poniedziałek, 1 marca 2021

Wszystko jest....4

 Kolejne kontrolne badania Julity wykazały, że nie ma pogorszenia, co zdaniem dr Jacka było bardzo dobrą wiadomością i jak na razie żadna interwencja chirurgiczna nie jest potrzebna. Ale nadal Julita  musi być pod szczególnym nadzorem- żadnych więcej stanów zapalnych  typu angina,  ropne zapalenie migdałów lub zatok. Umiarkowany  wysiłek fizyczny, nie  bieganie, ale spacery, dbałość o dostateczną ilość snu, do diety włączenie prawdziwego miodu, czosnku wyhodowanego we własnej skrzynce na oknie, picie  soku z granatów, unikanie stresów.  Gdy powiedziała rodzicom o swych problemach zdrowotnych oboje stwierdzili, że szczęście w nieszczęściu to fakt, że jest z Andrzejem.

Termin  ślubu Julita uzależniła od terminu zakończenia przez Andrzeja pisania pracy. Nie chciała by go sprawy ślubu rozpraszały i dobrze wiedziała, że teraz Andrzej przyłoży się, by jak najszybciej skończyć pisanie i dać promotorowi pracę do czytania. W czasie gdy profesor będzie będzie się zagłębiał w dość obszerną pracę swego doktoranta, ów doktorant spokojnie zdąży wziąć  ślub, bo jakby na to nie spojrzeć oboje już mają w tym względzie doświadczenie. Julita się śmiała, że każde z nich może powiedzieć: "ooo, ślub to pestka, nie raz  brałem/ brałam". Oboje byli szczęśliwi, że zdrowie Julity nie uległo pogorszeniu a Julita cały czas powtarzała Andrzejowi, że to tylko i wyłącznie zasługa Andrzeja, bo jej  jest z nim przeogromnie  dobrze pod każdym względem. Andrzej zamienił  pracę w przychodni państwowej na pracę w przychodni prywatnej, a od nowego roku miał pracować w Instytucie Kardiologii. 

Lancia została sprzedana za całkiem niezłe pieniądze i Julita chciała, by za nie kupić nowy samochód dla Andrzeja, a jego citroena sprzedać jak najszybciej bo za rok to pójdzie za połowę tego co teraz. Ona  tak naprawdę samochodu nie potrzebuje - pracowała w samym centrum miasta, miała dobry dojazd komunikacją miejską. Pieniądze zamienią na twardą walutę i wpłacą na swe dolarowe konta  bankowe. Co prawda Andrzej coś tam usiłował  mówić, że nie po połowie a wszystko na konto Julity, ale chyba  zapomniał, że to wielce  uparta osoba. Świadkiem Andrzeja miał być Jacek a na swego świadka Julita wymyśliła własnego ojca. Przyjęcie z tej okazji zaplanowali w restauracji. Mama Julity coś przebąkiwała o zaproszeniu kilku osób z rodziny, ale Julita ostro zaprotestowała. Stwierdziła, że jeśli mamie chce się spotkania  z rodziną to niech sobie tę rodzinę zaprosi do siebie. 

 Ślub miał się odbyć w dzielnicowym Urzędzie w trzecią sobotę września o godz.12,30. Uśmieli się z Andrzejem, bo gdy szli składać dokumenty Andrzej powiedział- no, do trzech razy sztuka.Wyraźnie przesuwam się na południe - Żoliborz, Śródmieście a teraz Mokotów. A Julita dodała- młody jeszcze jesteś, jak tak dalej ciągle będziesz się żenił to będziesz mógł napisać przewodnik po warszawskich urzędach stanu cywilnego. Ale ja ci w tym nie pomogę, nie licz na to. Nie dam ci rozwodu. Słoneczko Kochane, ja co prawda  całkowicie głupieję przy tobie, ale nie do tego stopnia by wziąć  z tobą rozwód, nie jestem typem samobójcy. Niestety już się od ciebie uzależniłem. Ooo, ucieszyła się Julita- to pójdziemy razem na kurację odwykową, bo ja się uzależniłam od ciebie. Nim weszli do  USC  musieli się wpierw porządnie wyśmiać.

Jak powszechnie wiadomo ślub cywilny trwa krótko, uroczystość z gatunku zerowych. Ku wielkiemu zdziwieniu rodziców Julity oboje nie chcieli obrączek. Zamiast obrączek zamówili dwie srebrne identyczne bransoletki zapinane, tym samym dopasowane do wymiarów ich przegubów. Były to dwa płaskie owale  łączone w czterech miejscach kwadracikami. Na jednym owalu był wygrawerowany napis Andrzej i pod spodem data ślubu, na  drugiej bransolecie był grawerunek Julita i pod spodem data ślubu. A te bransoletki założyli sobie wzajemnie gdy już podpisali akt ślubu. Mina pani za biurkiem - nie do opisania. To takie małżeńskie kajdanki wyjaśnił Andrzej. Urzędniczka zaprezentowała niesamowity wytrzeszcz oczu- niczym u pekińczyka.  A pocałunek małżeński trwał tyle, że Jacek szepnął - przestań , będzie  niedotleniona!   Gdy się Andrzej  oderwał od ust już żony odszepnął-nie ma obaw, cały czas oddychała  noskiem, czuwałem. Gdy wyszli z urzędu Julita wreszcie  mogła się spokojnie wyśmiać.  Ona i towarzysząca Jackowi dziewczyna zataczały się ze śmiechu. Oczywiście Jacek przedstawiając sobie obie panie powiedział o Julicie,  że jest jego siostrą cioteczną. 

Do restauracji gdzie był zamówiony obiad pojechali w trzy samochody. Gdy wysiedli z  samochodów mama zatrzymała na moment Julitę i spytała- czy mnie się wydawało, że on powiedział, że jesteś jego siostrą cioteczną? No bo na potrzeby  mojego serca jestem- powiedziała cichutko Julita. Mama energicznie pokiwała głową - rozumiem, rozumiem, choć tak naprawdę niewiele  rozumiała.

Ponieważ obiad był prezentem od rodziców jedzenia było na pułk wojska. Stół był naprawdę ładnie udekorowany i był nawet zamówiony pianista który grał przez cały czas trwania posiłku. Przystawki były  na zimno i na ciepło. Andrzej ogarnął wzrokiem stół - w porządku wszystko możesz jeść, menu konsultowali ze mną. Ustalmy tylko które z nas wypije wino a które potem będzie prowadzić samochód. Ja mogę prowadzić, stwierdziła Julita. Zupełnie  nie mam ochoty na  wino. Za to mam ochotę na ciebie- nieustającą.

Schylając się pod stół Andrzej wymamrotał- coś czuję, że Jacek będzie  prowadził- jeśli tak to znaczy, że to jego nowa zdobycz. I rzeczywiście Jacek moczył tylko usta w winie, jego towarzyszka wypiła nawet sporo. Nie można powiedzieć, że Andrzej pił - przez cały czas wypił może pół kieliszka wina. Za to całkiem sporo jadł.  Nie da się ukryć, że jedzenia było stanowczo za wiele, ale kierownik sali zarządził, by popakowano to co zostało. Popakowano w styropianowe pudełka wyłożone pergaminem. Julita z kolei zarządziła, by każdy wziął to co mu odpowiada. Na zbyciu były też 2 butelki wina,  jeszcze nie otwarte, więc jedna powędrowała do Jacka, druga do rodziców podobnie jak dwie połówki różnych tortów.

Na parkingu przy wyjeździe tata zaproponował by może  "wszystkie dzieci pojechały"  teraz do nich, ale mama błysnęła: daj spokój Tadziu, przecież  teraz  pojadą do siebie skonsumować związek. A tatuś powiedział - no jasne, mieszkają ze sobą niemal rok i dopiero dziś skonsumują. Chyba za dużo wina  wypiłaś. I był to najlepszy dowcip roku, bo mama zupełnie nie wiedziała dlaczego reszta  skręca się ze śmiechu.

Jacek wykazał się w tym dniu wielką przytomnością umysłu bo miał ze sobą mały aparat cyfrowy i zrobił nieco zdjęć w  Urzędzie w trakcie ślubu i w restauracji.

W drodze do domu zgodnie z planem prowadziła Julita, która na parkingu zmieniła swoje szpilki na  mokasyny. Operacja zmiany butów przebiegła tak szybko, że się nawet Andrzej nie zorientował i gdy włączyła silnik zapytał: a ty będziesz prowadziła w tych  szpilkach?  Kochanie, nim się mnie następnym  razem czepniesz to wpierw sprawdź co mam na nogach. Wysokie szpilki się niszczą w samochodzie. Jadę w mokasynach. Andrzej zerknął na jej nogi i przeprosił. Cały czas pilnie patrzył na drogę, na licznik samochodu i gdy dojechali pod dom stwierdził, że nie miał pojęcia o tym, że Julita jest takim dobrym kierowcą. Niech cię to nie dziwi - jeździłam przecież we Włoszech, a tam raczej jeżdżą po wariacku a nie miałam ani jednej stłuczki lub wypadku.

Po powrocie do domu pośmiali się z miny pani urzędniczki, gdy Andrzej powiedział, że to są kajdanki małżeńskie. Wiesz, miałem ochotę powiedzieć kobiecie, żeby poszła na  badanie tarczycy, bo ona ma chyba Basedowa. Taki wytrzeszcz oczu nie jest normalny. No to dobrze, że się powstrzymałeś- stwierdziła Julita. 

Gdy Julita szykowała dla nich kolację ktoś zadzwonił do drzwi. Julita, która była bliżej drzwi otworzyła je - posłaniec przyniósł dwa dość spore pudełka, więc poprosiła Andrzeja by  pokwitował i odebrał od niego.

Okazało się, że oba pudełka są z Pewexu, a nadawcą byli rodzice Andrzeja. Jedno pudełko to były pomarańcze, w drugim czekolady i inne łakocie dobrych zagranicznych firm, kawa, kakao, pitna czekolada.. Kochanie, weź kluczyki i zejdź do skrzynki na listy- od kilku dni już tam nie zaglądałam, może jest jakiś list, no ale skąd by znali mój adres? Ode mnie, moje  Słoneczko. Podałem im. Bo z moimi starymi nigdy nie wiadomo- potrafią nagle przylecieć niczym czarownica na miotle. W kilka minut później przyszedł z kilkoma kopertami, w tym dwie były od jego rodziców. Jedna adresowana do nich obojga,  druga tylko do niego. W kopercie adresowanej do obojga była bardzo ładna karta z życzeniami z okazji ślubu. W kopercie adresowanej do Andrzeja oboje rodzice wyrażali w liście  nadzieję, że tym razem wreszcie  trafił na kobietę swego życia a wszystko co napisał o Julicie napawa ich wielkim optymizmem. Tu następowało uświadamianie mu, że jeśli napisał prawdę, to powinien dzień w dzień dziękować okolicznościom, że się jednak spotkali, ma o Julitkę  dbać, ma ją szanować i nie rozglądać się za innymi kobietami. I że jak wszystko dobrze się ułoży to może przynajmniej  jedno z nich przyleci w grudniu do Polski. Julita słuchała tego wszystkiego, w końcu spytała co on takiego o niej napisał, że aż to natchnęło rodziców optymizmem. Słoneczko Kochane, napisałem o tobie prawdę, napisałem o tym jak cię kocham jak mi z tobą dobrze, napisałem też o tym  jak długo się  w gruncie rzeczy znamy. O poprzednich kobietach nigdy nie pisałem, tylko zawiadamiałem o ślubie. Jestem pewny, że cię nie tylko polubią ale wręcz pokochają. A za innymi kobietami to ja się nigdy nie rozglądam. Moje ty niewiniątko- Julita pogłaskała go po policzku. Fakt, w mojej obecności się nie rozglądasz i niech tak zostanie gdy mnie obok nie ma. Gdybyś mnie zostawił chyba bym umarła a jak mi tłumaczyłeś wystarczyłoby gdybym odstawiła wszystkie leki i załapała anginę. I zrobiłabym to w takim przypadku. Andrzej patrzył na nią przerażony- wiem, że mówisz w tej chwili prawdę, ale ja cię naprawdę kocham. Nie potrafię już istnieć  bez ciebie. I to napisałem rodzicom. Jestem pewien, że gdzieś jest zapisane, że musimy być razem. Może to irracjonalne, ale w to wierzę. Chodź, zjemy kolację a potem skonsumujemy nasz już oficjalny związek. Sprawdzimy czy fakt, że jest oficjalny ma  jakiś wpływ na nas. 

Ma -Julita była bardzo poważna- będziemy musieli sporo spraw urzędowych załatwić bo przyjęłam twoje nazwisko. Gdy brałam ślub z Mauricio zostałam przy swoim nazwisku. Muszę cię tu  zameldować- to raz, muszę wyrobić sobie nowy dowód osobisty, nowe prawo jazdy, w notariacie  zrobić cię spadkobiorcą tego mieszkania, upoważnić w banku do swego konta dolarowego, musimy sprzedać tego citroena i kupić dla ciebie nowy samochód.

Kolację jedli wpatrzeni w siebie jakby zobaczyli się po raz pierwszy. Andrzej czuł, że musi chronić ją ze wszystkich sił, pilnować by choroba nie  robiła postępów. Sam posprzątał po kolacji,rozścielił w sypialni łóżko, obrał dwie pomarańcze i namówił by je razem z nim zjadła. Wycałował "swoje  miejsca" sprawdzając przy okazji puls, przytulając się do niej starał się posłuchać jak pracuje serce i uspokojony zajął się całowaniem i pieszczeniem, a Julita poddawała się jednocześnie odwzajemniając pieszczoty. I znowu było tak, jak nigdy dotąd, bo oboje byli nastawieni na obdarowywanie się.Gdy przed snem brali prysznic stwierdzili zgodnie, że było jednak inaczej niż zwykle, ale im za każdym razem jest po prostu cudownie. 

                                                                         c.d.n.



     





3 komentarze: