środa, 26 lutego 2014

Przeklęte szkolenie - cz. IV

Wiesz Mirek - Michalina spojrzała poważnie na Mirka-  wg mnie to porozmawialiśmy
dziś  sporo, udało się nam nawet ustalić kilka ważnych rzeczy i dzięki temu jutro będzie
nam łatwiej robić ustalenia odnośnie nowego produktu. I wybacz, nie interesuje mnie czy
ja  ci się podobam czy też nie. Nie lubię być podrywana to raz, a po drugie to życie mnie
nauczyło, że przyjaznie i romanse nawiązywane w pracy zawsze dla którejś ze stron zle
się kończą. I dlatego z nikim w pracy się nie przyjaznię, bez względu na płeć.
A to, że mówimy sobie po imieniu to też nie ma żadnego znaczenia - niemal ze wszystkimi
jestem  w naszym biurze po imieniu- właściwie tylko z dyrekcją i kadrową nie.
Mirek wlepiał w nią swe przejrzyste oczy i siedział jak skamieniały- przez moment miała
wrażenie że on nie za bardzo wie co ona do niego mówi. Poczuła się dziwnie, ale w tej
chwili Mirek wstał i cicho powiedział  - zaraz wyjdę, ale ty chyba nie zauważyłaś, że my
nie pracujemy w jednej firmie, choć podlegamy tej samej jednostce nadrzędnej.
Poza tym, chcę ci zaproponować byśmy do  Warszawy pojechali moim samochodem,
pożyczyłem od ojca terenówkę, więc nie powinno być zle,  mimo śniegu.
I jeszcze jedna sprawa - nastaw się na to, że chyba  nie będzie jutro łatwo ani prosto -
ci z Bydgoszczy są nastawieni na "nie", oni nie chcą zmian w normach. Więc te wszystkie
ustalenia mogą się ciągnąć godzinami. A wiem to wszystko od jednego z kumpli, który
tu pracuje. Bo ja, w przeciwieństwie do  ciebie, przyjaznię się z wieloma osobami, bez
względu na płeć.
No to miłych snów ci życzę, do jutra.
Zebrał swoje notatki , podszedł do drzwi i z ręką już na klamce odwrócił się Michaliny i...uśmiechnął.
Smarkacz, pomyślała Michalina. Zawodowo niezły, jak na świeżo upieczonego inżyniera,
sporo wie choć  pracuje w branży niecały rok.

Następny dzień był upiorny - uzgodnienia szły jak po grudzie pod górkę, wszyscy się
kłócili, w sali było czarno od dymu  papierosowego i nawet częste wietrzenie niewiele
pomagało. Michalina z trudem ukrywała swą wściekłość. Uparła się, że muszą  dziś
wszystko ustalić, w razie całkowitego braku porozumienia zrobić protokół rozbieżności
i niech się potem obie dyrekcje ze sobą  użerają. Bydgoszczanie dzwonili kilka razy
do swego zakładu,  co oczywiście powodowało przerwy w rozmowach, ale pomału
rozmowy nabierały konkretnego kształtu. Około godziny 16-tej, gdy już wszyscy byli
nie tylko zmęczeni ale i głodni, przerwali pracę i wybrali się  samochodami do Giżycka
na obiad . Ustalono, że następnego dnia wszystko zostanie zapisane i podpisane.
Na świecie tymczasem zapanowała zima - było biało a szosa nie za bardzo odśnieżona-
jak co roku "zima zaskoczyła drogowców". Na przystankach autobusowych stały grupki
zmarzniętych ludzi, czekających na próżno na autobus. Niektórzy starali się  łapać
okazję.

Przy obiedzie nikt już nie rozmawiał na tematy  służbowe, starali się szybko zjeść by jak
najprędzej wrócić do hotelu. Zapewne każdy chciał jeszcze przejrzeć notatki by wyłapać
wszystkie niuanse.
Michalina usiłowała się połączyć z domem, ale Romka nie było ani w domu ani  w pracy.
Nagrała się więc na sekretarkę w  jego biurze, że prawdopodobnie wróci następnego dnia
wieczorem lub w najgorszym wypadku pojutrze  przed południem.

Do hotelu wszyscy wrócili w lepszych nastrojach, Michalina jeszcze rozmawiała z jednym
ze swych oponentów, w końcu wszyscy rozeszli się do swych pokoi.
Michalina była naprawdę  bardzo zmęczona, bolała ją głowa, więc szybko położyła się do
łóżka. Ze zmęczenia nie mogła zasnąć.
Po raz pierwszy od chwili wyjścia za mąż zaczęła się zastanawiać co Romek robi gdy jej
nie ma w Warszawie. Nigdy dotąd o tym nie myślała i nie wypytywała co robił w czasie
gdy był sam. Uzmysłowiła sobie, że ona też  nie opowiadała mu nigdy co robiła gdy on
wyjeżdżał  służbowo. A jezdził dość często do różnych krajów europejskich. Oczywiście
po powrocie opowiadał  swe wrażenia, zawsze przywoził pocztówki i różne prezenty.
Porównywali również swe wrażenia z Czechosłowacji  i  Rosji.  Bo Michalina jak dotąd
bywała służbowo tylko w tych krajach. Trochę zazdrościła Romkowi wojaży do Europy
Zachodniej, ale pod względem finansowym znacznie  lepiej wypadały delegacje do
"KaDeeLi. Z każdego wyjazdu  przywoził sporo prezentów i po rozliczeniu delegacji
zawsze zostawały mu ich waluty, które skrupulatnie odkładał na subkonto w  banku.
Przydawały się, gdy wyjeżdżali na wakacje do Bułgarii lub na Węgry.
Michalina zaczęła się zastanawiać  dokąd się wybiorą latem. Marzyła o wyjezdzie do
Jugosławii-oglądała sporo folderów i  bardzo jej się tam podobało.
Pogrążona w marzeniach o urlopie w słonecznej Jugosławii spokojnie zasnęła.

Następnego dnia rozmowy szczęśliwe dobiegły końca, wszystko zostało ustalone,
zapisane, podpisane.
O godzinie 13-tej Michalina była spakowana - postanowiła skorzystać z propozycji
Mirka, zwłaszcza, że razem z nimi miał jeszcze jechać jeden z inżynierów z Krakowa.
Panowie zapewniali Michalinę,że w najgorszym razie ona będzie siedziała za kierownicą
a oni we dwóch będą pchać terenówkę.
Okazało się, że szosa była całkiem niezle odśnieżona i droga minęła zupełnie bez żadnych
niemiłych niespodzianek.
Po drodze zatrzymali się na obiad - miejsce Mirek wybrał na podstawie ilości ciężarówek
zaparkowanych przed zajazdem- kierowcy ciężarówek dobrze wiedzieli gdzie można
dobrze zjeść i się nie zatruć.
Mirek odwiózł ją pod dom, szarmancko zaniósł jej torbę pod bramę i śmiejąc się cicho
powiedział - no to wiem teraz również gdzie mieszkasz.

Michalina uśmiechnęła się blado, powiedziała "cześć" i weszła do budynku. Winda znów
była zepsuta, na szczęście mieszkali na 2 piętrze.
Romek był w domu, na biurku w pokoju noszącym dumne miano  gabinetu, który miał
dwa na dwa metry, leżał stos papierów- znak, że Romek znów się szykował do wyjazdu.
Twierdził, że jeśli musi coś starannie przygotować to może to zrobić tylko w domu, bo
w pracy ciągle mu ludzie przeszkadzają.
Oczywiście  lodówka była znów niemal pusta, więc Michalina zarządziła wspólne
wyjście do Delikatesów. Nie chciała sama targać zakupów - była bardzo zmęczona.
Po drodze Romek powiedział, że tym razem  poleci aż do USA i że to bardzo a bardzo
ważny wyjazd. I że ma w związku z tym okropnie dużo pracy. Całą drogę opowiadał
o tym wyjezdzie, a Michalinie przyszło na myśl, że nawet słowem się nie zapytał
czy jej się wszystko udało załatwić.
c.d.n.


4 komentarze:

  1. "Ziarenko" niepokoju zostalo zasiane...a teraz bedzie kilekowac.Ciekawa jestem, jak sie to opowiadanie dalej potoczy...
    :o)

    OdpowiedzUsuń
  2. Malzonek wydaje sie pochloniety swoimi sprawami, nie bardzo dostrzega powrot zony. Co wiecej nie interesuje go szkolenie z ktorego wrocila. Zdaje sie , ze ma jakies osobiste plany , owiniete tajemnica. Moze sie myle..

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawe,ciekawe..

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardziej jak znajomi niż małżeństwo się zachowują.

    OdpowiedzUsuń