środa, 5 czerwca 2019

Epilog

Wszystko ma swój koniec, nawet moje pisanie. Co do Bożeny i Mesuta. Tak jak
mu się marzyło Bożena nie  wróciła do pracy. Tworzyli parę papużek nierozłączek.
Trochę podróżowali, a w sezonie zimowym mieszkali w Amsterdamie, chociaż
interesy wzywały Mesuta często do Turcji. W  takich przypadkach zawsze lecieli
razem.
Lukas zaczął studiować w Amsterdamie a Barbara pilnie uczyła się holenderskiego
narzekając, że to język strasznie  chropawy w brzmieniu.
W trzy lata po ślubie urodziła pierwsze dziecko dziewczynkę, półtora roku później
drugie, chłopca. Na tym poprzestano. Ciąże swej żony Lukas tak przeżywał, jakby
to on sam był w tym stanie, a w czasie porodu omal nie dostał zawału bo "ona tak się
biedna męczy" i w kółko powtarzał "co ja zrobiłem, co ja zrobiłem", czym nieco
rozśmieszył ekipę medyczną.
Od późnej wiosny do jesieni Barbara z dziećmi była w Alanyi, potem wracali do
Amsterdamu. Dopóki dzieci były małe Barbara nie pracowała, z czasem pracowała
na 1/2 etatu.
Po trzech latach wynajmowania mieszkania warszawskiego spłaciła je i sprzedała.
Telefonowała po swym ślubie do matki, ale ta nie chciała z nią rozmawiać nazywając
ją kobietą lekkich obyczajów.
A teraz kilka wyjaśnień- jeżeli ktoś był w ostatnich latach w Alanyi to powie, że
zmyśliłam tę Alanyię, bo  tam jest inaczej. Ale Alanyia, którą opisywałam taka
właśnie była w początku lat dziewięćdziesiątych. Fajna, ale nie do końca. Teraz całe
to wybrzeże tonie w hotelach, powstały zupełnie nowe kurorty a Alanya też przestała
być zapyziałym wczasowiskiem.
B.B. bardzo wrosły w swą nową rodzinę, z czasem każda  z nich biegle operowała
holenderskim, tureckim i angielskim językiem. Polskiego używały tylko między sobą.
Barbara ani razu nie była już w Polsce, Bożena chyba raz.
Cieszę się, że opisałam to wszystko, bo uważam, że ich historia może przełamie choć
trochę pewne stereotypy pokutujące wciąż w Polsce.

13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. W sumie tak, choć większość wakacyjnych romansów tak się nie kończy.

      Usuń
  2. :) piękna historia Anabell, pozdrawiam gorąco z Hesja

    OdpowiedzUsuń
  3. Zyli dlugo i szczesliwie - takie historie lubie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Postanowiłam uwierzyć :-) Bo wiesz, mnie troszku ciężko wierzyć w happy endy, ale pracuję nad tym. Super historia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. One same nie bardzo mogły uwierzyć w to, co je spotykało.Same siebie potępiały za tempo w jakim się to działo, miały nawet "przebłyski rozsądku", że to się może źle skończyć, ale jednocześnie wiedziały, że tak naprawdę niczego nie tracą.Obydwie były nie tylko zdziwione ale i przerażone tak ścisłymi węzłami rodzinnymi,bo kontakt był ścisły ale jednocześnie z pełnym poszanowaniem tego co te dorosłe dzieci robią.Co w Polsce jest jednak rzadkością.Barbara przez pierwsze dwa lata czekała wręcz na jakiś krach, miała wciąż wrażenie że śni a przebudzenie będzie bolesne.Wiesz, ja gdy wyszłam za mąż byłam pewna, że nasz rozwód "czeka za progiem" a w sierpniu tego roku będziemy obchodzić 55 rocznicę ślubu.Przerażające;)))))

      Usuń
    2. ŁA! 55 to jest wynik. Mam zamiar osiągnąć! Jak wychodziłam za mąż, a mój ojciec powiedział, że daje nam dwa lata. I wiesz, po cichutku mu wierzyłam. A tu już w listopadzie 33. Tak to jest jakoś, że łapiemy te stereotypy z powietrza i bierzemy jak swoje. Ale, życie robi fajne niespodzianki. Już mam oczy otwarte :-) I bardzo się cieszę, że dziewczyny sięgnęły po szczęście.

      Usuń
    3. Kilka razy złapałam się na tym, że "szłam stereotypem". Długo myślałam o tych B.B. i podziwiałam ich odwagę, że tak wszystko rzuciły na jedną szalę. Nasze narzeczeństwo też było nad wyraz krótkie a małżeństwo wynikiem braku czasu na randkowanie.I potem, gdy moja córka wybrała obcokrajowca nie martwiłam się tym zupełnie. No a co na starość zrobiłam? -przemeblowałam nasze życie.
      Gdy coś nie idzie i małżeństwo się rozpada to jednak zawsze obie strony mają w tym swój udział, tylko czasem ludziom trudno na to wpaść. W małżeństwie obowiązuje elastyczność i często zmiana priorytetów ratuje związek. 33 to też dobry wynik, wytrwajcie dalej!.

      Usuń
  5. Warto brać przykład z bohaterów, tym bardziej że w podwójnej wersji. Zasłużyli w komplecie na szacunek czytających.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, opowiadanie rodem z bajki 1001 nocy, ale czasem warto nieco zaryzykować, pójść z nurtem i wierzyć, że się nie utonie.
      Ale właśnie dlatego o nich napisałam.

      Usuń