piątek, 16 października 2009

172. Znów o żabach

Niezbyt dawno pisałam, że żabom na całym świecie grozi wyginięcie- część
z nich skończy swój żywot wskutek wysychania zbiorników wodnych, cho-
rób spowodowanych pestycydami, a inne wylądują na talerzach, podane
w wymyślnych sosach, opatrzone intrygującymi nazwami, np. "Udka Nim-
fy o Świcie".

Z zachowanych starych dokumentów wynika, że żabie mięso było pospoli-
tym składnikiem pożywienia w Chinach już w I wieku nowej ery.
Aztekowie również byli znani z zamiłowania do żab.

W Europie pierwsze wzmianki o spożywaniu mięsa żab pochodzą z fran-
cuskich kronik kościelnych z XII wieku.
Władze kościelne we Francji, tępiąc obżarstwo mnichów, zakazały im je-
dzenia mięsa w określone dni. Ale mnisi zakwalifikowali żaby do ryb (też
pływały w wodzie), dzięki czemu nie liczyły się jako mięso. Pobożni fran-
cuscy wieśniacy poszli za ich przykładem i tym sposobem narodził się na-
rodowy, francuski przysmak.

Na przełomie XIX i XX wieku żabie udka stały się przejściowo frykasem
również w Wielkiej Brytanii. To właśnie tam, w londyńskim Savoyu, w
1908 roku, na cześć księcia Walii podano "Udka Nimfy o Świcie", czyli
udka żab gotowane w gęstym bulionie z ziołami, wystudzone, podane w
zimnym sosie z papryką i polane galaretką z kury.

Populacja żab w Europie w widoczny sposób zmalała i od 1976 roku
we Francji zabroniono komercyjnego ich odłowu. Obecnie kraje, w których
tak wysoko cenione są przysmaki serwowane z żab, importują niemal
całość mięsa z Indonezji.

Naukowcy na całym świecie są poważnie zaniepokojeni, że ludzie zjedzą
całą światową populację żab. A te, ktorych nie zjedzą (bo nie wszystkie są
jadalne) wyniszczą choroby. W obu Amerykach i Australii żaby zostały
zaatakowane przez śmiertelną chorobę grzybiczą, która spowodowała
olbrzymie spadki populacji tych płazów.

Francuzi importują cztery tysiące ton udek rocznie oraz zjadają 70 ton
udek żab złapanych we własnym kraju. Drugim co do wielkości importe-
rem żabich udek są Stany Zjednoczone.Największym eksporterem żab
jest dziś Indonezja. Wszystkie lądujące na talerzach żaby są odławiane
w stanie dzikim, nie są do tego celu hodowane.

Te małe skrawki mięsa swój smak zawdzięczają dodatkom, którymi są
doprawiane. Są podawane z czosnkiem i pietruszką i wtedy są udkami po
prowansalsku, mogą być również podane z jajkami i śmietaną, mogą wy-
lądować w pizzy, lub w słonej tarcie, a nawet w omlecie z ziołami prowan-
salskimi, lub suflecie czy też zapiekance.

Wyobrażacie sobie takie menu: słona tarta żabimi udkami , żabie udka
w śmietanie, żabie udka duszone z jabłkami, żabie udka smażone na
maśle.

No cóż, o gustach się nie dyskutuje, ale nie mogę się oprzec wrażeniu, że
człowiek nie świnia, zje wszystko.

52 komentarze:

  1. Ewutku, ja też, najlepiej z gorzkiej, popijanej kawą.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Swinia, nie swinia, jak gdzies na swiecie sa ludzie co jedza, a ja mam okazje to tez MUSZE sprobowac:) Wiec oczywiscie zabie udka jadlam w tajskiej restauracji i nie powiem, byly bardzo dobre. Jednak zdecydowanie wole slimaki w goracym maselku z czosnkiem i zielona pietruszka. Mniam, mlasnela, zamella jezorem i poszla:))))

    OdpowiedzUsuń
  3. mnie sie kiedys snilo, ze jadlam zaby i ze smakowaly jak kurczak. koszmar wegetarianki;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wrocilam jeszcze raz, bo potem zapomne:)) Mysle, ze nauczylam sie nie tolerancji, ale akceptacji innosci. Miedzy innymi dlatego, ze spotykam ludzi innych narodow, ktorzy patrza z obrzydzeniem na nasze swinskie nozki w galarecie, flaczki czy smierdzacy bigos. Jak czlowiek doswiadczy takiego zachowania w stosunku do wlasnych przysmakow to zaczyna troche inaczej patrzec na przysmaki innych. Jedyne czego nie moge zjesc to surowe ostrygi, chociaz moze sie kiedys zmobilizuje i po dwoch setkach polkne:) Jedyne co mnie powstrzymuje przed ostrygami to wyobraznie oslizlosci. Ja nie lubie tego uczucia jak mi cos sliskiego siedzi w gebie a potem w przelyku, no cafki dostaje. Tak mam z marynowanymi maslakami, ktorych mimo, ze uwielbiam marynowane grzybki, maslakow nie wezme do ust. I to samo mam z gotowana cebula, nawet teraz jak o tym pisze to zaczynam miec przedwczorajsze sniadanie w gardle:))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj - ale mi Twoje podsumowanie ulzylo, Anabell, bo naleze do tych co NIE jedza wszystkiego! A jak braknie zab to moze przerzuca sie na komary i ja wreszcie zostane milionerka eksportujac je! Pozdrowienia.
    Margo4

    OdpowiedzUsuń
  6. Mialam napisac "zmartwilo", oczywiscie, w pospiechu poplatalo mi sie. Margo4

    OdpowiedzUsuń
  7. ojtam.niektórzy jedzą robaki:)

    ja akurat do ślimaków i udek jakoś nie bardzo jestem nastawiona...ale fakt,człowiek zje wszystko.

    Star,mam podobnie z tym w przełyku,cofa mi się!

    OdpowiedzUsuń
  8. Mijka--> Ale mnie gotowana CEBULA, taka z zupy stoi w tym przelyku, slimaki i zaby ida jak nic:)) Dlatego u mnie gotuje sie cebule w calosci i wypizguje z zupy tuz po zakonczeniu gotowania, na wypadek coby sie nic nie urwalo i nie wpadlo do mojego talerza niechcacy:))
    A w ogole to ja jestem ten typ, ze jak ma okazje to sprobuje, nawet kiedys mialam okazje siedziec w wiezieniu i tez chcialam sprobowac, ale jak moj wlasny ojciec ze lzami w oczach zaczal prosic zeby jednak nie, to sie poddalam. Troche zaluje, ja w koncu chcialam tylko na tydzien:))

    OdpowiedzUsuń
  9. A jak to jest ze szczurami podobno też jadalne brrr

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj Star, ja czasem próbuję, ale np. zapach niektórych potraw i wygląd jakoś na mnie zle działa -nawet za dużą dopłatą nie zjem dżdżownicy, choć ponoć zdrowe, pyszne, ekologiczne i bardzo świeże, bo zjadasz ją żywą.Wielu potraw z rodzimej kuchni też nie jadam - zjem kurczaka w galarecie, ale nie tknę nóżek wieprzowych, flaków, salcesonu, wątróbki (niezależnie z jakiego zwierzęcia) i wszystkich innych podrobów oraz nie zjem baraniny i królika. Ryby to tylko wędzone, a najlepiej łosoś wędzony na gorąco.Nie jadam "owoców morza", wyjątek to są małże wędzone i "zapuszkowane" w oleju.Mnie to najlepiej wpuścić do warzywnika i ogrodu, a wtedy to nawet gotować wiele nie trzeba.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj Moni, ja wprawdzie nie jestem wegetarianką, ale uwielbiam wszelaką zieleninę,warzywka i owoce.Tylko raz miałam "kulinarny" sen, ale nie był miły,bo siło mi się,że miałam gotować sama jedna dla kilkudziesięciu osób a miałam tylko moje, domowe, nieduże 4 garnki. To są skutki oglądania wieczorami programu "kuchnia.TV".
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj Margo, ciekawe co można z komarów zrobić? Może delikatny mus z dodatkiem przecieru jabłkowego? A nie mogliby u Was czymś tych komarów zlikwidować? Kiedys słyszałam,że u nas w jakims mieście, gdy była taka extra plaga komarów to czymś spryskiwali rośliny na brzegach zbiorników wodnych i to pomagało.
    Nienawidzę komarów, mam na nie uczulenie. Każde ugryzienie paprze mi się przez 6 miesięcy.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mijko, ja bardzo lubię ślimaki ale gdy sobie spacerują żywe i całe. Kiedyś to nawet miałam w domu winniczka i godzinami mogłam się na niego gapić gdy zjadał marchewkę.
    Przyszło mi na myśl,że nie raz jadłam robaki, bo wcale nie przeszkadzały mi one w czereśniach, po prostu w nie nie zaglądałam.Babcia mi raz udowodniła, że zjadłam czereśnie z robakami- część tych czereśni mi zabrała, włożyła do garnka, zalała wodą i odstawiła. Po kilku godzinach było w tej wodzie nawet dość sporo małych, białych robaczków.Ale to mnie jakoś nie zraziło.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj Ula, czy szczury są jadalne to nie wiem, ale ponoć nutrie-tak. W czasach, gdy parówki były robione z mięsa ( a nie tak jak teraz z proszku zmieszanego z wodą i innymi paskudztwami)to do ich wyrobu wykorzystywano mięso nutrii. Skóry szły na futra, mięso na parówki.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jasne Anabell teraz mi przypomniałaś. Nutrie to przecież z rodziny szczurów. Sąsiedzi chodowali. A w czasie stanu wojennego to pamiętam,że bardzo sobie to mięso chwalili. Szczególnie pasztety.

    OdpowiedzUsuń
  16. No tak wyzej napisalam ze jem wszystko:) i jak z tego wybrnac:)) Nie mialam okazji jesc dzdzownic i byc moze mialabym z tym problem, to zalezy jak bylyby zrobione i podane. U nas jest taki program turystyczno-kulinarny o roznych ekstremalnych przysmakach prowadzi go Andrew Zimmerman o nic nie pokrecilam z nazwiskiem. No ten facet to faktycznie je WSZYSTKO. Baranina jest ciezka, bo trudno pozbyc sie smaku, ale ja nie wyobrazam sobie Wielkanocy bez jagnieciny:) Jagniecina jest przepyszna, delikatna i co najgorsze bardzo droga:( tak samo mieso mlodych koz jest drogie, ale rownie dobre. Podejrzewam, ze kiedys w Meksyku jadlam jakies fruwajace skrzydlate robaczki w sosie, sos byl bardzo dobry:) Pisze podejrzewam, bo nie mam pewnosci, a zapytany o to przewodnik jakos tak bez przekonania staral sie zaprzeczyc. Moze sie obawial, ze puszcze pawia, a ja naprawde chcialam tylko wiedziec:)) Calkiem niedaleko miejsca zamieszkania mam kilka egipskich restauracji, gdzie mozna zjesc np. bycze jadra. Ciagle sobie obiecujemy ze Wspanialym ze sie kiedys odwazymy, ale jeszcze nie nadszedl ten moment:))) Natomiast na tej samej ulicy gdzie znajduje sie moje miejsce pracy jest bardzo droga chinska restaruacja, ja chinszczyzny generalnie nie jadam, ale kiedys przeczytalam w prasie artykul wlasnie na temat tej restauracji i byla bardzo polecana jako jedyna w NY o tak wysokiej klasie. Wiec wzielam menu i faktycznie mozna tam zjesc rozne ciekawe rzeczy, tutaj z pewnoscia sie kiedys wybierzemy, tylko musi byc jakas okazja, to ceny tez maja wysokie. Lubie eksperymentowac z takimi rzeczami:)) i mam ku temu sporo okazji.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nigdy nie próbowałam żabich udek, nie było okazji. Nie miałam pojęcia, że tym sympatycznym płazom grozi wyginięcie i to, że je pozjadamy. Inna sprawa, że ludzie skutecznie wykańczają zwierzęta
    Meriam

    OdpowiedzUsuń
  18. oj, wiem co masz na mysli Anabell! ja tu ogladam program "master chef" i po kazdym odcinku dziekuje niebiosom, ze nie jestem master chef! co za stres!!!

    OdpowiedzUsuń
  19. Moni, ja też ten program oglądam.Nie nadaję się na szefa kuchni, pozabijałabym przecież swoich podwładnych gdyby mi coś schrzanili.Tak naprawdę to lubię gotować, ale lubię eksperymentować, więc czasem to mam rosół doprawiony łagodnym curry. Zresztą już nie wyobrażam sobie"roślinności" na talerzu bez garam masali lub curry.Sypię curry do wszystkiego, tyle tylko,ze w różnych ilościach.
    Nawet nie masz pojęcia jaka smaczna jest zupa z dyni doprawiona curry.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Star,te dżdżownice się je bez niczego, żywe, tyle,że opłukane. Ja tez oglądałam program (pewnie to ten sam) z facetem, co jada wszystko.Chwilami to go nawet podziwiam.W Singapurze zajadali się płetwami rekina z grilla, ale zapach tego był fatalny,w życiu bym tego nie zjadła z powodu zapachu.Chińszczyznę to lubię we własnym wykonaniu, przynajmniej wiem, co jem.W restauracji chińskiej to jadłam rosół z kaczki.Najdziwniejsze dla mnie to był fakt,że znajomy Chińczyk kazał mi zaczekać aż ten rosół dobrze przestygnie, bo inaczej jest niesmaczny. W nim pływały plasterki świeżego ogórka. Generalnie ten rosół był tłusty, ale w sumie to był b. smaczny. Pierwszy raz jadłam letni rosół.Lubię te chińskie chrupkie warzywka, tylko to krojenie w słupki z lekka mnie wykańcza.Lubię też to,że samo smażenie to "minuta osiem". Często robię takie różne polsko-chińskie lub polsko-hinduskie dania, ich polskość polega głównie na mniejszej ilości ostrych przypraw. Ciekawa jestem jak Wam będą smakowały potrawy w tej restauracji.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Witaj Meriam,ja też ich nie jadłam.Ci co sami te udka robili, twierdzą,że one same są zupełnie bez smaku, a swój smak czerpią z tego, w czym są zrobione, czyli wszystko zależy od fantazji kucharza, z czym te skraweczki mięsa zrobi.No właśnie, biedne te żaby,bo nie dość,że je zjadają, to jeszcze niszczą je środki ochrony roślin i osuszanie terenów no i jakiś grzyb.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  22. A u mnie tuz pod domem żab taka obfitość, że mogłabym z 5 razy dziennie konsumować. Problem w tym, że jakoś woli bożej nie czuję...

    OdpowiedzUsuń
  23. O, likwiduja, Anabell. Codziennie spryskuja z samolotu, takiego kukuryznika co tez sprykuje pola bawelniane i ryzowe, a po zmroku jezdzi "truciciel", ciezarowka-cysterna i rozdmuchuje jakas trucizne. Niemniej nadal ich miliony a "naukowcy" mowia ze gadzianstwo sie uodparnia i pomalu nic nie skutkuje. Pozdrowienia, Margo4

    OdpowiedzUsuń
  24. Słynne żabie udka jadłam tylko raz i to niestety tak dawno temu, że....nie pamiętam smaku:))) I nie w Chinach, a w naszej PRLowskiej Polsce.
    A Ty jak zwykle podajesz ciekawe historie na tematy, o których nie przyszłoby mi do głowy szukać wiadomości. To jest najfajniejsze:))
    Miłego dnia
    Caffe

    OdpowiedzUsuń
  25. Witaj Anabell:)

    Wydaje mi się, że żaby prędko nie wyginą, bo chyba lubią powodzie. Zauważyłam, że po tegorocznej powodzi na ogrodach działkowych, na grządkach i w altankach panoszą się żaby. Niezliczone ilości. Całe mrowie. nawet w butach , kocach i leżakach.

    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  26. ja tez wolę oglądać ślimaki:)))


    Star..a jak z galaretką????? bo mi galaretka staje w gardle,no odruch mam!!!a bita śmietana?????

    chyba,że jest w niej dużo "śmieci"-rodzynki,owoce i inne takie.

    OdpowiedzUsuń
  27. Mijka--> Z galaretka i bita smietana nie mam zadnych problemow. Tylko Wspanialy ma problem z galareta bo nie lubi "jak mu sie cos na widelcu trzesie" ale owocowe galaretki rabie, bo to mozna lyzeczka:)))

    OdpowiedzUsuń
  28. Witaj Zgago, tak to już jest, u Ciebie żaby obrodziły, a Ty na nie nie reflektujesz.Widać z tego,że mało środków ochrony roślin stosują w Twoich okolicach.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  29. No popatrz Margo,one maja u Ciebie cieplarniane warunki, bo duża wilgotność i cieplutko, a to komary lubią. Czytałam gdzieś, że jeśli idzie o ochronę własnego ciałka przed komarami, to bardzo dobry jest jako odstraszacz olejek geraniowy i olejek gozdzikowy.I ponoć bardzo nie lubią zapachu wit. B1.Prawdę mówiąc nie próbowałam tych metod, mam w oknach siatki a jeśli mi coś wpadnie to wieczorem zaczynam polowanie i włączam jakiegoś "mordercę komarów".
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Witaj Caffe, można przyjąć,że "znalazłam niszę" tematyczną bloga.Mnie naprawdę interesują różne dziwne (dla większości) sprawy i to znacznie bardziej niż nasza rodzima polityka i pseudo afery gospodarcze. I cieszę się,że mogę komuś dostarczyć trochę nietypowych wiadomości. W końcu na życie ludzkie składa się nie tylko miłość do schabowego z kapustą i kartoflami i ciągła pogoń za niewątpliwie ważnymi pieniędzmi - otacza nas całe mnóstwo rzeczy, o których istnieniu albo nie wiemy, albo nie pamiętamy.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Witaj alEllu, U nas to żab całkiem sporo, bo my ich nie zjadamy ani nie eksportujemy, no i dobrze.Naukowcy biją na alarm , bo wskutek odłowów i różnych chorób następuje ujednolicanie populacji, zwłaszcza tropikalnych płazów, co rzutuje na zmiany w ekosystemie. Tam utrzymują się przy życiu głównie żaby lądowe, a to może prowadzić do wyginięcia innych zwierząt, dla których te żyjące w wodzie stanowiły pokarm.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Hi Anabell, jak dla mnie to nawet w winie nie nadają się do jedzenia a wiesz jak lubię wino :)Żaba ma skakać i kumkać w stawie a nie robić za befsztyk. Pozdrawiam niedzielnie

    OdpowiedzUsuń
  33. no wiesz...nie świnia, zje wszystko, nie ma w tym nic złego, że ludzie jedzą żaby, tylko złe jest ich wyniszczanie...nie mogą ich hodowac?
    w sumie to samo czeka wieloryby na przykład...
    ostatnio mój syn po kilka razy dziennie pokazuje mi książki o płazach i gadach a szczególnie te rozdziały dotyczące żab...

    czy Anabell powinniśmy zostać wegetarianami?
    wszyscy?
    i nawet jajeczka nie?
    może tak...

    OdpowiedzUsuń
  34. Stardus...ślimaki tak a ostrygi nie?
    nie kumam
    ale ja nie jadam ani jednego, ani drugiego:)

    OdpowiedzUsuń
  35. Beatko, gdyby owe żaby miały te udka przynajmniej wielkości kurzego podudzia, to może zrozumiałabym ową chęć jedzenia owych udek. Ale te ich udka to maleńki skraweczek mięśnia, ot tyle, ile masz na kciuku.Poza tym to one same w sobie nie mają żadnego smaku, ich smak pochodzi od sposobu przyrządzenia.Niestety hodowla żab jeszcze nigdy i nigdzie się nie powiodła,bo przecież one muszą mieć dwa środowiska- wodne i ziemne. Osobiście nie bardzo wiem jak się przestawić na wegetarianizm, bo jednak proteiny są do życia potrzebne.Przyznaję się bez bicia, należę do mięsożernych.
    Pytasz się Star, dlaczego ślimaki tak, a ostrygi nie? wydaje mi się,że to dość proste- ostrygi zjadasz na surowo, a ich galaretowata konsystencja może nie budzić zachwytu, ślimaki są jednak "obrobione" wpierw w kuchni i podawane raczej w formie ugotowanej. Ciekawa jestem co Ona Ci odpowie.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Czarny, pewnie gdybyś nie wiedział to byś zjadł, bo one nie mają żadnego własnego smaku- mógłby Ci ktoś wcisnąć ciemnotę,że to drobno "podziabane" udka kurczaka smażone i podlane czerwonym winem. Zastanawiam się nawet w ilu knajpach oszukują w ten sposób,że serwują inne skrawki mięsa, wciskając ciemnotę,że to udka żab.Obejrzałam kilka programów z serii "z zaplecza restauracji" i wiesz, od tej pory przestałam jadać w restauracjach.Nie ma to jak w domu.
    Miłego,:)
    No właśnie, nie ma to jak czerwone, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  37. Wiesz, Anabell, niedobrze mi się robi, jak już zaczęłam czytac o tych żabach.
    Maria Dora

    OdpowiedzUsuń
  38. Anabell! jakie to proste, slimak jest przetworzony! a ostryga nie, Stardust już nie musi gadać:)
    niestety nie jadłam ani jednego ani drugiego:) ale zbierałam, pacholęciem będąc, winniczki dla Francji:)

    OdpowiedzUsuń
  39. To ja chyba nie człowiek bo nie wszystko do ust włożę.
    Żaba? Nigdy w zyciu!
    Rodzicielka by mnie wyklęła!

    OdpowiedzUsuń
  40. Neska! Ciebie tutaj w ogóle nie powinno być, traume przezyjesz!

    OdpowiedzUsuń
  41. Witaj Mario, przepraszam, nie chciałam przyprawiać Cię o mdłości. Ja mam tylko pewne psychiczne ograniczenia żywieniowe, nie bardzo mogę pojąć po co mordować miliony żab dla skrawków mięsa bez smaku- równie dobrze możnaby "podziabać" inne mięso, nazwać udkami i podawać w odpowiednim sosie za duże pieniądze.Kiedyś z kryla robiono przeróżne rzeczy ( parówki też) bo można było nadać temu dowolny smak, a wszystkim wydawało się,że zasoby są nieprzebrane i wieczne i...okazało się,że ani wieczne , ani nieprzebrane. Żab też było kiedyś mnóstwo i jest ich coraz mniej.
    Miłego,:)

    OdpowiedzUsuń
  42. Neskawko, witaj, isząc o tych zjadanych żabach nawet sobie pomyślałam o Twojej Rodzicielce:)))
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  43. Anabell, Twoja lista blogów chyba się nie aktualizuje.
    Przyznaję, że korzystałam z tego dobrodziejstwa u Ciebie, bo widziałam, czy coś nowego ukazało się na blogach.

    OdpowiedzUsuń
  44. Witaj Anabell! Niestety nie miałem nigdy przyjemności spróbować żabich udek, bo w Polsce są one mało dostępne i cholernie drogie. Również podczas wizyty we Francji nie udało mi się na nie natrafić (chyba słabo szukałem). Pasjami lubię za to ślimaki i początkowo kupowałem przyrządzone i mrożone, teraz sam przyrządzam. Przysmak i tyle - nie żadne porządne jedzenie. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  45. mój sie aktualizuje u Anabell:)

    OdpowiedzUsuń
  46. Witaj Mirong, a przyrządzasz ślimaki czy omułki? Moja latorośl jadła u kogoś ślimaki, winniczki, które ten ktoś sam przyrządzał. Nawet jej smakowały, ale gdy opowiedział jej dokładnie jak są przygotowywane do spożycia, to stwierdziła,że więcej ich jeść nie będzie. Czy Ty też je przedtem odpowiednio długo głodzisz?Za omułkami też nie przepadam, nawet jeśli są gotowane w białym winie.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  47. Anabell, oczywiście, że winniczki. W tym roku z młodszą odnogą od piekła nazbieraliśmy 83 sztuki (komisyjnie liczone). Trzeba je przegłodzić bo inaczej je się je z tym, co one same zjadły a to do przyjemności nie należy. Niestety ślimaki w kokilkach - przyrządzone, zamrożone i gotowe do przygrzania - zajmują dużo miejsca w zamrażalniku - inaczej przerób byłby większy. Marynowanych jakoś nigdy nie robiłem bo nie potrafię. :-)

    OdpowiedzUsuń
  48. Ups! (tu zatkała dłonią usta:) )

    OdpowiedzUsuń
  49. Stardust --> W niektórych kulturach kiszone ogórki i zwykłe flaki wołowe wywołują odruch wymiotny, w naszej nie do pomyślenia jest jedzenie mrówek i innych żyjątek. W dziedzinie jedzenia wszystkiego co się da jestem jednak OBYWATELEM ŚWIATA. (Beato! Nie przesadzaj!) :-)

    OdpowiedzUsuń
  50. Mironq--> Zdecydowanie popieram, jak tez.

    OdpowiedzUsuń