wtorek, 12 stycznia 2010

196. Szczęście narodowe brutto

Daleko , daleko stąd , za siedmioma górami, za siedmioma lasami, we
wschodniej części Himalajów, znajduje się królestwo Bhutanu. Kraj jest
górzysty, ma około 670 tysięcy mieszkańców, zajmuje obszar 47 tysięcy
kilometrów kwadratowych.

Dane ekonomiczne nikomu nie zaimponują, bo Bhutan należy do państw o
najniższym poziomie rozwoju społeczno-gospodarczego.
Niewolnictwo w Bhutanie zniesiono dopiero w 1956 roku.
Stolicą kraju jest Thimphu. Jest to jedyna stolica na świecie pozbawiona
sygnalizacji świetlnej, a międzynarodowe lotnisko ma tylko jeden pas star-
towy. Telewizja, wraz z internetem dotarła do Bhutanu w 1999 roku.

Gospodarka tego malutkiego kraju, wciśniętego pomiędzy Indie a Chiny,
oparta jest na rolnictwie, sprzedaży Indiom energii z elektrowni wod-
nych i turystyce. Jest to kraj w dużym stopniu zależny od pomocy zew-
nętrznej. W 1949 roku Bhutan podpisał traktat z Indiami, na mocy któ-
rego Indie sprawują nad nim nadzór i są odpowiedzialne za jego obronę.
Produkt krajowy brutto wynosi zaledwie 5312 dolarów na mieszkańca i
daje to Bhutanowi miejsce w pierwszej dziesiątce krajów z bardzo niskim
PKB. Jednocześnie w 2007 roku Bhutan był drugą, najszybciej rozwija-
jącą się gospodarką świata. Bezpłatne szkolnictwo w języku angielskim,
dociera dziś do niemal wszystkich zakątków kraju. Jest to ważne, bo odse-
tek osób posiadających umiejętność czytania i pisania wynosi 59,5 %.

Tym niezwykłym krajem zaczął rządzić 2 czerwca 1974 roku Jigme Singye
Wangchuck. Miał wówczas zaledwie 18 lat i po nagłej śmierci swego ojca
został najmłodszym monarchą świata. Podczas swej mowy koronacyjnej
młody król powiedział: "Szczęście narodowe brutto jest znacznie waż-
niejsze niż produkt krajowy brutto". Od tego dnia model rozwoju Bhu-
tanu oparty jest na filozofii szczęścia narodowego brutto, czyli założeniu,
że sposób mierzenia postępu nie może się opierać wyłącznie na przepły-
wie pieniędzy. Rozwój społeczeństwa tylko wtedy jest pełny gdy postęp
materialny i duchowy wzajemnie się uzupełniają i umacniają. Bo każdy
krok danego spoleczeństwa powinien być oceniany nie tylko w katego-
riach wyników gospodarczych ale również pod względem tego, czy pro-
wadzi do szczęścia. Jest to droga środka, zgodna z zasadami buddyzmu.

Ale Jigme Singye Wangchuck nie tylko wymyslił dla Bhutanu tak
niezwykłą drogę rozwoju jak Szczęście Narodowe Brutto- dzięki jego
uporowi, a wbrew pierwotnym życzeniom swego narodu, Bhutan został
monarchią konstytucyjną.

W grudniu 2005 roku król ogłosił, że abdykuje na rzecz swego pierwo-
rodnego syna i że odbędą się wybory. Proces demokratyzacji kraju prze-
biegał dość długo, a 18 lipca 2008 roku przyjęto w Bhutanie pierwszą
ustawę zasadniczą.
Jeden z jej artykułów głosi, że:" "Państwo stara się promować warunki,
które pozwolą na osiągnięcie szczęścia narodowego brutto".
24 marca 2008 roku odbyły się wybory parlamentarne, startowały dwie
partie, a wygrała Partia Pokoju i Dobrobytu.
W tym samym roku, w listopadzie, 28-letni Jigme Khesar Namgyel
Wangchuck, syn Jigme Sindye Wangchucka, został piątym królem
Bhutanu, pierwszym monarchą konstytucyjnym kraju.

Wygłaszając swe credo w trakcie mowy koronacyjnej, młody król
z cała pewnością nie podejrzewał nawet, że dziś, w dobie kryzysu, wielu
ekonomistów i filozofów zacznie się zastanawiać czy PKB jest naprawdę
dobrą miarą poziomu życia społeczeństw i rzeczywistą miarą dobrobytu.

Jeżeli ktoś z Was chciałby poznać ten niezwykły kraj, to spieszę donieść,
że każdy turysta musi wnieść opłatę w wysokości 220 dolarów dziennie.
W zamian za to otrzyma nocleg, posiłki, bilety do muzeów, transport
wewnętrzny oraz przewodnika.
Bhutan dąży do utrzymania opłacalnej, aczkolwiek umiarkowanej liczby
turystów, gwarantującej uniknięcie katastrof ekologicznych jak te, które
wywołała masowa turystyka w sąsiadującym Nepalu.

33 komentarze:

  1. No proszę,jaki ciekawy kraj!
    Szczęście narodowe brutto-piękna nazwa.
    U nas by nie przeszło (pomysł),pokłóciliby się już przy samej nazwie....

    OdpowiedzUsuń
  2. Anabell, jesteś niesamowita! Wyszukujesz cuda!
    Filozofia szczęścia brutto... normalnie pikne!!!
    I co dziwne udaje im się:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja nawet nie wiedziałam, że takie państwo istnieje...
    Gdyby tak wygrać w totka - zabrałabym aparat i obfotografowałabym to szczęście narodowe brutto, ech...

    OdpowiedzUsuń
  4. Po wioskach bardzo primitywnie mieszkają. Mają w domostwach otwarte paleniska przy których w okropnie zimnych nocach za blisko się układają do snu. Widziałam na filmie dokumentalnym straszliwe oparzenia ,szczególnie dzieci i kobiet. Bo jedwab w który się ubierają i zawijają łatwo się zapala. Najmłodsze poparzone miało kilka dni. Szpital specjalistyczny i personel który leczy te opażenia został zbudowany z pieniędzy naszych zachodnich sąsiadów,a specjaliści chirurdzy którzy tam opreruja i leczą muszą co pięć lat prosić tamtejsze władze o możliwość przebywania w ich kraju. A oni takich lekarzy nie mają. Nie wszystko takie złoto jak się świeci.

    OdpowiedzUsuń
  5. Klik dobry:)
    Spodobała mi się ta umiarkowana turystyka. Kraje, które postawiły na masowy przemysł turystyczny, są już dosłownie (jak chociażby Egipt) zadeptane.

    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiedzialam o tym kraju lecz bez tych interesujacych szczegolow. Sadze ze ich filozofia ma sens i szanse bycia tylko w ich szczegolnych okolicznosciach - mala populacja, oczywisty brak innych zrodel utrzymania a takze spoleczenstwo najwyrazniej zadowolone z prymitywnych warunkow zycia. Poniekad dlatego ze innego nie znaja.
    Z pozdrowieniami - Margo4

    OdpowiedzUsuń
  7. Aleś mnie tym tematem zainteresowała! Zaraz zacznę czytać o tym kraju! Dzięki! Pozdro!
    trocki

    OdpowiedzUsuń
  8. Szczerze mówiąc jestem bardzo sceptyczna co do sposobu realizacji tego credo- każdy ustrój dyktatorski też szafuje pojęciem szczęścia obywatelskiego... Czy to szczęście to fakt czy tylko fasada- trudno stwierdzić stojąc z boku. Rosjanie i Chińczycy też pozują na szczęśliwych- mówię o zwykłych zjadaczach chleba z którymi rozmawiałam osobiście....

    OdpowiedzUsuń
  9. 220 dolarow dziennie od lebka? bardzo drogo, ciekawe czy faktycznie maja taki napor turystow, ze az musza ograniczac.
    Nie wiem czemu mi sie Twoj blog nie odswiezyl na mojej stronie i bylam deczko do tylu, ale juz nadrobione:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj Anabell! O tym szczęściu narodowym brutto już gdzieś czytałem kilka lat temu. Myślę, że fajnie byłoby pojechać sobie i pozwiedzać taki kraj. Podejrzewam, że dla turystów (choć drogo) jest tam bardzo przyjaźnie. Jakoś nie słychać o fanatycznych mnichach buddyjskich. ;-) Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj Neskavko, kraj jak z bajki.Gospodarka oparta na rolnictwie, miejscami całkowicie prymitywnym, gdzie do prymitywnego pługa zaprzęga się jaki i nie brak jest koczowniczych plemion, praktykujących religię animistyczną.Z całą pewnością jest tam bardzo ekologicznie i dziko.
    A nasi- jak zwykle, dwóch Polaków a 5 zdań na ten sam temat.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj Nivejko, oni nawet mierzą to szczęście Podstawą jest kwestionariusz ,który bhutańczycy wypełniają co 2 lata, a który zawiera aż 180 pytań, podzielonych na 9 kategorii. Jest nawet pytanie, czy opowiadają swoim dzieciom tradycyjne bajki. Odnoszę wrażenie,że oni chcą w jak największym stopniu zachować życie w zgodzie z naturą, co jest wszak zgodne z zasadami buddyzmu, który jest wiodącą w tym kraju religią.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj Ewutku,sądząc po zdjęciach to jest tam całkiem ładnie i powiedziałabym,że dość pierwotnie.
    Pewnie byłaby to niezła impreza, obawiam się jednak,że oni nie tolerują indywidualnych turystów , włóczących się samopas po całym obszarze.Może to i dobrze, bo są tam również i całkiem dzikie rejony na wschodzie.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Uleczko, to kraj, którego bardzo wiele plemion nie wyszło poza koczowniczy tryb życia i dla nich pojęcia "szczęścia narodowego brutto" jest pustym słowem.Ale ta idea ma szanse doprowadzić do tego, by w kraju nie było zbyt dużego rozwarstwienia społecznego, podziału na tych extra bogatych i extra biednych. Bo oni, zgodnie z zasadami buddyzmu, są przekonani,że pieniądze szczęścia nie dają.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj alEllu- ja też myślę,ze nie powinno się wpuszczać całych hord turystów, bo niestety znakomita ich większość nie potrafi uszanować tego, co ogląda, z czego korzysta.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Witaj Margo, wydaje mi sie,ze bardzo wiele społeczeństw straciło ogromnie na bliskim kontakcie z nasza cywilizacja. Czy Indianom, dopoki nie mieli kontaktu z bialymi, bylo zle? Biali przyniesli im rozne zarazy (chociazby czarna ospe), rozpili ich, wreszcie zabrali im ziemie, pozbawili samodzielnosci.Ten bhutański król Jigme Singye Wangchuck kształcił sie w Wielkiej Brytanii i byl naprawde madrym facetem.
    Milego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Cześć Trocki, cieszę się. Mnie się też ten kraj spodobał, dlatego o nim napisałam, jak zwykle z przemożnego egoizmu.
    Jeśli coś ciekawego jeszcze się dowiesz to napisz koniecznie, albo na blogu, albo pchnij maila.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj Em, ideologia szczęścia narodowego brutto opiera się na zasadach buddyjskich. Oni poszukują drogi środka- pomiędzy nowoczesnością a zacofaniem. Pomysłodawca tej idei w niczym nie przypomina dyktatora- mieszka sam w skromnej chacie, odmówił zbudowania dla siebie pałacu a pieniądze na pałac kazał przeznaczyć na zbudowanie szkół i szpitala.Nie każdemu władza przewraca w głowie, choć nam wydaje się to niemożliwe. My, tak wysoce cywilizowani wciąż nie potrafimy uznać cudzych poglądów.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Witaj Stardust, no drogo, ale obejmuje to jedzenie, noclegi, wstępy do muzeów, przewodnika i miejscowy transport. U nich jest tak samo ładnie jak w Nepalu, w końcu żyją u stóp Himalajów, mają nieskażona przyrodę. I chcą to zachować w takim stanie, co z pewnością nie udałoby się, gdyby wpuścili tylu turystów co Nepal.Tam na szlakach trekkingowych to wędrują całe zgraje, które po drodze śmiecą i brudzą i nigdy po sobie nie sprzątają, a do tego wykradają wszelkie wytwory zabytkowego miejscowego rękodzieła.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Witaj mironq, ja też nie słyszałam o fanatycznych mnichach buddyjskich.Wydaje mi sie, żeta opłata za pobyt nie jets taka znów obłędna, w końcu sporo można za to otrzymać w zamian, nas to położyłaby chyba cena dojazdu na miejsce. Myślę,że fajnie byłoby pojechać gdzieś, gdzie nie byłoby zgrai turystów depcących sobie wzajemnie po piętach, gdzie w potokach nie leżą plastikowe butelki po fancie lub puszki po piwie.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. a to ciekawe!

    222 dolary...czemu nie...jak wygram w tego totka, to najpierw na koncert do Wiednia a potem do Bhutanu, tylko go najpierw znajde na mamie:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Cześć Beatko, a masz jakąś metodę na to by wygrać? Straszecznie daleko od nas ten Bhutan i tanie linie do nich nie latają. I mam wrażenie,że jest tam okropnie ekologicznie, więc ja, dziecię betonowej dżungli to chyba nie umiałabym się tam odnależć.Widziałam trochę zdjęć stamtąd -ładnie, ale dość surowo.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. po prostu wysyłam kupon:) chybił trafił, może na mnie trafił:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Beatko, nie chcę Cię zrażać, ale moja koleżanka robi tak od 20 lat i nigdy nie wygrała więcej niż równowartość 2 nowych kuponów.:))))
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Fajny artykuł. ciekawa filozofia. Podoba mi się.

    OdpowiedzUsuń
  26. Witaj Kasiu, mam jednak podejrzenie,że ta filozofia u nas nie znalazłaby swego miejsca. Oni są buddystami, a dla nich być to znacznie więcej znaczy niż mieć.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Witaj Anabell, nie wiem, czemu nie spostrzeglam tego postu wcześniej. Ale to co napisałaś o Bhutanie jest niesamowicie ciekawe, to wygląda jak raj na Dalekim Wschodzie. Chyba wezmę kredyt aby choć na kilka dni tam pojechać.
    Nola

    OdpowiedzUsuń
  28. To ja już tam chcę, na zawsze :)

    PS: Dzięki za dodanie mnie do swoich linków ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Witaj Mariusz, nie wiem tylko,czy oni przyjmują nowych obywateli.Bo na warunkach "turystycznych" to trzeba by mieć niezły majątek.A może tam jest tak jak z wizą pobytową, stałą w Australii- jeśli masz na koncie 500 tys.dolarów to bez trudu masz od ręki pobytówkę.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Witaj Nolu, ostatnio jakoś mało regularnie piszę,nie z braku weny a czasu lub sił. Ja też bym chciała to zobaczyć z bliska, ale gdy spoglądam na mapę to wydaje mi się to kosmiczną prawie odległością. Na moje oko to u nas chyba nie ma jak załatwić sobie do nich wizy.A może przez ambasadę Indii?
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Szczęście narodowe brutto- ciekawe kiedy nasi rządzący zaczną nim operować wmawiając nam, że przecież to nic, że kryzys i to nic, że bezrobocie rośnie
    Meriam

    OdpowiedzUsuń
  32. Szczęście narodowe brutto, hmm normalnie kraj wiecznej szczęśliwości i jaki dobry PAN, że tak mysli o swoich poddanych, normalnie jestem zachwycony... :)szkoda że nie wymyślił seksu narodowo grupowego bo wtedy na pewno dużo kasy by wpływało z turystyki :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  33. Cześć Czarny, dla nich to właśnie jest odpowiednia droga, oni tak do końca ucywilizowaniu (w naszym pojęciu) nie są, a że tam panuje buddyzm, to pojęcie szczęścia jest ważniejsze od pojęcia posiadania. Mają całkiem sporo zupełnie dzikich plemion koczowniczych, dla których nawet buddyzm jest szczytem cywilizacji, bo to plemiona wierzące w różne bożki i składające ofiary ze zwierząt. Prawdopodobnie z czasem zmieni się ich świadomość ekonomiczna, ale dla nich to dobrze, by to nastąpiło w drodze powolnych przemian. Patrząc na wiele państw afrykańskich to widać,że gwałtowne zmiany cywilizacyjne nie wyszły im na zdrowie.
    Miłego;)
    P.S.
    Wybrałbyś się tam?

    OdpowiedzUsuń