Tak naprawdę Babcia była introwertyczką, niełatwo było dowiedzieć się czegoś z czasów jej dzieciństwa. A ja nie mogłam sobie wyobrazić jak jest w domu, gdy masz rodzeństwo. A o dzieciństwie Babci to wiedziałam tylko tyle, że była bardzo wątłym dzieckiem i że najstarszy brat bardzo był do Niej przywiązany i bardzo o Nią dbał, a Babcia wpatrywała się w Niego jak w słońce i bardzo kochała. Posłusznie wypełniała jego wszystkie zalecenia zdrowotne, łącznie z piciem tranu, dbała o higienę i zawsze spełniała jego wszystkie prośby, choć czasami spełnienie ich mogło zle się skończyć. Ale o tym napiszę pózniej.
Poza tym miała naturę prymusa, piąteczki w szkole od góry do dołu, na dodatek była pedantką i niesamowicie
obowiązkową osóbką. Z wiekiem owa obowiązkowość sięgała zenitu, wszystko było jednym, wielkim obowiązkiem.
Jako wielce dramatyczne przeżycie Babcia zawsze uważała moment, gdy postanowiono, że należy jej przekłuć uszy, by mogła nosić kolczyki. Tłumaczono, przekonywano, proszono, grożono, wreszcie sąsiadka przytrzymała wyrywające się dziecko i jedno ucho udało się przekłuć. Ostatkiem sił biedna dziecina wyrwała się z rąk "oprawców" i pognała do toalety, gdzie się zamknęła. Po kilku godzinach udało się ją stamtąd wyciągnąć i dokończyć dzieła. Przez 2 tygodnie jedno ucho ropiało i bolało. Pierworodny syn zrobił
w domu awanturę, wyzwał wszystkich od dzikusów, no ale uszy już były przekłute.
I nic dziwnego,że ja nigdy nie wpadłam na pomysł przekłucia sobie uszu.Nosiłam klipsy.
Lwów był miastem wielonarodowym - mieszkali obok siebie Polacy, Żydzi, Ukraińcy i mieszkańcy dzisiejszej Białorusi. Podobno ludzie byli dla siebie mili, serdeczni.
W szkole powszechnej, bezpłatnej, Babcia uczyła się języka ukraińskiego, w podobnym wymiarze godzin jak polskiego.Twierdziła zawsze, że przynajmniej w szkole nie było żadnych animozji narodowościowych. Gdy pózniej trafiła do tzw. "Handlówki" (mam wrażenie, że był to odpowiednik dzisiejszego liceum ekonomicznego) oprócz podstaw ekonomii i handlu uczyła się języka niemieckiego. I właśnie po owej "handlówce" poszła do pracy.
Gdy Babcia miała 13 lat, na świat przyszedł ostatni Jej brat. Stał się z miejsca pupilkiem trzech sióstr.
Sytuacja polityczna tuż przed wybuchem I wojny światowej sprawiła, że do Lwowa zjechali pracujący
w Wiedniu pracownicy Dyrekcji Kółek Rolniczych, a wśród nich przyszły mąż Babci.
Zabijcie mnie, ale nie mam pojęcia co ten przystojny młody człowiek dostrzegł w tej młodziutkiej urzędniczce.
Bo nie była to żadna piękność, niziutka, drobniutka, dziewczyna. No a Dziadek to było na ówczesne czasy "ciacho".
Wojna szalała w najlepsze, a w marcu 1916 roku odbył się ślub.Czasy były ciężkie, głód, z góry zrezygnowano z sukni ślubnej i wesela.
Ciężko było o wynajęcie samodzielnego mieszkania, więc młodzi zamieszkali u moich pradziadków. Mieszkanie było wielopokojowe , więc jeden pokój przeznaczono dla młodych. Wiem tylko, że dom stał przy
ulicy Zbaraskiej, a mieszkanie było na pierwszym piętrze.
W styczniu następnego roku przyszła na świat dziewczynka- siostra mego ojca.
C.d.n...a będzie trochę i o Dziadku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz