poniedziałek, 1 czerwca 2015

Miłość bywa ślepa i głucha

Natarczywy dzwonek u drzwi wejściowych oderwał Aśkę od maszyny do szycia w chwili
gdy przyszywała lamówkę. Zerknęła na zegar, zastanawiając się, kto to może być.
Według wszelkich praw na  ziemi i niebie córki były jeszcze w szkole, mąż w pracy, poza
tym każde z nich miało własny klucz do mieszkania. Idąc do przedpokoju pomyślała, że
raczej  za drzwiami nie jest któraś z jej koleżanek, bo przestrzegały zasady, że wpierw
należy się telefonicznie umówić, a nie wpadać do kogoś znienacka.
Otworzyła drzwi wejściowe i oczy jej niemal wyszły na wierzch -na wprost niej stała
jej starsza córka z jakimś pryszczatym, rozczochranym osobnikiem ogromnie wysokim.
Mamuś - to jest Jacuś W., wyjaśniła. Jacek, to jest "moja Stara" - Dorota dokonała swoistej
prezentacji. 
Pryszczaty zgiął się w pół i ręką wielkości sporego bochenka chleba pochwycił rękę Aśki
i zbliżył do niej swą pryszczatą twarz. Aśka z trudem powstrzymała się przed wyrwaniem
ręki, ale zapewne i tak  nie udała by się jej ta sztuka, bo Jacek W. uchwyt miał mocny -
niemal jak imadło. Na szczęście cmoknął głośno powietrze nad jej dłonią co Aśka przyjęła
z wielką ulgą. W chwili gdy przez moment pochylał się nad jej ręką, Aśka przesłała
córce mordercze spojrzenie, które, nie wiadomo dlaczego, jakoś nie zadziałało.
Dorota stała uśmiechnięta i rozanielona, ze wzrokiem utkwionym w Jacku W., nie widząc
zupełnie matki.
Jacek W. puścił wreszcie rękę Aśki, która opadła niemal bezwładnie. Aśka odsunęła się
nieco w głąb przedpokoju mówiąc - no to wchodzcie dzieci.
Z organu mowy Jacka W. wydobył się tubalny śmiech i słowa- "my już  nie dzieci,  już
mamy po 18 lat". Dorota pociągnęła go szybko do swego pokoju, starannie zamykając za
sobą drzwi. Aśka zdążyła tylko zauważyć, że Dorota sięgała Jackowi W. z 5 cm powyżej
jego łokcia.
Zamykając drzwi i  wracając do przerwanego zajęcia, Aśka zastanawiała się skąd jej córka
wytrzasnęła takiego typa- z całą pewnością nie był to jej kolega ze szkoły. Nawet gdyby
był z innej klasy to też Aśka znałaby go chociaż z widzenia, bo jego wygląd rzucał się
w oczy, a Aśka dość często bywała w szkole swych córek, bo dyrekcja szkoły wprowadziła
zasadę, że raz w miesiącu były spotkania dzieci, nauczycieli i rodziców.
Z pokoju Doroty dobiegały cienkie, radosne dziewczęce piski i tubalny śmieszek jej gościa.
Dorosła wyobraznia Aśki podsuwała jej na myśl, że Jacek W. chyba odkrywa erogenne
strefy ciała jej córki. Jeszcze nigdy  nie słyszała, by Dorota wydawała z siebie takie dzwięki.
Nie bardzo wiedząc co zrobić, rozdarła się na cały głos- Dorota,  a może coś zjecie?
W pokoju Doroty zaległa cisza, a po chwili do Aśki przyszła jej córka.
Mamuś, co wołałaś?- zapytała. Bo oglądamy mecz, w którym grał Jacek. Jego kolega go
nagrał na kasetę. Aśka bezgłośnie odetchnęła.
Pytałam się czy może chcecie coś zjeść - może ten twój kolega jest głodny? Obiad dopiero
będę szykować, ale może zjecie po kanapce? Zapytam się- szepnęła Dorota i pobiegła do
siebie.
Po chwili wróciła i powiedziała - kanapek nie zje, ale jeśli mamy jakiś makaron to mu ugotuj.
Zje go z masłem i sosem pomidorowym. A ja zjem jogurt, dobrze? Z płatkami owsianymi.
No to wstaw wodę na makaron, ja muszę doszyć tę lamówkę do końca- zarządziła Aśka.
Jak  będzie gotowe to  was zawołam. Dobrze, ale my zjemy w moim pokoju, nie w kuchni.
W dwadzieścia minut pózniej Dorota przyszła do kuczni, doprawiła sos pomidorowy i dużą
parującą michę makaronu zaniosła do swego pokoju. Po chwili  wpadła jeszcze do kuchni
po swój jogurt.
Potem wróciła ze szkoły młodsza latorośl Aśki- była w podłym nastroju, bo nie nauczyła się
wiersza ( no mamo, po prostu zapomniałam) i załapała pałę.
W pierwszym odruchu Młodsza zajrzała do pokoju Doroty, ale natychmiast się wycofała.
Przyszła do kuchni i zapytała- oni już długo tu są? Długo, odpowiedziała Aśka. Na tyle
długo,  że ten duży pochłonął już makaron, który ugotowałam  dla nas wszystkich -
poinformowała Młodszą Aśka. Młodsza zrobiła mądrą minę - nic dziwnego, to sportowiec, koszykarz.
Z waszej szkoły? - dopytywała się Aśka. Nie, on już chyba jest na AWF-ie. Nie wiem co
Dorota w nim widzi - on jest zwyczajnie brzydki. I tak dziwnie chodzi, szeroko rozstawia
nogi, jakby miał pełne gacie- Młodsza na obiekcie westchnień swej siostry nie  zostawiła
nawet jednej suchej nitki. I chyba jakiś głupi - mądry to by grał w tenisa i gdyby był dobry
zarobiłby kupę forsy. Młodsza , jak zwykle, wykazała się  zmysłem praktycznym.
Nim wrócił z pracy mąż Aśki,  Jacek W. wykrzyknął z przedpokoju głośne "do zobaczenia",
a Dorota  wpadła do kuchni informując matkę, że wychodzi razem z Jackiem, który musi
jechać  na trening, ale ona zaraz wróci, tylko go odprowadzi do tramwaju.
A on sam nie trafi do tego przystanku, Dorocia musi go zaprowadzić i wskazać do którego
tramwaju ma wsiąść, żeby dojechać na miejsce- wyzłośliwiła się Młodsza.  Na tym AWF
same głąby studiują- kontynuowała.
Nie głąby, ale ludzie mający zacięcie sportowe - poprawiła ją Aśka. I co ty taka złośliwa
się zrobiłaś? Zazdrościsz siostrze chłopaka?
Młodsza prychnęła - mama, ty chyba  żartujesz. Jak go poznasz bliżej- zrozumiesz.
A ty go już poznałaś bliżej? -dopytywała się Aśka. Coś jakby - usiłowałam nawet z nim
rozmawiać, ale się nie da. Dorocia zna go już z pół roku. Doszłam do wniosku, że moja
starsza siostra robi się coraz głupsza - posumowała sprawę Młodsza.
Wieczorem o całej sprawie Aśka poinformowała swego męża.
Przejdzie jej, pocieszał Aśkę- przecież to  w gruncie rzeczy mądra dziewczyna.
                                                               
                                                                          c.d.n.


4 komentarze:

  1. Koszykarz to teraz dobra partia, nasza reprezentacja wymiata! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej siatkarze nasi są dobrzy. A koszykarze to chyba nie za bardzo.
      Może jestem dziwna, ale jakoś nigdy nie marzyłam o mężu sportowcu- to zupełnie jakby być żoną marynarza. Facet albo na treningu, albo na zawodach albo na zgrupowaniu albo leczy kontuzję- koszmar.
      Miłego, ;)

      Usuń
  2. Szkoda, że to żaden z teraźniejszej reprezentacji. Byłby trochę bardziej inteligentny.Wyobraziłam sobie pryszcze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy mi wtedy Aśka to wszystko opowiadała to niemal umierałyśmy ze śmiechu.
      To były czasy, gdy większość uważała, że to samo przejdzie, z wiekiem.
      Większość dolegliwości wieku pokwitania lekceważono, zwłaszcza u dziewcząt, a potem w wieku dorosłym przeżywały poważne problemy.
      Miłego, ;)

      Usuń