekliwa: "ale dlaczego nie chcesz przyjechać na działkę",
"ale dlaczego nie chcesz iść do kina" - każda odmowa, na dowolny
temat wywołuje lawinę dociekań "a dlaczego?"
Owa namolność jest charakterystyczna dla naszego społeczeństwa.
W innych krajach Europy, jeżeli pada odpowiedz negatywna nikt nie
docieka "dlaczego nie" bo uważają, że byłoby to niegrzeczne. Jeśli
pytający jest z tobą w bardzo bliskich stosunkach pozwoli sobie na
zapytanie "a na pewno nie chcesz?" i koniec, kropka. Żadnego nama-
wiania, dociekania.
Nie lubię również braku delikatności, którego doświadczałam często
nim zostałam mamą. "A dlaczego nie macie dziecka?", "no,no leniu-
szki, bierzcie się do roboty", "no, na następne święta to może będzie
nas więcej", " a pamiętasz x? już ma dwoje dzieci, a kiedy ty?".
Wiem, że podobne znęcanie odbywa się w rodzinach, gdzie jest
niezamężna młoda kobieta - wszyscy krewni i znajomi królika uwa-
żaja za stosowne nie tylko dopytywać się "kiedy wreszcie", wyliczać
rzesze jej koleżanek, które juz wyszły za mąż, ale i głośno zastana-
wiać się czemu to ona nie ma kandydata na męża.
Akurat mnie nie zdążono sie wypytać co do ewentualnego zamąż-
pójścia - mnie raczej pytano z jakiego to powodu tak nagle i przyglą-
dano się podejrzliwie, czy już mi brzuch rośnie.
Denerwuje mnie i nie cierpię tego, że każdy wpada z buciorami
w wewnętrzne sprawy innych nazywając to troską lub miłością.
Dlaczego nikt się nie zastanowi, że zadawanie pytań małżeństwu,
czemu nie mają dziecka jest zwykłym chamskim wścibstwem.
A może nie mogą i to jest ich trauma, a może nie chcą- wolny wybór.
A to dociekanie dlaczego młoda kobieta nie wychodzi za mąż -
bo może ma zupełnie inne plany życiowe, nie czuje w sobie powołania
do zakładania rodziny, bycia matką - przecież to jej wolny wybór.
Wśród naszych bliskich znajomych jestem już znana z tego, że moje
NIE naprawdę znaczy NIE i nie udzielam informacji dlaczego właśnie
nie. Wiedzą również, że nie wypytuję "dlaczego nie" lub "dlaczego tak"
bo szanuję cudze decyzje, a nie dlatego, że jestem "bezduszna". Jeśli
ktoś ma ochotę mi powiedzieć coś więcej- zawsze wysłucham.
A teraz mogę publicznie przyznać się do jeszcze jednej rzeczy- nie
chcę i nigdy nie chciałam mieć działki rekreacyjnej bo :
-jestem okropnym leniem i nie mam ochoty harować na 2 domy,
-jestem antytalentem ogrodniczym i czasem mam wrażenie, że samo
moje spojrzenie zniechęca rośliny do życia,
-nie lubię jezdzić ciągle w jedno i to samo miejsce "na okrągło",
-pobyt wśród much, os, gzów komarów i innych insektów przyprawia
mnie niemal o histerię, a jedno ugryzienie komara paprze mi się
minimum 6 miesięcy, raz paprało się 10 miesięcy,
-mało bawi mnie przyjeżdżanie na działkę i stwierdzenie na miejscu,
że co tylko nadawało się do zabrania to zniknęło, a to co nie nadawało
się- zostało zniszczone.
No to się wywnętrzyłam - czysty ekshibicjonizm.
Miłego działkowania moim znajomym życzę, w tym roku też na mnie
nie liczcie
anabell

34 komentarze:

  1. No to teraz ta osoba będzie zadowolona, że ma do czytania post, jaki chciała ;) :)))

    Ja się tylko nie zgodzę Anabell z uogólnieniem, że namolność i to wszystko, co piszesz, jest typowa dla wszystkich Polaków. No gdzież dla wszystkich? Ja przynajmniej takich nie znam. Nigdy też nie spotkałam się z "karmieniem" mnie na siłę, ani nakłanianiem do picia.
    Zauważyłam jednak, że niektóre osoby same często się tłumaczą wcale nie nagabywane pytaniem dlaczego. Kiedy mówią NIE, natychmiast po tym słowie jest BO i tu następuje długi wywód dlaczego.

    A ja działeczkę lubię i kwiatki mnie lubią, właśnie wróciłam z działki.
    Komarów też nie znoszę!

    Kliczki słoneczne :)

    alElla

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapomniałam dodać, że też tego nie lubię, wręcz nie znoszę, więc widocznie dlatego nie znam takich namolnych, bo sami mnie unikają.

    alElla

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu moi znajomi to juz sie przyzwyczaili, ale wiesz jak to z rodziną- widzą cię 2 razy w roku, więc sie nie zdążyli przyzwyczaić.Ostatnio moja koleżanka malo nie zemdlała z wrażenia, bo wypiłam kieliszek czerwonego wina- pewnie sie biedna spodziewała,że zaraz po tym fakcie zejdę,albo chociaż zasłabnę, bo ciągle mi sie przyglądała badawczo.
    Przynajmniej była sensacja:))))
    Słonka życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No a DLACZEGO nie piszesz NIC prywatnego:))
    Anabell:) Czytam tytul, czego Ty nie lubisz i patrze a tu taki dlugi post! A ja z tym namawianiem do jedzenia to ja tez tak mam, nie cierpie tego u mojej mamy, a teraz taka sama sie stalam:) I co teraz? Ale namawianie do alkoholu to juz zupelnie inny kaliber.

    Bo wiesz, jagbys kupila sobie dzialke to moglabys wypoczywac- ludzie lubia uszczesliwiac innych na wlasna modle:)
    Pozdrawiam i miego wieczoru
    Inteligencja

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć Inteligencjo, jak widzisz sporo jest tego czego nie lubię.Jeszcze ani razu nie widziałam takich, co to przyjadą na własna działkę i odpoczywają-muszą zasuwać jak nakręceni. Zaczyna się od wybebeszenia samochodu, potem zawsze jakieś grabienie, pielenie, wietrzenie pościeli,sadzenie czegoś, z trudem jest czas na wypicie kawy i
    posiedzenie na leżaku. Pomijam już ,że te działki sa najczęściej w sporej odległości od domu ,że
    gdy wracasz w niedzielę, to stoisz
    w korkach niczym w centrum, a paliwo kosztuje.Takie fajniejsze działki to są przeważnie (u nas) w odl. 60 -70 km od domu.
    Ja nikogo do jedzenia nigdy nie namawiam,"niespodziewanych gości" tylko się pytam na początku czy chca cos zjeść lub wypić kawę lub herbate , ale nic nikomu nie proponuję na siłe.Miłej niedzieli Ci życzę, niekoniecznie na działce:)))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo osobiste posty są z reguły nudne jak flaki na świętym oleju. Miałem już nieprzyjemność zajrzeć na parę takich blogów. Nuda i zgroza. Jadłem obiad. Babcia piekła ciasto. Zakochałem się. Żona jest w ciąży. Synek ma gorączkę. Tragiczne są tego typu posty. Fatalne. Okropne. Osobiście uwielbiam autorów z poczuciem humoru, potrafiących robić kpiny nawet z poważnych spraw. Sam nie piszę zbyt wiele o swojej codzienności, bo żyję normalnie. Jem, śpię, pracuję, czytam, chodzę do kibelka. I co tu za szczegóły opisywać? Wolę skomentować ważniejsze sprawy. Poza tym wszystkim się nie dogodzi. Nie warto nawet próbować.
    Gospo38

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz Gospo,nie wiem co musiałabym robić w życiu, by to kogokolwiek interesowało i by to opisywać.A wydaje mi się,że jest jeszcze kilka ciekawszych rzeczy na tym świecie niż moje wynurzenia nt. mego życia.Myślę,że po tej notce o moja znajoma i tak nie będzie usatysfakcjonowana.:))))Miłego, )

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja to bym raczej nie nazywał namolnością a bezmyślną próbą czynienia dobrego uczynku :) Nie chciałbym czymś niechcący sprawić Ci przykrości, strasznie nie lubię słowa NIE powiedzianego tak jak to opisujesz :)Pozdrawiam nocnie

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej Anabell, jakby ktoś do mnie tak zadzwonił, i żądał zmian na blogu, kazałabym mu iść prostować banany:) Z tym natręctwem bywa różnie, czasami nie wynika ze złych intencji, tylko wychodzi w sumie niezbyt miło. Niektórzy ludzie też nie potrafią sprzeciwić się czemuś takiemu. Na pięćdziesiąte pytanie ciotki o narzeczonego, można przecież powiedzieć 'jak będę miała, to ci powiem na pewno, ale nie pytaj już o to proszę' - grzecznie a stanowczo - to sposób na wielu natrętów, którzy jeszcze często myślą, że robią dobrze. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiesz Czarny Ptaku, w rodzinie śmieja sie ze mnie,że NIE to było moje pierwsze wypowiedziane przez mnie słowo.Ja naprawdę uważam,że człowiek nie musi sie tłumaczyć, dlaczego NIE. Może to oczywiście wyjaśnić, jeśli uzna to za właściwe.Pomyśl- czy miłe jest tłumaczenie się przy stole dlaczego czegoś nie jesz lub nie pijesz? Jeśli czegoś nie jestem pewna to nie mówię NIE, ale mówię nie wiem lub zastanowię się i chyba tak jest lepiej niż zgodzic się na coś bez zastanowienia a potem odmawiać, wykręcać się od czegoś.
    Ponoć po to mamy mózgi,żeby z nich korzystać, więc bezmyślność nie jest pożądana cechą ludzką.
    Nie uraziłeś mnie, nawet jeśli nie lubisz stanowczego NIE, bez podawania uzasadnienia.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć Roztrzepańcu,nie doceniasz starych ciotek, to sa z reguły niereformowalne osoby, bo najczęściej juz nie maja własnych zmartwien poza podniesionym cholesterolem lub nadciśnieniem.Ja nie zarzucam złych intencji tym pytającym, to z reguły porządni ludzie, tylko bez wyobrazni.Pomyśl- z jakichś powodów nie możesz chwilowo mieć dziecka, a na każdym spotkaniu spotykasz sie z głupimi żartami i pytaniami, więc jak sie wtedy czujesz? Najczęśćiej, nawet jeśli raz wytłumaczysz to i tak będą to publicznie rostrząsali, twierdząc, że, że lekarze nie wszystko wiedzą. A gdy masz inny sposób na zycie niż małżeństwo
    to też ci życie z troskliwości rzekomej zatruja, bo tego nie rozumieja i nie pochwalają.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dużo czasu minęło zanim nauczyłam się mówić "nie" bez jakiś dziwnych wyrzutów sumienia. To się podobno nazywa "asertywność" :) Pytania ciotek i innych namolnych ludzi zaczęłam obracać w żart, ale namawianie mnie na rzeczy, na które nie mam najmniejszej ochoty i to jeszcze po kilkukrotnym powtarzaniu "nie, dziękuję" plus grzeczne uzasadnienie - nadal doprowadza mnie do szewskiej pasji. Coż - masz rację - pewni ludzie są niereformowalni. Ja też w pewnym sensie do nich należę, bo pod pewnymi względami już się zmienię.
    I zgadzam się z Roztrzepańcem - jakby mi ktoś zadzwonił i zaczął dyktować tematy na jakie mam pisać... O matko - chyba by więcej nie zadzwonił. Mój blog i już - jak się komuś nie podoba, może zawsze wejść na inną stronę:)
    Pozdrawiam słonecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  13. AtinablogBezdomna26 kwietnia 2009 11:08

    A ja się cieszę z powodu tej twojej znajomej, bo więcej ciekawych rzeczy dowiedziałam się o tobie:) A ja ciekawska jestem, jak chyba każdy (no może jak każdy Polak):) Mnie kochana nie drażni to, o czym piszesz, chociaż sama doświadczyłam wiele wścibstwa w swoim życiu. Chyba jestem przyzwyczajona do tej naszej narodowej mentalności. Nawet nie wiedziałam, że jest nasza. Myślałam, że wszyscy ludzie tak mają, że chcą wiedzieć:) Całuję mocniutko. Nikogo nigdy na siłę nie zmuszałam do zwierzeń ale lubię wiedzieć "coś więcej":)))

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej Ewutku, nie widzę powodu, dla którego należy mieć wyrzuty sumienia, gdy sie powie NIE.Jest wyjątek-nie odmawia sie komus, będącemu w prawdziwej potrzebie, a jak sie samemu nie ma możliwości, trzeba wymyśleć gdzie szukac dla tego kogoś pomocy.Co do tej znajomej-pewnie się obrazi,bo odnajdzie tam i swoje zachowanie, ale to mnie nie zaboli.W polskich warunkach asertywnośc jest podstawą spokojnej egzystencji.
    Pozdrawiam ciepluśko, :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj Anabell, no widzisz,ty napisałaś o swojej znajomej i o ludziach, którzy znają cię osobiście.
    A ja od jakiegoś czasu zmagam się z tym, że zupełnie OBCY ludzie,którzy przyszli na mój blog, usiłują mnie ustawiać, coja mam pisać. I ustawiczne zarzuty. a dlaczegoo tym napisała, a dlaczegoo tym nie napisała, a dlaczego czyta takie książki, a nie inne, a szyderstwa, że nie mam nic dopowiedzenia, bo piszę o książkach, a nie osobie.
    Mało tego są całkiem mi OBCE osoby, które żądają, żebym się im przedstawiła, pisała do nich maile, a nawet spotykała się z nimi po kawiarniach! Niektórzy pisza do mnie maile, podają mi swoje numery telefonów, skype. Dla mnie tojest całkiem niesłychane, żeby narzucac się obcym osobom.
    Wielu blogerów chce zawierac osobiste znajomości z innymi i stara sie to na nich wymusić.
    Jak również niektórzy usiłują zmusic innych do dobrej opinii o sobie lub o kimś
    Jeśli zauważasz jakiś gorszący konflikt na moim blogu, to takie jets właśnie jego podłoże. OBCY ludzie mają koncepcję jak powinien wyglądać mój blog!!!
    Starający się mnie sterroryzować dokonują wściekłych ataków, że się przed tym bronię.
    Wiesz, ja jak bloguje dwa lata, to niektórych poznałam właśnie od tej narzucającej się strony jak zły szeląg. I nowych blogerów mniej lub bardziej dyskretnie przed nimi ostrzegam.
    Ja uważam tak samo jak ty, mogę komuś powiedzieć co ja bym zrobiła w jakiejś kwestii, jaki ja mam pogląd, ale każdy musi decydować sam, co zrobi.
    Uważam też, że jeśli ktos do mnie sie źle odnosi, wypisuje jakies kłamstwa na moj temat lub stawia mi kłamliwe zarzuty, totez mam prawo mu to wytknąć. Jeżeli ktoś mnie publicznie obraża, to będzie miał publiczny odþori nie widzę w tym nic złego.
    No i jest dośc delikatna sprawa, gdy sie widzi, że ktoś wyraźnie szkodzi drugiej osobie. Najczęściej trzeba się starać temu przeciwdziałać.
    Poruszyłas ważna kwestie i pomyśł tylko, że na mnie tego rodzaju naciski wywieraja zupełnie obce osoby z tej racji, ze pisze blog.
    Pozdrawiam
    Maria Dora

    OdpowiedzUsuń
  16. Cześć najradośniejsza Bezdomna Istoto!Ja myślę,że większość uważa te moje cechy za czarne rysy charakteru i w duchu myślą,że jestem okropnym babskiem, nieużytym i niemiłym.Gdy kiedyś powiedziałam,że mnie denerwuje głupota, to się dowiedziałam,że jestem zarozumiała.Znasz mego maila, pytaj, masz u mnie "fory", odpowiem prawdę. Tylko czy naprawdę myślisz,że to będzie coś ciekawego?
    Miłego dla Ciebie i tych małych z Przytułku:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Anabell, mam starą klawiaturę,lubię ją. bo jest bardzo poręczna, ale mi zacina co jakiś czas spację, a jak chcę dostawiać spacje i najeżdżam myszą, to czasem niefortunnie mi zaznaczy pół wiersza i jakpoprawiam, to go skasuje. I wyobraź sobie, że na tej podstawie, pewna osoba - która przeciez nie ma najmniejszego pojęcia o mojej klawiaturze, mnie nie zna - wysnuła teorię, że leczę się psychiatrycznie. No wiesz, ona przecież nic nie wie omojej klawiaturze i jak mi sie akurat ta klawiatura zaczyna zacinać, a mam mało czasu i nie poprawiam, to widać -jej zdaniem - jest ze mną gorzej i nie biorę leków. Takie bzdety wymyśliła sobie całkiem obca osoba i rozpuszcza po sieci.
    I Anabell jestem w pełni przekonana, że jakiegoś poplecznika tej osoby sobie ściągnęłaś na blog. Ale ty jesteś asertywna, to jestem spokojna, że w razie czego sobie poradzisz. Ja ci jednak w tym nie pomogę.
    Maria Dora

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj Mario, jestem asertywna, to fakt.Możę nawet za bardzo czasami? Ale już się nie zmienię.Co do klawiatury- ja juz sobie raz wymieniałam nowiutka, bo po miesiącu nie drukował mi jeden z klawiszy.Ta też chwilami fiksuje, bo mi potrafi zamiast 1 literki skasować całą linijkę, a mnie szlag trafia najjaśniejszy. Nieopatrznie powiedziałam o tym w domu i dowiedziałam się,że nie umiem pisać po prostu.Olej Mario to wszystko, szkoda nerwów.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Anabell, jestem głęboko rozczarowana, że znając mnie o wiele blogowo dłużej, przyjęłas optyke jakiejś nowej osoby, która pojawila sie nieco dziwnie i w jakimś sensie podpisałaś sie pod jej twierdzeniem, ze jestem potworem.
    a przeciez poza jednym moim wpisem na tamtym blogu, że nie powinna przejmowac tego adresu i drugim, że będzie ten adres wywoływać konfuzje, ale ja sie nie będę tym zajmować, nie było na tym blogu żadnych moich wpisów, natomiast było tam uporczywe obrażanie mnie. A co wiecej, zajrzyj do mojej księgi gości na niebieskim tle, to zobaczysz wpisy tej osoby!
    To jest ten przykład wywierania presji na zmianę zdania. A ja uważam, że sie powinno unikać komedii pomylek ijak jest sytuacja, która może wprowadzać w błąd, nalezy ją zmienić
    Jaka krzywda sie stała tej osobie? Jak smie tak pisać.

    OdpowiedzUsuń
  20. Anabell, to zerknij jeszcze na mój komentarz wyżej, jak mam olewać to ciągłe przyp... się, że nie chcę się z kimś zaprzyjaźnić czy pisaćbloga jak ja chcę. Zobacz, co Wojak na mój temat wypisuje.

    OdpowiedzUsuń
  21. Anabell, no i znowu zapomnialam, że tu trzeba dawącpodpis, dwa komentarze z 17.13 i 17.16 są mojego autortwa
    Maria Dora

    OdpowiedzUsuń
  22. cale szczescie, ze moja rodzina nie praktykuje tego rodzaju "goscinnosci" i wscibstwa. zreszta na imprezach to raczej mnie musza od stolu odganiac- tyle smakolykow, a ja tu tylko na angielskim wikcie. rzucam sie na jedzenie i przezuwam non stop, dobrowolnie lykam kielonki, ale raczej wina- swojskiej roboty- tez trudno odmowic, sama rozumiesz. i potem dobrowolnie lykam te pastylki na watrobe;) uwilbiam polska kuchnie. na dzialke tez jezdzilabym dobrowolnie i dala sie gryzc komarom, choc bez przesady. lubie wsluchiwac sie w brzeczenie pszczolek i obserwowac pracowite mrowki. jak wiec widzisz, jestem zupelnym przeciwienstwem Ciebie w tej kwestii;)
    mam nadzieje, ze osoba ktora do Ciebie zatelefonowala jest teraz zadowolona z Twych zwierzen:P
    pozdrawiam ze slonecznego UK!

    OdpowiedzUsuń
  23. Mario,nie mam zielonego pojęcia dlaczego grupa "krakowska" przyczepiła się do Ciebie, dlaczego nagle pokićkały się wam stosunki.Wiem,że wiele osób znajomość blogową kontynuuje i w realu, ale taki układ musi być za zgoda obu stron.Jeśli taka zgoda jest, to niech się spotykają.Co do treści bloga- zawsze uważam,że to sprawa prowadzącego, tym razem zastosowałam blogową prywatę kierując się (przynaję się bez bicia) własną zołzowatością, bo mam nadzieję,że się obrazi i więcej nie będzie czytać, na tyle ją znam.Wiem,że część osób b. chętnie pisze na blogach o swym dniu powszednim i wiele jest osób, które chętnie to czytają, co wynika głównie z faktu,że lubimy się porównywac z innymi. W realu to pod względem wyglądu, w necie- naszego (opisanego) losu. To,że napisałam do nowej blogowiczki, nie było wymierzone ani przeciwko Tobie, ani przeciw E. Zrobiło mi się jej zwyczajnie żal.No i lubi Klimta, a ja za nim przepadam.To zadanie matematyczne wyglądało znacznie gorzej, ale poprosiłam ją, by usunęła z niego Twój nick i zrobiła to.Zaglądnęłam dziś, bo miała coś napisać na temat macierzyństwa, ale znalazłam notkę, że rezygnuje z bloga.Ona czeka na wynik rezonansu magnetycznego , mam nadzieję,że nie znajdą tam "obcego", jeśli już, to może to będzie coś, co będzie można bezpiecznie usunąć.
    Mario,naprawdę przykro mi,że masz taką niemiłą sytuację na blogu, ale pamiętasz co pisałam- ja to bym konsekwentnie usuwała wszelkie inwektywy, które wszak komentarzami do postów nie są.Bo to,że je zostawiłaś, chcąc pokazać je innym ku przstrodze, obróciło się niestety przeciwko Tobie, stało się pożywka dla następnych.Pisząc Ci "olej to", miałam na myśli,żebyś nie zaglądała na wrogie strony, bo oni pisza to Tobie na złość, wiedząc,że zaglądasz tam.Popiszą, popiszą, zorientuja sie,że nie zaglądasz i znudzi im się. Wiesz,bez podtrzymywania ogień wygasa.Przepraszam,że Ci teraz coś zaproponuję- napisz trochę postów
    takich, by nikt nie mógł dać tam podtekstu i pewnie im się znudzi.
    Miłego Mario, :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Witaj shyJa, zaglądałam dzis do Ciebie, ale komentarz dam jutro.Ty, kochana, jestes jeszcze młoda kobietą, możesz sobie na łakomstwo pozwolić no i jesteś usprawiedliwiona-londyńskie "papu" za pyszne nie jest,zwłaszcza gdy ma się zjeść wegetariański lunch
    metodą szybkościową.Ja też lubie polską kuchnię a zwłaszcza to co sama ugotuję, bo wychodzi mi to b.d.Ponoć teraz można w Londynie polskie jedzonko kupić, ale chyba ze 3 razy droższe niż miejscowe.
    U nas też słoneczko, więc pozdrawiam wiosennie:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Droga Anabell, kiedyś napisałam post na temat tego, że korporacje tak zorganizują ludziom czas, że nie będą mogli zjeść w domu obiadu, tylko w knajpkach, zresztą to było na podstawie gazety. Post neutralny i na pewnych blogach pojawiły się drwiny na temat gotowania obiadów. Tu nie ma neutralnych postów, jeżeli są dwa rozsadniki, które judzą.
    Zdaje się podchodzisz do tego schematycznie, że jeśli ktoś na mnie napada, to znaczy, że czyms podpadłam. Z tym kasowaniem to masz rację ale cóż, to bym musiała zmienić swoje zasdy blogowania, które przyjęłam na wstepie. a zmiana zasad pod wpływem napaści, to wygrana napastników. a jedna wygrana by zachęciłą do dalszych działań i byłabym sterroryzowana.
    Maria Dora

    OdpowiedzUsuń
  26. Mario, to nie schematyzm, to pragmatyzm, a może raczej wynik różnych, nie zawsze miłych doświadczeń.Nie wiem, co jest przyczyną owej "fali", ale nie przyszło to z powietrza niczym ospa wietrzna, tym bardziej,że są to osoby, z którymi się na blogach wzajemnie odwiedzaliście.Może nieświadomie komuś nadepnęłaś na odcisk.Może należało to wyjaśnić na samym początku, ale nie na blogach, ale poza nimi, mailowo.Nie sądzę,że usuwanie chamskich komentarzy będzie zwycięstwem innych nad Tobą.Chwilami mam wrażenie,że bierzesz udział w wyścigu szczurów
    o popularnośc na blogach, ja tego nie rozumiem, może dlatego,że jestem kameralistką i tłum mnie męczy i przeraża.A zresztą, czemu ja sie dziwię- wszak żyjemy w Polsce, kraju bezinteresownej zawiści.
    Pozdrawiam, :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Anabell, no widzisz, i ty piszesz o wyścigu szczurów. Całkiem przejęłaś ich optykę. a nie przyjdzie ci do głowy, że to ludzie chorzy na popularność nie mogą znieść, że ktoś jest od nich bardziej popularny, skoro oni wszyscy tacy mądrzy. To, co w odniesieniu do ciebie ze strony koleżanki cię razi, wobec mnie uważasz za w porządku? Dlaczego jej się nie tłumaczyłaś nie wyjasniałas z nią, nie uległas jej naciskom, tylko to wyszydzasz, a mnie zalecasz co innego, a mianowicie dostosowanie się do wymagań OBCYCH ludzi. Nie rozumiem tego, tu przecież koleżanka coś od ciebie chciała, a na mnie presję wywierają obcy. O czym ja miałabym dyskutować mailowo o obcymi??? Co ja mam do nich, a oni do mnie?
    To ty wyjaśniaj ze swoją koleżanką! A ja cię doskonale rozumiem, że się na nia wkurzyłaś. Ja nie mam z nikim nic do wyjaśniania. Miałabym w mailach może pokornie prosić o zgodę na pisanie recenzji książkowych czy czytanie "Charakterów"??? Jak mnie ktoś publicznie obraża, to ma mnie publicznie przeprosić. I tyle!
    Ja specjalnie zostawiam te komentarze, gdzie mi piszą, że mnie nie lubią lub że jestem obca, bo to wlaśnie pokazuje te presję, o jakiej mówię, na uwikłanie mnie w ich prywatność. Czy jak ktoś czyta Żakowskiego, Semkę, Wildsteina - to się chce z nimi zaprzyjaźnić i nabiera do nich osobistego stosunku.
    Nie rozumiesz, że niektórzy zapraszaja na swój blog, a potem stawiaja w dyskomfortowej sytuacji, bo na blogu prowadzą publicznie romanse itp. No i co tu komentować? Jak się odnosić do czyjejś prywatności?
    Anabell, nie powinnaś stosowac podwójnych standardów do siebie innych. to, co ci sie podoba ze strony kolezanki do ciebie, nie powinno ci się podobać również ze strony innych (OBCYCH) wobec mnie. Moja sytuacja jest nawet gorsza, bo prędzej ktoś znajomy ma prawo wystapić z radami niż OBCY. No, chyba że ja sama kogoś pytam.
    Uważasz, że jak ktoś przyszedł uprzejmie na mój blog i jak każdy został potraktowany życzliwie, to ma do mnie jakies prawa??? To ma już znaczyć, ze został moim przyjacielem? Jak mnie obrazi, to nie mam prawa powrócić do oficjalnej formy Pani/Pan?
    Maria Dora

    OdpowiedzUsuń
  28. Witaj Anabell,
    Usilnie się staram przezwyciężać moje "za" kosztem "przeciw". Innymi słowy wolę pamiętać o tym, co lubię, porzucać natomiast w niepamięci to, co nielubiane. Jak z ludźmi. Czy muszę się spotykać z tymi, do których mam dystans, których mogę nie strawić. No cóż, chyba, że mnaprawdę muszę...
    Ponieważ jestem przekorny jak mało kto, nie grozi mi, abym uległ sugestiom, jak w Twoim przykładzie na początku posta. Nie oznacza to, że nie sznuję wypowiedzi innych (zawsze przecież to ja mylić się mogę), ale jeśi sam nie wpadnę na pomysł zmiany czegoś, próżno ode mnie ich wymagać, gdy jestem nieprzekonany,
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  29. Mario, ja na swym blogu spełniłam poniekąd prośbę swej koleżanki, chciała, by było coś " z mego wnętrza"- dostała.Zresztą to nic nowego dla niej, zna mnie, jaka jestem wredna.Jeśli na tych odwiedzanych blogach było coś, co było dla Ciebie niemiłe lub niezręczne do komentowania, trzeba było albo nie komentowac, albo napisać mailem,że nie będziesz tego komentować. Mnie się często zdarza,że zamiast komentarza piszę mail, bo myślę,ze tak będzie zręczniej dla obu stron.Krytykuję wszystkich uczestników wyścigu, nie tylko Ciebie.I wierz mi, nie przyjmuję niczyjej opcji, mam swoja,własną, od lat taka samą. Niecierpię rankingów, konkursów, wyścigów do sławy, gier hazardowych, ścigania się na jakimkolwiek polu.Bo ja jestem taka właśnie niedorobiona.Nie przeszkadza mi,że ktos ma ode mnie więcej pieniędzy, jest sławniejszy, ładniejszy lub mądrzejszy.Wystarcza mi do szczęścia,że ja wiem na co mnie stać. I tyle Mario.Nie mogę Ci niczego doradzić, bo mamy różne
    spojrzenia i poglądy, pomimo wielu podobieństw.

    OdpowiedzUsuń
  30. Cześć Smooth, ten post to taka moja drobna złośliwość względem osoby,której zdaniem wywnętrzanie się na blogu jest ciekawsze od innych tematów.Czasem wychodzą na wierzch moje czarne strony charakteru.Ja też wolę mysleć o tym co lubię jak i o tych, których lubię, co bardzo ograniczyło ongiś b. szerokie grono moich znajomych.Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Anabell najważniejsze jest to, że Ty czujesz się dobrze z tym co robisz, piszesz, myślisz.Wścibstwo to nasza najgorsza wada narodowa.
    Pozdrawiamy serdecznie
    pola i janka

    OdpowiedzUsuń
  32. Dziękuję Wam,kochane dziewczyny. A propos wścibstwa-to był mój pierwszy dzień pracy w nowym miejscu.Moja bezpośrednia kierowniczka,7 lat ode mnie starsza, przywitała mnie dość serdecznie, zaproponowała przejście "na Ty", zaproponowała, byśmy wypiły na początek kawę i w trakcie owej kawy padło pytanie- "słuchaj, a skąd ty znasz naszego dyrektora, jesteś jego rodziną czy kochanką"? Miałam wtedy 23 lata, a myślałam,że zemdleję, bo nie byłam ani jedną, ani drugą. Za dwa dni zapytała się mnie, czy mój mąż nosi zimą kalesony.Ona była diabelnie wścibska.Wtedy wydawało mi się,że już nie może być większego wścibstwa - myliłam się.:)))

    OdpowiedzUsuń
  33. Anabell, ta namolność wynika z braku tolerancji, wiele osób uwaza, że tylko ich wizja szczęścia jest prawdziwa. A inni są po prostu wścibscy. Dążą do poznania motywów i stąd namawianie. Chociaż ostatnio, w związku z popularyzowaniem postawy asertywnej jakby przybyło osób mniej dociekliwych.
    Serdeczności. Nola

    OdpowiedzUsuń
  34. Nolu, kochana,a może to po prostu tzw. brak "kindersztuby"? Może nikt w domu nie powiedział,że nie można komuś z butami wchodzić w jego prywatne sprawy?Nie wykluczam też,że ja jestem nieco zbyt asertywna i zbyt przewrażliwiona.
    Miłego,:)

    OdpowiedzUsuń