Jaga posłała mu błagalne, a może wręcz rozpaczliwe spojrzenie. Bogdan objął ją i korzystając z jej
milczenia dodał: "nie jestem dobry w uwodzeniu kobiet, resztę tego, co z nami będzie, zostawiam
w twoich rękach. Wszystko co będzie dalej musi być twoim świadomym wyborem, a nie kwestią
przypadku, jak twoje małżeństwo. A teraz powiedz mi o czym chciałaś ze mną porozmawiać".
Jaga wyjaśniła, że chce porozmawiać o tym, co i jak ma zacząć załatwiać, bo chce się z Albertem
rozejść. Jedynym spoiwem są dzieci, ale ona wcale nie jest przekonana, że to wystarczające na dalsze
lata. Choć niewątpliwie chłopcy bardzo ojca kochają i z całą pewnością rozwód będzie dla nich
wstrząsem.
Najbliższą godzinę Bogdan wyjaśniał jej różne problemy związane z rozwodem, dopytywał się czy będzie miała jakieś oparcie w rodzinie i nie kreślił jakiegoś różowego scenariusza - bo każdy rozwód nie ma szans
by odbyć się "w białych rękawiczkach" gdy są dzieci, mąż nie zdradza, nie ma w domu awantur ani
przemocy.
Tego dnia wieczorem Albert pokazał jej list, który nadesłała jego matka - zapraszała ją i dzieci do siebie
na cały miesiąc. Ale Jaga w żadnym wypadku nie chciała rezygnować z pracy, a tegoroczny urlop juz
wykorzystała.Postanowili, że odwiozą dzieci do jego matki i albo zgodzi się ona, by zostały u niej same, albo
zabiorą je z powrotem do domu. W trzy pózniej zawiezli dzieci do babci - Jaga musiała wysłuchać
tyrady na temat, jakie to okropne są teraz matki, że powinna zrezygnować z pracy i siedzieć w domu
z dziećmi. W końcu teściowa zgodziła się, by dzieci zostały.
Następnego dnia Albert zatelefonował do niej z pracy, że jeszcze tego samego dnia wyjeżdża na 10 dni
służbowo w drugi koniec Polski. Jaga zwolniła się z pracy, by jeszcze szybko przygotować mu koszule na delegację - były uprane, ale nie zdążyła ich jeszcze uprasować. Pomogła mu się spakować, zrobiła na
drogę kanapki.
Gdy za Albertem zamknęły się drzwi odetchnęła głęboko i zabrała się za sprzątanie. Była to jej ulubiona
czynność - jednocześnie z porządkowaniem mieszkania porządkowała swe myśli.
A musiała naprawdę sporo uporządkować we własnej głowie.
Niemal dochodziła północ, gdy zadzwoniła do Bogdana. Niewątpliwie zabrzmiało to nieco teatralnie, gdyż zamiast zwyczajowego "dobry wieczór" powiedziała - "nic się nie stało, ale chcę być z Tobą, przemyślałam to.Jeśli możesz, przyjedz jutro po mnie wieczorem do ośrodka."
I Bogdan przyjechał po nią wieczorem do ośrodka - "przemeblował" sobie cały następny dzień pracy
biorąc delegację do sąsiedniej jednostki. Nim przyjechał po Jagę wpadł uporządkować domek
letniskowy, który był wspólną własnością jego i siostry oraz zapełnił lodówkę. Okna wprawdzie były
niezbyt czyste, ale przecież nie mieli zamiaru przez nie wyglądać.
Jaga wsiadła do samochodu i nawet nie zapytała dokąd ją Bogdan wiezie - ona po prostu chciała być z nim.
Zdziwiła się, gdy w krótkim czasie stanęli przed jakimś domem. Nigdy tu nie byli. Bogdan wprowadził samochód do garażu i wyjaśnił, że jest to wspólny domek jego i siostry.
Razem przygotowali coś do jedzenia - Jaga była głodna i zmęczona po całym dniu pracy. Zjedli kolację
w mało romantycznej, choć funkcjonalnej kuchni, potem przeszli do saloniku. Bogdan usadził Jagę na kanapie, przyniósł poduszkę i pled, położył jej nogi na swych kolanach i zaczął delikatnie masować stopy.
Wiedział, że z całą pewnością Jaga dużo tego dnia stała w recepcji i masaż z pewnością sprawi jej
ulgę. Po kilkunastu minutach Jaga przyciągnęła do siebie Bogdana. W chwilę potem wylądowali w sypialni.
Cała ta noc i następny poranek były dla Jagi całkowitym zadziwieniem. Po raz pierwszy w życiu, pomimo
już sześcioletniego stażu małżeńskiego, doznała rozkoszy. Nie sądziła, że kontakt dwóch ciał może
dostarczyć tylu zachwycających doznań. Zasypiała i budziła się w ramionach Bogdana, który co jakiś czas scałowywał jej bezgłośnie płynące łzy. Nie dopytywał się, czemu płacze, domyślał się wszystkiego.
Niewiele tej nocy mówili - ona drżała pod jego dłonią, on dokładał wszelkich starań by odgadnąć co może
ja uszczęśliwić.
c.d.n
Wielkim szczęściem jest na swojej drodze miłość, ale koszmarem, że to się tak często zdarza w nieodpowiednim czasie.
OdpowiedzUsuńJoasiu, w życiu szczęśliwe są tylko chwile.I nawet jeśli zdarzają się w nieodpowiednim czasie, trzeba je zbierać i o nich pamiętać.Mam wrażenie, że życie pod jednym dachem jest wielką sztuką a miłość wcale tego nie ułatwia.
UsuńPrzypomina mi o tym zawsze refren piosenki : "jakbyśmy byli szczęśliwi, gdybym nie kochał cię wcale".
Miłego, ;)
Ech...jak to sie wspaniale czyta,napisanie wysmienicie, ale tez moze dlatego, ze takie bardzo zyciowe i prwdziwe...
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam !
Wsłuchuję się w historie opowiedziane przez wiele osób. Najczęściej znam te historie z opowieści jednostronnej - nie zawsze mam okazję posłuchać tej samej historii widzianej oczami drugiej strony, co mnie nieco męczy.To tak, jakbym malowała wszystkie obrazy zawsze z tego samego miejsca.Ale nic nie wymyślam, choć czasem mnie kusi. Mam wrażenie, że życie tworzy na tyle dziwne
Usuńsytuacje, że moje pomysły byłyby dość bezbarwne.
Miłego, ;)
Przeczytałam z zapartym tchem i czekam na ten c.d.!!! :)
OdpowiedzUsuń:)))))
Usuń:)))
OdpowiedzUsuńMartwię się tylko jak zareaguje Albert na te wieści o rozwodzie i ...tak bliskiej przyjaźni Jagi z Bogdanem. Może się okazać wielce mściwym....czekam na c.d!!! Buziaki!!!
OdpowiedzUsuń