wtorek, 29 września 2009

169. Sport to zdrowie?

Gdy byłam dzieckiem królowało powiedzenie "Sport to zdrowie, ruch to
życie". W ramach tego zdrowia udało mi się namówić rodzinę bym mogła
pójść do szkoły baletowej. W półtora roku pózniej odniosłam kontuzję,
której skutki odczuwam do dziś. Marzenia prysły, a ja powróciłam do
zwykłej szkoły.
Od tamtego czasu wiele się zmieniło, dziś nie przyjmą do szkoły baletowej
dziecka bez opinii lekarza ortopedy.

Czasy tak bardzo się zmieniły, że wyczynowy sport amatorski już nie
istnieje. Nie da się połączyć pracy zawodowej ze sportem, jeżeli chce się
zdobywać medale.
Podczas ostatnich Igrzysk Olimpijskich w Pekinie urazu doznał co dziesią-
ty sportowiec- łącznie 1055 osób. Najwięcej urazów doznali bokserzy-
no cóż, najczęściej pękają łuki brwiowe i każde mocne uderzenie może spo-
wodować uraz skóry.
Zaniepokojenie budzi coraz większa i częstsza ilość kontuzji podczas zawo-
dów najwyższej rangi.Przyczyn jest kilka - popularne sporty drużynowe,
takie jak piłka nożna, hokej czy też koszykówka, wymagają od zawodnika
coraz większej szybkości i jednocześnie stają się bardziej siłowe.
Kolejną przyczyną jest fakt, że często zawodnicy są przeciążeni treningami,
a przetrenowanie prowadzi do większej podatności na urazy i kontuzje.
Oprócz tego sportowcy stosują niedozwolone środki dopingujące, które
zakłócają naturalną równowagę organizmu tym samym narażając zawod-
nika na kontuzje.

Pierwsze miejsce wśród kontuzjogennych sportów zajmuje wielbiona
przez miliony kibiców piłka nożna. Angielscy specjaliści obliczyli, że 63,3
procent piłkarzy w Wielkiej Brytanii odniosło kontuzje w trakcie swej
kariery. Aż 75% wszystkich urazów dotyczy kończyn dolnych, z czego
55% przypada na golenie. Po meczu nogi piłkarzy nie wyglądają zachęca-
jąco - całe w siniakach, zadrapaniach, krwiakach a stopy prezentują się
równie marnie - zerwane paznokcie, wybroczyny, odciski.

Koszykówka - to jedna z najpopularniejszych dyscyplin w USA, jest też
uważana za bardzo niebezpieczny sport. Nawet osoby, które nie upra -
wiają koszykówki wyczynowo odnoszą poważne kontuzje.W ub. roku do
lekarzy zgłosiło się ponad pół miliona Amerykanów. Najczęściej zdarza-
ją się naciągnięcia i zerwania ścięgien (1/3 wszystkich urazów), uszko-
dzenia mięśni, zwichnięcia stawów oraz złamania rąk i nóg (20%). Jest
to sport kontaktowy, a zderzenia zawodników nastepują przy dużej
szybkości. Wielu koszykarzy do póznej starości odczuwa doznane kon-
tuzje. Słynny Michael Jordan zmuszony był przerwać swą karierę z
powodu kontuzji kolana i mimo kilku operacji już nie odzyskał pełnej
sprawności.

W hokeju - jak twierdzą zawodnicy- ani jeden mecz nie może się obejść
bez złamań, stłuczeń i zerwania mięśni. Głównym czynnikiem jest
prędkość, z jaką zawodnicy poruszają się po lodowisku, a najczęściej
jest to 50 km/godz. Z tą prędkością wpadają na bandy, bramki i
innych zawodników. Zdarzają się wówczas wstrząśnienia mózgu, uszko-
dzenia kręgów szyjnych, złamania i pęknięcia kości. Krążek hokejowy
tez może narobić niezłego zamieszania, zwłaszcza gdy dobry zawodnik
nada mu prędkość 200 km/godzinę. Najczęściej urazy w hokeju powsta-
ją wskutek kontaktu z kijem hokejowym, a w drugiej kolejności -
z ostrzami łyżew.

Narciarstwo ma wiele odmian- ale w rankingu najniebezpieczniejszych
konkurencji prym wiodą zjazd i slalom, za nimi plasują się skoki.
Narciarz zjeżdża po stoku z prędkością 140 km/godz, wszelkie nierów-
ności terenu amortyzując własnymi stawami i mięśniami, musi płynnie
pokonywać zakręty i omijać bramki z odpowiedniej strony. Najmniejszy
błąd może spowodować tragiczne skutki. Niestety było już kilka śmier-
telnych wypadków i wiele bardzo poważnych kontuzji.

Saneczkarstwo - kojarzy się nam z dzieciństwem i zjeżdżaniem z górki.
Niestety, nie ma to nic wspólnego z naszymi wspomnieniami. Tor sanecz-
kowy to lodowa rynna, saneczki mają ostre jak brzytwa płozy, a pręd-
kość dochodzi do 150 km/godz. Możliwości poważnych kontuzji jest wiele;
można wylecieć z trasy, znależć się pod saneczkami a zderzenie z taflą lodu
grozi poważnym urazem.

Skończył się kilka dni temu ostatni z wielkich wyścigów kolarskich.
Dzisiejsze rowery mogą rozwijać prędkość do 100 km/godzinę. W jadącym
szybko i dość ciasno peletonie często dochodzi do kraks, które kończą się
poważnymi kontuzjami. Według statystyk jedna piąta wszystkich ciężkich
urazów wśród sportowców, przypada właśnie na kolarstwo.

Oczywiście w każdej dyscyplinie uprawianej wyczynowo można nabawić
się kontuzji. Nawet na treningu grożą sportowcom kontuzje i często cały
sezon przygotowań do jakiegoś ważnego występu "diabli biorą" i zamiast
udziału w zawodach jest wielomiesięczne leczenie kontuzji.

Nie wykluczam, że jestem nieco infantylna, ale ilekroć widzę zawodnika
doznającego kontuzji, sama mam łzy w oczach - doskonale rozumiem jego
ból i wielkie rozczarowanie.
Żałuję również, że w pogoni za rekordami sport przestał być zdrowiem.

37 komentarzy:

  1. Chociaz nie znalam statystyki to wiem ze to wszystko prawda. Ciagle sie bowiem o tym slyszy, zwlaszcza gdy ten najlepszy jest kontuzjowany i musi siedziec na lawce. Wiesz, Anabell, zapewnie jak popoularny w USA jest football. Nie ma szkoly ktora by nie miala druzyny footballowej i baseballowej. Zaczyna sie on dla niektorych od przedszkola. A juz pelnia tego jest w szkole sredniej. Nie wyobrazasz sobie jak te chlopaki ciezko trenuja. Maja oczywiscie wiele kontuzji, niektore wykluczaje ich dalsze granie do konca zycia. Ale najbardziej szokujace jest dla mnie ze co roku kilku z nich UMIERA w czasie treningu z wyczerpania. Mimo to dalej jest wywierana na te dzieciaki presja aby, mocniej, szybciej i jeszcze raz. I oni to robia bo maja nadzieje zostac kiedys slawnym i bogatym.
    No i sama widzisz po rekordach sportowych - to co bylo kiedys rekordem jest dzisiaj niczym. Trzeba robic wszystko aby je poprawiac a to wszystko wlasnie jest czesto ....wszystkim.
    Pozdrowienia, Margo4

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już od dawna wiem,że owo powiedzenie to wielka ściema!
    Ja nienawidzę wszelkich ćwiczeń fizycznych.
    A córka z powodu urazu kolana na ju-jitsu nawet tańczyć nie może.
    Ciekawe jakie jescze metody,o których nie wiemy,wynajdą różni ludzie na bicie rekordów sportowych.Bo wytrzymałość ludzkiego organizmu ma jednak swoje granice!

    OdpowiedzUsuń
  3. Naciągnięcie ścięgna, w czasie biegu zorganizowanego pod nieodpowiednio przygotowaną imprezą sportową u mojego wnuka Dawida skończyło się operacją i dłudotrwałą męką i cierpieniem dla młodego chłopca bo prowadziło do zerwania tego ścięgna a nawet spowodowało oderwanie części kości .

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja od dawna twierdzę, że sport prowadzi do kalectwa. Nie tylko fizycznego. Sport to również wada psychiczna. Czy jest normalne, że dorosły człowiek ćwiczy latami tylko po to, żeby osiągnąć wynik lepszy o jakieś marne kilka setnych sekundy niż konkurenci? Nie widzę sensu w marnowaniu sobie życia dla jakiegoś medalu. I dlatego nie współczuję żadnym połamanym sprinterom. O bokserach dostających po pysku na własne życzenie nawet szkoda wspominać. Dostają to co chcieli.
    Gospo38

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlatego ja wolę sport bierny - wygodny fotel i pilot z telewizora w ręku. I przyznaję się publicznie: w-f to był ten przedmiot (zaraz za fizyką), za ktorym nie przepadałam. Nie rozumiem tylko, czemu wuefisci ciągali mnie po tych wszystkich zawodach... :)

    OdpowiedzUsuń
  6. nie znałam statystyk..

    ale powiem z własnego podwórka;jeszcze parę lat temu Młodsza trenowała łyżwiarstwo figurowe..i już wtedy,żeby coś ugrać dziewięcioletnie dzieci powinny były skakać skoki..podwójne!
    a w klasie brązowej-młodsze dzieci,obowiązkowo wszystkie skoki pojedyncze,chyba tylko aksla nie..aksel już w srebrze.

    teraz do szkółki przyjmują już..trzylatki.

    a gdzie radość z uprawiania sportu? kiedy trzeba liczyć pełne obroty w piruecie stanym,siadanym wadze...

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Anabell, zgadza się sport już dawno stał sie niebezpieczny w pogoni za medalami. Interesuję sie lyzwiarstwem figurowym i nawet w tej eleganckiej dyscyplinie, ile okazji do kontuzji, wrecz kalectwa. Po ostatnio już niemal obowiązkowo dla medali wykonywanych poczwórnych skokach następuje niezwykle obciążenie nogi, na którą się ląduje. A podnoszenia, nawet na zawodach zdarzały sie upadki zawodniczki, gdy partner sie potknął. Zadziwia, że zawodnicy po takich upadkach nie boja sie i po wyleczeniu kontuzji wracaja na lod. Wiesz, jak ja widzialam podnoszenie zawodniczki, która wlaśnie na zawodach zostala upuszczona (Julii Obertas), to sama wstrzymywalam oddech!
    Pozdrawiam Maria Dora

    OdpowiedzUsuń
  8. Mario...moje własne dziecko potknęło się przy prostych kroczkach marynarskich i walnęło brodą o lód..cud,że tylko założono szwy,bałam się,że kość pękła,bo nawet nie zdążyła się podeprzeć!!!!

    stawy są bardzo obciążone..bardzo.skoki,podnoszenia,przy podnoszeniu upadła koleżanka mojego Brata,swego czasu mistrzyni Polski w parach sportowych..grupa inwalidzka..i po zawodach.bardzo skomplikowane złamanie,znajoma,której córa też trenowała,mówiła,że słychać było,jak pękła kość..

    i w sumie to był kiedyś czysty sport..po co te coraz śmielsze skoki,podnoszenia?czy nie wystarczyło to co było wcześniej?

    OdpowiedzUsuń
  9. A wcześniej, za doskonałych czasów tzw. dobrego sportu, nie było wypadków? Poza tym kto ma większą satysfakcję: dziecko zmuszane do ćwiczeń, czy rodzic realizujący swoje ambicje cudzym kosztem? I pytam ogólnie, więc proszę nie traktować tego jak osobistej wycieczki. Po jakie licho rodzice zapisują trzyletnie dzieci do tych różnorakich szkółek? Dla dobra dziecka czy dla zaspokojenia własnego egoizmu?
    Gospo38

    OdpowiedzUsuń
  10. We wszystkim należy zachować umiar i pamiętać, że nasz organizm musi nam starczyć na całe życie. Ja bym powiedziała, że nie tyle sport to zdrowie, ale ruch to zdrowie, ruch dostosowany do naszych możliwości.
    Meriam

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj Margo, to bardzo brutalna gra i wiem,że jest zawsze mnóstwo kontuzji. Szczerze mówiąc jakoś za bardzo nie mogę pojąć zasad tej gry.A tak w ogóle to wydaje mi się,że dzieciaki w podstawówce to powinny mieć dużo swobodnego ruchu, takiego rozwijającego wszechstronnie, bez jakiejś specjalizacji. Odnoszę wrażenie,że w dzisiejszych czasach dzieci zbyt wcześnie zaczynają intensywne treningi- wcześnie zaczynają, ale i wcześnie kończą, bo organizm jest zbyt wyeksploatowany.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj Neskavko, współczuję Twojej córce.Mnie nikt nie badał ortopedycznie gdy szłam do szkółki baletowej i dopiero wiele, wiele lat pózniej okazało się,że budowa moich stawów kolanowych jest b. dziwna i że taka kontuzja musiała nastąpić.Właściwie do uprawiania każdej dyscypliny sportu powinna być opinia ortopedy.Ale skąd dziecko ma o tym wiedzieć? Bez odpowiednich papierków trener nie powinien przyjąć dziecka na trening.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Uleczko, to bardzo poważna kontuzja.
    Mam nadzieję,że udało się ją całkowicie wyleczyć, choć zapewne trwało to bardzo długo.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Gospo, ludzie są różni i niektórzy lubią się ścigać, chociaż ja nie bardzo to rozumiem , bo należę do tych, którzy nie posiadają ducha rywalizacji i wcale nie pragnę udowadniać,że w jakiejś dziedzinie jestem lepsza niż inni.Ale mi przykro,gdy ktoś przygotowuje się pracowicie do sezonu a tuż przed zawodami doznaje kontuzji.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ewutku, po odniesieniu tej kontuzji do końca szkoły nikt mnie na WF-ie nie widział, wiecznie miałam problemy z kolanem i zwolnienie od chirurga.Tylko na basen chodziłam.Wyobraz sobie, że ja 30 lat chodziłam z tym spapranym kolanem, bo nikt nie dawał mi gwarancji,że po operacji będę miała ruchomy staw.W końcu znalazł się jeden chirurg-ortopeda, zresztą były sportowiec, który mi zrobił tę operacje i uratował staw.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Po swoich smętnych doświadczeniach w balecie nawet łyżew swojej nie kupiłam, tylko narty biegówki.Ja się na tym nie znam, ale w moim odczuciu wysyłanie dzieci na takie treningi to zabieranie im dzieciństwa.Wiem jak ja się umęczyłam przez te półtora roku, a przecież miałam wtedy już 10 lat. A pchanie trzylatka do sportu uważam za kompletny debilizm i to powinno być zabronione.A potem wyprodukują kalekę, która nie będzie miała wykształcenia, bo wciąż zawalała szkołę dla sportu.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Witaj Mario, prawie każdy z tych łyżwiarzy miał jakąś poważną kontuzję.Większość z nich, jeśli postawiła na karierę sportową to nie może sobie pozwolić na strach, mało tego, musi przyzwyczaić się do bólu, bo wraca się do treningów z jeszcze bolącą nogą, ręką czy tez biodrem.Do ciągłego bólu można się przyzwyczaić, przestajesz z czasem odbierać ten dyskomfort jak ból, natomiast zauważasz dni, w których cię nic nie boli. Przećwiczyłam to na sobie.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Niestety Gospo,b. często to rodzice wypychają dzieci do sportu, bo albo sami nie mieli możliwości, albo próbowali i nic im nie wyszło. Ja uważam to za czysty idiotyzm i egoizm. Mnie do tego baletu nie chcieli puścić, sama się naparłam.No i też kiepsko wyszło.
    Miłego:)
    P.S.
    Nie wiem czy doczytałeś u siebie- może być zielony, ale jakiś stonowany, nie ostry i literki czarne. A może cappuccino?

    OdpowiedzUsuń
  19. Witaj Anabell! W sporcie oczywiście zdarzają się kontuzje, ale przeważnie mówimy tu o sporcie wyczynowym. Sport amatorski - to jest to. Przy amatorskich biegach narciarskich widać ile radości może dać rywalizacja niezbyt szkodząca zdrowiu. To, że trenując cokolwiek przemęczamy swój organizm nie może być przyczynkiem do zaniechania uprawiania sportu. Pracując również się przemęczamy i nie jestem przekonany, czy bieganie po lesie czy rzucanie żelastwem powoduje więcej przemęczenia aniżeli tachanie płyt chodnikowych. Każdy sport należy uprawiać z głową (oprócz boksu bo tu należy głowę oszczędzać). Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  20. Witaj Meriam, dzieci w Polsce generalnie mają za mało swobodnego ruchu. Obserwowałam wczoraj dzieci na placu zabaw - mamuśki są stanowczo nadopiekuńcze a jednocześnie nie potrafią pokazać dzieciom jak co robić, żeby było bezpiecznie w trakcie zabawy.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Doczytałem. I na razie jest biało, bo nie mogę się na nic zdecydować.
    Gospo38

    OdpowiedzUsuń
  22. Witaj Mironq, ja zupełnie amatorsko uprawiałam narciarstwo i pod reglami usiadłam dość gwałtownie na kancie własnych nart- efekt :pęknięta kość krzyżowa, 2 miesiące leżenia na desce, martwica aseptyczna odcinka kości krzyżowej. Boli do dziś. To były moje ostatnie wyczyny sportowe, oczywiście amatorskie.Od tej pory przyglądam się jak inni sport uprawiają.
    Miłego, :)
    P.S. Na tych nartach zjeżdżałam z rozwalonym kolanem,jeszcze przed operacją, więc nic dziwnego,że się wywaliłam.

    OdpowiedzUsuń
  23. relaksacyjny sport to zdrowie!

    ostatnio najlepiej rozwijam sie manualnie:) pac, pac w klawiaturę:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Gospo..ja kiedyś też trenowaąłm łyżwiarstwo..wtedy więcej stawiano na technikę-ósmeki,łuki półłuki,a potem?-szkolna jazda przez pewien czas nie istniała,wprowadzili znowu,jak weszły testy..bo teraz są testy!gdzie masz jasno określone co masz umieć!!na jakim poziomie!
    pytanie tylko.po co????

    są dzieci i dzieci,tak samo jak rodzice i rodzice.
    Moja zaczęła rekreacyjnie w wieku 7 lat,czyli stara laska:)))a potem pojechała na dwa obozy,miała być douczona na test, ale znowu coś się zmieniło w przepisach i w efekcie ze cztery fajne dziewczynki odpadły-bo nie umiały w określonym wieku skakać tego czy tamtego..
    na szczęście,Młodsza podeszła z rozsądkiem do sprawy.co umie to JEJ,a codzienny ruch w latach treningowych był jej bardzo potrzebny-bo i w fajnym mikroklimacie.no i ogólnie rozwojowy-rozgrzewka, skakanka,przysiady ,.utrzymanie równowagi..
    na sucho poznała skok przez skrzynię-teraz na wf się tego nie robi!!

    i mile wspominamy ten czas.
    ale nie rozpaczamy z powodu nie zostania zawodniczką z medalami:))
    to była fajna sportowa przygoda..

    OdpowiedzUsuń
  25. Witaj, jak to mówią "sport to zdrowie"...utracone :), ale z drugiej ruszać się trzeba i tyle. Oczywiście można leżeć przed TV jednak słabo potem z kondycją i zdrowiem. Jak zwykle po prostu umiar jest potrzebny, he he he powiedział ten co raczej te sporty szybkościowe i czasami ekstremalne testuje :))) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  26. Cóż, każdy jest panem własnego losu, Anabell (no, może nie do końca). A czy zauważyłaś, że samo życie jest szkodliwe dla zdrowia? Człowiek posiada w sobie (w genach?) tę specyficzną wolę i chęć rywalizacji (na różnych polach, nie tylko sportowym). Zatem jeśli ta rywalizacja związana jest z fizyczną sferą człowieka, to nie sposób jej uniknąć i, w konsekwencji, nie sposób uniknąć kontuzji.
    Nie mam z kolei przekonania do tzw. ekstremalnych sportów rodzących się jak grzyby po deszczu, co po części wynika ze zwykłej ludzkiej głupoty. Z utęsknieniem oczekuję (żartuję, rzecz jasna) rywalizacji w zdobywaniu Mount Everest tyłem, bez masek tlenowych i w samym środku zimy.
    Myślę jednak, że jeśli traktować sport jako alternatywę dla zmagań wojennych czy też dla igrzysk gladiatorów, z czego szczycił się Rzym, to obstaję jednak za sportem, nawet w tej komercyjnej postaci,
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  27. Wiesz Czarny, mnie jakoś nigdy do sportów ekstremalnych nie ciągnęło, a gdy zdarzy mi się oglądać je w TV, to w głębi duszy dziękuję losowi,że nie mam syna, który np. skakałby na rowerze przez przeszkody lub jezdził deskorolką po poręczach.
    Ja wiem, jak ktoś ma pecha to i w drewnianym kościele cegła mu na głowę spadnie, no ale po co się pchać samemu w extremalną kontuzję?
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Witaj Smooth, rzadki gościu!Czasem się zastanawiam dlaczego w ludziach tkwi tyle agresji i chęci unicestwiania innych. Wydaje mi się,że chęć rywalizacji i wygrywania jest dopiero pochodną cechą agresji.I nie sądzę by kiedykolwiek rywalizacja sportowa uwolniła ludzkość od agresji i chęci zabijania wrogów.Co do sportów extremalnych -mnie nie służy przypływ adrenaliny, ani dreszczyk emocji,nie czuję jakiegoś przyjemnego podniecenia, tylko zwykły, silny stres,którego nigdy nie mam ochoty powtórzyć.I nawet nie mam za 5 groszy satysfakcji z tego,że wszystko zakończyło się pomyślnie.Odczuwam tylko ulgę i myślę - nigdy więcej takich numerów. Co do Everestu - a może w kostiumie plażowym? Niechby
    nawet szli przodem i z butlami tlenowymi. To byłoby coś:)))))
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Anabell, jest weekend, uprawiam klikanie wskazującym paluszkiem jak i wszystkimi osmioma, bo kciuki jakoś takie bezuzyteczne, nie jest to sport ekstremalny, ale wyczerpujący. Dziwne...plecy bolą:)

    OdpowiedzUsuń
  30. masakryczne statystyki! czytalam ze zgroza! ja sobie po parczku bardzo wolno biegam, masz jakies statystyki okreslajace moj poziom bezpieczenstwa? ;) zawsze jest niebezpieczenstwo, ze wdepne w psie gowienko, poslizgne sie i cos polamie lub obije. hmm, no ale i chodzenie po chodniku jest niebezpieczne. zycie jest niebezpieczne! aaa! ide dzis na koncert rockowy, bede tam skakac i plasac, mam nadzieje, ze kontuzji sie nie nabawie;) milego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  31. Witaj shyJa,jeśli sobie wolno truchtasz to tylko narażona jesteś na podryw , a nie na kontuzję.Mocno kontuzjogenny jest sport wyczynowy, bo często wizja ustalenia nowego rekordu lub tylko wygranej rozum delikwentowi odbiera i rzuca na szalę wszystko- albo się koksuje, albo zapomina o podstawowej sprawie- porządnej rozgrzewce. Mam nadzieję,że koncert udany, a Ty o nim napiszesz u siebie.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Bo sport przestaje być rozrywką, już dawno stał się biznesem, dlatego sportowcy coraz mniej dbają o swoje zdrowie, coraz bardziej myslą o kasie. Fakt, że czasem jest to naprawdę niezła kasa.....

    OdpowiedzUsuń
  33. Bo sport przestaje być rozrywką, już dawno stał się biznesem, dlatego sportowcy coraz mniej dbają o swoje zdrowie, coraz bardziej myslą o kasie. Fakt, że czasem jest to naprawdę niezła kasa.....

    OdpowiedzUsuń
  34. Zapomniałam się podpisać:))
    Pozdrawiam Caffe

    OdpowiedzUsuń
  35. Sport uprawiam głównie wzrokowo :-)) i często bardzo mi żal sportowców, którzy po całym cyklu przygotowań, nagle na ważnych zawodach ulegają kontuzji. Nie dziwię się, że płaczą nie tylko z bólu...
    W pogoni za rekordami czynią przeróżne nadludzkie niemal wysiłki, często na granicy legalności. Są pod presją kolejnych rekordów i oczekiwań widzów czy sponsorów, bez których nie ma już dziś sportu.
    Początkowa pasja staje się z czasem ciężką pracą; no, ale inaczej chyba się nie da.

    OdpowiedzUsuń
  36. Witaj Caffe, no ale jeśli nie zadbają o swe zdrowie, to dopływ gotówki szybko się skończy, gdy kontuzja będzie gonić kontuzję.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Srebrzysta, ja tak samo- tylko wzrokowo. Ale ogromnie odczuwam ich wszystkie kontuzje.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń