poniedziałek, 20 sierpnia 2012

VI c.d.

Chyba wszyscy zauważyli, że gdy się jest dzieckiem to czas jakoś wolno płynie. Na każdym kroku małemu człowiekowi wytykają , że jest dzieckiem i w związku z tym wielu rzeczy nie może robić. Niemal każde marzenie dziecięce jest przez dorosłych "odkładane" na przyszłość. Jeśli dziecko zadawało  niewygodne lub trudne pytania to dowiadywało się, że dowie się wszystkiego gdy będzie starsze i....mądrzejsze.
Sonia, jak każde dziecko, była bardzo dociekliwa, zadawała mnóstwo pytań, które niekiedy bardzo bawiły
dorosłych.
Intrygowało ją, dlaczego Murzynom nie jaśnieje skóra od mycia, dlaczego ciotka, gdy liczy półgłosem swoje wydatki to nie mówi liczb po kolei, dlaczego ona nie może mieć grzywki i dlaczego musi mieć krótkie włosy, dlaczego ciągle nie ma rodziców, dlaczego nie wolno jej siadać na kamiennym schodku, skoro inne dzieci siedzą, kiedy wreszcie pójdzie do kina, kiedy znów  wyjadą nad morze?
I pewnego jesiennego dnia  wujek wziął Sonię do kina. Wyświetlali film rysunkowy Disneya "Królewna Śnieżka". Bardzo się Soni  film podobał, z wrażenia obgryzła pasek od sukienki. Uprosiła wujka, by jeszcze raz pójść na ten sam film, więc wujek niewiele myśląc kupił bilety na nieco pózniejszy seans. Tym razem już nie gryzła paska, bo starała się nucić filmowe piosenki.
Dostało się wujkowi za to w domu, bo spóznili się  na obiad. Niemal całe popołudnie  ciotka burczała na wujka, że rozpuszcza Sonię jak bicz dziadowski. A Sonia od razu zainteresowała się co to jest ten bicz dziadowski, jak wygląda i do czego służy, czym doprowadziła ciotkę do ostateczności -  ciotka stwierdziła, że ona już nie może z tym dzieckiem wytrzymać, szybko się ubrała i wyszła z domu.
Sonia  była przerażona i cichutko zapytała wujka : " a Ty ze mną wytrzymasz? już będę cicho, pójdę rysować literki".
Wujek uspokoił małą i poprosił, by zadawała cioci mniej pytań i obiecał, że zawsze, gdy będzie z Sonią  na
niedzielnym spacerze to wtedy odpowie  na wszystkie dręczące ją pytania.
Bo w niedzielę wujek zabierał Sonię na długie, dalekie spacery - czasem były to wyprawy poza miasto, do lasu, czasem  na podmiejskie  łąki i zbieranie w zbożu maków i bławatków, jesienią i zimą  prowadził Sonię do muzeów,   pokazywał zabytki, opowiadał historię miasta.
Sonia bardzo lubiła te wyprawy.Był to czas, gdy miasto powoli dzwigało się z ruin. Ruiny domów    budziły w Soni niewymowny strach i bardzo cieszyła się, gdy przybywało coraz więcej domów., Niedaleko domu, w którym Sonia mieszkała stała  zbombardowana willa. Sonia omijała ją szerokim łukiem, zwłaszcza, że zawsze stali tam jacyś zarośnięci i niezbyt czyści mężczyzni.
Ruiny tej willi  straszyły Sonię jeszcze wiele lat-nie wiadomo dlaczego nikt tego terenu nie kwapił się uprzątnąć. Wujek tłumaczył, że pewnie właściciele nie żyją a posesja jest za mała by miasto wybudowało na niej wielorodzinną kamienicę.
Nie wiadomo kiedy Sonia nauczyła się czytać - teraz sama czytała sobie Świerszczyka i swoje książki.
Usiłowała również czytać gazetę, tę którą czytał wujek, ale nie mogła tam znalezć nic ciekawego.
Troska ciotki o zdrowie Soni  przyniosła rezultaty - wyniki OB wróciły do normy, cienie wnękowe w płucach zniknęły i choć Sonia często chorowała na anginy itp. infekcje, skończyły się wizyty w przyszpitalnej
przychodni.
Soni nawet brakowało tych wizyt, bo bardzo polubiła swoją lekarkę i pielęgniarki. Teraz na kontrolne wizyty miała przychodzić co pół roku.
Nastała już niemal zima i Sonia wraz z wujkiem zaczęli robić kilometry łańcuchów choinkowych.Nie było to trudne zajęcie, a Sonia bardzo je lubiła. Wujek wycinał z kolorowego glansowanego papieru równe paseczki, a Sonia sklejała z nich kółka, które tworzyły ogniwka łańcucha. Oboje  bardzo lubili robienie ozdób choinkowych, co bardzo denerwowało ciotkę, bo przy okazji śmiecili trochę. Robili też słomkowe gwiazdki, a z wydmuszek, czerwonej krepiny i waty tworzyli  głowy Mikołajów.  Owijali orzechy włoskie cienką, złotą i srebrną cynfolią i nic sobie nie robili z gderania ciotki, że to strata czasu i dużo bałaganu.
c.d.n.

3 komentarze:

  1. Cóż Ciotka miała takie pojęcie o wychowywaniu dzieci dość surowe, ale myślę ,że dobrze robiła i dbała o Sonię jak najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciotka pewnie chciała dobrze, dbała o Sonię choć dość surowo.
    A zawsze łatwiej być dobrym Wujkiem, niż nauczyć dziecko pewnych zasad :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tym ciepłem i dobrem lepiej jak jest kobieta. Na szczęście nie robiła malutkiej krzywdy, chociaż była bardzo surowa i nie rozumiała potrzeb małej wrażliwej dziewczynki.W tamtych czasach wiele dzieci poznało surowość rodziców, dzisiaj to chyba historia.

    OdpowiedzUsuń