Dotychczas pisałam o tym co było, a teraz coś co się dzieje tu i teraz. Tu- to nie znaczy w Polsce, ale
w Europie. Te historię opowiedziała mi właśnie wczoraj moja M, która aktualnie mieszka za naszą
zachodnią granicą. M. jest rodowitą Kolumbijką, znamy się już 36 lat i wciąż żałujemy, że ostatnio tak daleko od siebie mieszkamy, a kiedyś dzieliło nas tylko jedno piętro.
Kilka lat temu M.poznała Henriettę, która również jest Kolumbijką. U naszych zachodnich sąsiadów jest sporo imigrantów przeróżnych narodowości.
Henrietta ma aktualnie ponad 40 lat, ma nieletnią córkę z poprzedniego związku, którą wychowuje samotnie. Związek z ojcem dziewczynki był tak nieudany, że Henrieta omijała wszystkich mężczyzn szerokim łukiem.
Ale pewnego dnia stanął na jej drodze Afgańczyk - był wysoki, przystojny, jego czarne oczy w kształcie migdałów wpatrywały się intensywnie w Henriettę, a obrazu dopełniała gęsta siwa, a właściwie całkiem biała czupryna. Był miły, szarmancki, nie szczędził Henrietcie komplementów, zachwycał się małą.
Jakimś cudem wszystkie złe doświadczenia Henrietty zbladły bardzo a po 2 miesiącach uleciały gdzieś w Kosmos.
Ahmed już od wielu lat mieszkał w Europie, cała jego duża rodzina również. Ahmed pomieszkiwał często
u Henrietty i w krótkim czasie powiedział swej rodzinie o Henrietcie i o tym, że chciałby, by została jego żoną.
Pewnego pięknego dnia zaprosił Henriettę do swej rodziny. Henriettę obejrzało i przepytało chyba z 15 osób, a głównie najstarszy brat Ahmeda i matka. Bratu Ahmeda spodobała się kandydatka na bratową i
dał pozwolenie na ślub.
Pewnie nie wszyscy wiedzą, ale nawet długoletni pobyt w Europie w niczym nie zmienia obyczajów wielu imigrantów. W tej rodzinie wszyscy byli muzułmanami, poza tym skrupulatnie przestrzegali różnych praw tak, jakby nadal byli w Afganistanie.Przede wszystkim zażądali, by został spisany kontrakt ślubny, który miał duże znaczenie w razie rozwodu.W kontrakcie, który jest spisywany u notariusza, żona określa kwotę, którą w przypadku rozwodu (nie ważne z czyjej winy) będzie jej musiał wypłacić mąż.
Henrietta potraktowała to jak żart i wpisała jako kwotę odszkodowania 1 euro. I nie na wiele się zdały
namowy notariusza, by jednak się zastanowiła i wpisała naprawdę sporą sumę, np. 500 tys. euro.
Henrietta była głucha na wszelkie perswazje.
Po ślubie okazało się, że Henrietta pomimo starań ze strony Ahmeda, nie może zajść w ciążę, a Ahmed koniecznie chciał mieć własne dziecko. Henrietta została zakwalifikowana do zabiegu in vitro. Ale zabieg udał się dopiero za trzecim razem.**
Ponieważ Henrietta nie była już młodą matką, lekarz nalegał, by wykonać badania prenatalne, ale Ahmed nie wyraził zgody na nie.
Urodziła synka, niestety z zespołem Downa. I dopiero wtedy okazało się, że w rodzinie Ahmeda jest aż dwoje dzieci z zespołem Downa o czym nie raczył poinformować wcześniej ani Henrietty ani lekarzy.
Gdy malec miał ze dwa miesiące Ahmed oświadczył Henrietcie, że chce adoptować jej córkę i składa w sądzie odpowiednie dokumenty, a ona powinna na to wyrazić zgodę, bo przecież teraz to oni są rodziną i on będzie ojcem małej.
I choć wszyscy znajomi Henrietty odradzali jej to, ona podpisała zgodę. Gdy maluszek miał roczek, Henrietta zachorowała. Po wielu badaniach okazało się, że ma raka tarczycy, a do tego część węzłów chłonnych była zaatakowana. Gdy tylko wróciła ze szpitala, Ahmed powiedział, że muszą znów podjąć
starania o kolejne dziecko. Wściekł się, gdy lekarz powiedział, że to niemożliwe, że trzeba minimum 6 miesięcy odczekać.
Zwołano naradę rodzinną, na której poinformowano Henriettę , że ona musi nauczyć się języka afgańskiego i czym prędzej przejść na islam. Jeśli tego nie zrobi Ahmed się z nią rozejdzie. Oczywiście
dzieci też będą wychowane w tej religii.
Henriettcie jest już w tej chwili wszystko jedno. Bardzo zle się czuje, kolejne badania wykazały, że są przerzuty do kolejnych węzłów chłonnych. Lada dzień będzie operowana.
A ukochany mąż daje jej do zrozumienia, że teraz, gdy jest chora to przestała mu się podobać , bo w niczym
nie przypomina tej wesołej, ładnej kobiety, którą poznał 5 lat temu.
M. Bardzo się martwi o Henriettę i jej córeczkę. Uważa, że Ahmed celowo adoptował pasierbicę - nie z miłości do dziecka, ale po to, by miał się kto opiekować jego synem z zespołem Downa.
Słuchałam tego, co opowiadała M. i włosy mi się jeżyły na głowie. A najgorsze, że naprawdę nie wiadomo jak pomóc Henrietcie, która nadal kocha Ahmeda szaleńczą, ślepą miłością.
Macie jakiś pomysł? bo ja nie.
** In vitro było robione w Czechach, bo tam było najtaniej. Ich, z różnych przyczyn nie obejmowało darmowe in vitro, więc szukali gdzie można ten zabieg przeprowadzić najtaniej.
Przykre, ale wcale mnie ta historia nie dziwi, jakkolwiek jest absolutnie jedną z najsmutniejszych jakie słyszałam.
OdpowiedzUsuńW kulturach, w których kobieta jest traktowana przedmiotowo nie dziwi jakiekolwiek zachowanie mężczyzn, natomiast wciąż dziwi mnie to, że kobiety, które wywodzą się z kultur, w których kobieta jest inaczej traktowana, dobrowolnie z tej pozycji rezygnują.
Współczuć można , ale to niczego nie zmieni,
OdpowiedzUsuńniestety jej ślepota naraziła bardzo również córkę
i bardzo współczuję córce.
Niestety miłość do osób z tak różną religią często pojawiają się sytuacje, które powodują zjeżenie włosów na głowie.
OdpowiedzUsuńNikt jej nie pomoże, popełniła już sporo błędów, a największym było pozwolenie na adopcję córeczki.
Matka powinna przede wszystkim myśleć o dobru dziecka, i sama w tym celu również zatroszczyć się o siebie. Inaczej nie pomoże ani sobie, ani dzieciom.
Współczuję dzieciom najbardziej.
Właśnie wróciłam do domu po rozmowach z kuzynem, który skarżył się jak małżeństwo jego siostry z Afgańczykiem zrujnowało stabilność ich rodziny. Też jest dziecko upośledzone, ale drugie wybitnie zdolne. Afgańczyk do niedawnej swojej śmierci, przez 37 lat przestrzegał TYLKO islamu. Ona wpatrzona w niego jak w obraz do końca. Skłócona cały czas z rodziną. Na szczęście lata temu wyemigrowała do Kanady a nie do Afganistanu. Pozdrawiam Cię.
OdpowiedzUsuńObawiam sie, ze mieszanie narodowosci i religii nie bedzie nigdy dobrym fundamentem na stabilna rodzine...W koncu cos musimy miec wspolnego z partnerem, by ukladac wspolne zycie...W sytuacji tu opisanej nikt nie moze pomoc, tylko prawnie moze sie udac cos naprawic...choc i w to watpie. Zal mi bardzo tej osoby !
OdpowiedzUsuńMoc serdcznosci !
Smutna historia, ale niestety milosc jest slepa. Szkoda, ze w calej tej sytuacji Henrietta nie widzi niebezpieczenstwa jakie grozi jej corce.
OdpowiedzUsuńSamo życie, ale z kategorii na pograniczu horroru i dramatu...Wszystko kończy się tragicznie, szkoda, że swą miłość ulokowała tak niefortunnie....jednak wiadomo - miłość jest ślepa. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
OdpowiedzUsuń