piątek, 1 lutego 2013

Dziwne lustro, cz.VI

Jaga posłała mu błagalne, a może wręcz rozpaczliwe  spojrzenie. Bogdan objął ją i korzystając z jej
milczenia dodał: "nie jestem dobry w uwodzeniu kobiet, resztę tego, co z nami będzie, zostawiam
w twoich rękach. Wszystko co będzie dalej musi być twoim świadomym wyborem, a nie kwestią
przypadku, jak twoje małżeństwo. A teraz powiedz mi o czym chciałaś ze mną porozmawiać".
Jaga wyjaśniła, że chce porozmawiać o tym, co i jak ma zacząć załatwiać, bo chce się z Albertem
rozejść. Jedynym spoiwem  są dzieci, ale ona wcale nie jest przekonana, że to wystarczające na dalsze
lata. Choć niewątpliwie chłopcy bardzo ojca kochają i z całą pewnością rozwód będzie dla nich
wstrząsem.
Najbliższą godzinę Bogdan wyjaśniał jej różne problemy związane z rozwodem, dopytywał się czy będzie miała jakieś oparcie w rodzinie i nie kreślił jakiegoś różowego scenariusza - bo każdy rozwód  nie ma szans
by odbyć się  "w białych  rękawiczkach" gdy są dzieci,  mąż nie  zdradza, nie ma w domu awantur ani
przemocy.
Tego dnia wieczorem Albert pokazał jej list, który nadesłała jego matka  - zapraszała ją i dzieci do siebie
na cały miesiąc. Ale Jaga w żadnym wypadku nie chciała rezygnować z pracy, a tegoroczny urlop juz
wykorzystała.Postanowili, że odwiozą dzieci do jego matki i albo zgodzi się ona, by zostały u niej same, albo
zabiorą je z powrotem do domu. W trzy pózniej zawiezli dzieci do babci - Jaga musiała wysłuchać
tyrady na temat, jakie to okropne są teraz matki, że powinna  zrezygnować z pracy i siedzieć w domu
z dziećmi. W końcu teściowa zgodziła się, by dzieci zostały.
Następnego dnia Albert zatelefonował do niej z pracy, że jeszcze tego samego dnia wyjeżdża na 10 dni
służbowo  w drugi koniec  Polski. Jaga zwolniła się z pracy, by jeszcze szybko przygotować mu koszule na delegację - były uprane, ale nie zdążyła ich jeszcze uprasować. Pomogła mu się spakować, zrobiła na
drogę kanapki.
Gdy za Albertem zamknęły się drzwi odetchnęła głęboko i zabrała się za sprzątanie. Była to jej ulubiona
czynność - jednocześnie z porządkowaniem mieszkania porządkowała swe myśli.
A musiała naprawdę sporo uporządkować we własnej głowie.
Niemal dochodziła  północ, gdy zadzwoniła do Bogdana. Niewątpliwie zabrzmiało to nieco teatralnie, gdyż zamiast zwyczajowego "dobry wieczór" powiedziała  - "nic się nie stało, ale chcę być z Tobą, przemyślałam to.Jeśli możesz, przyjedz jutro po mnie wieczorem do ośrodka."
I Bogdan przyjechał po nią wieczorem do ośrodka - "przemeblował" sobie cały następny dzień pracy
biorąc delegację do sąsiedniej jednostki. Nim przyjechał po Jagę wpadł uporządkować domek
letniskowy, który  był wspólną własnością jego i siostry oraz zapełnił lodówkę. Okna wprawdzie były
niezbyt czyste, ale przecież nie mieli zamiaru przez nie wyglądać.
Jaga wsiadła do samochodu i nawet nie zapytała dokąd ją Bogdan wiezie - ona po prostu chciała być z nim.
Zdziwiła się, gdy w krótkim czasie stanęli przed jakimś domem. Nigdy tu nie byli. Bogdan wprowadził samochód  do garażu i wyjaśnił, że jest to wspólny domek jego i siostry.
Razem przygotowali coś do jedzenia - Jaga była głodna i zmęczona po całym dniu pracy. Zjedli kolację
w mało romantycznej, choć funkcjonalnej kuchni, potem przeszli do saloniku. Bogdan usadził Jagę na kanapie, przyniósł poduszkę i pled, położył jej nogi na swych kolanach i zaczął  delikatnie masować stopy.
Wiedział, że z całą pewnością Jaga dużo tego dnia stała w recepcji i masaż z pewnością sprawi jej
ulgę. Po kilkunastu minutach Jaga przyciągnęła do siebie Bogdana. W chwilę potem wylądowali w sypialni.
Cała ta noc i następny poranek były dla Jagi całkowitym zadziwieniem. Po raz pierwszy w życiu, pomimo
już  sześcioletniego stażu małżeńskiego, doznała rozkoszy. Nie  sądziła, że kontakt dwóch ciał może
dostarczyć tylu zachwycających doznań. Zasypiała i budziła się w ramionach Bogdana, który co jakiś czas scałowywał jej bezgłośnie płynące łzy. Nie dopytywał się, czemu  płacze,  domyślał się wszystkiego.
Niewiele tej nocy mówili - ona drżała pod jego dłonią, on dokładał wszelkich starań by odgadnąć co może
ja uszczęśliwić.
c.d.n


9 komentarzy:

  1. Wielkim szczęściem jest na swojej drodze miłość, ale koszmarem, że to się tak często zdarza w nieodpowiednim czasie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasiu, w życiu szczęśliwe są tylko chwile.I nawet jeśli zdarzają się w nieodpowiednim czasie, trzeba je zbierać i o nich pamiętać.Mam wrażenie, że życie pod jednym dachem jest wielką sztuką a miłość wcale tego nie ułatwia.
      Przypomina mi o tym zawsze refren piosenki : "jakbyśmy byli szczęśliwi, gdybym nie kochał cię wcale".
      Miłego, ;)

      Usuń
  2. Ech...jak to sie wspaniale czyta,napisanie wysmienicie, ale tez moze dlatego, ze takie bardzo zyciowe i prwdziwe...
    Serdecznie pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wsłuchuję się w historie opowiedziane przez wiele osób. Najczęściej znam te historie z opowieści jednostronnej - nie zawsze mam okazję posłuchać tej samej historii widzianej oczami drugiej strony, co mnie nieco męczy.To tak, jakbym malowała wszystkie obrazy zawsze z tego samego miejsca.Ale nic nie wymyślam, choć czasem mnie kusi. Mam wrażenie, że życie tworzy na tyle dziwne
      sytuacje, że moje pomysły byłyby dość bezbarwne.
      Miłego, ;)

      Usuń
  3. Przeczytałam z zapartym tchem i czekam na ten c.d.!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Martwię się tylko jak zareaguje Albert na te wieści o rozwodzie i ...tak bliskiej przyjaźni Jagi z Bogdanem. Może się okazać wielce mściwym....czekam na c.d!!! Buziaki!!!

    OdpowiedzUsuń